piątek, 20 października 2017

NAJMROCZNIEJSZY SEKRET - ALEX MARWOOD


MROCZNY
PIĄTEK

 

NAJMROCZNIEJSZY SEKRET – ALEX MARWOOD

 

Każda rodzina ma swoje własne sekrety, które nie zawsze dobrze, aby wyszły na światło dzienne. Jedne są drobne, takie jak: przemilczenie pewnych niezbyt istotnych spraw, nie mówienie czegoś w imię, tak zwanego świętego spokoju. Jednak są takie tajemnice potrafiące zmienić wszystko, łącznie ze sposobem postrzegania najbliższych. Ujawnienie ich, niczym tajfun, niszczy wszystkich, a dotychczasowy świat przestanie być taki sam. Ich ciężar potrafi być przygniatający do tego stopnia, że zmienia się nawet dotychczasowy sposób zachowania. I nie wiadomo, czy dany człowiek był taki wcześniej, tylko potrafił się dobrze maskować; a może zmienił się teraz. Zaczyna się szukanie winnych, a w konsekwencji rodzina przestaje istnieć. W jej miejscu pozostają tylko zgliszcza i wzajemne pretensje, nieprzebaczone winy oraz zerwane nawet między rodzeństwem kontakty. Jednak czasem zdarza się, że poznanie prawdy o bolesnym wydarzeniu przeszłości, staje się lekarstwem powodującym metamorfozę i ponowne przebudzenie się w świecie, w którym zerwane więzy mają szansę połączyć się na nowo. A w miejsce nienawiści, zajmuje zrozumienie, może nawet miłość. Kto wie? Bo rodzina, jak często podkreślam, to niezwykle kruchy twór.

Właśnie o mrocznych sekretach pewnej zamożnej rodziny, przy odwołaniu się do autentycznej historii zaginięcia Madeleine McCann, opowiada Alex Marwood w „Najmroczniejszym sekrecie”.

 
            Kiedy Sean Jackson planuje przyjęcie z okazji swoich pięćdziesiątych urodzin, nic nie zapowiada tornada, jakie tego dnia ma przejść nad jego rodziną. Pozornie wszystko jest zapięte dosłownie na ostatni guzik, wspaniale przygotowana rezydencja, menu, najdroższe i najbardziej luksusowe produkty sprowadzone na tą okazję. Odprawienie robotników budujących basen przy jego domu, aby nic nie zakłóciło ciszy i spokoju w trakcie weekendowej zabawy. Jednak pod zewnętrzną perfekcją przygotowań, w samym sercu jego domu, niczym zadra tkwią, nie załatwione sprawy, pretensje byłych małżonków, bunt z powodu czucia się odrzuconym najstarszych córek mężczyzny i wreszcie rozczarowanie sobą Seana i jego ostatniej żony, Claire. W trakcie przyjęcia te wszystkie animozje zaczynają się odzywać, w wyniku czego idealna zabawa może zostać zakłócona. Jednak prawdziwa bomba wybucha nazajutrz, po imprezie urodzinowej. Otóż w nocy zniknęła jedna z bliźniaczek, najmłodszych córek jubilata, Coco. I nikt nie wie, gdzie się ona podziała. Zaczyna się akcja poszukiwawcza na szeroką skalę. Jednak dziewczynka przepadła bez śladu. Mija kilkanaście lat, teraz rodzina zbiera się z powodu pogrzebu Seana. W ostatnim pożegnaniu biorą również udział jego przyjaciele, obecni także na pięćdziesiątce mężczyzny. To właśnie pośród panującej wówczas napiętej atmosfery, wzajemnych złośliwości zaczną wychodzić na jaw różnego rodzaju pilnie dotąd strzeżone sekrety, łącznie z najmroczniejszym, związanym z zaginięciem Coco. Jedno jest pewne, nikt już nie będzie taki sam, jaki był jeszcze parę dni temu.

            „Najmroczniejszy sekret” stanowił moje pierwsze spotkanie z Alex Marwood, niestety nie było ono z tych najbardziej udanych. Zapowiadała się przepyszna pozycja, już z samej fabuły spodziewałem się, czegoś co mogę określić słowem „wow”: rodzinna tragedia, niedopowiedzenia, a wreszcie zaginięcie dziecka. Po przeczytaniu kilku pierwszych stron nadal panował u mnie nastrój czytelniczego haja. Jednak im dalej w las, tym więcej drzew, aby w końcu stwierdzić, że niestety szału nie było, a samą książkę liczącą zaledwie około 410 stron, mordowałem prawe tydzień, co zwykle zajmowało mi dwa, góra trzy dni. I nie mogę zwalić winy na brak czasu. Po prostu w pewnym momencie powieść dłużyła mi się niesamowicie, a mało tego wręcz mnie nudziła. Według moich odczuć działo się tak przede wszystkim z powodu ogromnego chaosu, jaki autorka zaprowadziła w książce. Mam wrażenie, że po prostu całość, jest jednym słowem niedopracowana. Starała się wprowadzić zagmatwaną akcję, wielość wątków i postaci, a nie umiała nad tym wszystkim zapanować, a do tego dołożyć skakanie po czasoprzestrzeni między rokiem 2004, a współczesnością, stało się przysłowiowym kamieniem u szyj. W wyniku tego jest chaos w akcji i chaos w postaciach, w związku z którym niejednokrotnie totalnie gubiłem wątek i nie wiedziałem do końca, o co w tym wszystkim chodzi. Marwood skacze między poszczególnymi bohaterami, raz widzimy jednych, za chwilę innych. Z tego powstają niedokończone wątki, a zaczynają się nowe, aby za chwilę również je przerwać i zacząć kolejne. Po kilkunastu nieraz stronach wraca do tego co opisywała poprzednio, a same przeplatane wątki z 2004 roku z tym co dzieje się obecnie, nie wnoszą w moim odczuciu zbyt wiele do akcji, jedynie wywołują wspomniany przez mnie chaos.
Niestety oczekiwałem czegoś znacznie lepszego, a otrzymałem nie wiele. I takie książki, które mają wszelkie predyspozycje do chwycenia mnie za twarz i trzymania w napięciu do ostatniej strony, a zmarnowały swój potencjał – denerwują mnie najbardziej. Muszę z przykrością ostrzec, jeśli oczekujecie mocnego thrillera psychologicznego, to niestety się rozczarujecie „Najmroczniejszym sekretem”. I tak dokładnie  było w moim przypadku. Bardziej przypominał mi on powieść obyczajową, niż literaturę grozy w najlepszym jej wydaniu.
            Wreszcie samo zakończenie, jest oczywiście nieco zaskakujące, i tu autorce należy się bez wątpienia plus, jednak również ma się wrażenie, że niezbyt wiele wnosi do całości, a jedynie dosłownie w ostatnich kilkunastu linijkach tekstu, pojawia się coś nowego, reszta to ponownie odgrzewane kotlety, i można powiedzieć: szanowna pani Marwood, ale o tym pani pisała nam już wiele razy, i naprawdę czytelnik nie jest kretynem, aby ponownie mu pisać o tym samym. I takie wrażenie pojawia się wielokrotnie. Co zdecydowanie w moim odczuciu stanowi jeden z głównych  minusów książki.

            Tyle narzekania, pora poszukać więc chociaż kilku pozytywnych cech „Najmroczniejszego sekretu”. Zdecydowanie wskazałbym próbę przełamania pewnych schematów, które do znudzenia ostatnimi czasu dominują w thrillerze psychologicznym z rodziną w tle. Przede wszystkim samego trójkąta miłosnego, on jeden-one dwie lub odwrotnie, czy psychopatyczny mąż. Owszem pewne cechy tego używa również Marwood. Sean zdecydowanie należy do tego grona postaci, które nie budzą sympatii czytelnika. Egocentryk, człowiek agresywny, niewierny małżonek uzależniony od seksu, traktujący kolejne kobiety jedynie przedmiotowo; aby później zmienić się o sto osiemdziesiąt stopni, przez co ociepla się nieco obraz tego człowieka. Tu nie do końca widomo, kto jest dobry a kto zły, ludzie pojawiający się na kartach powieści są zmienni, do perfekcji wręcz opanowali, niczym kameleon zmianę wizerunku. Ci, którzy wydają się negatywni, w trakcie lektury zaczynamy im współczuć i odkrywać nieznane ich oblicze. Wreszcie świetnie pokazany zostaje  świat lokalnej elity, w którym panuje jedynie cynizm, egoizm, intryga i kłamstwo, w którym gubią się wszyscy. To świat w którym nie istnieją żadne granice natury moralnej, i niczym w serialowej „Modzie na sukces”, tu każdy może być z każdym, na przykład koleżanka z dzieciństwa zostaje macochą swojej przyjaciółki. Każda z tych postaci ma swoje sekrety, swoje motywy postępowania i odczuwalny nastrój imprezy urodzinowej zmienia się w istne bachanalia, przysłaniające nawet dramat wywołany zaginięciem dziecka. Grzechy rodziców przechodzą na dzieci, powodując u nich postrzeganie rzeczywistości przez pryzmat swych ojców i matek. Próżno więc szukać wyższych uczuć, czy odruchów serca, chociaż również one w pewnym momencie się pojawiają. Przede wszystkim jednak u miejscowej śmietanki towarzyskiej liczy się: alkohol, seks i narkotyki, podawane również dzieciom. Nie mają oni szacunku nie tylko do ludzi pochodzących z niższych warstw społecznych, szczególnie emigrantów zarobkowych stanowiących tanią siłą roboczą – przy tej okazji pokazane zostaje brytyjskie społeczeństwo niezwykle wręcz podzielone klasowo, jak również pojawia się polskich wątek Janusza Biedy- ale również do siebie nawzajem i własnej rodziny. Chcąc ratować siebie oraz dzieci przed tą trującą atmosferą i toksycznym towarzystwem, pozostaje tylko ucieczka na daleką prowincję, z dala od londyńskiego szumu. Mimo pokazanego przez Marwood przepychu, jawią się ludzie zranieni, zagubieni, wierzący jedynie w samych siebie, nieufający nikomu, żyjący w permanentnym strachu przed osądem opinii publicznej – zwłaszcza, aby ich grzeszne zabawy nie zostały pokazane w lokalnej prasie, oznaczając tym samym koniec zarówno ich samych, jak również ich kariery. Szybko można przekonać się, że tym zepsutym świecie nawet rodzice przestają przejmować się własnymi dziećmi, a zaginięcie własnej córki staje się tylko jednym z wielu problemów do rozwiązania.  
Te aspekty stanowią w moim odczuciu niewątpliwy atut książki. Mimo wspomnianych wyżej niedociągnięć, to właśnie te elementy potrafią miejscami naprawdę wciągnąć czytelnika. Autorka dosłownie bawi się bohaterami przez co udaje się jej niejednokrotnie zaskoczyć czytelnika. Równocześnie miałem nieodparte wrażenie, że niezbyt lubi ona stworzone przez siebie postacie.
Szkoda, że jest to jedyna pozytywna cecha powieści, a minusy w tym przypadku dominują niestety nad plusami, wpływając przez to zarówno na czytanie, jak również odbiór powieści.  Dla mnie niestety „Najmroczniejszy sekret”, zostaje rzeczywiście najmroczniejszą książką tego roku, jednak w negatywnym znaczeniu tego słowa.

           

            Mimo wszystko polecam ją, zwłaszcza tym, którzy lubią lektury skupione wokół tematów społecznych.

 
Moja ocena 5/10

                                                              Źródło: Wydawnictwo Albatros

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz