Mroczny thriller, a może groza? W przypadku Ucichły ptaki, przyszła śmierć Michała Śmielaka odpowiedź na to pytanie nie jest całkiem oczywista.
Michał tuż przed planowanym ślubem wraz ze swymi najlepszymi przyjaciółmi planują męską wyprawę w góry. To miała być wyprawa pozwalająca całkowicie odciąć się od cywilizacji i pośród bieszczadzkich lasów obcować samotnie na łonie natury. Sami organizatorzy wyprawy stawiają mężczyznom dziwny warunek. Otóż nie mogą nikomu zdradzić tego, co widzieli. Nie mogą korzystać z telefonów, a jedynie z GPS. Mogą zachować zdjęcia tylko te, na które wyrazi zgodę organizator. Jednym słowem to, co dzieje się na górskich szlakach, zostaje w górach. To, co miało zapewnić niezapomnianą przygodę, zaczyna przybierać dosyć niepokojący obrót. Aż w końcu dochodzi do koszmaru.
Michał Śmielak doskonale wie i umie zadać istną zagwozdkę. Czytelnik od początku do samiutkiego końca nie ma absolutnie najmniejszej pewności zarówno, jak potoczą się losy bieszczadzkiej eskapady, z pojawiających się szczątkowych wzmianek wiemy tylko, że doszło do śmierci. Nie wiadomo czyjej, ani w jakich okolicznościach. Na te pytania stopniowo, powolutku i niespiesznym tempie poznajemy odpowiedź. Ktoś czai się na szlaku, morderca jest kompletnie długi czas całkowicie niewidoczny, a gdy w końcu daje o sobie znać, czyni to w iście widowiskowy sposób. Nieustanne przypominanie o dokonanym morderstwie może naprowadzać, że mamy do czynienia z kryminałem, później przybiera postać niezwykle dusznego, wręcz klaustrofobicznego dreszczowca. Morderca osacza, atakuje z zaskoku i za każdym razem pozostawia po sobie dość makabryczny widok. Jednak w przypadku Ucichły ptaki, przyszła śmierć klasyfikacja gatunkowa nie jest taka oczywista. Od samego początku nasuwa się skojarzenie, jakbyśmy nie tyle mieli do czynienie z thrillerem, ile grozą. Bądźmy szczerzy, kiedy nieustannie przywoływane są duchy zmarłych w górach, jakieś szepty nakazujące wycofać się, póki jeszcze jest taka możliwość, czy wypatrywanie wilkołaków, wampirów czy wilka, może sugerować właśnie grozę. Przy czym w wykonywaniu Michała Śmielaka to groza leciuchna, nie tyle straszy, ile przez cały czas utrzymuje czytelnika w niepokoju. Sprawia, że z strony na stronę czujemy się coraz bardziej niekomfortowo, w głowie rodzi się milion wątpliwości, a my non stop jesteśmy zaskakiwani i przyprawiani o szybsze bicie serca. Całą opowieść oplata gęsta sieć lokalnych legend i wierzeń, które znakomicie potęgują niepokój. W pewnym momencie okazuje się, że już nie ma drogi ucieczki, jedyne co zostaje, to przetrwać.
Za każdym razem powtarzam, że góry są dla mnie bezlitosnym drapieżnikiem, który nie bierze jeńców, bowiem pożera ich w jednym kawałku. Tak też jest w tym przypadku. Góry stają się strażnikiem tego, co niedostępne. Niezbyt gościnnym gospodarzem, nie lubiącym obcych na swym terenie. Jednocześnie ciągle żądne są ofiar i krwi. Symbolizują to, co pierwotne i wywołują najbardziej pierwotny lęk przed tym, co niezrozumiałe, co niewytłumaczalne i to, czego po prostu nie da się zrozumieć zdrowo rozsądkowo. Mało tego otoczą je gęsty i mroczny las, który obserwuje wszystko i nie pozwala, by cokolwiek z niego przedostało się na zewnątrz. To w nim grasuje mityczny wilk, bohater ludowych podań, a którego gdzieś w podświadomości wyglądamy. To w nim pojawiają się kolejne osoby, które potem są niewidoczne na zdjęciach. A przecież z nimi przebywaliśmy i rozmawialiśmy, to z ich ust płynęły ostrzeżenia. Zmarli, a może wytwór umysłu?
Ucichły ptaki, przyszła śmierć to powieść nieoczywista. Nieco przypomina slashery, nieco gore, a miejscami dreszczowiec. Michał Śmielak z niezwykłą umiejętnością przeplata i bawi się gatunkami. Snuje opowieść, która może zaintrygować zarówno miłośników grozy, mrocznych thrillerów ale i tych, którzy nie za bardzo lubią się bać. Nie straszy, a bardziej wywołuje niepewność tego, czego jesteśmy świadkami. Przestajemy ufać zmysłom, a samo zakończenie potrafi wprawić w zdumienie i jest mocno zaskakujący. Bez wątpienia potrafi przyprawić o stan istnej psychozy.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Wydawanictwo Skarpa Warszawska