wtorek, 31 października 2017

MROCZNY TYDZIEŃ - UTOPCE KATARZYNA PUZYŃSKA


MROCZNY
TYDZIEŃ 🎃

 
DZIEŃ 7 🎃
 

UTOPCE – KATARZYNA PUZYŃSKA

To już dziś dobiega końca nasz mroczny maraton. Przychodzę więc tym samym z lekturą w sam raz na Halloween, będącego połączeniem tego, co wywodzi się ze starożytnego, dawno minionego świata; z tym co współczesne. A dzień ten znalazł również swoje miejsce w literaturze, raz poprzez akcję książek grozy osadzonych w samej końcówce października, po drugie zaś  literatura może podsunąć wiele pomysłów na przerażające historie opowiadane po zachodzie słońca i przy świecy osadzonej w dyni. Dzieci przebierają się za różnych bohaterów ze znanych horrorów, nawiedzając domy z okrzykiem „Cukierek, albo psikus”. Jednak Halloween swoją historią osadzony jest głęboko w kulturze europejskiej, z jednej strony, jako Wigilia Wszystkich Świętych; z drugiej sięgając swymi wierzeniami celtyckiego święta Samhain. Był to bowiem czas, kiedy to rolnicy przygotowywali się na rychłe nadejście zimy, gromadząc zapasy, ludzie i bydło powracali z pół do swych domostw. Samhain trwał dziewięć dni, natomiast przeddzień tego święta obchodzono święto zmarłych. Miał to być dzień, podczas którego świat ziemski przenikać się miał, ze światem zmarłych. Rzeczywistość łączyła się z tym co nadprzyrodzone. Tym samym, był to idealny moment na snucie opowieści o duchach mających już ostatnią szansę na wyrównanie rachunków z żywymi oraz nadrobienie wszystkich zaległości, jakie im pozostały. Stąd do dziś 31 października dochodzą do głosu wiedźmy, duchy i demony czy krwiożercze wampiry, które nie mają przyjaznych zamiarów w stosunku do ludzi, a nawet i przyroda zdaje im sprzyjać i staje się mroczna i wroga człowiekowi.

         Motyw  realności połączonej z tym co, zaliczamy do gatunku zjawisk paranormalnych, przyjęła również Katarzyna Puzyńska w „Utopcach” do pokazania historii wampira, który odgrzebany po latach ponownie straszy, prześladuje i morduje mieszkańców wsi. Nic więc dziwnego, że Halloween tego roku może szybko przybrać krwawy i niebezpieczny charakter.


            Dziesiąty listopada 2014 roku, inspektor Emilia Strzałkowska w charakterze świadka zostaje przesłuchiwana przez dwóch inspektorów  policyjnych w sprawie zdarzenia, jakie zaszło przed dwoma dniami z udziałem Klementyny Kopp. Wszystko sugeruje, że komisarz znalazła się w poważnych tarapatach. A z opowieści Mili poznajemy przebieg wcześniejszych wydarzeń, które doprowadziły do owego feralnego dnia. Koniec sierpnia 1984 roku był w niewielkiej wsi Utopce, niezwykle krwawy. Wówczas Tadeusz Czajkowski chcąc sprawić niespodziankę żonie z okazji jej 40 urodzin, z pomocą syna i jego kolegów Kosmy i Rafała postanawia zbudować dla niej altanę. Podczas prac zostaje wykopana trumna ze zwłokami, których usta są skierowane do ziemi, a w zębach znajduje się cegła. Właśnie takie ułożenie zmarłego sprawiła, że miejscowa społeczność okrzyknęła go wampirem. Część uznała, że należy go, jak najszybciej zakopać i zaprzestać prowadzenia dalszej budowy; inna zaś śmiała się z tych zabobonów. Jedno jednak jest pewne, wydarzenie to podzieliło na stałe mieszkańców wsi. A wkrótce po imieninach Czajkowskiej w tajemniczych okolicznościach ginie jej mąż i syn, a jedyne co pozostało po nich, to zakrwawione i poszarpane ubrania. Dla wszystkich sprawa stała się jasna, padli oni ofiarą krwiożerczego wampira. Stąd, gdy po trzydziestu latach od tych dramatycznych wydarzeń przyjeżdża Daniel Podgórski mający wraz z Klementyną Kopp wyjaśnić tajemnicze zaginięcie, Utopce uznają, że nie należy wracać do tamtych dni. A w chwili, gdy ponownie wykopują zwłoki wampira, o mało nie dochodzi do próby linczu. Osadnicy są przerażeni i przekonani, że teraz nic już nie powstrzyma nadchodzącego zła. Ponownie zaczynają ginąć ludzie.  Wyjaśnienie sprawy dodatkowo utrudnia z jednej strony dziwne zachowanie komisarz Kopp, z drugiej prywatne sprawy Daniela i Emilii.


            Utopce to piąty już tom opowiadający o policjantach z Lipowa. Kompletnie nie wiem, jak robi to Katarzyna Puzyńska, że jest on tak samo świetnie napisany, jak poprzednie. A autorka nieustannie trzyma bardzo wysoki poziom. Z drugiej strony jest całkowicie inny od poprzedników. Nie tylko, że na dobre praktycznie opuszczamy Lipowo prawie na kilkanaście dni, ale przede wszystkim za sprawą zmienionej  formy skonstruowania fabuły książki. O ile do tej pory  akcja osadzona była mocno w świecie rzeczywistym, tym razem poprzez przywołanie wampira i odwoływania się do mitologii słowiańskiej, łączy dwie rzeczywistości, ziemską i nadprzyrodzoną, które teraz  w okolicach Halloween przenikają się i ma się wrażenie, jakoby ta druga  próbowała ingerować w zachowania ludzi i prowadzone śledztwo. W wiosce tej dosłownie wszystko wzbudza przerażenie, w równym stopniu przerażają jej mieszkańcy – szczególnie, że jedna z miejscowych kobiet, zajmująca dodatkowo pierwszą ławkę w kościele i będąca członkinią chóru parafialnego, jest opętana przez demona; straszy legenda księcia ciemności przywołanego na nowo do życia, jak również sama przyroda przybierająca zwłaszcza po zachodzie ciemności słońca złowrogi wygląd. Zdaje się, że także ona chce przegonić lipowskich śledczych ze swojego terenu.

Ponadto  już sam tytuł jest nieco dwuznaczny. Raz oznacza nazwę wsi, w której dzieje się akcja powieści, poza tym zaś nawiązuje  mocno do słowiańskich podań. Według nich Utopce były złymi demonami zrodzonymi z dusz topielców. Odniesień do wierzeń naszych przodków jest znacznie więcej, nawet nazwy drzew tej miejscowości odwołują się do mitów Słowian: syn Leszego, brat Leszego itp. nawiązujących do dawnych bóstw panujących na tym terenie.  Jednak często pojawiający się nastrój grozy buduje sprawa odnalezionego po latach krwiopijcy. Nie do końca można mieć pewność, czy za dokonywanymi zbrodniami stoi człowiek, czy istota dysponująca nadziemską siłą. Puzyńska zgodnie swoim zwyczajem nieustannie zwodzi czytelnika. Wprawdzie osobiście, podejrzewałem, ze wampir jest bardziej realny, niż się komuś wydaje, jednak nie można mieć stuprocentowej pewności. Do tego towarzystwa dochodzi wreszcie medium, mające możliwości kontaktu i przemawiania głosem zmarłych, co stanowi dla niego świetne źródło dochodu. A z tego rodzaju usług skorzysta jedno z naszych bohaterów.

            Autorka nie byłaby sobą, gdyby ponownie w przedstawianą czytelnikowi historię nie wplątała dużej porcji niezwykle barwnego tła społeczno-obyczajowego. Z właściwą sobie umiejętności pokazuje obraz małomiasteczkowej wspólnoty Utopiec, która chyba jest jeszcze bardziej hermetycznie zamknięta od Lipowa. Tak, jak to bywa w tego rodzaju miejscowościach, każdy wie tam o każdym. Mieszkańcy znają swoje sekrety, sympatie i antypatie i jedno jest pewne, nie da się mieć tam tajemnic. Żyją oni bowiem z sobą od lat, razem dojrzewają i z braku innych rówieśników zmuszeni są do koleżaństwa. Już od najmłodszych lat zdani są na siebie nawzajem, bez względu czy lubią się, czy też nie. Nic więc dziwnego, że wiedzą  o sobie nawzajem dosłownie wszystko. To czym kto się zajmował, z kim rywalizował, a z kim miał romans itp. Równocześnie ta zamknięta w sobie społeczność nie przepada za obcymi. Przez co Podgórskiemu, Strzałkowskiej i Kopp będzie tak trudno, dowiedzieć się od nich czegoś wiarygodnego i jednoznacznego w prowadzonym śledztwie. Narosłe przez lata animozje, sprawiają, że każdy z nich mógł mieć motyw w pozbyciu się Czajkowskich. Jedni z pobudek ambicjonalnych, urażonej dumy, chęci pomszczenia krzywd, inni natomiast ze względów materialnych. Poza tym to ludzie z jednej strony bardzo religijni, pilnie obserwujący kogo zabrakło na niedzielnej bądź świątecznej mszy, duży wpływ ma tutejszy proboszcz – który również świetnie wpisuje się w galerię Puzyńskich osobliwości; z drugiej natomiast chętnie oddają się różnym zabobonom.

Ponadto autorka ponownie dotyka w swej powieści wiele tematów, takich jak: nieudane małżeństwo, przemoc domowa, zdrada, czy niespełnione ambicje zawodowe.  Obserwujemy kobietę całkowicie rozczarowaną życiem rodzinnym, między innymi z powodu, że jej partner nie spełnił pokładanych w nim oczekiwań, syn zaś odpowiada za przerwaną przedwcześnie przez nią świetnie zapowiadająca się kariera artystyczna. Z drugiej strony widzimy męża – sadystę obwiniającego żonę za tragedię, jaka dotknęła ich rodzinę. Spotykamy więc ponownie ludzi zarówno noszących w sobie olbrzymie rany przeszłości, pragnących przeżyć prawdziwą miłość i znaleźć utracone szczęście, jak również egoistów skupionych na sobie, pseudoartystów, ludzi ambitnych i mściwych. Tu każdy z nich ma coś do ukrycia.

Autorka również doskonale łączy zjawiska nadprzyrodzone z problematyką społeczną, a na pierwszy plan wysuwa się wiara w mroczne upiory, oraz ludzi bezwzględnie wykorzystujących naiwność i cierpienie innych. Proponują miraż mający oderwać ich klientów od rzeczywistego świata i ich obowiązków . Ludzie pod wpływem medium tracą kontakt z realnością, żyją w wyimaginowanym świcie, a przebudzenie okaże się niezwykle bolesne

            Patrząc na poruszoną przez Puzysńską tematykę, nie dziwi fakt, że centralna  oś powieści dzieje się w okolicach Halloween, a „Utopce” straszą bardziej, niż jakakolwiek powieść z tego cyklu. Jednocześnie ponownie łączy przeszłość upominającą się o dawny rachunek krzywd, z teraźniejszością. O ile do tej pory dawne wydarzenia działy się również w perspektywie większej czasoprzestrzeni, najczęściej w przeciągu kilkunastu, czy nawet kilkudziesięciu lat, tym razem skumulowane są w jednym dniu 25 sierpnia 1984 roku, a to co działo się wcześniej poznajemy tylko ze wspomnień. To historia jednego dnia, który na zawsze odmienił życie wielu ludziom, a obecnie odezwa się z całą siłą pociągając za sobą kolejne ofiary. Czytelnik tym razem, już nie podąża śladem psychopatycznego mordercy, lecz ludzi, których każdego dnia można spotkać na ulicy miast i wsi. Zwykłe osoby, których sekrety i pragnienia doprowadzają w konsekwencji do tragedii. Przez co wampir, który nawiedził Utopce trzydzieści lat temu, obecnie staje się jedynie pretekstem do pokazania znacznie szerszej tematyki codzienności, mogącej zupełnie niezauważalnie zmienić się w prawdziwy koszmar.

 
Polecam,

Moja ocena 9/10        


                                                        Źródło: Wydawnictwo Pruszyński i Spółka

poniedziałek, 30 października 2017

MROCZNY TYDZIEŃ - Z JEDNYM WYJĄTKIEM KATARZYNA PUZYŃSKA


MROCZNY
TYDZIEŃ🎃

        

DZIEŃ 6 🎃

Z JEDNYM WYJĄTKIEM – KATARZYNA PUZYŃSKA

Historia magistra vita est, jak głosi słynne łacińskie porzekadło. I w pewnym sensie, na pewno nauka ta uczy życia i wyciągania wniosków z przeszłości, aby ponownie nie popełnić tych samych błędów. Gorzej jednak, jeśli zostanie wykorzystana do morderczego planu i połączona z dawno rozegraną partią szachów. Partią, której nadano miano nieśmiertelnej. Rozegrali ją Adolf Anderssen z Lionelem Kieseritzkym i mimo, że pierwszy z nich stracił więcej figur, to jednak dzięki trzem genialnym posunięciom udało mu się wygrać. Takie zestawienie, mogłoby wydawać się absurdalne. Jednak, zarówno w szachach i morderstwie doskonałym przydatne, a wręcz niezbędne są inteligencja i spryt. W grze do przewidzenia ruchów przeciwnika, natomiast w kryminalistyce - do stania się nieuchwytnym dla policji i  mylenia śladów
 

         Właśnie temat legendarnej gry dwóch światowej sławy szachistów, wykorzystała Katarzyna Puzyńska w „Z jednym wyjątkiem” zapraszając swych czytelników, do równie ciekawej rozgrywki, rozgrywki z kolejnym mordercą, który nie cofnie się zanim nie ukończy swej partii.

         Do Lipowa przyszła wiosna, która roztacza nad wsią swój urok. Zaczynają kwitnąć majowe kasztany i cała przyroda zbudziła się z zimowego snu. W takiej to aurze zwiastującej nadejście lata i związanego wkrótce z nim nowych żniw, dochodzi do zabójstwa starszej i samotnej kobiety, Małgorzaty Głuszyńskiej. Zwłoki osiemdziesięciolatki znalazła jej sąsiadka, Barbara Krakowiak. Początkowo wydaje się, ze jej śmierć jest całkowicie przypadkowa, jednak przybyła na miejsce zbrodni ratowniczka medyczna nalega na wezwanie policji. Sprawą zajmuje się Daniel Podgórski. Na ciele denatki znajduje się dziwny, wytatuowany napis, który policja odczytuje: GieS mogący oznaczać podpis zabójcy. Jednak po co, miałby on wskazywać samego siebie. Niedługo potem ginie kolejna osoba, a jedynym wspólnym elementem jest ponownie dziwny tatuaż i pozostawiona na miejscu zbrodni rozstawiona szachownica. Tym samym, Podgórski wraz przybyłą do pomocy Klementyną Kopp staną przed kolejnym trudnym do wyjaśnienia morderstwem, które powiązany jest z historią mającą miejsce prawie sto pięćdziesiąt lat temu. A jedno jest pewne, zmarła miała wiele grzeszków na sumieniu i w niczym, podobnie do jej sąsiadki, nie przypominała dobrotliwej staruszki, przez co wiele osób mogło pragnąć jej śmierci.

            „Z jednym wyjątkiem” to już czwarty tom o policjantach z Lipowa. I kompletnie nie wiem, jak robi to nasza caryca polskiej literatury, ale jest znów na bardzo wysokim poziomie i z całą pewnością autorka zdążyła się nim zrehabilitować po „Trzydziestej pierwszej” i podnieść wysoko poprzeczkę. Podobnie do poprzednich części stanowi on zamknięta całość, chociaż pod względem wątku prywatnego życia śledczych nawiązuje do wcześniejszych książek. Stąd wydaje mi się, że lepiej byłoby czytać je po kolei, w celu zachowania pewnego ciągu wydarzeń; chociaż jeśli miałoby się ochotę rozpocząć przygodę z Puzyńską od „Z jednym wyjątkiem” na pewno, nic nie stałoby na przeszkodzie. Pierwsze myśli, które nasunęły mi się po lekturze, to słynne stwierdzenie, że dobrzy ludzie robią czasami złe rzeczy. O ile do tej pory mieliśmy do czynienie z ludźmi wyróżniającymi się chorym i wypaczonym sposobem postrzegania rzeczywistości, to tym razem jedynie pozornie tak jest. Do tej pory czytając kolejne odsłony opowieści o Lipowie, bez większego trudu widziałem osoby od początku budzące niechęć, antypatię, jednym słowem typowe czarne charaktery. Miało to miejsce szczególnie w „Motylku” – wystarczy wspomnieć panów Kojarskich, jak również w pozostałych  tomach: „Więcej czerwieni” – zaliczał się do nich z całą pewnością Grzegorz Mazur, z czasem również jego syn Kamil, czy Bernadetta Adamczyk; nieco mniej było ich w „Trzydziestej pierwszej” – jednak i tu takie osoby bez trudu można odnaleźć, a zaliczyłbym do nich m.in. szwedzkie rodzeństwo Nilssonów i Urszulę Weiss wraz z jej synem Tytusem. Tym razem trudno byłoby mi jednoznacznie wskazać człowieka, który od razu i bez wyjątku mógłby być mordercą. W prawdzie Barbarę Krakowiak trudno jest polubić, jednak niekoniecznie musiałaby zabijać swoją sąsiadkę. Z jednej strony każdy z bohaterów pojawiających się w tej książce, jak wspomniałem, mógłby mieć motyw, bo z całą pewności nie należy szukać w Lipowie wzorów cnót, jednak są to zwykli ludzie borykający się z codziennymi problemami. Rozwodem, problemami wychowawczymi, rozmaitego rodzaju rozterkami moralnymi – nauczyciel wiążący się z matką uczennicy, próba uwolnienia się spod despotyzmu rodzica, z różnych powodów wyrzutami sumienia  itp., przez co przypominają nam postacie spotykane przy wcześniejszych zagadkach kryminalnych. Jednak nie umiem powiedzieć o nich, że są złymi ludźmi. To sprawia, że nawet podejrzewanie ich o możliwość zabicia człowieka z zimną krwią, jest bardzo trudne, chociaż wiem, że na pewno wśród nich jest zabójca. Jego głos oraz zapiski z dokonanej i planowanej już zbrodni, są niemniej przerażające, jednak tchną one po pierwsze poczuciem winy zagłuszanego mniemaniem o czynieniu zadość sprawiedliwości, po drugie  z góry wiemy, że morderca planuje w sumie trzy zabójstwa. Poza tym utrzymane jest wyjście z morderstwa kobiet zainicjonowane przez „Trzydziestą pierwszą” i ofiarami padają zarówno kobiety, jak i mężczyźni. Tym razem również trudno jest zauważyć związek między poszczególnymi zabójstwami, zanim nie dostanie się wszystkiego podanego na tacy. Wszystko przebiegłoby zgodnie z planem, gdyby nie jeden wyjątkiem, który miał miejsce w realizowaniu morderczej gry. Wreszcie zupełnie nietypowe do wcześniejszych metod, jest sposób zabijania mogący tym razem zaszkodzić także samemu przestępcy.

            Nieodłączonym elementem prozy Katarzyny Puzyńskiej, mającym miejsce również w „Z jednym wyjątkiem” jest łączenie teraźniejszości z przeszłością. Tym razem sięga ona, jak było w poprzednim tomie, do dwóch okresów. Dawniejszego mającego miejsce sto pięćdziesiąt lat temu i przede wszystkim na nim skupia się przez długi czas uwaga czytelnika, szukając jaki on może mieć związek z obecnymi mordami. W prawdzie po poznaniu historii „nieśmiertelnej partii”, wiadomo, do czego nawiązuje przestępca i co oznaczają kolejne tatuaże, przez co historia ta staje się jeszcze bardziej mroczna i przerażająca. I pod koniec książki ponownie odwołuje się do znacznie wcześniejszych dziejów, bo do czasów Polski Ludowej i mającej wówczas miejsce szykan wobec ludzi podejrzanych o zdradę socjalistycznego państwa i sprzyjanie imperialistom. W ten genialny sposób, Puzyńska łączy trzy całkowicie różne okresy w jedną całość. A wszystko ma sobą większy związek, niż można by wcześniej podejrzewać       
Poza świetnie skonstruowaną i trzymającą w napięciu zagadką kryminalną, nie mniej ciekawy, jak zawsze jest obraz osady. Skrywane w niej tajemnice, sekrety, dawne i obecne urazy silnie wpływające na sposób postępowania jej mieszkańców, którzy niekoniecznie przepadają za sobą. A ujawnienie ich grzeszków ponownie wywołała burzę. Wreszcie równie intersująco wygląda prywatna życie policjantów, szczególnie Emilii Strzałkowskiej, która wraz z synem Łukaszem  na szczęście chyba już na dobre zagości w Lipowie. Będzie próbowała ułożyć sobie na nowo życie. W jej orbicie nadal obecny jest Daniel Podgórski próbujący obecnie budować wspólną więź z nastolatkiem. A wokół mysiej funkcjonariuszki pojawi się dość intrygujący prokurator. Tak samo ciekawie wyglądają sprawy u Klementyny, która absolutnie nic straciła ze swej przebojowości, złośliwości, arogancji; mało tego cechy te jeszcze bardziej wyostrzą się u niej za sprawą pewnej podejrzanej w śledztwie, która Kopp wydaje się nie zupełnie obojętna, a pani komisarz również dla niej stanie się kimś bliskim. Ciekaw jestem, jak dalej potoczy się ten wątek i czy wreszcie ktoś zastąpi w jej sercu miejsce zmarłej Teresy.


            Podsumowując „Z jednym wyjątkiem” to kolejny tom sagi mazurskiej wsi, która w żadnej mierze nie można zaliczyć do spokojnej. Ponownie poza dość ciekawie pokazaną zagadką kryminalną, mająca związek z legendarną partią szachów rozegraną prawie sto pięćdziesiąt lat temu, ma nie mniej intersujące tło społeczno-obyczajowe, z bogatą paletą tematów, takich: jak trudne relacje między rodzicami, despotyzm wobec innych ludzi, stojący moralnie pod znakiem zapytania związek nauczyciela z matką uczennicy, wyrzuty sumienia z powodu dawnych win, obraz PRL-u i działających ówczesnych służb wraz z powiązaniami między nimi.  Wszystko to sprawia, że książka wciąga od pierwszej do ostatniej strony. I ponownie ma dość nieprzewidywalne zakończenie, które zrobiło na mnie dość mocne wrażenie. Potwierdzając tym samym, to co pisałem w poprzednich recenzjach, że Katarzyna Puzyńska jest mistrzynią ostatniego zdania i mimo ciągłej kontynuacji rozpoczętego parę lat temu przez nią cyklu, powieści jej nic nie tracą na świeżości i atrakcyjności. A sama autorka potrafi zaskakiwać czytelnika z najbardziej nieprzewidywalnymi sprawami kryminalnym. Zasada, jakoby kolejne tomy serii miały być gorsze od pierwszego, w jej przypadku się nie sprawdza.

Polecam,

Moja ocena 8/10

                                                        Źródło: Wydawnictwo Pruszyński i Spółka

niedziela, 29 października 2017

MROCZNY TYDZIEŃ - TRZYDZIESTA PIERWSZA KATARZYNA PUZYŃSKA


MROCZNY
TYDZIEŃ🎃

        

DZIEŃ 5 🎃

 

TRZYDZIESTA PIERWSZA – KATARZYNA PUZYŃSKA

 

Z popularnymi literackimi seriami jest dokładniej, jak w przypadku ulubionego serialu, gdzie kolejny tom – niczym następny odcinek tasiemca- sprawia radość z ponownego spotkania się z bohaterami, z którymi zdążyło się już z żyć i polubić. Nie inaczej sprawa wygląda, jeśli chodzi o książkowe Lipowo, do którego całe rzesz wiernych fanów lubi wracać, a mało tego nawet organizują w Brodnicy – w jednym z miejsc akcji powieści- swoje coroczne zloty. Katarzyna Puzyńska, niczym jej historyczna imienniczka, Katarzyna Wielka, szturmem podbiła półki księgarskie, zdobywając kolejne serca wielbicieli jej prozy. Mało tego, jak sama ostrzega na pewno na tym nie poprzestanie. Każda historia przedstawiona przez nią, działa na czytelnika niczym magnes przyciągając go do siebie raz mocniej, raz może słabiej, jednak zawsze nie pozwala uwolnić się ze swojego pola oddziaływania, aż nie padnie ostatnie zdanie. W konsekwencji po skończonej lekturze, pozostanie uczucie literackiego kaca. Historia długo jeszcze po skończonej lekturze chodzi za nami, wywołując zasadę: co zaszkodziło, tym się lecz. I biedny czytelnik podbity całkowicie przez Cesarzową polskiej literatury kryminalnej sięga po kolejne tomy lipowskich dziejów. Nic więc dziwnego kto raz zetknął się z Katarzyną Puzyńską Wielką będzie miał ochotę już pozostać pod jej panowaniem.

         Tak samo jest w przypadku trzeciej odsłony cyklu o mazurskiej wsi, czyli „Trzydziestej pierwszej”, w której tym razem na nowo po wielu latach powróci sprawa będąca do dziś traumą dla wielu mieszkańców wioski. A spokojna prowincja na nowo przeżyje duże poruszenie.

         Lipowo zapomniało nieco o swoich krwawych tegorocznych żniwach i zaczęło zapadać w zimowy sen, przygotowując się jednocześnie do zbliżających się Świąt Bożego Narodzenia. Jednak w tym okresie świątecznej gorączki, na nowo zostanie ono wstrząśnięte z powodu dokonania w nim nowych makabrycznych zbrodni. Dzieje się tak za sprawą, przywołania do życia dwóch mordów sprzed lat. Jednym z nich jest masowe samobójstwo członków sekty Świątynia, mające miejsce niemal pół wieku temu. Drugim natomiast śmierć trójki policjantów  piętnaście lat temu – wśród nich znajdowali się ojcowie Daniela i Pawła- którzy zginęli w wyniku podpalenia domu funkcjonariuszki miejscowego komisariatu, Zofii Dworakowskiej przez nastoletniego Tytusa Weissa. Do dziś zarówno Podgórski i Kamiński, jak również reszta lipowskiej społeczności nie potrafią zapomnieć o tamtym strasznym dniu. Nic więc dziwnego, że w chwili warunkowego zwolnienia piromana odpowiedzialnego za tamtą tragedię, spokojne Lipowo dotknie fala oburzenia, gróźb i dążenia do ukarania winnego. Wraz z jego przyjazdem w rodzinne strony, dojdzie do zdarzeń, których nie byłby w stanie przewidzieć. Na domiar złego  przybywa rodzeństwo Szwedów grożących śmiercią bratu  Tytusa, Filipowi. Równocześnie z nimi przyjeżdża profesor Jerzy Grala, człowiek zajmujący się badaniem sekt i będzie dążył do wyjaśnienia sprawy sprzed półwiecza. To właśnie oni wszyscy spowodują, że w wiosce z powrotem obudzą się uśpione demony. A dzień przed Wigilią ogień na nowo zapłonie nad Lipowem.

            „Trzydziesta pierwsza” to trzeci już tom o przygodach mazurskiej osady i jej mieszkańców. Tym razem spotykamy się z częścią znanych już z „Motylka” postaci, takimi jak: Paweł Kamiński, Marek Zaręba czy ich żonami Grażyną i Eweliną. Jednak do ich grona dojdzie ponownie kolejna paleta osób, zwłaszcza mroczna rodzina Weissów, szwedzkie rodzeństwo Carin i Cristera Nilssonów.
Jednak w porównaniu do dwóch pierwszych części serii, tym razem otrzymujemy książkę po prostu dobrą, ale tylko dobrą. Wpłynęło na to, moim zdaniem, kilka elementów. Przede wszystkim mamy jednoczesne połączenie dwóch spraw: rytualnego mordu i bandycki czyn wynikający z chęci zemsty. Ofiary piromana, zwłaszcza Roman Podgórski i Jan Kamiński, zdążyli już obrosnąć w laur chwały i bohaterstwa. Do tej pory Puzyńska skupiała się zawsze na jednej tylko zagadce kryminalnej mającej ścisły związek z przeszłością mordercy i jego ofiar, tym razem wprowadziła dwa zupełnie odrębne od siebie przestępstwa. Mogłoby wydawać się to strzałem w dziesiątkę, jednak tak się nie stało, i oba te wiodące tematy rozmijały się po drodze i rozpraszały moją uwagę. Tym samym prowadzenie równolegle dwóch odległych od siebie wydarzeń z przeszłości, mających ponownie oddźwięk na teraźniejszości, nie za bardzo, w moim subiektywnym odczuciu, udało się autorce. Co jednocześnie nie zmienia faktu, że nawet na chwilę nie przestawałem wierzyć jej narracji, chociaż po rozwiązaniu tych zagadek czułem pewien niedosyt.
O ile zabójstwo Podgórskiego i Kamińskiego jest interesujące z punktu widzenia życia prywatnego bohaterów powieści, to jednak całe moje zainteresowanie poszło w kierunku sekty Świątynia. Sam początek zapowiadał się rewelacyjnie: rytualne samobójstwo, guru wywierający silny wpływ na psychikę swych „współbraci” dawało autorce wręcz nieograniczone spektrum możliwości, które w moim odczuciu zostały wykorzystane jedynie połowicznie. Oczekiwałem czegoś bardzo mocnego, wręcz elektryzującego do tego stopnia, że bez reszty wbije mnie w fotel, smak na taką właśnie książkę wywoływał już sam Prolog. Po przeczytaniu go, od razu czułem jak miałem ciarki na skórze, a serce zaczęło bić mocniej. Później była tylko namiastka tego, czego oczekiwałem.
            Poza tym również sama akcja nie była dla mnie zbytnio porywająca. Przede wszystkim zabrakło mi tu „tego czegoś”, co nazywa się Klementyna Kopp. Bezdyskusyjnie jest to postać sztandarowa dla powieści o Lipowie, kradnąca swoim pojawieniem się całe show, bez niej niestety nie jest to już ten sam cykl, którym tak bardzo zachwycałem się w poprzedniej recenzji. A brak kontrowersyjnej pani komisarz jest zauważalny i odczuwalny. Poniekąd miałem wrażenie, że w zamysłach Katarzyny Puzyńskiej miała równowagą do Kopp być nowa policjantka, mysia Emilia Strzałkowska. Mimo pewnej sympatii, jaką również obdarzyłem Milę, to jednak nie umywa się ona do Klementyny.  Ta ostatnia bowiem jest nie tylko najlepszą i najbarwniejszą Puzyńską postacią, ale mało tego dokonała czegoś absolutnie nie możliwego konkurując nawet z samą ukochaną przeze mnie Joanną Chyłką Remigiusza Mroza - co jest nie lada wyczynem. Oczywiście moje serce, jednak nadal pozostaje przy warszawskiej prawniczce, jednak panią komisarz z Brodnicy również uwielbiam. Na pewno obie  stawiają wysoką literacką poprzeczkę, której trudno będzie przeskoczyć. Myślę, że gdyby pisarka dała jej prawo przemówienia i poprowadzenia sprawy Weissa, to książka nabrałaby dużego kolorytu.
            Wreszcie samo zakończenie nie było dla mnie zbytnio porywające, jest nieco naciągane i zdecydowanie brakuje mu siły zaskoczenia, jaka pojawiła się zarówno w „Motylku”, jak i „Więcej czerwieni”.

            Tyle narzekania, pora najwyższa na plusy, bo jest ich nie mało. Tak, jak wspomniałem „Trzydziesta pierwsza” jest dobrą książkę i na pewno wartą poznania. Stałym już elementem prozy Puzyńskiej jest język, który i tym razem jest świetny i sprawia, że godziny przy książce mijają zupełnie niezauważalnie, a samą powieść czyta się bardzo szybko i przyjemnie. Równocześnie przewaga dialogów nad warstwą narracyjną sprawia, że czytelnik niezwykle dokładnie poznaje bohaterów, ich uczucia, myśli czy motywacje kierujące ich decyzjami.
            Ponadto o ile wspomniałem, że akcja może nie była, tak porywająca, jak w przypadku dwóch poprzednich książek; to jednak całość fabuły potrafi zainteresować sobą czytelnika, towarzyszy jej nieustające napięcie i coraz bardziej potęguje się towarzyszący jej nastrój grozy.  Z właściwą sobie umiejętnością autorka doskonale potrafi wodzić czytelnika za nos i gdy tylko myślimy, że coś już wiemy, to wszystko zmieni się o sto osiemdziesiąt stopni oraz rodzi się coraz więcej znaków zapytania.
            Innym niewątpliwym  atutem książki, również tym razem są wyraziste postacie, które na długo zapadają w pamięć. Na pewno należy do nich główny bohater, Daniel Podgórski, którego mamy okazję  lepiej poznawać oraz dowiedzieć się o wielu nieznanych faktach z jego życia prywatnego. Zalicza się on, jak już wspomniałem przy omawianiu „Motylka” i „Więcej czerwieni”, do osób budzących sympatię. Jest to dobry, rozważny i niezwykle wrażliwy człowiek, który nie chce nikogo skrzywdzić. Jednym słowem poczciwina, chociaż tym razem potrafi pokazać swój temperament i nie zawsze będzie zachowywał się, jak ugrzeczniony synek mamusi. Konserwatysta posiadający tradycyjną wizję rodziny, w jakiej sam się wychował, przez co coraz trudniej jest mu zrozumieć niezależność Weroniki, której również nieobecność jest mocno zauważalna i odczuwalna.
            Muszę też uczciwie stwierdzić, że tym razem bardzo polubiłem Pawła Kamińskiego. O ile w pierwszym tomie był wręcz odpychający, to tym razem widzimy pewną próbę jego rehabilitacji. A na pewno lepiej rozumiem motywy jego postępowania w sprawie piromana, jak również częste wybuchy złości. Widać, jak śmierć ojca silnie wpłynęła na tego człowieka. Mało tego, miałem w pewnym momencie wrażenie, że przybrana przez niego postawa chama, brutala, to jedynie pancerz mający dać mu poczucie bezpieczeństwa i pewność, że już nikt go nigdy nie zrani tak mocno. Ma dziwne wrażenie, że jeśli tylko dostanie szansę, to jeszcze będzie potrafił nas zaskoczyć niezwykle pozytywnie.
            Nie mógłbym wreszcie nie wspomnieć samej Emilii Strzałkowskiej. Mimo, że jak pisałem wcześniej, nie dorównuje ona Klementynie, to jednak z całą pewnością zalicza się do bardzo ciekawych postaci. Samotna matka, wychowująca nastoletniego syna, Łukasza wchodzącego powoli w okres dojrzewania. Przed laty miała romans z Danielem i ponowne pojawienie się w jego życiu wywołała u niej nie małe zaskoczenie i pewne zmieszanie. Kobieta niezależna, czasem złośliwa i bezczelna, silna i nie pozwalająca sobą manipulować, a na pewno ignorowania jej osoby i spychania na dalszy plan. Umie zawalczyć o swoją pozycję w świecie zdominowanym przez mężczyzn. Mam cichą nadzieję, ze autorka jednak nie wyśle jej z powrotem do Warszawy, lecz pozwoli na dłużej zagościć na prowincji.


            Podsumowując Katarzyna Puzyńska po raz kolejny stworzyła świetną powieść, pokazując, jak spokojna dotąd wieś może przerodzić się w istne pobojowisko, a szara codzienność jej mieszkańców zmienia się w piekło. I tym razem mamy przeszłość niedającą  o sobie zapomnieć. Mimo pewnych mankamentów, to z całą pewnością można stwierdzić, ze mamy dobrze opowiedzianą historię, która bardzo wiele wniosła do całości serii o Lipowie, jej mieszkańcach i stróżach prawa.

 
Polecam,

Moja ocena 7/10

                                                        Źródło: Wydawnictwo Pruszyński i Spółka

sobota, 28 października 2017

Mroczny Tydzień - Motylek & Więcej czerwieni Katarzyna Puzyńska


MROCZNY
TYDZIEŃ🎃

 

DZIEŃ 4🎃

MOTYLEK & WIĘCEJ CZERWIENI – KATARZYNA PUZYŃSKA         

Powszechnie ostatnimi czasy, między innymi za sprawą „Domu nad rozlewiskiem” Małgorzaty Kalicińskiej czy popularnych seriali, rozpowszechnił się obraz spokojnej wsi darzącej przybyszów nutką ciszy i wytchnienia od wielkomiejskiego hałasu. Nic więc dziwnego, że mając do czynienie z książką, której akcja rozgrywa się na wsi, od razu nasuwa się na myśl miejsce sielskie, anielskie. Stąd nie dziwota, że to właśnie krajobraz polskiej wsi, tak często jest wykorzystywany zarówno w literaturze, jak i filmie. Przenosząc widza w idealną oazę spokoju, do której często pragnie się przenieść. I niczym bohaterowie uciec od szarej codzienności, związanych z nią problemów, a przede wszystkim również dostać szansę życia na nowo. Zostawiając wszystko to, co było złe w życiu w metropolii.  

         Tym razem jednak wyobrażenie prowincjonalnej egzystencji, będzie zupełnie inne, bo polska wieś zbrodnią silna. Stworzone przez Katarzynę Puzyńską Lipowo, w którym rozgrywa się  akcja  „Motylka” i po części drugiego tomu serii „Więcej czerwieni” wcale nie będzie przyjazne, lecz niebezpieczne i warto mieć tam oczy i uszy szeroko otwarte.

 

         Do wsi Lipowo przyjeżdża Weronika Nowakowska, młoda kobieta będąca właśnie po rozwodzie z mężem. Odkupiła od niego niewielki majątek w mazurskiej miejscowości Lipowo. Jednak nie wszyscy mieszkańcy będą do niej mile nastawieni, bowiem miejscowi nie za bardzo przepadają za obcymi. Już na samym początku leśniczy nie przebierając w słowach zwraca jej uwagę, że w lesie puszcza wolno biegającego psa. Równocześnie poznaje sympatyczne osoby, do których z całą pewnością można zaliczyć Blankę Kojarską, której nowa mieszkanka przypada do gustu i chcąc lepiej ją poznać zaprasza Weronikę do siebie na obiad. Wówczas to Nowakowska staje się świadkiem dość nietypowego przebiegu posiłku i szybko zauważa, że w domu lokalnych bogaczy, każdy z jego mieszkańców jest do siebie wrogo nastawiony. Niedługo potem zostają znalezione potrącone przez samochód zwłoki zakonnicy. Szybko okazuje się, że w zabójstwo mniszki może być zamieszanych wiele osób, a znalezienie winnego wcale nie będzie proste. Sama zmarła zaś skrywa wiele tajemnic, które nigdy nie powinny wyjść na światło dzienne. Niedługo potem zostają znalezione ciało drugiej kobiety. Wówczas to w prowadzeniu sprawy lokalnej policji pomóc ma komisarz z Komendy Powiatowej, ekscentryczna Klementyna Kopp. Razem będą próbować ująć mordercę, który  sam siebie nazywa Motylkiem.

            Jeśli zaś chodzi o fabułę „Więcej czerwieni”, to tym razem w Lipowie trwa lato w pełni. A koniec sierpnia oznacza dla jego mieszkańców początek żniw, w sadach dojrzewają jabłka, a dzieci już za miesiąc powoli rozpoczynają kolejny rok nauki. Tym samym jest nieco pracowicie i Lipowczanie zdążyli już zapomnieć o wydarzeniach z ostatniej zimy związane z seryjnym zabójcą, Motylkiem. Dzięki czemu wioska na nowo wróciła do swojej sennej atmosfery i spokoju.  Jednak ów błogi nastrój ponownie wstrząsa morderstwo dwóch kobiet znalezionych na drodze z Lipowa do kolonii Żabie Doły, obie zostały zgwałcone,  jednej zostały wycięte oczy, a drugiej zaś uszy. Sprawą ponownie ma zająć się dowódca komisariatu w Lipowie, Daniel Podgórski wespół z kontrowersyjną panią komisarz, z policji powiatowej w Brodnicy, Klemetyną Kopp. Do pomocy zostają im przydzieleni: partner policjantki, Wiktor Cybulski, funkcjonariusz z kolonii Żabie Doły, Grzegorz Mazur oraz policyjny psycholog Julia Zdrojewska. W trakcie śledztwa dochodzi do następnej makabrycznej zbrodni dokonanej na kolejnej, miejscowej kobiecie, Oldze Bednarczyk. W tej sytuacji wszystko powoli ma sugerować, że ponownie mają do czynienie z seryjnym mordercą, którego prasa ochrzciła Mordercą Dziewic. Jednak to wcale nie będzie koniec dokonywanych w spokojnej dotąd miejscowości zbrodni. Policja zaczyna szukać punktów wspólnych, stworzyć profil psychologiczny oprawcy, niestety nie wszystkie zgony dadzą się ze sobą łatwo powiązać w jedną całość. Sprawca ich rozpoczyna prawdziwą grę z policją, a szczególnie zaprasza do niej….. Klemetynę Kopp.

 

            „Motylek” otwiera cykl o Lipowie, któremu udało się zabrać liczne grono fanów, przez co nie trzeba zbytnio go przedstawiać. Puzyńska tworzy dość nietypowy kryminał, rewelacyjnie łącząc ze sobą zagadkę kryminalną z niemniej interesującym tłem społeczno-obyczajowym. W trakcie lektury czytelnik przekonuje się, że każdy z mieszkańców wsi ma swoje własne tajemnice, które nigdy nie powinny zostać odkryte. A ujawnienie ich wywoła prawdziwą burzę, nikt bowiem w tej miejscowości nie jest do końca taki, jaki mógłby się wydawać na początku.

Jednym z atutów powieści stanowi świetnie skonstruowana zagadka kryminalna. Początkowo potrącenie nikomu nieznanej zakonnicy, może wydawać się jedynie nieszczęśliwym wypadkiem, którego sprawca obawia się konsekwencji z powodu opuszczenia  miejsca przestępstwa. Wraz z tokiem śledztwa widzimy, że stanowi ono jedynie wierzchołek góry lodowej, a kolejne zbrodnie mają ścisły związek z przeszłością zabójcy. Z całą pewnością ona nie da o sobie zapomnieć i dawne krzywdy muszą zostać pomszczone.
            Podobnie rzecz ma się w drugim tomie serii, czyli w „Więcej czerwieni”. Podobnie do poprzedniego tomu potrafi on trzymać w napięciu od pierwszej do ostatnie strony. Ponownie zostaje pokazana zbrodnia, której ofiarą może paść dosłownie każdy. A Puzyńska w mistrzowski sposób zmienia codzienność w koszmar, gdzie nikt nie może czuć się bezpiecznie.
Nie wspominając, że autorka zarówno w „Motylku”, jak i w „Więcej czerwieni” nieustannie wodzi czytelnika za nos. Już w trakcie połowy pierwszego tomu serii byłem całkowicie pewien, kto jest tytułowym Motylkiem. Chciałem jedynie upewnić się w swoich przypuszczeniach i poznać motywy jego działania. A na samym końcu książki, kiedy wszystkie moje przewidywania się potwierdziły, czułem pewien niedosyt z powodu zbytniej oczywistości, kto zabija w Lipowie kobiety. To wtedy właśnie dostałem obuchem w głowę i całość zmieniła się o sto osiemdziesiąt stopni. Podobnie w drugim tomie, kiedy wydawało mi się, że już mam pewne podejrzenia, rozsypywały się się one niczym domek z kart. Dzięki temu czytelnik razem z bohaterami musi głowić się nad rozwiązaniem śledztwa. A i tym razem samo zakończenie jest na pewno bardzo zaskakujące. Przez co Puzyńska pokazała, że w u niej nie można być niczego pewnym do końca i jest ona mistrzynią ostatniego zdania.

            Ponadto w powieści występuje fenomenalnie wręcz oddany charakter małej miejscowości z niezwykle bogatą paletą postaci. W przypadku „Motylka” szczególnie wyróżniają się Kojarscy, którzy to z racji posiadanego dużego majątku, myślą o sobie, jako o kimś lepszym od innych. W ich opinii są oni ponad wszystkimi i wcale nie ukrywają chęci wpływania również na pracę lipowskiej policji. Na przykład zgłoszenie przez nich zaginięcia luksusowego samochodu powinno przybrać charakter priorytetowy, z powodu wartości auta. To rodzina mająca wiele sekretów, a śmierć zakonnicy obudzi u nich liczne uśpione dotąd demony przeszłości, wywołując tym samym bezpardonową walkę mająca na celu zniszczenie przeciwnika, a wszyscy domownicy staną się dla siebie najgorszym z możliwych wrogów. Same zaś więzy krwi w rozpoczętej między nimi walce nie będą miały żadnego znaczenia. Rodzina Adamsów przy Kojarskich, to jeszcze nic. Do tego dochodzi para służących Agnieszka i Tomasz są tak, samo nietypowi jak reszta mieszkańców Lipowa. Szczególnie ten ostatni będący przystojnym mężczyzną i mogący bez problemu podobać się kobietom, pod swoją miłą aparycją  oraz życzliwym zachowaniem, skrywa przerażające i mroczne oblicze.
            Lipowczanie to ludzie, o których trudno jest zapomnieć i oprócz lokalnych krezusów, jednym z ciekawszych wątków poruszonych przez Puzyńska stanowią dzieci policjanta Janusza Rosoła. Są oni typowymi nastolatkami przechodzącymi obecnie swój okres buntu i dokonują wyborów nie zawsze właściwych, lecz pociągającymi tragiczne w swym wydźwięku konsekwencje. Również oni są nieufni wobec siebie, a z całą pewnością ojciec nie stanowi dla nich do pewnego momentu żadnego autorytetu, mało tego uchodzi w ich opinii za wroga numer jeden. Jednocześnie staną się oni dla autorki pretekstem do poruszenia trudnych tematów społecznych, takich jak: przemoc wśród nastolatków, problem narkotyków, seksu i wpływu grupy przestępczą w życie młodzieży. Rosołowie to rodzina bardzo zagubiona, która potrzebuje wiele czasu i przeżycia wielu cierpień, aby na nowo znaleźć zagubioną u nich miłość. A może po prostu nauczenia się dania jej dość do głosu.
            Wreszcie porusza ona również temat przemocy domowej, zarówno słownej, jak i fizycznej. Pokazuje obraz kobiet przez lata maltretowanych, zastraszonych i całkowicie uzależnionych od męża, bez względu czy żyły one w zeszłym bądź obecnym stuleciu. Metody używane przez sadystycznych małżonków zawsze były takie same, a winą żony było nie tylko przysłowiowe przesolenie zupy. To wizerunek kobiet psychicznie i fizycznie zniszczonych i zakompleksionych, potrzeba im będzie dużej odwagi do przeciwstawienia się damskiemu bokserowi i rozpoczęcie walki o odzyskanie utraconej godności.

            Natomiast w „Więcej czerwieni”  autorka wykorzystuje  tzw. szkolną paczkę. Często w szkole lub klasie jest grupa trzymająca się razem i klasowy oferma, który zostaje odrzucany przez rówieśników, stając się przy tym przedmiotem niewybrednych kpin i okrutnych żartów. Tak, jest również tym razem. I mimo, że ludzie ci lata nauki, mają już dawno za sobą, to nadal łączą ich przeróżne związki: zarówno miłosne, przyjacielskie, ale i zawodowe. A jedno można stwierdzić z pewnością, przyjaźń z lat szkolnych na pewno nie istnieje już między nimi. Teraz łączą ich już przeważnie interesy. I tu autorka stworzyła sobie prawdziwe pole do popisu, nie stroniąc przy tym nawet od najbardziej kontrowersyjnego tematu, jaki stanowi film snuff. Polega on na nagrywaniu scen zbrodni lub gwałtu, aby następnie go sprzedać. Im bardziej drastyczny, tym lepiej da się na nim zarobić. To grupa osób od początku owiana potężną mgłą tajemnicy, mają ze sobą kontakty, mało tego wspólnie pracują w ośrodku wypoczynkowym. Równocześnie jedno od drugiego staje się coraz bardziej uzależnione. Wraz z biegiem akcji kolejne tajemnice z ich życia zaczynają wychodzić na światło dzienne, a pierwsze z nich pochodzą jeszcze z czasów szkolnych.
            Z drugiej zaś strony policjanci przekonają się, że wszystkie kolejno pojawiające się tropy wcale nie muszą być jednoznaczne, podobnie do ludzi znajdujących się w ich kręgu podejrzeń. Każdy może mieć motyw, ale wszyscy zachowują się w sposób pokazany przez rzeźbę trzech mądrych małp: nic nie widzę, nic nie słyszę i nic nie mówię. A więc dokładnie, jak większość społeczeństwa tłumaczącego się chęcią uniknięcia problemów. Oni jednak widzieli znacznie więcej, niż się może wydawać na początku.
Podobnie, jak w „Motylku” również i tym razem Puzyńska pokazując zagadkę kryminalną, tworzy bardzo interesujące tło społeczno-obyczajowe. Do jednych z bardziej wiodących tematów  należy problem prostytucji młodych kobiet. Po pierwsze są one doskonałym obiektem dla wszelkiego rodzaju psychopatycznych morderców,  równocześnie autorka nie stroni od najbardziej wyuzdanych scen erotycznych, jednak przy zachowaniu granic dobrego smaku. Bardzo często pochodzą one z ubogich rodzin i uprawiając najstarszy zawód świata widzą dla siebie, szansę zarobienia większych pieniędzy stanowiących przepustkę do lepszego życia. Z drugiej strony nie zdają sobie sprawy, że mogą przez to stracić miłość i zniszczyć swój związek. Natomiast w „Więcej czerwieni” również nie brakuje pokazania obrazu męskiej prostytucji, dzięki czemu problem ten dotyka jednocześnie kobiety i mężczyzn. Przez co ponownie pisarka łamie obecny w naszej mentalności tabu, właśnie przez poruszenie nieco kontrowersyjnego tematu.

            Wreszcie niewątpliwym atutem książek stanowi sama jej konstrukcja. W niezwykle interesujący sposób łączy ona ze sobą przeszłość, która obecnie upomina się o swoje prawa. Wydarzenia współczesne w „Motylku” zaczynają się na przełomie 2012 i 2013 roku, jednak nieustannie wraca do tego co miało miejsce w końcówce lat 50. XX wieku. Pokazując dramatyczną historię rodziny, która w oczach ludzi stanowiła mezalians nie do zaakceptowania. Stało się tak za sprawą zawarcia małżeństwa przez szanowanego powszechnie lekarza, wywodzącego się z zamożnej familii z wiejską i ubogą dziewczyną. Powszechna nienawiść, jaką obdarzono kobietę, również przeniesie się na grunt domowy i sposób traktowania jej przez męża sadystę. Mężczyzna nie lepiej również będzie obchodził się ze swoim synem. Przez co,  przez lata obecna w ich życiu nienawiść i wzajemna pogarda, wyda tragiczne skutki. A zło, które raz wkradło się do nich, już ich nigdy nie opuści, wydając obecnie dramatyczny w swym oddźwięku skutek. To historia kolejnych pokoleń zmagających się z brakiem miłości w życiu rodzinnym, w którym obecna była jedynie wzajemna pogarda i odrzucenie. To ludzie spragnieni głębokiego i czystego uczucia, którego nigdy nie doznali, a przez to trudno jest im go dać sobie wzajemnie. To osoby głęboko poranione i raniące swoich najbliższych. Łańcuszek wzajemnych krzywd, pretensji i obecna w życiu każdego z członków tej rodziny nienawiść, odbije się na wszystkich kolejnych jej pokoleniach. Podobnie w drugim tomie również pewne dramatyczne wydarzenia z przeszłości bohaterów, upomną się o niewyrównany rachunek krzywd. Udowadniając ponownie, że nie ma winy bez kary.
Tym samym u Puzyńskiej przeszłość z teraźniejszością głęboko się przenikają oraz mają ze sobą ścisły związek.

Przy tej okazji warto wspomnieć, że Puzyńska będąca z wykształcenia psychologiem, wykorzystują zdobytą przez siebie wiedzę w odmalowywaniu sposobu myślenia małej, wiejskiej miejscowości. Rewelacyjnie również w obu tomach oddaje psychikę mordercy wnikając w jego chory umysł, który wielokrotnie przemawia na kartach książki, potęgując  towarzyszący lekturze nastrój grozy.
Z drugiej strony w pierwszym tomie pokazując tytułowego Motylka odsłania kolejne elementy układanki składające się na dramat, który obecnie staje się udziałem Lipowa. Poznajemy jego motywy działania, widzimy jak na skutek obecnej w życiu jego i jego rodziny nienawiści, został wypaczony posiadany przez niego sposób postrzegania rzeczywistości. Przez co autorka udowadnia, znany powszechnie fakt, jak łatwo jest człowieka zniszczyć. Trochę inaczej wygląda to w „Więcej czerwieni”, gdzie jedynie śledzimy kolejne zbrodnie, słysząc jednocześnie przy nich głos zabójcy. Jednak podobnie do swego poprzednika, również i on genialnie potrafi być zakamuflowany.

Na koniec warto wspomnieć o samych bohaterach cyklu. Z całą pewnością i odpowiedzialnością, mogę uznać, że Klementyna Kopp zalicza się do moich ulubionych śledczych. Jest ona bezczelna, arogancka, mało tego wręcz despotyczna nadając w pracy narzucony przez siebie sposób prowadzenia śledztwa. W pracy nie przebiera w słowach i czynach, tym samym niejednokrotnie jest po prostu nieobliczalna. Do tego owiana jest tajemnicą z przeszłości. Dowiadujemy się, że od lat zmaga się z bólem z powodu utraty ukochanej Teresy. Można mieć podejrzenia kim była dla niej zmarła, lecz chyba do końca nie jest to długo oczywiste. Klementyna to osoba kontrowersyjna nie tylko z powodu zachowania, lecz również wyglądu. Mając około sześćdziesięciu lat ubiera się w skórzane kurtki, nosząc włosy ostrzyżone na „jeżyka”. Do tego podobnie, jak wielu innych książkowych policjantów, również i ona ma swój nałóg – picie Coca Coli i zajadanie się czekoladowymi batonikami - co chyba jest najmniej szkodliwym uzależnieniem - jak również swój nieodłączny zwrot – „Czekaj. Stop.” Czy „Fajnie, ale…” wymawiając przy tym kolejne słowa niczym karabin maszynowy i zawsze jest niemile widzianym gościem. W każdym razie, samo pojawienie się Kopp sprawia, że show należy do niej.
Przeciwwagą do niej jest nieco fajtłapowaty, komendant komisariatu w Lipowie, Daniel Podgórski. Człowiek liczący sobie ponad trzydzieści lat i cały czas mieszkający z matką, wywierająca na niego silny wpływ, jak również pomagającej miejscowym stróżom prawa w rozwiązywaniu zagadek kryminalnych. Poznanie Weroniki nieco odmieni jego dotychczasowy sposób bycia, tym bardziej, że trudno będzie ukryć mu rosnąca fascynację nowo poznaną panią psycholog. To osoba dobroduszna i ciepła, wzbudzająca u czytelnika dużą sympatię.
Ponadto bardzo spodobała mi się osoba Wiktora Cybulskiego z „Więcej czerwieni”. Nieco w moim odczuciu kontrowersyjnego policjanta, na pewno jednak nie dorównującego Kopp talentem. Już samo jego przedstawienie się należy do dość nietypowych przez ciągłe podkreślanie, że nie należy do rodziny aktora Zbigniewa Cybluskiego, choć byłby to dla niego honor. Do tego jest on wielki miłośnikiem różnego rodzaju systemów filozoficznych i religii. A swoją wiedzę z tego zakresu, wykorzystuje nie tylko w życiu codziennym ale również w swojej pracy, niejednokrotnie wystawiając cierpliwość Klemetyny na dużą próbę. Do tego koneser i znawca rodzajów serów i człowiek kochający gotować oraz rozmawiać o jedzeniu. Człowiek rodzinny ciepły i życzliwy. Chociaż pod wpływem pewnego wydarzeniu nieco zmieni się jego sposób zachowania. Wydaje mi się, że jedną z jego dewiz życiowych jest udawanie, że nic się nie stało i bardzo nie lubi, aby ktoś próbował w jakikolwiek sposób i pod jakimkolwiek pretekstem zmieniać ten stan rzeczy. Na pewno bardzo chętnie spotkałbym się z nim ponownie w kolejnych tomach.

            Jednak „Więcej czerwieni” ma całkowicie nową grupę postaci, a z Januszem Rosołem i jego rodziną oraz Markiem i Pawłem, czy wreszcie z niezastąpioną panią Marią Podgórską;  musimy się rozstać. Mimo to, nie brakuje ponownie całej palety bardzo ciekawych osobowości. Poza wspomnianym przeze mnie Wiktorem, spotykamy się między innymi: z byłym marynarzem Kamilem Mazurem. Jest to syn szefa komisariatu kolonii Żabie Doły, Grzegorza. Człowieka despotycznego, który żąda od rodziny bezwzględnego posłuszeństwa, chociaż w przeciwieństwie  do kolegi po fachu Pawła nie zdradza żony i niestosuje przemocy domowej. Wszystko ma być dokładnie, tak jak on chce. A jedynym godnym zajęciem dla mężczyzny jest albo noszenie munduru policyjnego, albo wojskowego. Stąd był dumny z syna, gdy dowiedział się o fakcie przyjęcia go do marynarki. Jednak pewne wydarzenia sprawiły, że chłopak został wyrzucony ze służby, a obecnie pracuje, jako ratownik w lipowskim ośrodku Słoneczna Dolina. Kamil jest dobrze zbudowany, to obiekt westchnień kobiecych serc, wydaje się z pozoru osobą dość sympatyczną. Wraz z biegiem akcji, zaczniemy poznawać jego nieco mroczniejszą naturę i o ile na początku chętnie bym się z nim zaprzyjaźnił, to potem niekoniecznie miałbym na to ochotę. Na pewno jest to osoba, mająca znacznie większe przewinienia, niż zawiedzenie pokładanych w nim nadziei. Przede wszystkim to człowiek okrutny i niezwykle agresywny.
Podobnie rzecz wygląda w przypadku innych postaci: Mileny Król noszącej na twarzy bliznę podobną do Jokera z filmów o Batmanie; czy dość aroganckiej i niejednokrotnie bezczelnej Bernadetty Adamczyk – asystentki dyrektora miejscowej szkoły. Obie kobiety mają bardzo wiele do ukrycia i nie znają słowa „szczerość”. Do tego dochodzi nieco ekscentryczni Eryk i Feliks Żukowscy -  dyrektor szkoły i jego syn uchodzący w miejscowej społeczności za dziwaka i outsidera. Tym samym powstaje galeria osobliwości, w której to podobnie do mieszkańców Lipowa poznanych w „Motylku” każda z nich ma wiele sekretów, które nigdy nie powinny wyjść na światło dzienne. A wzajemne powiązania między mieszkańcami kolonii Żabie Doły są o wiele silniejsze, niż się z początku by się mogło wydawać. A jej mieszkańcy i sama osada wcale nie jawią się, jako przyjazna. Co też przekłada się na klimat miejscowego ośrodka wypoczynkowego Słonecznej Doliny


             Podsumowując Katarzyna Puzyńska zarówno w „Motylku”, jak i w „Więcej czerwieni” kompletnie zmienia obraz polskiej wsi, z miejsca przyjaznego przyjezdnym, sielskiej oazy spokoju, w miejsce nieprzyjazne i wrogo nastawione do obcych. Miejsca, którego mieszkańcy mają sekrety, które nigdy nie powinny ujrzeć światła dziennego, a w momencie, kiedy to się staje rodzi się w spokojnej dotąd miejscowości istne trzęsienie ziemi. Autorka udowodniła, że nawet w sennej wsi może znaleźć się człowiek, który wstrząśnie posadami wioski. A co dziwniejsze przyciąga ona o wiele silniej od wsi z powieści Kalicińskiej czy serialowych Wilkowyj. Jest ona mistrzynią ostatniego zdania. W ostatnich stronach powieści potrafi zafundować czytelnikom istne trzęsienie ziemi, tsunami, burze z piorunami, czy cokolwiek innego chcecie. A stworzona postać komisarz Klementyny Kopp wraz z mieszkańcami Lipowa i okolic tworzą prawdziwą galerię osobowości, które nie dadzą o sobie zapomnieć. Jednocześnie muszę podkreśli, że pierwszy tom cyklu zdecydowanie lepiej mi się podobał. Drugi nieco przybladł w porównaniu do poprzednika, chociaż również jest nie mniej interesujący.

Polecam.

 Moja ocena

Motylek – 10/10

Więcej czerwieni – 8/10
 

                                                         Źródło: Wydawnictwo Pruszyński i Spółka

piątek, 27 października 2017

MROCZNY TYDZIEŃ - ZŁUDZENIE CHARLOTTE LINK


MROCZNY
TYDZIEŃ🎃

        

DZIEŃ 3 🎃

 

ZŁUDZENIE – CHARLOTTE LINK

Często rzeczywistość wcale nie jest, taka jaka nam się wydaje. Nieraz przez wiele lat, można żyć w świecie zbudowanym na iluzji czy  własnych wyobrażeniach, w świecie całkowicie innym od tego, który jest naprawdę. Marzymy o udanym i szczęśliwym małżeństwie, udanej rodzinie, nie chcąc  zobaczyć, że związek ten jest już fikcją. Mało tego wcale nie jest się w nim szczęśliwym. Ceną, jaką przyszło za niego zapłacić, jest rezygnacja z samego siebie, z własnych ambicji, samorealizacji, świadomości kim się de facto jest.  Kiedy to wszystko pewnego dnia upada, nie zostanie już nic. Wtedy od samego człowieka, zależy drogą, jaką zacznie podążać. Droga odnalezienia samego siebie i walka o własne życie, czy droga obłędu z obwinianiem złego świata.

         Między innymi właśnie te tematy stały się inspiracją dla królowej thrillera, Charlotte Link w „Złudzeniu”. Bowiem właśnie jest to powieść o zdradzie, małżeństwie, a przede wszystkim o życiu.

         Wszystko się zaczyna pewnej październikowej nocy. Camille Raymond nie dawno została wdową. Teraz zaś musi zmierzyć się z wyrzutami sumienia z powodu nowego związku, w który się niedawno zaangażowała. To właśnie staje się przyczyną, decyzji o zaprzestaniu dalszych spotkań z obecnym ukochanym.  Wkrótce wraz z córką staje się ofiarą mordercy, który niezauważalnie wkradł się do ich domu. Po tych tragicznych wydarzeniach poznajemy  biznesmena, Petera Simona, który udaje się do Prowansji, aby wspólnie ze swoim przyjacielem, Christopherem, po pływać żaglówką. Żona mężczyzny, Laura jest zaniepokojona brakiem wiadomości od niego. Doskonale wie, że mąż nie lubi, gdy przeszkadza mu się, a obawy kobiety uważa za całkowicie nieuzasadnione. Sam zawsze się do niej odzywał, gdy tylko miał czas. Jednak, gdy następnego dnia nadal nie ma wieści od niego, postanawia skontaktować się z kompanem jego wyprawy.  Okazuje się, że wcale się  nie spotkali, a Peter  przepadł bez wieści. Nie odbiera telefonu, nie reaguje na nagrywane wiadomości. Na dodatek zostawił wiele niezałatwionych spraw, a kolejni wierzyciele dobijają się do ich drzwi. Wówczas kobieta postanawia wyruszyć na południe Francji w poszukiwaniu męża. Nie długo po przyjeździe dowiaduje się o drugim życiu, jakie wiódł. Na domiar złego okazuje, że on nie żyje. Z czasem zacznie poznawać wiele szczegółów z  życia Simona. Jednocześnie odkrywając  zupełnie nieznane dla niej oblicze zmarłego małżonka.  Nie tylko był domowym tyranem żądającym od niej posłuszeństwa, lecz przede wszystkim niewiernym małżonkiem. Laura jednak, nie wie, że teraz również jej grozi poważne niebezpieczeństwo, ze strony osoby od której się nawet nie spodziewa. A całe jej życie było tylko złudzeniem.

            Charlotte Link stworzyła powieść wielowątkową, w której  pokazuje świat małżeńskich zdrad, ludzi całkowicie rozczarowanych swym dotychczasowym życiem. Wszystko  w co wierzyli, czego pragnęli, tak naprawdę nie istnieje, a oni muszą każdego dnia zupełnie na nowo przekonywać się o tym. Niewierni mężowie, niewierne żony, każde z nich pragnie tego samego, obsesyjnie szukając miłości, jednak żadne z nich nie umie jej dać drugiemu.  Laura Simon jest kobietą, której w ciągu kilku dni cały świat runął na głowę. Idealny mąż, wcale nie jest taki doskonały, ona zaś dała się wciągnąć pułapkę zatracenia samej siebie, dla mężczyzny po przejściach. Tym samym historia ta staje się dla niej pewnego rodzaju przebudzeniem, dostrzeżenia ile w życiu już straciła i tym samym szukaniem drogi odzyskania samej siebie. Mimo wyrządzonych krzywd są ludzie, którzy zawsze gotowi są jej w tym pomóc i stanąć po jej stronie.

Ponadto, jako przeciwwagę do głównej bohaterki obserwujemy inną  kobietę mająca również pozornie udane życie małżeńskie. Wspólnie z mężem prowadzi restaurację, on ją kocha do szaleństwa, jest dla niego najważniejszą. Jednak w związku tym wcale nie czuje się szczęśliwa, przytłacza ją codzienna rutyna w jaką popadła. Pragnie również rozpocząć nowe życie, gdzieś daleko od dotychczasowego miejsca zamieszkania i z człowiekiem, którego naprawdę pokochała. Na pewno jednak nie jest to człowiek z którym żyła do tej pory.

Wreszcie do tego grona dochodzi trzecia kobieta, która na skutek choroby skóry nie potrafi zadbać o samą siebie. Od dzieciństwa wzdycha do swojego kuzyna, który absolutnie nie odwzajemnia jej uczuć. Przez to czuje się nieszczęśliwa, zakompleksiona i zgorzkniała.

            Dlatego właśnie „Złudzenie” jest powieścią o ludzkich rozczarowaniach życiem, jakie przyszło im wieść. Przez lata żyli w świecie swych pragnień, bardziej lub mniej świadomi tego. Tak naprawdę, szczęście które widzieli nie istniało. Wielu z nich rozpaczliwie broniło się przed prawdą o swych związkach, która była dosłownie na wyciągniecie ręki. Zgadzając się na upokorzenia, złe traktowanie, oschłość byle tylko nie wyjść ze swej wymarzonej egzystencji. Stąd są oni w stanie zapłacić wysoką cenę, byle tylko nic nie zmienić w dotychczasowym status quo. Podczas lektury miałem wrażenie, że tylko jedno z bohaterów, w pewnej mierze nie poddaje się owemu tytułowemu złudzeniu, ale też tylko do pewnego stopnia. Bo przecież, kto raz zdradził, zdradzi ponownie. Mężczyzna porzucający żonę i dziecko, zrobi to i kolejny raz. Żona czująca się nieszczęśliwa w związku, w chwili gdy opadnie miraż idealnego męża i kochanka, a zacznie się  rutyna dnia codziennego; na nowo może stwierdzić, że wcale nie jest to czego pragnęła. I w tym temacie Link nie daje gotowych rozwiązań, w pewnej mierze mam wrażenie, że jest ona po prostu za tym, aby zamiast wdawać się w kolejne związki, lepiej razem szukać rozwiązania problemu. Rozwód czy zdrada nie stanowi wyjścia z problemów, lecz jest kolejnym złudzeniem.

            Autorka stworzyła, jak już wspomniałem, wielowątkową powieść. Mamy całą paletę różnych osobowości, z jednej strony całkowicie odmiennych. Niosących różne doświadczenia życiowe, różnego rodzaju rany. Z drugiej natomiast podobnych w swych pragnieniach. Z pozoru wraz pojawieniem się kolejnych postaci, można nie widzieć żadnego związku między nimi, niby ma się świadomość co stanowi centralną akcję książki, a kolejno pojawiające się wątki są może dodatkiem, nie do końca wiadomo czemu one mają służyć. Jednak  łączy ona je wszystkie w jedną całość i nic tutaj nie jest przypadkowe. Wszystko  o czym pisze, ma ścisły związek ze sprawą, jaką rozpoczął śledzić czytelnik.

Ponadto „Złudzenie” łamie w pewnym stopniu znany już wielbicielom kryminałów i thrillerów schemat. Początkowo już po przeczytaniu Prologu pierwszej części, może wydawać się, że znów mamy psychopatycznego mordercę zabijającego kobiety.  Później przy poznawaniu nieudanego małżeństwa Laury i Petera, w pewnym momencie stwierdziłem, że to kolejna powieść bazując na dobrze już znanym motywie. I nic bardziej mylnego. Stworzyła bowiem książkę, która dopiero powoli, niczym przy układaniu puzzli, element po elemencie tworzy jeden obraz całości. Obraz, który wciąga całkowicie i od którego, aż do ostatniej strony trudno się oderwać. Mimo wielości bohaterów wszyscy oni, bez najmniejszego wyjątku obudzili moją ciekawość, co do ich dalszych losów. Czekałem, kiedy oni wszyscy razem staną na swojej drodze. Jednocześnie dość szybko Link pokazuje ścisłe związki między nimi. W życiu Laury, każda osoba pojawiająca się na kartach powieści odgrywa większą bądź mniejszą rolę.
Poza tym o wiele wcześniej, niż w innych przeczytanych przez mnie książkach tego gatunku, pisarka zdradza kim jest morderca. Do tego czasu w genialny sposób wodząc czytelnika za nos, rzucając trop na przeróżne osoby. Jedno jest pewne każda z nich miała motyw zabicia Petera. Nie wiadomo tylko, jaki związek z jego śmiercią mogła mieć zabita madame Raymond i jej córka. W chwili poznania twarzy zabójcy z niepokojem śledziłem, kto stanie się jego następną ofiarą. Mogę zdradzić, że jego glos słychać nie tylko co jakiś czas, ale niemal nieustannie. Co tym samym w moim odczuciu potęgowało tym bardziej nastrój grozy. Warto przy tym wspomnieć, że autorka stworzyła historię, która może przydarzyć się każdemu, przecież świat pełen jest zdradzonych żon i mężów, i właśnie bazując na tym pokazuje ona codzienność tych ludzi, która w sposób niezauważalny zamienia się w koszmar, jeden zły krok może kosztować życie. Tym samym poznanie mordercy, nie tylko nie zmniejsza zainteresowania fabułą, ale jeszcze bardziej je potęguje, szczególnie w chwili poznawania jego motywów działania i psychiki. 
            Wreszcie ostatnie 100 stron stanowi już prawdziwy rollercoster, w którym absolutnie nic nie jest pewne. A akcja gna dość szybko, przybierając co chwilę zupełnie nieoczekiwany obrót. To prawdziwa jazda bez trzymanki. A samo zakończenie jest dość nietypowe i bardzo zaskakujące.

            Podsumowując „Złudzenie” Charlotte Link to genialny thriller psychologiczny, ukazujący przy okazji zagadki kryminalnej, bogate tło społeczno-obyczajowe. Świat nieszczęśliwych i zdradzanych małżonków, którzy rozpaczliwie chcą tkwić w dotychczasowym status quo, bojąc się poznania prawdy o sobie i swoim małżeństwie. W złudzeniu, które wkradło się w każdy element ich życia, czują się o wiele bezpieczniej, a przebudzenie się z niego wymaga dość dużej odwagi i sił. To książka łamiąca wszelkie schematy, idealna zarówno dla wielbicieli mrocznych i przerażających thrillerów, jak również ludzi gustujących w powieściach obyczajowych.

Polecam.

Moja ocena 9/10
 
                                                              Źródło: Wydawnictwo Sonia Draga