Współczesna
singielka kontra dziewiętnastowieczne konwenanse, świat koronek, gorsetów i
arystokratycznych balów zestawiony z opowieścią o odkrywaniu uśpionych pragnień
w Tylko dla dorosłych Niny Majewskiej
Brown.
Są chwile, kiedy
najchętniej chciałoby się porzucić swoje dotychczasowe życie i wejść w skórę
kogoś innego. Kogoś takiego jak my, posiadającego ten sam sposób myślenia, te
same zachowania, te same pragnienia, będącego lustrzanym odbiciem nas samych,
tyle tylko, że będącego w innych czasach, w innej epoce. Tak choćby na moment
zapomnieć o sercowych niepowodzeniach, o swatach i przytykach z powodu braku
męża/żony z gromadką dzieci. Zaszyć się w domowej twierdzy i nie pozwolić się
wyciągnąć z niej szalonym przyjaciołom, których pomysły wcale nie odpowiadają
temu, czego tak naprawdę się chce. Zwłaszcza, że podczas jednego ze wspólnych
wyjść, znany dotychczas świat może ulec całkowitemu przeobrażeniu.
Klara to czterdziestoletnia
singielka z nadwagą i cellulitem, która każdego dnia znosi urągania matki, że
starsza córka jeszcze nie znalazła sobie drugiej połówki. Dzień czterdziestych
urodzin nie różniłby się u niej od innych, gdyby nie zwariowane koleżanki,
które przygotowały dla niej mnóstwo niespodzianek. Ich cel jest jeden
przeobrażenie kobiety z poczwarki w pięknego motyla, dzięki czemu łatwiej
będzie jej zdobyć męskie serce. Po dniu pełnym atrakcji, o świcie czeka
największa niespodzianka – kurs tańca. Już w trakcie pierwszej lekcji dochodzi
do niefortunnego wypadku, w wyniku czego przenosi się ona do roku 1881. Nowa
rzeczywistość wcale nie jest tym, czego pragnęła samodzielna singielka. Gorsety
miażdżące żebra. Matka szukająca dla niej dobrej partii, czyli zamożnego
mężczyzny zajmującego wysoką pozycje w towarzystwie. W świecie sztywnych norm i
surowej etykiety, znajduje jednak coś, czego w poprzednim wcieleniu próżno
szukała….. prawdziwa miłość i człowiek równie szalony, jak ona sama.
Wędrówka w czasie,
połączenie obrazu nowoczesnych i wyzwolonych kobiet z dziewiętnastowiecznym
savoir vivrem wydaje się pomysłem mogącym mieć wszelkie szanse powodzenia. Zdolnym zapewnić miłośnikom romansu
historycznego niebanalną rozrywkę i pokazanie, jakby nowatorskiego spojrzenia
na sam gatunek. Niestety w Tylko dla
dorosłych tak się nie dzieje. Przede wszystkim od początku wieje nudą, w
chwili zwrotu akcji – kiedy czeka się na to, co ma stanowić najsmaczniejszy
kąsek powieści, nadchodzi banał, przewidywalność oraz przekroczenie granicy
dobrego smaku. Zamiast romansu historycznego dostajemy w historyczny erotyk z
dość odważnym scenami seksualnymi. Opisy zbliżenia cielesnego i sposoby „uprawiania
miłości” przez parę bohaterów są tym, co zdominowało narrację i przeciągają się
w nieskończoność, nie wnosząc nic istotnego do akcji. Miejscami miałem wręcz
wrażenie, że czytam poradnik uprawiania wręcz perwersyjnego seksu. O ile z
początku historia snuta przez Majewską Brown wydawała się intrygująca, singielka
kochająca minimalizm, zakompleksiona i pragnąca wręcz ukryć się w mysiej
dziurze przed światem, to wraz z rozwojem akcji i jej przeistoczenia się w
erotycznego wampa, o ciętym języku przyniosła totalne rozczarowanie. Obie
wersje Klary są niespójne, mało tego sprzeczne ze sobą i taki sposób poprowadzenia
postaci głównej bohaterki nie jest tym, czego bym oczekiwał. Jeszcze na
początku jej kibicowałem, mogłem w pewnym sensie nawet się z nią utożsamić, to
w chwili jej nowej odsłony po prostu zaczęła być irytująca. Z samodzielnie
myślącej kobiety, zmieniła się zwykłego pustaka, dla którego liczy się tylko zaspokojenie
jej rządz cielesnych.
Przede wszystkim
chociaż nie lubię określenia literatura kobieca, to w przypadku Tylko dla dorosłych najlepiej
odzwierciedla adresatów i zaciśniecie przez samą autorkę grona odbiorców, co
znów wpływa negatywnie na moją ocenę. Szukam za każdym razem historii uniwersalnej,
w której każdy może znaleźć coś dla siebie, chociażby najmniejszą cząstkę, tym
razem nie znalazłem absolutnie niczego.
Tylko
dla dorosłych to opowieść napisana lekkim, plastycznym
językiem, z zabawnymi dialogami przy których śmiałem się do łez. Szkoda, że to
jedyny plus nie mający siły wpłynąć na ogólnie negatywnie ocenę książki.
Otwiera ona nowy cykl powieściowy, do którego szczerze mówiąc nie mam ochoty
wracać. Przy najmniej na razie.
Moja ocena 2/10
Wydawnictwo Burda Książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz