MROCZNY
TYDZIEŃ 🎃
|
DZIEŃ
7 🎃
UTOPCE
– KATARZYNA PUZYŃSKA
To
już dziś dobiega końca nasz mroczny maraton. Przychodzę więc tym samym z
lekturą w sam raz na Halloween, będącego połączeniem tego, co wywodzi się ze
starożytnego, dawno minionego świata; z tym co współczesne. A dzień ten znalazł
również swoje miejsce w literaturze, raz poprzez akcję książek grozy osadzonych
w samej końcówce października, po drugie zaś literatura może podsunąć wiele pomysłów na
przerażające historie opowiadane po zachodzie słońca i przy świecy osadzonej w
dyni. Dzieci przebierają się za różnych bohaterów ze znanych horrorów,
nawiedzając domy z okrzykiem „Cukierek, albo psikus”. Jednak Halloween swoją
historią osadzony jest głęboko w kulturze europejskiej, z jednej strony, jako
Wigilia Wszystkich Świętych; z drugiej sięgając swymi wierzeniami celtyckiego
święta Samhain. Był to bowiem czas, kiedy to rolnicy przygotowywali się na
rychłe nadejście zimy, gromadząc zapasy, ludzie i bydło powracali z pół do
swych domostw. Samhain trwał dziewięć dni, natomiast przeddzień tego święta
obchodzono święto zmarłych. Miał to być dzień, podczas którego świat ziemski
przenikać się miał, ze światem zmarłych. Rzeczywistość łączyła się z tym co
nadprzyrodzone. Tym samym, był to idealny moment na snucie opowieści o duchach
mających już ostatnią szansę na wyrównanie rachunków z żywymi oraz nadrobienie
wszystkich zaległości, jakie im pozostały. Stąd do dziś 31 października
dochodzą do głosu wiedźmy, duchy i demony czy krwiożercze wampiry, które nie
mają przyjaznych zamiarów w stosunku do ludzi, a nawet i przyroda zdaje im
sprzyjać i staje się mroczna i wroga człowiekowi.
Motyw
realności połączonej z tym co, zaliczamy do gatunku zjawisk
paranormalnych, przyjęła również Katarzyna Puzyńska w „Utopcach” do pokazania
historii wampira, który odgrzebany po latach ponownie straszy, prześladuje i
morduje mieszkańców wsi. Nic więc dziwnego, że Halloween tego roku może szybko
przybrać krwawy i niebezpieczny charakter.
Dziesiąty listopada 2014 roku, inspektor Emilia
Strzałkowska w charakterze świadka zostaje przesłuchiwana przez dwóch
inspektorów policyjnych w sprawie
zdarzenia, jakie zaszło przed dwoma dniami z udziałem Klementyny Kopp. Wszystko
sugeruje, że komisarz znalazła się w poważnych tarapatach. A z opowieści Mili
poznajemy przebieg wcześniejszych wydarzeń, które doprowadziły do owego
feralnego dnia. Koniec sierpnia 1984 roku był w niewielkiej wsi Utopce,
niezwykle krwawy. Wówczas Tadeusz Czajkowski chcąc sprawić niespodziankę żonie
z okazji jej 40 urodzin, z pomocą syna i jego kolegów Kosmy i Rafała postanawia
zbudować dla niej altanę. Podczas prac zostaje wykopana trumna ze zwłokami,
których usta są skierowane do ziemi, a w zębach znajduje się cegła. Właśnie
takie ułożenie zmarłego sprawiła, że miejscowa społeczność okrzyknęła go
wampirem. Część uznała, że należy go, jak najszybciej zakopać i zaprzestać
prowadzenia dalszej budowy; inna zaś śmiała się z tych zabobonów. Jedno jednak
jest pewne, wydarzenie to podzieliło na stałe mieszkańców wsi. A wkrótce po
imieninach Czajkowskiej w tajemniczych okolicznościach ginie jej mąż i syn, a
jedyne co pozostało po nich, to zakrwawione i poszarpane ubrania. Dla
wszystkich sprawa stała się jasna, padli oni ofiarą krwiożerczego wampira.
Stąd, gdy po trzydziestu latach od tych dramatycznych wydarzeń przyjeżdża Daniel
Podgórski mający wraz z Klementyną Kopp wyjaśnić tajemnicze zaginięcie, Utopce
uznają, że nie należy wracać do tamtych dni. A w chwili, gdy ponownie wykopują
zwłoki wampira, o mało nie dochodzi do próby linczu. Osadnicy są przerażeni i
przekonani, że teraz nic już nie powstrzyma nadchodzącego zła. Ponownie
zaczynają ginąć ludzie. Wyjaśnienie
sprawy dodatkowo utrudnia z jednej strony dziwne zachowanie komisarz Kopp, z
drugiej prywatne sprawy Daniela i Emilii.
Utopce to piąty już tom opowiadający o policjantach z
Lipowa. Kompletnie nie wiem, jak robi to Katarzyna Puzyńska, że jest on tak
samo świetnie napisany, jak poprzednie. A autorka nieustannie trzyma bardzo
wysoki poziom. Z drugiej strony jest całkowicie inny od poprzedników. Nie
tylko, że na dobre praktycznie opuszczamy Lipowo prawie na kilkanaście dni, ale
przede wszystkim za sprawą zmienionej formy skonstruowania fabuły książki. O ile do
tej pory akcja osadzona była mocno w
świecie rzeczywistym, tym razem poprzez przywołanie wampira i odwoływania się
do mitologii słowiańskiej, łączy dwie rzeczywistości, ziemską i nadprzyrodzoną,
które teraz w okolicach Halloween
przenikają się i ma się wrażenie, jakoby ta druga próbowała ingerować w zachowania ludzi i
prowadzone śledztwo. W wiosce tej dosłownie wszystko wzbudza przerażenie, w
równym stopniu przerażają jej mieszkańcy – szczególnie, że jedna z miejscowych
kobiet, zajmująca dodatkowo pierwszą ławkę w kościele i będąca członkinią chóru
parafialnego, jest opętana przez demona; straszy legenda księcia ciemności
przywołanego na nowo do życia, jak również sama przyroda przybierająca
zwłaszcza po zachodzie ciemności słońca złowrogi wygląd. Zdaje się, że także
ona chce przegonić lipowskich śledczych ze swojego terenu.
Ponadto
już sam tytuł jest nieco dwuznaczny. Raz
oznacza nazwę wsi, w której dzieje się akcja powieści, poza tym zaś nawiązuje mocno do słowiańskich podań. Według nich Utopce
były złymi demonami zrodzonymi z dusz topielców. Odniesień do wierzeń naszych
przodków jest znacznie więcej, nawet nazwy drzew tej miejscowości odwołują się
do mitów Słowian: syn Leszego, brat Leszego itp. nawiązujących do dawnych bóstw
panujących na tym terenie. Jednak często
pojawiający się nastrój grozy buduje sprawa odnalezionego po latach krwiopijcy.
Nie do końca można mieć pewność, czy za dokonywanymi zbrodniami stoi człowiek,
czy istota dysponująca nadziemską siłą. Puzyńska zgodnie swoim zwyczajem
nieustannie zwodzi czytelnika. Wprawdzie osobiście, podejrzewałem, ze wampir
jest bardziej realny, niż się komuś wydaje, jednak nie można mieć
stuprocentowej pewności. Do tego towarzystwa dochodzi wreszcie medium, mające
możliwości kontaktu i przemawiania głosem zmarłych, co stanowi dla niego
świetne źródło dochodu. A z tego rodzaju usług skorzysta jedno z naszych
bohaterów.
Autorka nie byłaby sobą, gdyby ponownie w przedstawianą
czytelnikowi historię nie wplątała dużej porcji niezwykle barwnego tła
społeczno-obyczajowego. Z właściwą sobie umiejętności pokazuje obraz
małomiasteczkowej wspólnoty Utopiec, która chyba jest jeszcze bardziej
hermetycznie zamknięta od Lipowa. Tak, jak to bywa w tego rodzaju
miejscowościach, każdy wie tam o każdym. Mieszkańcy znają swoje sekrety, sympatie
i antypatie i jedno jest pewne, nie da się mieć tam tajemnic. Żyją oni bowiem z
sobą od lat, razem dojrzewają i z braku innych rówieśników zmuszeni są do
koleżaństwa. Już od najmłodszych lat zdani są na siebie nawzajem, bez względu
czy lubią się, czy też nie. Nic więc dziwnego, że wiedzą o sobie nawzajem dosłownie wszystko. To czym kto
się zajmował, z kim rywalizował, a z kim miał romans itp. Równocześnie ta zamknięta
w sobie społeczność nie przepada za obcymi. Przez co Podgórskiemu,
Strzałkowskiej i Kopp będzie tak trudno, dowiedzieć się od nich czegoś wiarygodnego
i jednoznacznego w prowadzonym śledztwie. Narosłe przez lata animozje,
sprawiają, że każdy z nich mógł mieć motyw w pozbyciu się Czajkowskich. Jedni z
pobudek ambicjonalnych, urażonej dumy, chęci pomszczenia krzywd, inni natomiast
ze względów materialnych. Poza tym to ludzie z jednej strony bardzo religijni,
pilnie obserwujący kogo zabrakło na niedzielnej bądź świątecznej mszy, duży
wpływ ma tutejszy proboszcz – który również świetnie wpisuje się w galerię
Puzyńskich osobliwości; z drugiej natomiast chętnie oddają się różnym
zabobonom.
Ponadto
autorka ponownie dotyka w swej powieści wiele tematów, takich jak: nieudane
małżeństwo, przemoc domowa, zdrada, czy niespełnione ambicje zawodowe. Obserwujemy kobietę całkowicie rozczarowaną
życiem rodzinnym, między innymi z powodu, że jej partner nie spełnił
pokładanych w nim oczekiwań, syn zaś odpowiada za przerwaną przedwcześnie przez
nią świetnie zapowiadająca się kariera artystyczna. Z drugiej strony widzimy męża
– sadystę obwiniającego żonę za tragedię, jaka dotknęła ich rodzinę. Spotykamy
więc ponownie ludzi zarówno noszących w sobie olbrzymie rany przeszłości,
pragnących przeżyć prawdziwą miłość i znaleźć utracone szczęście, jak również
egoistów skupionych na sobie, pseudoartystów, ludzi ambitnych i mściwych. Tu
każdy z nich ma coś do ukrycia.
Autorka
również doskonale łączy zjawiska nadprzyrodzone z problematyką społeczną, a na
pierwszy plan wysuwa się wiara w mroczne upiory, oraz ludzi bezwzględnie
wykorzystujących naiwność i cierpienie innych. Proponują miraż mający oderwać
ich klientów od rzeczywistego świata i ich obowiązków . Ludzie pod wpływem
medium tracą kontakt z realnością, żyją w wyimaginowanym świcie, a przebudzenie
okaże się niezwykle bolesne
Patrząc na poruszoną przez Puzysńską tematykę, nie dziwi
fakt, że centralna oś powieści dzieje
się w okolicach Halloween, a „Utopce” straszą bardziej, niż jakakolwiek powieść
z tego cyklu. Jednocześnie ponownie łączy przeszłość upominającą się o dawny
rachunek krzywd, z teraźniejszością. O ile do tej pory dawne wydarzenia działy
się również w perspektywie większej czasoprzestrzeni, najczęściej w przeciągu
kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu lat, tym razem skumulowane są w jednym
dniu 25 sierpnia 1984 roku, a to co działo się wcześniej poznajemy tylko ze
wspomnień. To historia jednego dnia, który na zawsze odmienił życie wielu
ludziom, a obecnie odezwa się z całą siłą pociągając za sobą kolejne ofiary. Czytelnik
tym razem, już nie podąża śladem psychopatycznego mordercy, lecz ludzi, których
każdego dnia można spotkać na ulicy miast i wsi. Zwykłe osoby, których sekrety
i pragnienia doprowadzają w konsekwencji do tragedii. Przez co wampir, który
nawiedził Utopce trzydzieści lat temu, obecnie staje się jedynie pretekstem do
pokazania znacznie szerszej tematyki codzienności, mogącej zupełnie
niezauważalnie zmienić się w prawdziwy koszmar.
Moja ocena 9/10
Źródło: Wydawnictwo Pruszyński i Spółka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz