wtorek, 31 grudnia 2019

Szczęście przy kominku, Gabriela Gargaś

Antykwariat, w którym nie tylko można wypić aromatyczną kawę, ale również otrzymać mądre rady udzielane przez właścicielkę  oraz problemy zwykłych ludzi w najnowszej powieści Gabrieli Gargaś Szczęście przy kominku.


Bunia od lat prowadzi własny antykwariat. Magiczne miejsce w którym nie tylko można zrobić zakupy, czy spędzić miło czas, ale też starsza pani chętnie wysłucha trosk swych gości. Nic więc dziwnego, że wielu ludzi do niej zagląda. Wśród bywalców są: Laura i Krzysztof przeżywający małżeński kryzys po narodzinach pierwszego dziecka, wnuczka Buni, Dorota lubiąca odwiedzić babcię po kłótni z ojcem, czy syn kobiety, Michał - nadopiekuńczy ojciec drżący o zbuntowaną nastolatkę. 


Powieści Gabrieli Gargaś od dawna napawają nadzieją na lepsze jutro. Dają wiarę, że gorsze dni w końcu się skończą i zaświeci nieraz długo oczekiwane słońce. Ci, co czytali wcześniejsze książki pisarki, doskonale wiedzą, co mam na myśli. Szczęście przy kominku idealnie wpisuje się w ten trend. Napisane lekkim językiem, między zdaniami ma wkomponowane całą masę życiowej mądrości, rad jakie autorka zawsze chętnie daje swym czytelnikom.

Każdy z nas potrzebuje wyrzucić z siebie pewne słowa, które, zbyt długo trzymane w duszy, ranią serce. A zbyt dotkliwe zranienia powodują niewyobrażalny ból.


Próżno więc szukać w powieści taniego sentymentalizmu, ale obserwujemy życie o słodko - gorzkim odcieniu. Spotykamy ludzi takich samych, jak my. Mających nasze kłopoty, marzących o tym samym i borykający się z podobnymi nieraz do naszych dylematami. Gargaś snuje pełną ciepła opowieść o nas samych. Poruszając nieraz trudne sprawy: choroba Alzheimera i rozterki moralne, jakie wywołuje u bliskich chorego, brak poszanowania cielesności i związanej z nią seksualności u nastolatków czy szykany jakich młodzi ludzie mogą doznać w szkole ze strony rówieśników. Wreszcie nadmierne przywiązanie do wirtualnej rzeczywistości kosztem rzeczywistych relacji i spotkań z ludźmi, będących wokół nas. W tym wszystkim nie brakuje tajemnic przeszłości, które wychodzą na jaw w najmniej oczekiwanym momencie. Jak to w życiu bywa, wtedy kiedy najmniej się tego spodziewamy.


Gabriela Gargaś kusi od pierwszych stron, tworząc po raz kolejny miejsce, którego nie chce się opuszczać. Zaraz po skończonej lekturze tęsknimy za babcią Bunią i resztą bohaterów. To idealna pozycja na zimowe wieczory, albo po prostu, kiedy chce się aby ktoś nas pocieszył.

Polecam.
Moja ocena 7/10

                 Wydawanictwo Czwarta Strona 

niedziela, 29 grudnia 2019

SPOTKANIE Z KLASYKĄ: OGNIEM I MIECZEM, HENRYK SIENKIEWICZ.

Od roku 1638 na Ukrainie panował spokój, który to w historii nazwany został "złotym pokojem". Oznaczał on intensywną kolonizacje i wprowadzenie w życie feudalnych praw. Zaczęto zbierać czynsze i na nowo wprowadzona została pańszczyzna- o której to wspomina jeden z bohaterów sienkiewiczowskiej Trylogii, Onufry Zagłoba. Obciążenie to powodowało silne napięcie społeczne i liczne sprzeciwy. Jest to tym istotniejsze, że należy zwrócić uwagę, że to właśnie na Ukrainie dominowały zawsze wielkie majątki ziemskie. Na przykład majątek księcia Jeremiego Wiśniowieckiego liczył w 1640 r. 7,5 tysiąca dymów, czyli domów od których płacono podatek. W tym samym czasie postępuje polonizacja ruskich kniaziów, którzy przechodzą na katolicyzm, stając się tym sam obcym zarówno dla chłopów, Kozaków ale też dla ruskich książąt. Napiętą sytuację pogorszyła konstytucja sejmowa z 1638 r. nakazująca traktować Kozaków jak chłopów. Problem ukraiński miał być rozwiązany w koncepcji Jerzego Ossolińskiego poprzez wojnę z Turcją i Tatarami. Pokonanie ich miało dać Rzeczypospolitej swobodny dostęp do Morza Czarnego, a przynajmniej do bezpiecznych szlaków handlowych. W 1646 r. do Warszawy przybywa wezwana przez króla delegacja kozacka, w jej skład wchodzi m. in. Bohdan Chmielnicki. Podczas spotkania z Władysławem IV dostają obietnicę wycofania wojsk koronnych na północ i zachód od Białej Cerkwi. Kozacy za to mieli wyruszyć na Morze Czarne. Mieli dostać wsparcie finansowe na budowę czajek i zakup broni. Wszystkie jednak złożone przez monarchę deklaracje nie miały mocy prawnej. Zwołany w 1646 r. Sejm nie wyraził zgody na wojnę z Turcją. Mimo to król dalej liczył na sprowokowanie wojny i sierpniu 1647 r. na Dzikie Pola z wojskami ruszył Jeremi Wiśniowiecki i Aleksander Koniecpolski. Pod koniec tego roku na ukraiński step zbiegł Chmielnicki zabierając z sobą listy królewskie, które obiecywały Kozakom przywrócić ich prawa. W styczniu 1648 roku wybucha powstanie pod wodzą Chmielnickiego o którym to opowiada Henryk Sienkiewicz w  Ogniem i mieczem. 


Młody poseł księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, Jan Skrzetuski wraca z misji na Krymie. W drodze do siedziby księcia natyka się na dwie kobiety, których powóz popsuł się w czasie powrotu do domu. Jedną z nich jest piękna kniaźówna, Helena Kurcewiczówna. Młodzi zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Jednak na ich drodze do szczęścia stanie narzeczony dziewczyny, Bohun oraz rozpoczynający się konflikt zbrojny.



Historia miłości Jana Skrzetuskiego i Heleny zachwycała zarówno dziewiętnastowiecznych czytelników, jak również zachwyca do dziś. Ówcześni czytelnicy byli tak poruszeni opowieścią, że apelowali do Sienkiewicza, aby tylko nie uśmiercał Skrzetuskiego. A po śmierci Podbipięty modlono się za jego duszę, chociaż należy podkreślić, że jest to postać fikcyjna. Nie brakuje i nie brakowało głosów krytyki, do których zalicza się między innymi Bolesław Prus, zarzucających pisarzowi przeinaczanie historii. Należy pamiętać, że Noblista pisał całą Trylogię ku pokrzepieniu serc rodaków znajdujących się pod zaborami. Stąd podkreślał wagę Zbaraża i Beresteczka, ale nie pominął też trudnych momentów związanych choćby z klęską pod Żółtymi Wodami. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w Ogniem i mieczem postacie fikcyjne przeplatają się z historycznymi. O ile Zagłoba czy Wołodyjowski są bohaterami wymyślonymi - Sienkiewicz wzorował się tworząc ich na swoich znajomych i rodzinie, to Skrzetuski czy Bohun istnieli naprawdę. O samym panu Skrzetuskim wiemy, że nie nazywał się Jan, lecz Mikołaj i rzeczywiście podczas bitwy pod Zbarażem opuszczając obóz przepłynął rzekę i dzięki temu poinformował nowoobranego króla, Jana Kazimierza o sytuacji twierdzy i ściągnął tym samym pomoc wojsk koronnych. Bohun natomiast był pułkownikiem kozackim, który na kartach historii pojawia się w bitwie pod Beresteczkiem. W czasie rozgrywanych w powieści wydarzeń miał 40 lat i nie odznaczał się takim szacunkiem do kobiet, jak pokazał Noblista.


Należy pamiętać, że podstawą zachowania Jana jest wierność. Wierność Ojczyźnie, która to ma pierwszeństwo nad prywatnymi sprawami. Nawet jeśli dla jej dobra trzeba poświęcić własne szczęście. Krytykuje on tych, którzy szkalują Polskę, a tym bardziej sprzymierzają się z jej wrogami. Skrzetuskiego ponadto cechuje również wierność do wybranki serca i wierność honorowi szlachcica,który to nie może splamić się niegodnym czynem. Wierność miłości do ukochanej cechuje również Bohuna, do śmierci kocha tylko Helenę. 

Sienkiewicz jednocześnie udowadnia, że pakt z wrogiem Ojczyzny zawsze ściąga nieszczęście nie tylko na kraj  ale także na jego mieszkańców. Chłopi buntujący się przeciw polskim panom, wpadli w ręce ludzi jeszcze bardziej okrutnych. Opisy palenia wiosek i mordów dokonywanych na ludności cywilnej, do złudzenia przypominają dantejskie sceny rzezi Wołynia z 1943 r. Co tylko świadczy o ponadczasowości tego klasyka.

Ogniem i mieczem to znakomite połączenie powieści historycznej z romansem, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. Sienkiewicz w trakcie lektury poniewiera i nokautuje niejednokrotnie czytelnika, ale na koniec opatruje wszystkie wcześniej zadane ciosy. To jeden z moich ulubionych klasyków, do których wracam, co parę lat i zawsze znajduje coś nowego.

                          Wydawanictwo PIW


piątek, 20 grudnia 2019

MROCZNY PIĄTEK: UPIÓR OPERY, GASTON LEROUX

Istnieją miejsca nasiąknięte złem, przyciągające uwagę między innymi za sprawą czarnej legendy, jaka się z nimi wiąże. Zalicza się do nich bez wątpienia gmach paryskiej Opery, w którym to rozgrywa się Upiór opery Gastona Leroux. Jeszcze kilkanaście lat temu, nie można było nawet wspominać o tajemniczym mieszkańcu tego budynku, a dyrekcja chciała wykreślić go z historii. Upiór przetrwał i wydaje się, że ma się całkiem nieźle.


Brzydota i szpetność przyciągały uwagę pisarzy od dawna. Wystarczy wspomnieć chociażby samego Victora Hugo. Stworzeni przez niego bohaterowie w Katedrze Najświętszej Maryji Panny w Paryżu czy Człowieku śmiechu to ludzie ukrywający się przed światem. Cierpiący i samotni z powodu szkaradztwa. Leroux również wpisuje się w ten nurt i tworzy opowieść inspirowaną z jednej strony klasyką powieści gotyckiej, z drugiej klasyką romansu. Upiór opery wymyka się poza ramy swego gatunku.


Paryż lat 80. XIX wieku. Miasto wciąż pamięta mroczne i niewyjaśnione wydarzenia rozgrywające się w gmachu niedawno wzniesionej Opery. Naoczni świadkowie, dokumenty i doniesienia prasowe potwierdzają istnienie w niej tajemniczego mieszkańca, zwanego Upiorem. Nikt nigdy go nie widział, jedynie słyszano jego głos i widziano, do jakich przerażających rzeczy stwór jest zdolny. Stąd wszyscy pracownicy Opery są przerażeni i w ich rozmowach nie brakuje coraz to bardziej przerażających sensacji. W chwili gdy ginie jeden z nich, niejaki Joseph Bouqet, panika rośnie. Do gmachu przebywa policja mająca zbadać zajście, w tym samym czasie dyrektorzy otrzymują list z pogrożkami że strony osoby podpisującej się U. O. Potwór natomiast nie ukrywa , że jedna z tutejszych śpiewaczek, Christine Daae jest obiektem jego zainteresowania.

Gaston Leroux snuje opowieść utrzymaną w duchu gotyckich powieści grozy. Nie brakuje tu mrocznych korytarzy, podziemnych przejść i licznych zapadni. Tajemniczych przejść i tuneli, które same w sobie napawają lękiem. Opera Paryska także swym wystrojem nawiązuje do antyku i wywołuje uczucie osaczenia. Stąd nie ma ucieczki, a ci na których stwór wydał wyrok, nie mogą uniknąć sego przeznaczenia. Prowadzone rozmowy, artykuły prasowe to, co sami obserwujemy, wywołuje uczucie, że Upiór ma nad wszystkim nieograniczoną moc. Owa aura tajemniczości zaczyna znikać w chwili, gdy akcja skupia się na wątku miłosnym. Tu niestety nie będę więcej zdradzał. Najlepiej w ogóle nie czytać streszczenia z tyłu okładki, lecz podążać za narracją autora. Każde zdanie bowiem burzy zabawę odkrywania tego, co wydarzyło się w budynku Paryskiej Opery. Jedynie mogę zdradzić, że przedstawiona historia miłosna przypomina swym klimatem nieco powieści sióstr Bronte, Charlesa Dickensa, Hugo czy Balzaka. Wówczas zaczyna znikać atmosfera grozy, a powieść bardziej od klasycznego horroru, przypomina romans.

Potwór Leroux jest jednym z bardziej intrygujących antybohaterów. Owiany tajemnicą, nikt nie wie,  jak wygląda. Znany początkowo z relacji osób trzecich, przez co tym bardziej jawi się, jako istota na pograniczu realności i snu. W chwili jego pojawienia słychać tylko głos, a nawet jeśli widzimy go, ma na sobie trupią czaszkę i czarny płaszcz. Ma różne określenia najpopularniejsze to Upiór opery, albo U. O. To istota okrutną, czerpiąca satysfakcję ze strachu, który wzbudza. On się wręcz nim napawa. Egoista potrafiący zahipntyzować swym głosem ofiarę. Drapieżca, który za wszelką cenę chce zdobyć swe trofeum. W Operze nic nie może dziać się bez jego zgody. Co ciekawe, potrafi być hojnym i otoczyć protekcją, tych którzy służą mu wiernie. To istota ukrywająca przed światem twarz, żyjąca w poczuciu wyrządzonej mu krzywdy, za którą jego zdaniem należy mi się rekompensata.

Upiór opery nie tylko w opisie wyglądu budynku odwołuje się do antyku, lecz w samym języku powieści. Występują porównania albo wręcz bezpośrednie nawiązania do mitologii. Na przykład przywołanie:  Charona,  Apolla, Styksu czy zakończenie przypominające mit o Orfeuszu udajacym się do Hadesu. Leroux odwołuje się jednocześnie do wcześniejszej tradycji literacko-muzycznej, przywołując przede wszystkim Fausta czy Don Juana. Wszystko to dodaje uczucia wiarygodności i samemu można poczuć się, jakbyśmy byli w gmachu Opery i brali udział w tamtejszych wydarzeniach.

Upiór opery to znakomite połączenie grozy z romasem, udowadniający jak bardzo chłonnym jest horror. Znakomita pozycja zarówno dla fanów gotyckich opowieści, dla tych którzy nie lubią się bać albo chcą zacząć swoją przygodę z tym gatunkiem, jak również dla wielbicieli niebanalnych historii miłosnych.

Dziś nie zasnę słysząc wszędzie tajemniczy głos.


Polecam.

Moja ocena 8/10

                           Wydawanictwo Vesper

środa, 18 grudnia 2019

Pokój z widokiem. Lato 1939, Marcin Wilk

Są w historii ludzkości pewne wyjątkowe momenty, kamienie milowe w czasoprzestrzeni oddzielające dwie różne epoki życia. Druga i kolejne następujące po sobie, są całkowicie różne od tej pierwotnej. Wraz bowiem z jej końcem nic nigdy nie będzie takie samo, jak wcześniej. Inne obrazy, inni ludzie, inne dźwięki, zapachy i smaki w niczym nie przypominają tych zapamiętanych. Takie bez wątpienia jest lato 1939 roku oznaczające dla wielu dzieci kres szczęśliwego dzieciństwa, a dla dorosłych kres znanego im świata. Z pierwszym września nastała gehenna naznaczająca swym piętnem ich dalsze życie. O tym czasie właśnie snuje reporterską opowieść Marcin Wilk w Pokoju z widokiem. Lato 1939.

Marcin Wilk to dziennikarz, twórca literackiego bloga i vloga Wyliczanka. Autor dwóch biografii: Kwiatkowska. Żarty się skończyły oraz Tyle słońca. Anna Jantar. Biografia. Żyłka biografisty pozwoliła mu stworzyć opowieść o ludziach naznaczonych koszmarem II wojny światowej, którzy wspominają swoje ostatnie chwile, kiedy jeszcze istniał dla nich bezpieczny świat. Za swych bohaterów wziął osoby wywodzące się z różnych warstw społecznych: inteligenckiej i wiejskiej. Wśród nich przewijają sylwetki właściciela księgarni, dzieci wychowanych w zamożnych pałacach należących do oficerów II RP, ale i dzieci pochodzące z ubogich rodzin borykającymi się z problemami finansowymi. Wreszcie w ich gronie znaleźć można również takie osobistości, jak: Witold Gombrowicz, Maria Dąbrowska czy Jarosław Iwaszkiewicz.

Wspólną cechą jest bijajaca z tych wspomnień beztroska. Dziecięce psoty i towarzyszący im lęk przed nieuchronną karą po powrocie do domu. Słychać echa przedwojennego życia wyższych sfer i chłopów dla których lato, to czas wytężonej pracy przy żniwach. Obserwujemy popularne wówczas kurorty, leniwe spacery po lesie, rzeczne kąpiele. W tym wszystkim przebijają głosy wieszczące zbliżającą się katastrofę. Mowy ministra Becka o wojnie, wieści o rozbiorze Czechosłowacji i Anschluss Austrii odbywający się przy biernej postawie Zachodu. Problem w tym, że nikt nie traktuje tego poważnie. Polacy śmieją się z Hitlera i są przekonani, że bez trudu go pokonają. Nadchodzący kres starego świata, który zbliża się z każdym dniem.  1 września nadchodzi koszmar na zawsze naznaczający traumą wiele rodzin.

Marcin Wilk zbudował swoją opowieść na podstawie wspomnień ludzi, którzy chcieli podzielić się z nim tym, jak zapamiętali tamto lato oraz artykułami prasowymi, zachowanymi dziennikami spisanymi przez współczesnych. Dzięki temu mamy nie tylko przejmujące losy bohaterów ale też ciekawie zarysowane tło społeczno-polityczne. Wszystko to właśnie składało się na życie zwykłych ludzi, którzy w codziennych obowiązkach, marzeniach czy pasjach niczym nie różnili się od osób z XXI wieku. W relacjach tych bez trudu często można odnaleźć nas samych.

Pokój z widokiem. Lato 1939 to nostalgiczna i przepiękna lekcja historii XX wieku pozbawiona wielkiej polityki i dat, a skupiona na życiu, sposobie postrzegania świata i stosunku do zbliżającej się wojny, jakie mieli ludzie żyjący w tym czasie. Reportaż ten wzrusza i skłania do głębokiej refleksji. 

Polecam. 
Moja ocena 8/10



                       Wydawnictwo W. A. B

niedziela, 15 grudnia 2019

Książki na Święta: Agnieszka Krawczyk, Najmilszy prezent.

Najpiękniejszy prezent, jaki można otrzymać nie tylko na święta, ale każdego dnia to czyjeś ciepłe słowo, miły bezinteresowny gest, czy uwaga ze strony ludzi, na których nam zależy. Pozornie są to rzeczy mało wartościowe, a w rzeczywistości najcenniejsze. Najlepszy bowiem prezent jest wówczas, gdy się go najmniej spodziewamy. Przekonuje o tym Agnieszka Krawczyk w Najmilszym prezencie otwierającym nowy cykl Ulica Wierzbowa.


Uroczyn to mała miejscowość położona gdzieś w Polsce. Jak to bywa na prowincji tu każdy każdego zna, przez co nie brakuje tematów do plotek. Skrywa ona swoje sekrety, zadawnione z przeszłości rany, a mieszkańcy borykają się z dużymi i małymi problemami. Sercem miasteczka jest Ulica Wierzbowa na której to, znajduje się dziewięć domów. Dochodzi na niej do licznych sprzeczek, wspominków wypominków i małych fochów. Siłą jej jednak jest, że gdy jeden z mieszkańców ma problem, reszta na pewno przyjdzie mu z pomocą. Chociaż początkowo ulica ta, za sprawą kilku starszych pań, może wydawać się niezbyt dobrym miejscem do mieszkania, gdyż nie brakuje z pozoru tylko wścibskich oczu, to szybko można przekonać się, że jest się w miejscu pełnym dobrej aury. 


Flora Majewska stanowi tutejszy autorytet. Raz za sprawą rodzinnej historii, dwa przez własne cechy. Życzliwość, takt i dobre słowa, jakie niesie swym ąsiadom. Co roku na święta obdarywuje je własnoręcznie robionymi kartami. Tak też ma być i tym razem, jednak mają zawierać coś więcej. Ma być to pamiątka po niej samej. Kobieta ze względu na stan zdrowia podjęła decyzję o przeprowadzce do Domu Opieki. Jako prezent pożegnalny postanowiła dać bliskim radę mającą ich życie uczynić lepszym i szczęśliwszym. Zawarła te wskazówki w wykonanych kartach.

Najmilszy prezent to opowieść o zwykłych ludziach borykającymi się z problemami znanymi wielu czytelnikom. Nie ma wśród nich aniołów, ale mają swoje wady i zalety. Czasem irytują przemądrzałością i brakiem wrażliwości, innym razem wzruszają swą troską. To ludzie podobni do nas samych, osób spotykanych w pracy, sklepie czy na własnych osiedlach. Agnieszka Krawczyk snuje historię zimowo-świąteczną pełną życiowej mądrości, wskazówek mogących pomóc pokonać nasze troski. Nie ma w tym taniego sentymentalizmu, ale pokazuje życie takim, jakim jest. Czasem brutalne, sypie piaskiem w oczy i kopie w najczulsze miejsca. Innym razem daje iskierki dobra i światła, pozwalające dostrzec szanse na lepsze dni. Najcenniejszym bowiem darem jest przyjaciel. Nawet jeśli powie trudne słowa, nie rozumie się zawsze jego decyzji, to jest siłą pomagającą nie tylko pokonać burze, często też zrewidować nas samych i nasze wady.

Najmilszy prezent to powieść pełna ciepła, działająca niczym ciepły koc i kubek kakao, po którym zaraz robi się lepiej na sercu. Agnieszka Krawczyk stworzyła magiczne miejsce z którego nie chce wychodzić. Sam poczułem się mieszkańcem ulicy Wierzbowej. To książka nie tylko na święta, lecz idealna na każdą chandre. Nie mogę już doczekać się drugiego tomu.

Polecam. 
Moja ocena 7/10

                            Wydawanictwo Filia

środa, 20 listopada 2019

Nad Zbruczem, Wiesław Helak

Rzeka Zbrucz obecnie jest mało znana i większość osób nie kojarzy jej nazwy.  Znajduje się w zachodniej Ukrainie i  stanowi lewy dopływ Dniestru. Ze względu na swe położenie była świadkiem wielu wydarzeń nie rozerwalnie związanych z historią Polski. Tutaj znajdują się słynne Okopy Świętej Trójcy stanowiące ostatni bastion arystokracji polskiej i uwiecznione przez Zygmunta Krasińskiego w Nie Boskiej komedii.  Tu swe dwory miało ziemiaństwo będące twierdzą polskości i katolicyzmu dla tych terenów. Dyskutowali o wydarzeniach politycznych i cierpieli z powodu narodowej niewoli. Przez stulecia ludność polska i ukraińska koegzystowała ze sobą w zgodzie, aż do początków XX wieku. Rewolucja bolszewicka i narodziny ruchów separatystycznych na zawsze położyło kres pewnej epoce i wspólnym dziejom, gdzie polski dziedzic i ukraiński chłop szli wspólnym krokiem. Odtąd drogi dwóch narodów zaczynają rozchodzić się. Stąd to właśnie Zbrucz stanowił granicę również między rozległymi stepami od polskich dworów, stanowiąc naturalną granicę dla dwóch odrębnych cywilizacji. O czasach zmian i wymieraniu polskiego ziemiaństwa na tle wielkich wydarzeń historycznych snuje opowieść Wiesław Helak w Nad Zbruczem. 


Konstanty, syn polskiego ziemianina o tradycjonalistycznych poglądach i wychowywany twardą ręką, nie może odnaleźć się pośród spraw związanych z dworem i jego funkcjonowaniem. Dla ojca liczy się siła, walka z okupantem, zachowanie wiary ojców i dbanie o pozostawione dziedzictwo. On natomiast jest artystyczą duszą. Rozmiłowany w sztuce i literaturze. Na tym tle dochodzi między nimi do nieustannych starć i wzajemnych nieporozumień. Młody dziedzic z trudem odnajduje się pośród surowych obyczajów i w domu, w którym wszystko od lat jest takie samo. Ojciec ubrany w wytarty kontusz, matka nosząca czarną suknię na znak narodowej żałoby, Kościół i ziemia, i pieśni religijno-patriotyczne śpiewane przy różnych rocznicach związanych z losami Polski. Ucieczkę przed smutkiem i nie zrozumieniem stanowiła dla niego rzeka. Tak jak wpisała się w życie osiadłych w jej dorzeczu ludzi, tak również na jego życiu pozostawi swój ślad wspomnień.


Najlepsze powieści wykluwaja się na pograniczach. Tam wykracza się poza warstwę fabuły, a zaczyna odkrywać głębię zawartego przesłania. Jego wieloznczność, możliwość interpretowania i brania tej cząstki, jaką czytelnik aktualnie potrzebuje. Jeden wchodzi w tragiczne losy Polaków i obserwuje wymieranie polskich dworów na Kresach. Przegląda je niczym wyżółkłe fotografie obrazujące świat, który bezpowrotnie minął. Inny natomiast bardziej woli przyjrzeć się skomplikowanej relacji ojca i syna. Dwóch mężczyzn, którzy kochają się, ale w żaden sposób nie umią tego sobie okazać. Nie potrafią wyrazić, jak są dla siebie wzajemnie ważni, potrzebują zrozumienia i przede wszystkim nie umią bez siebie żyć. Ten drugi zawsze jest obecny w myślach. Bunt syna ma tylko sprowokować ojca, aby zobaczył w nim kogoś innego, niż chce widzieć, aby dojrzał pragnienia swego dziecka. Przede wszystkim jego inność od rodzica. Wreszcie to opowieść o tradycji polskiej, martyrologii narodu i inności każdego człowieka. To historia, które snuje się przez ostatnie dziesiątki XIX wieku, aż po tragiczne losy wieku XX, płynie wraz ze Zbruczem, który staje się niemym obserwatorem zmian i rozchodzą się w niej dźwięki sześciu suit Bacha, śpiew Maryjnej pieśni Chwalcie łąki umajone czy żal zawarty w Z dymem pożarów, kurzem krwi bratniej. 

Szkieletem Nad Zbruczem jest bezdysykusyjnie historia Polaków i Ukraińców żyjących nad tytułową rzeką. Schyłek wieku XIX upływjący wokół wspomnień nad klęską powstania styczniowego, bezwzględności austriackiego zaborcy wykorzystującego chłopów przeciw polskim panom w 1848 roku.

Wtedy matka nakazywała śpiewać głośniej i wysoko w niebo ulatywały słowa o innych szatanach, którzy tu byli winni, tak głośno, aby tam w Wiedniu usłyszano, że za zbrodnię rabacji cesarski kanclerz odpowiada. 

Retoryka ta była obca dla młodego pokolenia, dla którego pobyt w stolicy Cesarstwa był okazją do zasmakowania w nieznanym im dotąd życiu. Następnie bez litości wraz z Konstantym wyrzuceni jesteśmy z austriackiego dworu, aby wrócić nad Zbrucz. Tu już też rozchodzą się echa nadciagającego kataklizmu. Wielkiej Wojny między zaborcami, która wycisneła piętno na życiu wielu rodzin. W jej trakcie dochodzi do rewolucji bolszewickiej, która doprowadziła do nowego buntu ukraińskich chłopów przeciw polskim dziedzicom. Ci co służyli wiernie, teraz występują przeciw swym chlebodawcom i niszczą w bestialski sposób ich dobra. Ostateczny kres tutejszemu ziemiaństwu kładzie powstanie II RP, wojna 1920 r, ostatecznie separatyzm ukraiński atakujący tych co "służyli pod Piłsudskim". Wydarzenia te bezpowrotnie zmieniają krajobraz tych ziem i doprowadzają do wymarcia polskich dworów ziemiańskich. Helak kończy swą opowieść po 17 września 1939, gdzie znów dojdzie na Ukrainie do nowej fali przemocy. U Helaka jednak jest coś więcej niż wielka historia wpływająca na losy zwykłych ludzi. Zagłębia on istotę ruchów społecznych oraz agresję doprowadzającą do konfliktów. Podkreśla wagę tradycji patriotycznej i katolicyzmu, w duchu których dojrzewały pokolenia Polaków.

Nad Zbruczem zachwyca warstwą językową. Utrzymany jest w duchu Biblii Wujka. Helak urzeka precyzją języka, przepiękną polszczyzną - której nie ma już we współczesnej literaturze. Jednocześnie można dostrzec u niego odwołanie do wielkich mistrzów. W opisach scen batalistycznych do Sienkiewicza, czy w obrazie życia dworu ziemiańskiego i wędrówek miejscowych nad rzekę - do Orzeszkowej. Przywraca należne miejsce opisom przyrody - wędrujemy wokół kwitnących stepów, bierzemy udział w konnych przejażdżkach, czy zanurzamy się w rzece. Wszystko po to, aby doprowadzić do tej harmonii o której wciąż wspomina stary dziedzic. Tylko siła i harmonia są tym, co pozwala przetrwać wszelkie burze. Odnaleźć w sobie wewnętrzny spokój, niosący ukojenie. Kiedy nadchodzą kolejne kataklizmy niszczące życie ludzi, rzeka dalej płynie niewzruszenie.

Powieści takie, jak Nad Zbruczem pozwalają szukać odpowiedzi na pytania z którymi obecnie się zmagamy. Stanowią nie tylko rozrywkę na najwyższym poziomie, ale przenoszą do świata w którym mimo wiszących nad nim burz, chcemy przebywać. Pozwalają docenić znaczenie historii i dostrzec dramatyczne zmagania naszych przodków, przy których nasze problemy są niewielkie. Podkreślają, że pokój i wolność nie są dane raz na zawsze, ale nieustannie trzeba je pielęgnować. Wędrując wraz z bohaterami bez przerwy docieramy do naszego pogranicza oddzielającego czasy minione z obecnymi. Powieść tę z tych powodów zaliczyć można do literackiej perły.

Polecam.
Moja ocena 10/10

Wydawanictwo Arcadia

sobota, 9 listopada 2019

TYLKO DLA DOROSŁYCH, NINA MAJEWSKA BROWN


Współczesna singielka kontra dziewiętnastowieczne konwenanse, świat koronek, gorsetów i arystokratycznych balów zestawiony z opowieścią o odkrywaniu uśpionych pragnień w Tylko dla dorosłych Niny Majewskiej Brown.   


Są chwile, kiedy najchętniej chciałoby się porzucić swoje dotychczasowe życie i wejść w skórę kogoś innego. Kogoś takiego jak my, posiadającego ten sam sposób myślenia, te same zachowania, te same pragnienia, będącego lustrzanym odbiciem nas samych, tyle tylko, że będącego w innych czasach, w innej epoce. Tak choćby na moment zapomnieć o sercowych niepowodzeniach, o swatach i przytykach z powodu braku męża/żony z gromadką dzieci. Zaszyć się w domowej twierdzy i nie pozwolić się wyciągnąć z niej szalonym przyjaciołom, których pomysły wcale nie odpowiadają temu, czego tak naprawdę się chce. Zwłaszcza, że podczas jednego ze wspólnych wyjść, znany dotychczas świat może ulec całkowitemu przeobrażeniu.


Klara to czterdziestoletnia singielka z nadwagą i cellulitem, która każdego dnia znosi urągania matki, że starsza córka jeszcze nie znalazła sobie drugiej połówki. Dzień czterdziestych urodzin nie różniłby się u niej od innych, gdyby nie zwariowane koleżanki, które przygotowały dla niej mnóstwo niespodzianek. Ich cel jest jeden przeobrażenie kobiety z poczwarki w pięknego motyla, dzięki czemu łatwiej będzie jej zdobyć męskie serce. Po dniu pełnym atrakcji, o świcie czeka największa niespodzianka – kurs tańca. Już w trakcie pierwszej lekcji dochodzi do niefortunnego wypadku, w wyniku czego przenosi się ona do roku 1881. Nowa rzeczywistość wcale nie jest tym, czego pragnęła samodzielna singielka. Gorsety miażdżące żebra. Matka szukająca dla niej dobrej partii, czyli zamożnego mężczyzny zajmującego wysoką pozycje w towarzystwie. W świecie sztywnych norm i surowej etykiety, znajduje jednak coś, czego w poprzednim wcieleniu próżno szukała….. prawdziwa miłość i człowiek równie szalony, jak ona sama.


Wędrówka w czasie, połączenie obrazu nowoczesnych i wyzwolonych kobiet z dziewiętnastowiecznym savoir vivrem wydaje się pomysłem mogącym mieć wszelkie szanse powodzenia.  Zdolnym zapewnić miłośnikom romansu historycznego niebanalną rozrywkę i pokazanie, jakby nowatorskiego spojrzenia na sam gatunek. Niestety w Tylko dla dorosłych tak się nie dzieje. Przede wszystkim od początku wieje nudą, w chwili zwrotu akcji – kiedy czeka się na to, co ma stanowić najsmaczniejszy kąsek powieści, nadchodzi banał, przewidywalność oraz przekroczenie granicy dobrego smaku. Zamiast romansu historycznego dostajemy w historyczny erotyk z dość odważnym scenami seksualnymi. Opisy zbliżenia cielesnego i sposoby „uprawiania miłości” przez parę bohaterów są tym, co zdominowało narrację i przeciągają się w nieskończoność, nie wnosząc nic istotnego do akcji. Miejscami miałem wręcz wrażenie, że czytam poradnik uprawiania wręcz perwersyjnego seksu. O ile z początku historia snuta przez Majewską Brown wydawała się intrygująca, singielka kochająca minimalizm, zakompleksiona i pragnąca wręcz ukryć się w mysiej dziurze przed światem, to wraz z rozwojem akcji i jej przeistoczenia się w erotycznego wampa, o ciętym języku przyniosła totalne rozczarowanie. Obie wersje Klary są niespójne, mało tego sprzeczne ze sobą i taki sposób poprowadzenia postaci głównej bohaterki nie jest tym, czego bym oczekiwał. Jeszcze na początku jej kibicowałem, mogłem w pewnym sensie nawet się z nią utożsamić, to w chwili jej nowej odsłony po prostu zaczęła być irytująca. Z samodzielnie myślącej kobiety, zmieniła się zwykłego pustaka, dla którego liczy się tylko zaspokojenie jej rządz cielesnych.

Przede wszystkim chociaż nie lubię określenia literatura kobieca, to w przypadku Tylko dla dorosłych najlepiej odzwierciedla adresatów i zaciśniecie przez samą autorkę grona odbiorców, co znów wpływa negatywnie na moją ocenę. Szukam za każdym razem historii uniwersalnej, w której każdy może znaleźć coś dla siebie, chociażby najmniejszą cząstkę, tym razem nie znalazłem absolutnie niczego.  


Tylko dla dorosłych to opowieść napisana lekkim, plastycznym językiem, z zabawnymi dialogami przy których śmiałem się do łez. Szkoda, że to jedyny plus nie mający siły wpłynąć na ogólnie negatywnie ocenę książki. Otwiera ona nowy cykl powieściowy, do którego szczerze mówiąc nie mam ochoty wracać. Przy najmniej na razie.


Moja ocena 2/10


                                              Wydawnictwo Burda Książki

niedziela, 3 listopada 2019

PODSUMOWANIE PAŹDZIERNIKA & BOOKHAUL


Kolejny miesiąc za nami, a z nimi cała masa wzruszeń, emocji, przemyśleń i pysznych lektur. Było jak zawsze różnorodnie. Biografia jednego z najważniejszych współczesnych pisarzy, Ota Pavla. Reportaż, literatura piękna, esej i tradycyjnie thriller. Spora część moich lektur była podyktowana październikowymi wydarzeniami: Nagrodą Nike – do której jestem przywiązany, oraz Festiwalem Conrada. W sumie przeczytałem 14 książek. A oto październikowe lektury.

 
1.    Marcin Kołodziejczyk, Prymityw. Epopeja narodowa.
 
                                 Grupa Wydawnicza Foksal
2.    Małgorzata Rejemer, Błoto słodsze niż miód. Głosy z komunistycznej Albanii.
 
 
                                                    Wydawnictwo Czarne
3.    Juliusz Strachota, Turysta polski w ZSRR
 
                              Korporacja Ha!art
4.    Jakub Małecki, Horyzont
 
                               Wydawnictwo SQN
5.    Søren Sveistrup, Kasztanowy ludzik
 
                                      Grupa Wydawnicza Foksal
6.    Ian McEwan, Maszyny takie jak ja
 
                                    Wydawnictwo Albatros
7.    Max Czornyj, Grzech
 
                                    Wydawnictwo Filia
8.    Olga Drenda, Duchologia polska. Rzeczy i ludzie w latach transformacji
 
                                   Wydawnictwo Karakter
9.    Olga Drenda, Wyroby. Pomysłowość wokół nas
 
                                     Wydawnictwo Karakter
10.                      Jakub Małecki, Ślady
 
                                   Wydawnictwo SQN
                              
11.                      Max Czornyj, Ofiara
 
                                   Wydawnictwo Filia
12.                      Weronika Murek, Uprawa roślin południowych metodą Miczurina – zbiór opowiadań miejscami dziwacznych, w których miesza się jawa i mara. O śmierci i lęku przed nią. O tym, że aby umrzeć, trzeba najpierw pokochać życie. Refleksyjna i piękna literatura łamiące utarte do tej pory schematy oraz odważnie podchodząca do naszych narodowych mitów.
 
 
                                  Wydawnictwo Czarne
13.                      Weronika Murek, Feinweinblein. Dramaty – autorka kontynuuje refleksję podjęta w debiutanckim zbiorze opowiadań.  Nowatorskie i niepokojące.
 
                                  Wydawnictwo Czarne
14.                      Joanna Lech, Kokon – powieść o bólu, o zamykaniu się w wewnętrznym kokonie i przechodzeniu z ofiary w atakującego. Krzyk niezrozumienia, krzyk cierpienia, bunt połączony z rozpaczliwym szukaniem miłości tam, skąd nie nadchodzi. Dramatyczna, momentami obrzydliwa rzeczywistość i codzienność stająca się koszmarem oraz przekleństwem. To lektura przerażająca, bolesna a jednocześnie wspaniała, od której trudno się oderwać.
 
 
                                   Grupa Wydawnicza Foksal
 
15.                      Stefan Darda, Nowy Dom na Wyrębach
 

                                    Wydawnictwo Videograf
16.                      Bill Gaston, Bogowie pokazują klaty – Groteska osładza tu całą zawartą przez autora ludzką samotność, niezrozumienie, okrucieństwo i dążenie do samo destrukcji. Boli i fascynuje.
 
                      Wydawnictwo Marginesy

 

TOP 3 PAŹDZIERNIKA


Miejsce 3. MAŁGORZATA REJMER, BŁOTO SŁODSZE NIŻ MIÓD. GŁOSY Z KOMUNISTYCZNEJ ALBANII. – przerażający reportaż o dyktaturze Envera Hodży i o tym, jak państwo potrafi zniszczyć wolność człowieka. Społeczność przedkładana nad jednostkę i piekło życia w systemie totalitarnym, w którym to człowiek jako osoba nie liczy się.

 
 

MIEJSCE 2. BILL GASTON, BOGOWIE POKAZUJĄ KLATY – za rewelacyjne połączenie realizmu, powieści gotyckiej i groteski, oraz za niezwykłe oddanie ludzkiej samotności i niezrozumienia, pragnienia miłości i odrzucenia, które boli prowadząc do destrukcji. To książka, która w tym roku z całą pewnością może stanąć obok Nazywam się Stephen Florida, czy Kuby Małeckiego.


 

MIEJSCE 1. JAKUB MAŁECKI, HORYZONT  -  tu nie może być inaczej, gdy w zestawieniu pojawia się Kuba Małecki, nasze dobro narodowe. Za historię o ludzkiej samotności, cierpieniu, wspomnieniach stanowiących koszmar i bolesnemu odnajdywaniu się w nowym miejscu, w nowej sytuacji podczas, gdy pamięć podsuwa obrazy tego, co było. Kuba snuje opowieść brutalną, miejscami przerażająca a jednocześnie robi to w sposób charakterystyczny dla siebie, który tylko on potrafi tak zrobić, z zachowanie delikatności i szacunku wobec cierpienia noszonego w sercu przez drugą osobę. I jak to u Małeckiego bywa, historia Mańka i Zuzy jest nieraz zwierciadłem, w którym możemy zobaczyć samych siebie. To najlepsza powieść polska 2019 r.
 
 

 

BOOKHAUL PAŹDZIERNIKA

 

W tym miesiącu było bardzo skromnie jeśli chodzi o zakupy, a oto moje zdobycze października.