Szwedzka opowieść o rodzinie w kryzysie od scenarzystki serialu Netflixa Rodzina plus, Moa Herngren. Rozwód to pierwszy tom, Teściowa - druga część cyklu Sceny z życia rodzinnego.
Nie przyjadę do domu. Ten krótki SMS dostała Bea od swojego męża, Niklasa. Zdezorientowana kobieta kompletnie nie wie, co jest grane i czemu mąż nie wraca do domu. To też staje się pretekstem do przyjrzeniu się prawdzie o tym małżeństwu, które po trzydziestu latach przestaje istnieć.
Teściowa zaś to zupełnie odrębna historia z zupełnie innymi bohaterami. Asa to samotna matka, której syn dorósł założył własną rodzinę i odciął się od matki. Ona czuje się samotna, wyobcowana, zepchnięta na boczny tor i wręcz jako zawada w małżeńskim szczęściu. Mało tego syn zakazał kontaktu z nimi i całkowicie zerwał relacje. Jej trudno pogodzić się z tą decyzją i rozpaczliwie próbuje nawiązać kontakt. Pytanie tylko jak doszło do rodzinnego dramatu.
Jedno jest bezdyskusyjne skandynawska literatura nie patyczkuje się i nie obwija w bawełnę. Tak też jest w Rozwodzie śledzimy losy rodziny dwa plus dwa, wokół której krążą znajomi, jego rodzina i cieniem okrywa śmierć jej brata. Teściowa to dramat matki nie mającej kontaktu z synem i wnukiem. Krok po kroku poznajemy historię tej rodziny i to, co doprowadziło do tego. W przeciwieństwie do Rozwodu tu cały czas kibicujemy i współczujemy głównej bohaterce. Oczywiście nie zawsze zgadzamy się z nią, ale na każdym kroku rozumiemy jej intencje.
Moa Herngren buduje swoją opowieść właśnie z tytułowych scen, pojedyncze obrazki tworzące spójny obraz. Mimo, że jej opowieść jest spokojna to od początku wprowadza w poczucie dyskomfortu i nasuwa milion myśli i przypuszczeń. Ma w sobie ten chłód, surowość rodem z Północy. Nawet kiedy spotykamy się z przejawem życzliwości odczuwa się w tym owy chłód. Chłodne i bez emocji są słowa, gesty, czy spojrzenia. W rzeczywistości przyglądamy się relacjom i wchodzimy w dramat rodziny w rozpadzie. Następuje on nagle i niespodziewanie, ni stąd ni zowąd następuje zmiana, która non stop zaskakuje. Trudno początkowo przewidzieć co ją zapoczątkowało, jaki osiągnie rozmiar i jakie konsekwencje pociągnie. Moa Herngren scena po scenie odsłania poszczególne elementy, wprowadza czytelnika bardzo głęboko w myśli, uczucia i szczegóły życia rodzinnego. Nie zostawia niczego przemilczanego, bo każdy kadr wymaga pewnego komentarza. Tyle, że sama autorka go nie udziela i niczego nie ocenia, to przypada nam podczas lektury. Natomiast nieustannie przyglądamy się zagubieniu i rozterkom bohaterów. Temu, co popycha ich do takich, a nie innych zachowań czy decyzji. Zupełnie niezauważalnie angażuje czytelnika i czyni w pewnym sensie uczestnika wydarzeń. Krok po kroku, dzień po dniu towarzyszymy Bei i Niklasowi, a w Teściowej Asie i Andreasowi z jego żoną i dzieckiem. Pełno mamy niedopowiedzeń, nieporozumień i niezrozumienia inności drugiego człowieka. Każdy jest małym lub większym egoistą, ale każdy z nich pragnienie szczęścia rozumianego na własny sposób i własnych warunkach. Herngren wypełnia swoją opowieść moralnymi dylematami. Tu nic nie jest proste i zero jedynkowe.
Jednocześnie zarówno w Rozwodzie jak i Teściowej Herngren oddaje głos każdemu członkowi rodziny, aby z jego perspektywy spojrzeć na sprawę. Za każdym razem mamy do bólu życiową opowieść. Rozwód jest typową powieścią psychologiczną, natomiast Teściowa obyczajową z silnym akcentem psychologicznym. Przy czym Teściowej każda scena, każde zdanie jest niczym cięcie nożem. Przyglądamy się Asie z bolącym sercem i trzęsącą brodą. O ile w Rozwodzie bez trudu udawało się mimo wszystko zachować spokój, to Teściowa całkowicie angażuje emocjonalnie, a miejscami wręcz ma się ochotę krzyczeć ze złości na krzywdę wyrządzaną kobiecie z sercem na dłoni.
Obie powieści, przy czym mam wrażenie, że Teściowa bardziej są przykładem tego, że z rodziną najlepiej wychodzi się na zdjęciu. Mają one w sobie ten element refleksji, który zmusza czytelnika do zajęcia konkretnej strony, chociaż w przypadku Rozwodu nie jest to proste. Tym samym nasuwa się inne przysłowie, że punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. A wina za rozpad rodziny ponosi każda ze stron. Teściowa najbardziej i dosłownie udowadnia, że dobrymi chęciami piekło jest wybrakowane. Moa Herngren wie, gdzie wbić szpilę tam, gdzie najbardziej zaboli. Jak nikt potrafi przywołać wspomnienia u niejednego czytelnika z jego osobistego życia. Nie słodzi, nie łagodzi wydźwięku obserwowanego dramatu, ale wyciska łzy w oczach. Z niepokojem czekam na ostatnią część cyklu, Rodzeństwo.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Wydawanictwo Albatros