MROCZNY
PIĄTEK
|
Powieść ta stanowi kolejną okazję
do poznania kryminalnego oblicza Remigiusza Mroza. Przez wielu nazywany „złotym
dzieckiem polskiej powieści kryminalnej” i mam wrażenie, że z każdą kolejną
pozycją, tylko umacnia ten tytuł. To autor, którego można kochać albo
nienawidzić, na pewno jednak nie sposób zachować obojętność. Przed Wami kolejna
książka z Mrozowych lektur, mianowicie „Behawiorysta”, który doskonale wpisuje
się wspomnianą przez mnie dyskusję, Jakie jest moje zdanie? Zapraszam na
recenzję!!!!!
Mam pewien problem w
przedstawieniu fabuły. Tak, jak ma się to z Remigiuszem Mrozem, każde zdanie
może stanowić pewnego rodzaju spoiler, a tego przecież nie chcę. Zatem poniekąd
ponownie ograniczę się głównie do tego, co podaje wydawca. W jednym z opolskich
przedszkoli znajduje się groźny zamachowiec. Wykorzystując transmisję telewizyjną
grozi, że zabije dzieci i wychowawców. Natomiast kto zginie wychowanek czy
przedszkolanka mają zdecydować widzowie. W ten sposób rozpoczyna się nazwany
przez niego „Koncert krwi”. Organy ścigania pozostają całkowicie bezradne, w zaistniałej
sytuacji prokurator Beata Drejer prosi o pomoc, dawnego przełożonego Gerarda
Edlinga, specjalistę w zakresie kinezyki - zajmującej się badaniem
niewerbalnych zachowań ludzi, którego wcześniej wyrzucono ze służby. Terrorysta
zostaje schwytany, jednak nadal mają miejsce makabryczne zbrodnie.
Opowiadając o tej książce mogę z całą pewnością
stwierdzić, że jest to najbardziej zwyrodniała powieść tego autora oraz jedna
bardziej okrutnych i przerażających – w tym drugim aspekcie może konkurować
jedynie z cyklem „Parabellum”.
Generalnie nie należę
do osób wyjątkowo wrażliwych, a po przeczytaniu pewnej ilości zarówno thrillerów, jak i kryminałów
mało jest rzeczy robiących na mnie wrażenie. „Behawiorysta” jednak robi. Chodzi mi nie tylko już o to, że
ofiarą stają się przedszkolaki, ale całe
tło bestialskiego wręcz okrucieństwa nakreślonego przez pisarza. Po prostu nie
wiem co siedziało w głowie twórcy, że w tak bardzo sugestywny sposób udało mu
się pokazać psychikę zwyrodnialca. Osoby, które przeczytały trylogię z
komisarzem Forstem, gdzie Mróz doskonale podążał tropem psychiki Bestii, wiedzą
że prozaik doskonale to potrafi. Kompozytor, tak media
określiły zamachowca, jest jeszcze bardziej przerażający od mordercy z
Giewontu.
Poza tym podczas
lektury kompletnie nie zdawałem sobie sprawy, z tego co Remigiusz Mróz robi z
moją psychiką, dopiero po dłuższym czasie uzmysłowiłem sobie, że jest to zwykłe
pnie mózgu. Zacząłem, wręcz podążać
tokiem myślenia psychopaty, próbując przewidzieć co jeszcze może wymyśleć
zwyrodnialaczy umysł. To, jak ta książka działa na psychikę czytelnika jest po
prostu niewiarygodne. Jeśli są osoby, które skarżą się, że przy czytaniu z
myślą o niebieskich migdałach, to z całą odpowiedzialnością daję właśnie
„Behawiorystę”, tu już nie sposób myśleć
o niczym poza samą opowieścią.
Kiedyś wspominałem, że rzadko kierują się „opiniami” zamieszczonymi na
okładce książki. Tym razem, jednak ponownie to zrobię. Mianowicie już na przedniej stronie okładki jest rekomendacji
Tess Gerritsen „Potężna dawka emocji, nieustanne napięcie i fascynujący
bohater! »Behawiorysta« to książka której nie odłożycie do ostatniej strony.”
Ponadto reklamowano ją „Trzymające w napięciu do ostatniego zdania połączenie
thrillera z powieścią kryminalną, jakiego dotąd w Polsce nie napisano.” Muszę
przyznać, że żadne z powyższych stwierdzeń nie jest przesadzone. Ta powieść naprawdę robi wrażenie, już od
pierwszego zdania, a kolejne strony tylko je zwiększają. Mróz chwyta za gardło
i trzyma do samego końca.
Znamionuję
ją akcja pędząca na przysłowiowy „łeb na szyję”, rozpędza się w pierwszej
stronie i gna aż przez kolejne 480. Nawet przez chwilę nie czuć znużenia, z każdą
kolejną stronnicą czułem coraz większe zdenerwowanie, jak to wszystko się
potoczy. Powieść wbiła mnie w fotel, nie
wiem kiedy mijały kolejne godziny. Dawno nie miałem w ręku lektury, którą chce
się, aby jak najszybciej się skończyła, żeby wreszcie poznać zakończenie.
Mróz
dokonuje wręcz niesamowitej sesji terapeutycznej Kompozytora, zgłębia jego
logikę, pobudki, pokazuje w właściwy sobie sposób wpływ przeszłości na obecne
wybory człowieka.
Podczas lektury są momenty, że czułem się
niczym na kozetce u psychologa. Dzieje się tak, między innymi poprzez
pokazanie, w tej historii to ty decydujesz kto zasługuje na życie, a kto na
śmierć. Czyja egzystencja jest ważniejsza? Myślę, że wiele osób podczas
czytania „Behawiorysty” zada sobie pytanie o to, jaki wybór podjąć. I właśnie
za tę powiedzmy warstwę psychologiczną należą się olbrzymie brawa i uznanie dla
autora. On po prostu bawi się z nami,
niestety często pokazując naszą prawdziwą twarz. Absolutnie nie liczy się on z emocjami czytelników, wręcz rozgrywa na nich swój charakterystyczny mroźny koncert. Moje nerwy były dosłownie w strzępach.
Do tego dołożyć znakomity styl, dialogi nadające wręcz
niejednokrotnie dramaturgii, bardzo często czułem, jak kolejna wypowiadana
kwestia potęguje napięcie, które już i tak sięgało moich granic wytrzymałości.
W mistrzowski wręcz
sposób kreśli miejsca rozgrywania kolejnych wydarzeń, raz znajdujemy się w siedzibie prokuratury, a
za chwilę w kryjówce przestępcy. To między innymi język, jakim została napisana
powieść, sprawia wrażenie jakbyśmy naprawdę byli obserwatorami rozgrywanych
partytur w „Koncercie krwi”.
Ponadto już samo umieszczenie wszystkiego w Opolu,
mieście kojarzonym ze stolicą polskiej piosenki i dodanie do tego jeszcze samej
muzyki sprawiło, że trudno będzie mi tak samo patrzeć na tę miejscowość, jak
przed lekturą „Behawiorysty”. I z tego
co w wywiadzie mówił, sam autor poniekąd właśnie był taki jego zamysł, zamiany
stolicy polskiej piosenki na stolicę polskiej zbrodni. Myślę, że to mu się
udało w 100 %. Doskonale wręcz też oddaje charakter miejscowości, i nawet ktoś
– jak ja – co nigdy nie był tam, może poczuć jej atmosferę. Podobnie, jak w
cyklu z Joanną Chyłką w którym dokładnie jest podawane miejsce kolejnych
wydarzeń, nazwy ulic, lokali w których rozgrywa się w danym momencie akcja,
dokładnie ten sam zabieg został użyty tutaj. Jest znów mocne oddziaływanie na
psychikę czytelnika, który na przykład mieszkając w Opolu może sobie nagle
uzmysłowić, że przecież on tą ulice mija codziennie, wówczas na pewno nastrój
grozy wzrośnie bardzo mocno.
Wreszcie sami bohaterowie, jak to w powieściach
Remigiusza Mroza, są to ludzie o bardzo silnych charakterach. Tak samo jest tym razem.
Na pewno do moich
faworytów należy Gerard Edling. Jest on szalenie trudny do określenia. Z jednej
strony stanowi wręcz mieszankę Forsta i Chyłki, z drugiej zaś ma w sobie coś
zupełnie wyjątkowego tylko dla siebie. Muszę przyznać, że polubiłem go od
pierwszej strony. Jest niezwykle oczytany, błyskotliwy, a poza tym również zarozumiały,
nie zwykle trudny we współpracy, wie wszystko najlepiej i nawet nie stara się
tego ukryć, bardzo lubi poprawiać błędy językowe czy w zakresie savoir vivre`u
u innych. Jest jedną najbardziej wyrazistych postaci całej
powieści, nadając jej pewnego kolorytu. Chociaż także potrafi być momentami
szalenie wręcz irytujący.
Inną taką osobą to sam Kompozytor. Zwyrodnialec,
psychopata i co tam jeszcze chcecie. Wszystkie najgorsze epitety, jakie
przychodzą do głowy podczas lektury, będą niewystarczające do określenia go.
Stanowi wręcz zło w czystej postaci. Niestety nie mogę znowu zbyt dużo
powiedzieć, nie chcąc robić spoilerów, jednak na pewno wpisuje się w kanon
największych psychopatów z powieści Remigiusza Mroza. Według mnie wyprzedza
wręcz Bestię z Giewontu. Karmi się strachem i cierpieniem swoich ofiar.
Jedną z postaci, które również skradły moje serce to zdecydowanie
Beata Drejer. Prokurator regionalny, wierzy bardzo mocno w swojego byłego
przełożonego Edlinga, ponieważ właśnie
od niego nauczyła się zwracać uwagę na mowę ludzkiego ciała. Na pewno zalicza
się do osób o bardzo silnym charakterze i niezwykle nieustępliwa w
rozwiązywaniu sprawy. Podczas lektury wręcz podziwiałem jej zdolności
dyplomatyczne.
Na koniec nie sposób wspomnieć o samym zakończeniu. Dla
wielu blogerów było ono nie do zaakceptowania. Mnie osobiście bardzo się
podobało, jeśli w ogóle mówiąc o tej powieści można użyć tego słowa. Ostatnie kilkadziesiąt
stron czytałem zapartym tchem. Zadając sobie tylko pytanie, o co tu chodzi?
Natomiast ostatnie zdania, zupełnie wgniotły mnie w fotel, z jednej strony
odetchnąłem z ulga, a drugiej poczułem jeszcze większe przerażenie.
Podsumowując „Behawiorysta” stanowi powtarzam najbardziej
zwyrodniałą powieść w dorobku Remigiusza Mroza. Absolutnie nie polecam jej a
nawet odradzam dawania jej osobom nieletnim. Dla mnie stanowi wręcz apoteozę
przemocy i okrucieństwa, autor wręcz w mistrzowski sposób odsłania najbardziej
mroczne zakamarki duszy ludzkiej. Nikt przecież nie rodzi się mordercą,
mordercą się staje z czasem. Pokazuje, że absolutnie każdy może popełnić
zbrodnię, czasem jest to tylko kwestia chwili mogącej całkowicie zmienić życie
człowieka, jeden wybór pociąga za sobą inny. Tutaj nie ma czegoś takiego, jak
mniejsze zło. Ono po prostu nie istnieje. Zło jest złem bez względu, jak
będziemy go tłumaczyli. Dla mnie powieść ta jest wręcz doskonałym
odzwierciedleniem ludzkiej psychiki, mechanizmów wpływających na ludzkie wybory
czy odruchów, jakimi się kierujemy. Dodatkowo może wpływać na przykładnie
większej uwagi na zachowanie naszych rozmówców, ich ton głosu, mowę ciała,
które niejednokrotnie więcej mówią niż wypowiadane słowa. „Behawiorysta”
zalicza się do tych tytułów, które pamięta się jeszcze długo po skończonej
lekturze.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Źródło: Wydawnictwo Filia