MROCZNY
TYDZIEŃ🎃
|
DZIEŃ
6 🎃
Z
JEDNYM WYJĄTKIEM – KATARZYNA PUZYŃSKA
Historia magistra vita
est,
jak głosi słynne łacińskie porzekadło. I w pewnym sensie, na pewno nauka ta
uczy życia i wyciągania wniosków z przeszłości, aby ponownie nie popełnić tych
samych błędów. Gorzej jednak, jeśli zostanie wykorzystana do morderczego planu
i połączona z dawno rozegraną partią szachów. Partią, której nadano miano nieśmiertelnej. Rozegrali ją Adolf
Anderssen z Lionelem Kieseritzkym i mimo, że pierwszy z nich stracił więcej
figur, to jednak dzięki trzem genialnym posunięciom udało mu się wygrać. Takie
zestawienie, mogłoby wydawać się absurdalne. Jednak, zarówno w szachach i
morderstwie doskonałym przydatne, a wręcz niezbędne są inteligencja i spryt. W
grze do przewidzenia ruchów przeciwnika, natomiast w kryminalistyce - do stania
się nieuchwytnym dla policji i mylenia śladów
Właśnie
temat legendarnej gry dwóch światowej sławy szachistów, wykorzystała Katarzyna
Puzyńska w „Z jednym wyjątkiem” zapraszając swych czytelników, do równie
ciekawej rozgrywki, rozgrywki z kolejnym mordercą, który nie cofnie się zanim
nie ukończy swej partii.
Do Lipowa przyszła
wiosna, która roztacza nad wsią swój urok. Zaczynają kwitnąć majowe kasztany i
cała przyroda zbudziła się z zimowego snu. W takiej to aurze zwiastującej nadejście
lata i związanego wkrótce z nim nowych żniw, dochodzi do zabójstwa starszej i
samotnej kobiety, Małgorzaty Głuszyńskiej. Zwłoki osiemdziesięciolatki znalazła
jej sąsiadka, Barbara Krakowiak. Początkowo wydaje się, ze jej śmierć jest
całkowicie przypadkowa, jednak przybyła na miejsce zbrodni ratowniczka medyczna
nalega na wezwanie policji. Sprawą zajmuje się Daniel Podgórski. Na ciele
denatki znajduje się dziwny, wytatuowany napis, który policja odczytuje: GieS mogący oznaczać podpis zabójcy.
Jednak po co, miałby on wskazywać samego siebie. Niedługo potem ginie kolejna
osoba, a jedynym wspólnym elementem jest ponownie dziwny tatuaż i pozostawiona
na miejscu zbrodni rozstawiona szachownica. Tym samym, Podgórski wraz przybyłą
do pomocy Klementyną Kopp staną przed kolejnym trudnym do wyjaśnienia
morderstwem, które powiązany jest z historią mającą miejsce prawie sto
pięćdziesiąt lat temu. A jedno jest pewne, zmarła miała wiele grzeszków na
sumieniu i w niczym, podobnie do jej sąsiadki, nie przypominała dobrotliwej
staruszki, przez co wiele osób mogło pragnąć jej śmierci.
„Z jednym wyjątkiem” to już czwarty tom o policjantach z
Lipowa. I kompletnie nie wiem, jak robi to nasza caryca polskiej literatury,
ale jest znów na bardzo wysokim poziomie i z całą pewnością autorka zdążyła się
nim zrehabilitować po „Trzydziestej pierwszej” i podnieść wysoko poprzeczkę.
Podobnie do poprzednich części stanowi on zamknięta całość, chociaż pod
względem wątku prywatnego życia śledczych nawiązuje do wcześniejszych książek.
Stąd wydaje mi się, że lepiej byłoby czytać je po kolei, w celu zachowania
pewnego ciągu wydarzeń; chociaż jeśli miałoby się ochotę rozpocząć przygodę z
Puzyńską od „Z jednym wyjątkiem” na pewno, nic nie stałoby na przeszkodzie.
Pierwsze myśli, które nasunęły mi się po lekturze, to słynne stwierdzenie, że
dobrzy ludzie robią czasami złe rzeczy. O ile do tej pory mieliśmy do czynienie
z ludźmi wyróżniającymi się chorym i wypaczonym sposobem postrzegania
rzeczywistości, to tym razem jedynie pozornie tak jest. Do tej pory czytając
kolejne odsłony opowieści o Lipowie, bez większego trudu widziałem osoby od
początku budzące niechęć, antypatię, jednym słowem typowe czarne charaktery. Miało
to miejsce szczególnie w „Motylku” – wystarczy wspomnieć panów Kojarskich, jak
również w pozostałych tomach: „Więcej
czerwieni” – zaliczał się do nich z całą pewnością Grzegorz Mazur, z czasem
również jego syn Kamil, czy Bernadetta Adamczyk; nieco mniej było ich w „Trzydziestej
pierwszej” – jednak i tu takie osoby bez trudu można odnaleźć, a zaliczyłbym do
nich m.in. szwedzkie rodzeństwo Nilssonów i Urszulę Weiss wraz z jej synem
Tytusem. Tym razem trudno byłoby mi jednoznacznie wskazać człowieka, który od
razu i bez wyjątku mógłby być mordercą. W prawdzie Barbarę Krakowiak trudno
jest polubić, jednak niekoniecznie musiałaby zabijać swoją sąsiadkę. Z jednej strony
każdy z bohaterów pojawiających się w tej książce, jak wspomniałem, mógłby mieć
motyw, bo z całą pewności nie należy szukać w Lipowie wzorów cnót, jednak są to
zwykli ludzie borykający się z codziennymi problemami. Rozwodem, problemami
wychowawczymi, rozmaitego rodzaju rozterkami moralnymi – nauczyciel wiążący się
z matką uczennicy, próba uwolnienia się spod despotyzmu rodzica, z różnych
powodów wyrzutami sumienia itp., przez
co przypominają nam postacie spotykane przy wcześniejszych zagadkach
kryminalnych. Jednak nie umiem powiedzieć o nich, że są złymi ludźmi. To
sprawia, że nawet podejrzewanie ich o możliwość zabicia człowieka z zimną
krwią, jest bardzo trudne, chociaż wiem, że na pewno wśród nich jest zabójca.
Jego głos oraz zapiski z dokonanej i planowanej już zbrodni, są niemniej
przerażające, jednak tchną one po pierwsze poczuciem winy zagłuszanego
mniemaniem o czynieniu zadość sprawiedliwości, po drugie z góry wiemy, że morderca planuje w sumie trzy
zabójstwa. Poza tym utrzymane jest wyjście z morderstwa kobiet zainicjonowane
przez „Trzydziestą pierwszą” i ofiarami padają zarówno kobiety, jak i
mężczyźni. Tym razem również trudno jest zauważyć związek między poszczególnymi
zabójstwami, zanim nie dostanie się wszystkiego podanego na tacy. Wszystko
przebiegłoby zgodnie z planem, gdyby nie jeden wyjątkiem, który miał miejsce w
realizowaniu morderczej gry. Wreszcie zupełnie nietypowe do wcześniejszych
metod, jest sposób zabijania mogący tym razem zaszkodzić także samemu
przestępcy.
Nieodłączonym elementem prozy Katarzyny Puzyńskiej,
mającym miejsce również w „Z jednym wyjątkiem” jest łączenie teraźniejszości z
przeszłością. Tym razem sięga ona, jak było w poprzednim tomie, do dwóch
okresów. Dawniejszego mającego miejsce sto pięćdziesiąt lat temu i przede
wszystkim na nim skupia się przez długi czas uwaga czytelnika, szukając jaki on
może mieć związek z obecnymi mordami. W prawdzie po poznaniu historii „nieśmiertelnej
partii”, wiadomo, do czego nawiązuje przestępca i co oznaczają kolejne tatuaże,
przez co historia ta staje się jeszcze bardziej mroczna i przerażająca. I pod
koniec książki ponownie odwołuje się do znacznie wcześniejszych dziejów, bo do
czasów Polski Ludowej i mającej wówczas miejsce szykan wobec ludzi podejrzanych
o zdradę socjalistycznego państwa i sprzyjanie imperialistom. W ten genialny
sposób, Puzyńska łączy trzy całkowicie różne okresy w jedną całość. A wszystko
ma sobą większy związek, niż można by wcześniej podejrzewać
Poza
świetnie skonstruowaną i trzymającą w napięciu zagadką kryminalną, nie mniej
ciekawy, jak zawsze jest obraz osady. Skrywane w niej tajemnice, sekrety, dawne
i obecne urazy silnie wpływające na sposób postępowania jej mieszkańców, którzy
niekoniecznie przepadają za sobą. A ujawnienie ich grzeszków ponownie wywołała
burzę. Wreszcie równie intersująco wygląda prywatna życie policjantów,
szczególnie Emilii Strzałkowskiej, która wraz z synem Łukaszem na szczęście chyba już na dobre zagości w
Lipowie. Będzie próbowała ułożyć sobie na nowo życie. W jej orbicie nadal
obecny jest Daniel Podgórski próbujący obecnie budować wspólną więź z
nastolatkiem. A wokół mysiej funkcjonariuszki pojawi się dość intrygujący prokurator.
Tak samo ciekawie wyglądają sprawy u Klementyny, która absolutnie nic straciła
ze swej przebojowości, złośliwości, arogancji; mało tego cechy te jeszcze
bardziej wyostrzą się u niej za sprawą pewnej podejrzanej w śledztwie, która
Kopp wydaje się nie zupełnie obojętna, a pani komisarz również dla niej stanie
się kimś bliskim. Ciekaw jestem, jak dalej potoczy się ten wątek i czy wreszcie
ktoś zastąpi w jej sercu miejsce zmarłej Teresy.
Podsumowując „Z jednym wyjątkiem” to kolejny tom sagi
mazurskiej wsi, która w żadnej mierze nie można zaliczyć do spokojnej. Ponownie
poza dość ciekawie pokazaną zagadką kryminalną, mająca związek z legendarną
partią szachów rozegraną prawie sto pięćdziesiąt lat temu, ma nie mniej
intersujące tło społeczno-obyczajowe, z bogatą paletą tematów, takich: jak
trudne relacje między rodzicami, despotyzm wobec innych ludzi, stojący moralnie
pod znakiem zapytania związek nauczyciela z matką uczennicy, wyrzuty sumienia z
powodu dawnych win, obraz PRL-u i działających ówczesnych służb wraz z powiązaniami
między nimi. Wszystko to sprawia, że
książka wciąga od pierwszej do ostatniej strony. I ponownie ma dość nieprzewidywalne
zakończenie, które zrobiło na mnie dość mocne wrażenie. Potwierdzając tym
samym, to co pisałem w poprzednich recenzjach, że Katarzyna Puzyńska jest
mistrzynią ostatniego zdania i mimo ciągłej kontynuacji rozpoczętego parę lat
temu przez nią cyklu, powieści jej nic nie tracą na świeżości i atrakcyjności.
A sama autorka potrafi zaskakiwać czytelnika z najbardziej nieprzewidywalnymi
sprawami kryminalnym. Zasada, jakoby kolejne tomy serii miały być gorsze od
pierwszego, w jej przypadku się nie sprawdza.
Polecam,
Moja ocena 8/10
Źródło: Wydawnictwo Pruszyński i Spółka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz