wtorek, 31 grudnia 2019

Szczęście przy kominku, Gabriela Gargaś

Antykwariat, w którym nie tylko można wypić aromatyczną kawę, ale również otrzymać mądre rady udzielane przez właścicielkę  oraz problemy zwykłych ludzi w najnowszej powieści Gabrieli Gargaś Szczęście przy kominku.


Bunia od lat prowadzi własny antykwariat. Magiczne miejsce w którym nie tylko można zrobić zakupy, czy spędzić miło czas, ale też starsza pani chętnie wysłucha trosk swych gości. Nic więc dziwnego, że wielu ludzi do niej zagląda. Wśród bywalców są: Laura i Krzysztof przeżywający małżeński kryzys po narodzinach pierwszego dziecka, wnuczka Buni, Dorota lubiąca odwiedzić babcię po kłótni z ojcem, czy syn kobiety, Michał - nadopiekuńczy ojciec drżący o zbuntowaną nastolatkę. 


Powieści Gabrieli Gargaś od dawna napawają nadzieją na lepsze jutro. Dają wiarę, że gorsze dni w końcu się skończą i zaświeci nieraz długo oczekiwane słońce. Ci, co czytali wcześniejsze książki pisarki, doskonale wiedzą, co mam na myśli. Szczęście przy kominku idealnie wpisuje się w ten trend. Napisane lekkim językiem, między zdaniami ma wkomponowane całą masę życiowej mądrości, rad jakie autorka zawsze chętnie daje swym czytelnikom.

Każdy z nas potrzebuje wyrzucić z siebie pewne słowa, które, zbyt długo trzymane w duszy, ranią serce. A zbyt dotkliwe zranienia powodują niewyobrażalny ból.


Próżno więc szukać w powieści taniego sentymentalizmu, ale obserwujemy życie o słodko - gorzkim odcieniu. Spotykamy ludzi takich samych, jak my. Mających nasze kłopoty, marzących o tym samym i borykający się z podobnymi nieraz do naszych dylematami. Gargaś snuje pełną ciepła opowieść o nas samych. Poruszając nieraz trudne sprawy: choroba Alzheimera i rozterki moralne, jakie wywołuje u bliskich chorego, brak poszanowania cielesności i związanej z nią seksualności u nastolatków czy szykany jakich młodzi ludzie mogą doznać w szkole ze strony rówieśników. Wreszcie nadmierne przywiązanie do wirtualnej rzeczywistości kosztem rzeczywistych relacji i spotkań z ludźmi, będących wokół nas. W tym wszystkim nie brakuje tajemnic przeszłości, które wychodzą na jaw w najmniej oczekiwanym momencie. Jak to w życiu bywa, wtedy kiedy najmniej się tego spodziewamy.


Gabriela Gargaś kusi od pierwszych stron, tworząc po raz kolejny miejsce, którego nie chce się opuszczać. Zaraz po skończonej lekturze tęsknimy za babcią Bunią i resztą bohaterów. To idealna pozycja na zimowe wieczory, albo po prostu, kiedy chce się aby ktoś nas pocieszył.

Polecam.
Moja ocena 7/10

                 Wydawanictwo Czwarta Strona 

niedziela, 29 grudnia 2019

SPOTKANIE Z KLASYKĄ: OGNIEM I MIECZEM, HENRYK SIENKIEWICZ.

Od roku 1638 na Ukrainie panował spokój, który to w historii nazwany został "złotym pokojem". Oznaczał on intensywną kolonizacje i wprowadzenie w życie feudalnych praw. Zaczęto zbierać czynsze i na nowo wprowadzona została pańszczyzna- o której to wspomina jeden z bohaterów sienkiewiczowskiej Trylogii, Onufry Zagłoba. Obciążenie to powodowało silne napięcie społeczne i liczne sprzeciwy. Jest to tym istotniejsze, że należy zwrócić uwagę, że to właśnie na Ukrainie dominowały zawsze wielkie majątki ziemskie. Na przykład majątek księcia Jeremiego Wiśniowieckiego liczył w 1640 r. 7,5 tysiąca dymów, czyli domów od których płacono podatek. W tym samym czasie postępuje polonizacja ruskich kniaziów, którzy przechodzą na katolicyzm, stając się tym sam obcym zarówno dla chłopów, Kozaków ale też dla ruskich książąt. Napiętą sytuację pogorszyła konstytucja sejmowa z 1638 r. nakazująca traktować Kozaków jak chłopów. Problem ukraiński miał być rozwiązany w koncepcji Jerzego Ossolińskiego poprzez wojnę z Turcją i Tatarami. Pokonanie ich miało dać Rzeczypospolitej swobodny dostęp do Morza Czarnego, a przynajmniej do bezpiecznych szlaków handlowych. W 1646 r. do Warszawy przybywa wezwana przez króla delegacja kozacka, w jej skład wchodzi m. in. Bohdan Chmielnicki. Podczas spotkania z Władysławem IV dostają obietnicę wycofania wojsk koronnych na północ i zachód od Białej Cerkwi. Kozacy za to mieli wyruszyć na Morze Czarne. Mieli dostać wsparcie finansowe na budowę czajek i zakup broni. Wszystkie jednak złożone przez monarchę deklaracje nie miały mocy prawnej. Zwołany w 1646 r. Sejm nie wyraził zgody na wojnę z Turcją. Mimo to król dalej liczył na sprowokowanie wojny i sierpniu 1647 r. na Dzikie Pola z wojskami ruszył Jeremi Wiśniowiecki i Aleksander Koniecpolski. Pod koniec tego roku na ukraiński step zbiegł Chmielnicki zabierając z sobą listy królewskie, które obiecywały Kozakom przywrócić ich prawa. W styczniu 1648 roku wybucha powstanie pod wodzą Chmielnickiego o którym to opowiada Henryk Sienkiewicz w  Ogniem i mieczem. 


Młody poseł księcia Jeremiego Wiśniowieckiego, Jan Skrzetuski wraca z misji na Krymie. W drodze do siedziby księcia natyka się na dwie kobiety, których powóz popsuł się w czasie powrotu do domu. Jedną z nich jest piękna kniaźówna, Helena Kurcewiczówna. Młodzi zakochują się w sobie od pierwszego wejrzenia. Jednak na ich drodze do szczęścia stanie narzeczony dziewczyny, Bohun oraz rozpoczynający się konflikt zbrojny.



Historia miłości Jana Skrzetuskiego i Heleny zachwycała zarówno dziewiętnastowiecznych czytelników, jak również zachwyca do dziś. Ówcześni czytelnicy byli tak poruszeni opowieścią, że apelowali do Sienkiewicza, aby tylko nie uśmiercał Skrzetuskiego. A po śmierci Podbipięty modlono się za jego duszę, chociaż należy podkreślić, że jest to postać fikcyjna. Nie brakuje i nie brakowało głosów krytyki, do których zalicza się między innymi Bolesław Prus, zarzucających pisarzowi przeinaczanie historii. Należy pamiętać, że Noblista pisał całą Trylogię ku pokrzepieniu serc rodaków znajdujących się pod zaborami. Stąd podkreślał wagę Zbaraża i Beresteczka, ale nie pominął też trudnych momentów związanych choćby z klęską pod Żółtymi Wodami. Warto w tym miejscu wspomnieć, że w Ogniem i mieczem postacie fikcyjne przeplatają się z historycznymi. O ile Zagłoba czy Wołodyjowski są bohaterami wymyślonymi - Sienkiewicz wzorował się tworząc ich na swoich znajomych i rodzinie, to Skrzetuski czy Bohun istnieli naprawdę. O samym panu Skrzetuskim wiemy, że nie nazywał się Jan, lecz Mikołaj i rzeczywiście podczas bitwy pod Zbarażem opuszczając obóz przepłynął rzekę i dzięki temu poinformował nowoobranego króla, Jana Kazimierza o sytuacji twierdzy i ściągnął tym samym pomoc wojsk koronnych. Bohun natomiast był pułkownikiem kozackim, który na kartach historii pojawia się w bitwie pod Beresteczkiem. W czasie rozgrywanych w powieści wydarzeń miał 40 lat i nie odznaczał się takim szacunkiem do kobiet, jak pokazał Noblista.


Należy pamiętać, że podstawą zachowania Jana jest wierność. Wierność Ojczyźnie, która to ma pierwszeństwo nad prywatnymi sprawami. Nawet jeśli dla jej dobra trzeba poświęcić własne szczęście. Krytykuje on tych, którzy szkalują Polskę, a tym bardziej sprzymierzają się z jej wrogami. Skrzetuskiego ponadto cechuje również wierność do wybranki serca i wierność honorowi szlachcica,który to nie może splamić się niegodnym czynem. Wierność miłości do ukochanej cechuje również Bohuna, do śmierci kocha tylko Helenę. 

Sienkiewicz jednocześnie udowadnia, że pakt z wrogiem Ojczyzny zawsze ściąga nieszczęście nie tylko na kraj  ale także na jego mieszkańców. Chłopi buntujący się przeciw polskim panom, wpadli w ręce ludzi jeszcze bardziej okrutnych. Opisy palenia wiosek i mordów dokonywanych na ludności cywilnej, do złudzenia przypominają dantejskie sceny rzezi Wołynia z 1943 r. Co tylko świadczy o ponadczasowości tego klasyka.

Ogniem i mieczem to znakomite połączenie powieści historycznej z romansem, dzięki czemu każdy znajdzie coś dla siebie. Sienkiewicz w trakcie lektury poniewiera i nokautuje niejednokrotnie czytelnika, ale na koniec opatruje wszystkie wcześniej zadane ciosy. To jeden z moich ulubionych klasyków, do których wracam, co parę lat i zawsze znajduje coś nowego.

                          Wydawanictwo PIW


piątek, 20 grudnia 2019

MROCZNY PIĄTEK: UPIÓR OPERY, GASTON LEROUX

Istnieją miejsca nasiąknięte złem, przyciągające uwagę między innymi za sprawą czarnej legendy, jaka się z nimi wiąże. Zalicza się do nich bez wątpienia gmach paryskiej Opery, w którym to rozgrywa się Upiór opery Gastona Leroux. Jeszcze kilkanaście lat temu, nie można było nawet wspominać o tajemniczym mieszkańcu tego budynku, a dyrekcja chciała wykreślić go z historii. Upiór przetrwał i wydaje się, że ma się całkiem nieźle.


Brzydota i szpetność przyciągały uwagę pisarzy od dawna. Wystarczy wspomnieć chociażby samego Victora Hugo. Stworzeni przez niego bohaterowie w Katedrze Najświętszej Maryji Panny w Paryżu czy Człowieku śmiechu to ludzie ukrywający się przed światem. Cierpiący i samotni z powodu szkaradztwa. Leroux również wpisuje się w ten nurt i tworzy opowieść inspirowaną z jednej strony klasyką powieści gotyckiej, z drugiej klasyką romansu. Upiór opery wymyka się poza ramy swego gatunku.


Paryż lat 80. XIX wieku. Miasto wciąż pamięta mroczne i niewyjaśnione wydarzenia rozgrywające się w gmachu niedawno wzniesionej Opery. Naoczni świadkowie, dokumenty i doniesienia prasowe potwierdzają istnienie w niej tajemniczego mieszkańca, zwanego Upiorem. Nikt nigdy go nie widział, jedynie słyszano jego głos i widziano, do jakich przerażających rzeczy stwór jest zdolny. Stąd wszyscy pracownicy Opery są przerażeni i w ich rozmowach nie brakuje coraz to bardziej przerażających sensacji. W chwili gdy ginie jeden z nich, niejaki Joseph Bouqet, panika rośnie. Do gmachu przebywa policja mająca zbadać zajście, w tym samym czasie dyrektorzy otrzymują list z pogrożkami że strony osoby podpisującej się U. O. Potwór natomiast nie ukrywa , że jedna z tutejszych śpiewaczek, Christine Daae jest obiektem jego zainteresowania.

Gaston Leroux snuje opowieść utrzymaną w duchu gotyckich powieści grozy. Nie brakuje tu mrocznych korytarzy, podziemnych przejść i licznych zapadni. Tajemniczych przejść i tuneli, które same w sobie napawają lękiem. Opera Paryska także swym wystrojem nawiązuje do antyku i wywołuje uczucie osaczenia. Stąd nie ma ucieczki, a ci na których stwór wydał wyrok, nie mogą uniknąć sego przeznaczenia. Prowadzone rozmowy, artykuły prasowe to, co sami obserwujemy, wywołuje uczucie, że Upiór ma nad wszystkim nieograniczoną moc. Owa aura tajemniczości zaczyna znikać w chwili, gdy akcja skupia się na wątku miłosnym. Tu niestety nie będę więcej zdradzał. Najlepiej w ogóle nie czytać streszczenia z tyłu okładki, lecz podążać za narracją autora. Każde zdanie bowiem burzy zabawę odkrywania tego, co wydarzyło się w budynku Paryskiej Opery. Jedynie mogę zdradzić, że przedstawiona historia miłosna przypomina swym klimatem nieco powieści sióstr Bronte, Charlesa Dickensa, Hugo czy Balzaka. Wówczas zaczyna znikać atmosfera grozy, a powieść bardziej od klasycznego horroru, przypomina romans.

Potwór Leroux jest jednym z bardziej intrygujących antybohaterów. Owiany tajemnicą, nikt nie wie,  jak wygląda. Znany początkowo z relacji osób trzecich, przez co tym bardziej jawi się, jako istota na pograniczu realności i snu. W chwili jego pojawienia słychać tylko głos, a nawet jeśli widzimy go, ma na sobie trupią czaszkę i czarny płaszcz. Ma różne określenia najpopularniejsze to Upiór opery, albo U. O. To istota okrutną, czerpiąca satysfakcję ze strachu, który wzbudza. On się wręcz nim napawa. Egoista potrafiący zahipntyzować swym głosem ofiarę. Drapieżca, który za wszelką cenę chce zdobyć swe trofeum. W Operze nic nie może dziać się bez jego zgody. Co ciekawe, potrafi być hojnym i otoczyć protekcją, tych którzy służą mu wiernie. To istota ukrywająca przed światem twarz, żyjąca w poczuciu wyrządzonej mu krzywdy, za którą jego zdaniem należy mi się rekompensata.

Upiór opery nie tylko w opisie wyglądu budynku odwołuje się do antyku, lecz w samym języku powieści. Występują porównania albo wręcz bezpośrednie nawiązania do mitologii. Na przykład przywołanie:  Charona,  Apolla, Styksu czy zakończenie przypominające mit o Orfeuszu udajacym się do Hadesu. Leroux odwołuje się jednocześnie do wcześniejszej tradycji literacko-muzycznej, przywołując przede wszystkim Fausta czy Don Juana. Wszystko to dodaje uczucia wiarygodności i samemu można poczuć się, jakbyśmy byli w gmachu Opery i brali udział w tamtejszych wydarzeniach.

Upiór opery to znakomite połączenie grozy z romasem, udowadniający jak bardzo chłonnym jest horror. Znakomita pozycja zarówno dla fanów gotyckich opowieści, dla tych którzy nie lubią się bać albo chcą zacząć swoją przygodę z tym gatunkiem, jak również dla wielbicieli niebanalnych historii miłosnych.

Dziś nie zasnę słysząc wszędzie tajemniczy głos.


Polecam.

Moja ocena 8/10

                           Wydawanictwo Vesper

środa, 18 grudnia 2019

Pokój z widokiem. Lato 1939, Marcin Wilk

Są w historii ludzkości pewne wyjątkowe momenty, kamienie milowe w czasoprzestrzeni oddzielające dwie różne epoki życia. Druga i kolejne następujące po sobie, są całkowicie różne od tej pierwotnej. Wraz bowiem z jej końcem nic nigdy nie będzie takie samo, jak wcześniej. Inne obrazy, inni ludzie, inne dźwięki, zapachy i smaki w niczym nie przypominają tych zapamiętanych. Takie bez wątpienia jest lato 1939 roku oznaczające dla wielu dzieci kres szczęśliwego dzieciństwa, a dla dorosłych kres znanego im świata. Z pierwszym września nastała gehenna naznaczająca swym piętnem ich dalsze życie. O tym czasie właśnie snuje reporterską opowieść Marcin Wilk w Pokoju z widokiem. Lato 1939.

Marcin Wilk to dziennikarz, twórca literackiego bloga i vloga Wyliczanka. Autor dwóch biografii: Kwiatkowska. Żarty się skończyły oraz Tyle słońca. Anna Jantar. Biografia. Żyłka biografisty pozwoliła mu stworzyć opowieść o ludziach naznaczonych koszmarem II wojny światowej, którzy wspominają swoje ostatnie chwile, kiedy jeszcze istniał dla nich bezpieczny świat. Za swych bohaterów wziął osoby wywodzące się z różnych warstw społecznych: inteligenckiej i wiejskiej. Wśród nich przewijają sylwetki właściciela księgarni, dzieci wychowanych w zamożnych pałacach należących do oficerów II RP, ale i dzieci pochodzące z ubogich rodzin borykającymi się z problemami finansowymi. Wreszcie w ich gronie znaleźć można również takie osobistości, jak: Witold Gombrowicz, Maria Dąbrowska czy Jarosław Iwaszkiewicz.

Wspólną cechą jest bijajaca z tych wspomnień beztroska. Dziecięce psoty i towarzyszący im lęk przed nieuchronną karą po powrocie do domu. Słychać echa przedwojennego życia wyższych sfer i chłopów dla których lato, to czas wytężonej pracy przy żniwach. Obserwujemy popularne wówczas kurorty, leniwe spacery po lesie, rzeczne kąpiele. W tym wszystkim przebijają głosy wieszczące zbliżającą się katastrofę. Mowy ministra Becka o wojnie, wieści o rozbiorze Czechosłowacji i Anschluss Austrii odbywający się przy biernej postawie Zachodu. Problem w tym, że nikt nie traktuje tego poważnie. Polacy śmieją się z Hitlera i są przekonani, że bez trudu go pokonają. Nadchodzący kres starego świata, który zbliża się z każdym dniem.  1 września nadchodzi koszmar na zawsze naznaczający traumą wiele rodzin.

Marcin Wilk zbudował swoją opowieść na podstawie wspomnień ludzi, którzy chcieli podzielić się z nim tym, jak zapamiętali tamto lato oraz artykułami prasowymi, zachowanymi dziennikami spisanymi przez współczesnych. Dzięki temu mamy nie tylko przejmujące losy bohaterów ale też ciekawie zarysowane tło społeczno-polityczne. Wszystko to właśnie składało się na życie zwykłych ludzi, którzy w codziennych obowiązkach, marzeniach czy pasjach niczym nie różnili się od osób z XXI wieku. W relacjach tych bez trudu często można odnaleźć nas samych.

Pokój z widokiem. Lato 1939 to nostalgiczna i przepiękna lekcja historii XX wieku pozbawiona wielkiej polityki i dat, a skupiona na życiu, sposobie postrzegania świata i stosunku do zbliżającej się wojny, jakie mieli ludzie żyjący w tym czasie. Reportaż ten wzrusza i skłania do głębokiej refleksji. 

Polecam. 
Moja ocena 8/10



                       Wydawnictwo W. A. B

niedziela, 15 grudnia 2019

Książki na Święta: Agnieszka Krawczyk, Najmilszy prezent.

Najpiękniejszy prezent, jaki można otrzymać nie tylko na święta, ale każdego dnia to czyjeś ciepłe słowo, miły bezinteresowny gest, czy uwaga ze strony ludzi, na których nam zależy. Pozornie są to rzeczy mało wartościowe, a w rzeczywistości najcenniejsze. Najlepszy bowiem prezent jest wówczas, gdy się go najmniej spodziewamy. Przekonuje o tym Agnieszka Krawczyk w Najmilszym prezencie otwierającym nowy cykl Ulica Wierzbowa.


Uroczyn to mała miejscowość położona gdzieś w Polsce. Jak to bywa na prowincji tu każdy każdego zna, przez co nie brakuje tematów do plotek. Skrywa ona swoje sekrety, zadawnione z przeszłości rany, a mieszkańcy borykają się z dużymi i małymi problemami. Sercem miasteczka jest Ulica Wierzbowa na której to, znajduje się dziewięć domów. Dochodzi na niej do licznych sprzeczek, wspominków wypominków i małych fochów. Siłą jej jednak jest, że gdy jeden z mieszkańców ma problem, reszta na pewno przyjdzie mu z pomocą. Chociaż początkowo ulica ta, za sprawą kilku starszych pań, może wydawać się niezbyt dobrym miejscem do mieszkania, gdyż nie brakuje z pozoru tylko wścibskich oczu, to szybko można przekonać się, że jest się w miejscu pełnym dobrej aury. 


Flora Majewska stanowi tutejszy autorytet. Raz za sprawą rodzinnej historii, dwa przez własne cechy. Życzliwość, takt i dobre słowa, jakie niesie swym ąsiadom. Co roku na święta obdarywuje je własnoręcznie robionymi kartami. Tak też ma być i tym razem, jednak mają zawierać coś więcej. Ma być to pamiątka po niej samej. Kobieta ze względu na stan zdrowia podjęła decyzję o przeprowadzce do Domu Opieki. Jako prezent pożegnalny postanowiła dać bliskim radę mającą ich życie uczynić lepszym i szczęśliwszym. Zawarła te wskazówki w wykonanych kartach.

Najmilszy prezent to opowieść o zwykłych ludziach borykającymi się z problemami znanymi wielu czytelnikom. Nie ma wśród nich aniołów, ale mają swoje wady i zalety. Czasem irytują przemądrzałością i brakiem wrażliwości, innym razem wzruszają swą troską. To ludzie podobni do nas samych, osób spotykanych w pracy, sklepie czy na własnych osiedlach. Agnieszka Krawczyk snuje historię zimowo-świąteczną pełną życiowej mądrości, wskazówek mogących pomóc pokonać nasze troski. Nie ma w tym taniego sentymentalizmu, ale pokazuje życie takim, jakim jest. Czasem brutalne, sypie piaskiem w oczy i kopie w najczulsze miejsca. Innym razem daje iskierki dobra i światła, pozwalające dostrzec szanse na lepsze dni. Najcenniejszym bowiem darem jest przyjaciel. Nawet jeśli powie trudne słowa, nie rozumie się zawsze jego decyzji, to jest siłą pomagającą nie tylko pokonać burze, często też zrewidować nas samych i nasze wady.

Najmilszy prezent to powieść pełna ciepła, działająca niczym ciepły koc i kubek kakao, po którym zaraz robi się lepiej na sercu. Agnieszka Krawczyk stworzyła magiczne miejsce z którego nie chce wychodzić. Sam poczułem się mieszkańcem ulicy Wierzbowej. To książka nie tylko na święta, lecz idealna na każdą chandre. Nie mogę już doczekać się drugiego tomu.

Polecam. 
Moja ocena 7/10

                            Wydawanictwo Filia