HISTORIA
PSZCZÓŁ – MAJA LUNDE
Troje ludzi, trzy rodziny, trzy
kontynenty wreszcie trzy różne epoki, dzieli ich wiele ale łączy jedno –
pszczoły. Maja Lunde opowiada wspaniałą oraz wzruszającą opowieść o życiu ludzi
i zwierząt, ludzi i przyrody ich otaczającej. Zapraszam na „Historię
pszczół”!!!!
Mam mały problem z
przybliżeniem fabuły książki. Otóż
główni bohaterowie to troje
ludzi, zupełnie sobie obcych, żyjących w odległym od siebie czasie, a nawet
szerokości geograficznej. Tao, mieszka w Chinach, Syczuanie w roku 2098.
Pracuje na plantacji zajmującej się zapylaniem roślin. Pszczół, które wcześniej
robiły to, nie ma z powodu wyginięcia.
Ma męża Kuana i trzyletniego synka Wei-Wena. Podczas jednej z rodzinnych
wypraw, chłopczyk ginie bez śladu. Zdesperowana matka rozpoczyna podróż przez
cały kraj w poszukiwaniu dziecka.
Drugim bohaterem jest William żyjący w Anglii,
Hertfordshire w roku 1852. Niespełniony naukowiec, przyrodnik marzący o zbudowaniu
idealnego ula. Pokładający duże nadzieje w synu Edmundzie, obojętny na żonę Thildę, a nawet na własne
córki, zwłaszcza Charlotte. Marzy mu się sława oraz szacunek w świecie nauki,
chce zrewolucjonizować pszczelarstwo. Jednak, jak to często bywa w życiu, to
nad czym pracował z takim trudem, ktoś już zdążył opracować, przez co jego
praca traci sens.
Trzecią wiodąca postacią jest George mieszkający w Autumn
w USA w 2007 r. Zapalony pszczelarz marzący, aby swoją hodowlę przekazać
jedynemu synowi Tomowi, zapewniając mu pewne źródło dochodu, chłopak jednak ma
zupełnie inne marzenia. Mężczyzna załamuje się w chwili, gdy dowiaduje się o masowym
wymieraniu pszczół, jego marzenia mogą wkrótce prysnąć niczym bańka mydlana.
Maja Lunde przenosi czytelnika do cudownej opowieści o
tych trzech z pozoru tylko różnych ludziach. Poznajemy ich losy opowiadane
przez nich samych. Dzięki temu w powieści występuje troje narratorów: Tao,
William i George. Mają różne pragnienia, marzenia, a czytając powieść poznajemy
trzy odmienne historie. Dopiero na koniec autorka łączy je w jedną, a dzieje tych ludzi dziwnie
zaczynają się ze sobą przeplatać. Jeden bohater chociaż żyjący wcześniej ma
silny wpływ na decyzje oraz losy
pozostałych. Myślę, że w tych opowiadaniach każdy może znaleźć to, które
najbardziej pasuje do niego.
Wszyscy
oni po pierwsze opowiadają o swoich rodzinach, konfliktach w nich
występujących. Któż nie spotkał się z tzw. konfliktem pokoleniowym, gdzie
rodzice pragną dla swych pociech zupełnie czegoś innego niż chcą one?
Prezentują zupełnie
odmienne teorie wychowawcze, które dopiero z czasem pokazują się trafne bądź
chybione. Z jednej strony ojciec przekonany, że niesubordynację syna, a nawet
każde jego złe zachowanie można ukarać za pomocą chłosty, tylko tak bowiem
według niego można wychować porządnego człowieka, posłusznego ojcowskiej woli.
Z drugiej zaś matka zupełnie nie potrafiąca wyegzekwować od dziecka
najprostszych rzeczy, dająca mu wszystko czego chce.
Moim zdaniem jest to
jeden z ważniejszych problemów poruszanych w „Historii pszczół”, niekiedy te
odmienne postawy rodzicielskie do złudzenia przypominają toczącą się mediach dyskusję o metodach
wychowawczych. Wydaje mi się, że sama Lunde nie jest zwolenniczką, ani
stosowania kar cielesnych, równocześnie nie
popierając dawania dzieciom wszystkiego. Należy odnaleźć magiczny złoty środek. Jednocześnie dzieci muszą żyć swoim życiem,
należy pozwolić im na realizację własnych marzeń czy pójścia własną drogę, mimo
że rodzice woleliby inną.
Ludzie ci ponadto
pokazują, jak bolesne, a wręcz destrukcyjne może być dla człowieka, utrata
życiowego marzenia, pasji, celu życia w chwili, kiedy wszystko wydaje się
stracone, wszelkie zabiegi, starania stają się bezsensowne. Jednak dopiero
czas, niekiedy nawet bardzo odległy od nas zweryfikuje nasze działania. Może
się zdarzyć, że owoców naszej pracy nie zobaczymy za naszego życia, odczują je
natomiast przyszłe pokolenia.
Kolejną kwestią wartą poruszenia to cudowny język, styl
jakim została napisana powieść. Zachwyca swym pięknem. Jest bardzo plastyczny,
łatwo można wyobrazić sobie świat bez pszczół, jak również owe pasieki. Do tego,
świetne dialogi, przemyślenia bohaterów zmuszające do refleksji. Wciąga ona od pierwszych stron, a na koniec widać jeden
zasadniczy jej mankament, że się skończyła. W chwili przeczytania ostatniej
stronicy zrobiło mi przykro, nadszedł koniec, oznaczający pożegnanie z przyjaciółmi. Tao, William i George skradli
moje serce, mało tego stali się dla mnie literackimi przyjaciółmi. Czytając ma
się ochotę, aby ta wspaniała opowieść trwała bez końca.
Tym samym nie mogę nie wspomnieć, że właśnie ów
przepiękny język przenosi do świata, czasem odległego, obcego, a nieraz jakże
bliskiego współczesnemu czytelnikowi. Wzbudza wręcz tęsknotę za harmonijnym
życiem ludzi oraz zwierząt, przedstawiając czym stanie się nasz świat, gdy
cywilizacja zniszczy cały otaczający nas ekosystem. Nawet taka mała pszczoła ma
swoje olbrzymie znaczenie dla naszego życia. Wszyscy mają w przyrodzie swoją
funkcję, nikt nie ma prawa tego niszczyć. Dla mnie jest to jeden wielki apel
autorki o pozostawienie dużych obszarów leśnych, miejsc dziewiczej przyrody, a
nie zamienianie ich w obszary uprawne, albo w betonowe puszcze.
Znowu jest to niezwykle
aktualne, gdyż Zapaść, o której opowiada
Tao, dzieje się teraz na naszych oczach. Jeśli nie podejmiemy radykalnych działań, za chwilę
możemy już nie mieć czego ratować. Stosowane między innymi pestycydy
przyczyniły się do wymarcia pszczół. Autorka pokazuje poważne skutki wynikające
z stosowania przez człowieka nawozów sztucznych, mogących okazać się wręcz
śmiertelne dla niego oraz środowiska. Zostają one bowiem w ziemi zabijając
wszystko co się w niej i z niej się rodzi.
Wreszcie to właśnie tytułowe pszczoły stają się silnym
ogniwem spajającym losy tych trojga ludzi. Są one zarówno błogosławieństwem
tudzież przekleństwem, czynnikiem decydującym o wolności ludzkiej oraz jego obsesją.
Jednak świat bez nich staje się światem totalitaryzmu, człowiek zmienia się w
robotnika zapylającego rośliny, traci wolność, możliwość samo decydowania,
muszącego walczyć nawet nie o miskę ryżu ale jego ziarno. Świetnie widać to
podczas kolacji w domu Tao, podczas której daje dziecku siedem ziarenek. W
chwili wymarcia pszczół, zniknęło mięso, mleko, sery, owoce i warzywa nie ma
nic co zna dzisiejszy człowiek, a czego nie znają ludzie żyjący w Syczuanie w
2098 r. Świat tego roku jest wręcz post
apokaliptyczny, absurdalny, nieludzki. Człowiek w nim znaczy nie wiele, tak jak
nie reagowano na śmierć miododajnych owadów, teraz jest obojętność na
umierających ludzi w rozpaczliwy sposób szukających ratunku. Starsi oraz schorowani
nie przydatni dla dystryktu do
niewolniczej wręcz pracy skazani zostają na śmierć, nikogo nie obchodzi ich
los. Czasem wspomni tylko o nich ich córka czy syn. Ludzie giną, bo giną
zwierzęta nie mające co jeść.
Podsumowując
o książce tej naprawdę można by się wiele mówić. Dla mnie jest ona cudowna,
mądra, niezwykle refleksyjna. Nie sposób czytać jej bez żadnych przemyśleń. Z
jednej strony wzrusza, z drugiej przeraża. Osobiście nie chciałbym znaleźć się
w Chinach 2098 r., dlatego już dziś
trzeba o to zadbać. Planeta Ziemia jest wspólnym domem ludzi, zwierząt i roślin,
bez jednych nie ma drugich.
Poza tym to wspaniała opowieść o trudzie rodzicielstwa, pokazująca różnice
światopoglądowe rodziców i dzieci. Przy czym każde z nich ma zupełnie odmienne
pragnienia. Uczy ona, jak mimo różnych dążeń znaleźć tą jedną wspólną nić porozumienia.
Wreszcie stanowi uniwersalna historię o ludzkich
marzeniach, cierpieniu płynącego z braku możliwości ich realizacji.
Sama „Historia pszczół”
z jednej strony przygnębia, z drugiej zaś daje nadzieję.
Polecam wszystkim.
Źródło: Wydawnictwo Literackie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz