niedziela, 28 maja 2017


WILLOW – VIRGINIA C. ANDREWS
 
Moda na sukces czy raczej przepis na sukces jest nieprzerwanie od dawna taki sam. Duża porcja bogactwa, tu używamy pięknych rezydencji, luksusowych samochodów oraz drogiej biżuterii. Do tego szczypta osobistych problemów bohaterów, wreszcie garść rodzinnych sekretów i gotowe - mamy typowy scenariusz telenoweli lub powieść sagę.
 
Do tego właśnie nurtu należy po raz pierwszy publikowana w Polsce „Willow” Virginii C. Andrews.  
 
         Stanowi ona pierwszy tom sagi rodzinnej. „Willow” opowiada historię dziewiętnastoletniej dziewczyny z zamożnej rodziny. Ojciec jej  jest cenionym psychiatrą i właścicielem kliniki. Wychowana została w przekonaniu, że została adoptowana,  ponieważ biologiczna matka była chora psychicznie. Matka adopcyjne (M.A jak nazywa ją tytułowa bohaterka) zaś robiła dosłownie wszystko, aby zatruć córce życie, przekonać ją oraz otoczenie, jakoby odziedziczyła ona chorobę umysłową. Jedynie zawsze mogła liczyć na troskę i miłość ze strony niani Isabell, którą  nazywała Amou. Tak właśnie upływało dzieciństwo Willow. Teraz jest już studentką, M.A zginęła dwa lata wcześniej w wypadku samochodowym. Niespodziewanie przychodzi do niej wiadomość o tym, że ojciec jest w ciężkim stanie w szpitalu i zostało mu nie wiele życia. Willow koniecznie przed śmiercią chce zobaczyć ukochanego tatę, który zawsze obdarzał ją miłością. Mężczyzna umiera zostawiając jedynaczce  tajemniczy list wraz z pamiętnikiem. Po ich lekturze życie dziewczyny zmienia się radykalnie i nic już nie będzie takie samo. A na jej drodze stanie bogaty i przystojny mężczyzna, przy którym serce panny de Beers zacznie bić mocniej.
 
            W moim odczuciu „Willow” to powieść obyczajową z elementami romansu. Oczywiście sam wątek miłosny między nią a Thatcherem zajmuje dojść ważne miejsce w narracji, jednak nie on ma stanowić główny pion fabuły. Przede wszystkim został przedstawiony  obraz dziewczyny, która doskonale zna smak odrzucenia z powodu nie przystawania do pewnych ram zachowania, wymaganych od niej przez matkę adopcyjną, jak również narzeczonego Allana. Już w dzieciństwie czuła smak pogardy ze strony M.A, nigdy nie doznała od niej choćby odrobiny miłości, jedynie niczym nieuzasadnioną nienawiść oraz przekonanie, że powinna być wdzięczna im, że zechcieli przygarnąć sierotę. Ponadto nad jej życiem wiecznie wisiało rzekome widmo choroby psychicznej.
Obecnie będąc już studentką nadal musi walczyć o samą siebie, o prawo do samostanowienia nawet wbrew woli otoczenia. Dla odmiany teraz ciotka przypomina jej o długu wdzięczności, jaki powinna czuć do rodziny ojca, dla której nigdy nie będzie pełnoprawnym członkiem. To jest pierwszy rodzaj cierpienia, chyba najdotkliwszy, kiedy ów brak akceptacji płynie ze strony najbliższych. Gdyby tego było mało, również jej narzeczony zgadza się na związek z nią, jeśli spełni jego oczekiwania. Na pewno w przypadku chłopaka nie ma  miłości bezinteresownej. I znowu ten, kto powinien być dla niej wsparciem okazuje się kolejnym gnębicielem.
Andrews w mistrzowski sposób pokazuje, jak bardzo tego rodzaju wieloletnie cierpienia mogą zostawić w sercu człowieka bardzo mocne rany, odbijając się dosłownie na wszystkich dziedzinach życia. Brak wówczas pewności siebie, nieumiejętności obrony wobec ataków oraz pewnego wycofania się.
            Mimo tego Willow potrafi znaleźć w sobie wewnętrzną siłę, aby przeciwstawić się wszechobecnej presji i nawet wobec braku akceptacji ze strony otoczenia, walczyć o to, co dyktuje jej serce. To kobieta silna,  zdecydowana, jednocześnie bardzo wrażliwa i krucha. Nie potrafi myśleć o sobie, lecz najważniejsze jest szczęście bliskich. W trakcie lektury miałem wrażenie, że doskonale nauczyła się bronić wobec psychicznej przemocy, jaką wobec niej się stosuje. Jest dumna oraz zna swoją wartość z czasem bardzo zdecydowanie pokaże, że pora aby  ona samostanowiła o sobie, nawet jeśli jej decyzje nie podobają się innym.
            Kolejny element zajmujący dość ważne miejsce w powieści to świat bogaczy z Palm Beach. Ludzi próżnych, nie widzących niczego poza czubkiem swojego nosa. Absolutnie nie liczą się z uczuciami innych, są niewrażliwi na cudze cierpienie, do tego stopnia, że nie ma w tej dzielnicy szpitala ani cmentarza. Gdyż śmierć i choroba nie należą do dobrego tonu. Wśród nich musi zawsze panować głupkowata radość. Określenie, jakim określił ich jeden z bohaterów powieści „pustaki” wydaje się w stu procentach adekwatne. Nic nie robią bezinteresownie. Mimo pokazywanej pozornej wesołkowatości. Dla mnie byli oni wręcz przerażający z powodu swojej obłudy, hipokryzji czy cynizmu. Szczerze mówiąc nawet na chwilę nie chciałbym znaleźć w takim otoczeniu.
            Wreszcie na uwagę zasługują sami bohaterowie. Są to na pewno osoby bardzo wyraziste, o mocnych charakterach, można ich lubić lub nienawidzić i dojść mocno zapadają w pamięć.
Przede wszystkim do moich ulubionych postaci, cóż tu dużo mówić na pewno należy tytułowa Willow i Thatcher. Jeśli chodzi o pannę de Beers, opowiedziałem o niej już wcześniej, więc przejdę do Thatchera. Należy  do jednych z najlepszych adwokatów w Palm Beach. Dzięki wygranym sprawom, w których prezentował miejscowych notabli oraz znajomościom rodziców, Bunny i Ashera Eatonów, zaliczany jest do jednych z najlepszych partii. Nigdy nie poznał smaku prawdziwej miłości. Całkowicie nie podoba mu się miejscowy styl życia, nie pociągają go urządzane bale, imprezy itp. Jednak nie potrafi się od nich uwolnić, miałem wrażenie, jakby bardzo mocno przesiąkł tym, stając się podobnie od innych niewolnikiem owej wesołkowatości. Dopiero poznanie Willow sprawia, że pokazuje on swoją prawdziwe oblicze, człowieka wrażliwego, pragnącego w życiu czegoś więcej niż tylko życia od zabawy do zabawy. Podobnie do niej jest nierozumiany przez rodziców, zwłaszcza matkę, która nie rozumie jego pracoholizmu, przecież praca nie jest w życiu ważna, ważne aby się dobrze bawić. Wbrew pozorom tą dwójkę wiele łączy, wręcz jakby byli pokrewnymi duszami. Bardzo jestem ciekaw, jak potoczy się ich wątek w kolejnych tomach.
Podsumowując wydawać by się mogło, że „Willow” to kolejny typowy romans, coś może w rodzaju „Mody na sukces”, jednak nic bardziej mylnego. Dla mnie stanowi doskonałe studium zarówno psychologiczne: pokazujące jak bardzo krucha jest ludzka psychika, jak można wyrządzić krzywdę tkwiąca w sercu człowieka do końca życia; jak również studium socjologiczne pokazujące wręcz mistrzowski sposób życie miejscowej elity i ich sposób myślenia. Muszę przyznać, że mimo pewnych potknięć autorki, szczególnie mam tu na myśli pewien element nadprzyrodzony, jednak nie chce zdradzić jaki J,  jest  bardzo dobrą powieścią obyczajową. Pierwszy tom bardzo mi się spodobał i z niecierpliwością czekam na więcej. Sam pomysł właśnie sagi jest w moim odczuciu strzałem w dziesiątkę, gdyż otrzymujemy pełną opowieść, bez żadnych skrótów, a autorka ma dużo miejsca, aby szczegółowo opowiedzieć losy bohaterów dokonując przy tym głębszych przemyśleń. Dużo jest w niej poruszonych kwestii uniwersalnych, w których wiele osób nawet prowadzących zupełnie inny styl życia niż bohaterowie książki, mogą się odnaleźć. Z drugiej strony przenosi w świat luksusu, którego każdy przecież chce doznać. Zdaję sobie sprawę, ze nie wszystkim przypadnie ona do gustu, lecz wielbiciele chwytających za serce powieści obyczajowych powinni być z niej zadowoleni.
Polecam
Moja ocena 7/10
 
                                           Źródło: Wydawnictwo Pruszyński i Spółka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz