piątek, 5 maja 2017


MROCZNY
PIĄTEK

Człowiek nietoperz – Jo Nesbø

Jeśli chodzi o kryminał i do tego w wydaniu skandynawskim, to na pewno udałoby się znaleźć całe rzesze fanów. I nic dziwnego, wpisał się on bowiem dość mocno do klasyki tego gatunku. Do tego na najwyższym poziomie. Sam spotkałem się z opiniami, że nie można mówić o sobie, że jest się fanem kryminału bez znajomości cyklu „Millennium” czy Jo Nesbø. Dla tego Literacka Podróż udaje się w podróż do Australii wraz komisarzem Harrym Hole. Przed wami „Człowiek nietoperz” Jo Nesbø. Zapraszam na recenzję.

         Harry Hole zostaje wysłany do Sydney, aby pomóc miejscowej policji w prowadzeniu śledztwa w sprawie zamordowanej Norweżki, Inger Holter. Dziewczyna zginęła w dość tajemniczych okolicznościach. Po przylocie poznaje policjanta Aborygena, Andrew Kensingtona, który prosi go o wspólne prowadzenie sprawy. Na miejscu Norweg dowiaduje się, że de facto ma być jedynie obserwatorem wszystkiego, jeśli tylko spróbuje robić coś na własną rękę, natychmiast zostanie z powrotem odesłany do Oslo. Hole nie byłby sobą, gdyby dostosował się do tego polecenia. Wspólnie z Andrew zaczynają badać  ślady i osoby mogące naprowadzić na trop mordercy dziewczyny. Z początku wszystko, to co widzi Harry wydaje się całkowicie nie powiązane ze sprawą: występy trupy cyrkowej, walki bokserskie, poznawanie mitów aborygeńskich. Jednak dopiero z czasem dostrzega, jak układają się w jedną całość. Ponadto wszystko wskazuje, że Inger mogła zostać zabita z ręki seryjnego mordercy, tym bardziej że w ciągu ostatniego czasu wiele kobiet podobnych do niej padło ofiara gwałtu, a potem zostały zabite.
            „Człowiek nietoperz”  nawiązuje swoim tytułem do mitu, w którym to w skutek nieposłuszeństwa kobiety na świat zawitała śmierć. Wtedy to właśnie nietoperz dotknął niewiastę swym skrzydłem.
Stanowi debiutancką powieść Jo Nesbø, otwierająca  znany już wielu osobom cykl o komisarzu Harrym Hole. Od razu zdobyła wiele prestiżowych nagród m.in. Nagrodę Szklanego Klucza w 1998 za najlepszą powieść kryminalną roku, czy nominację do  Bestseller Dagger. Muszę przyznać, że cały szum z nią związany w moim odczuciu jest kompletnie nieadekwatny do tego co dostałem do ręki. Od razu zaznaczę, że jest to moje subiektywne odczucie oraz pierwsze spotkanie z twórczością tego autora i niestety czuje dość duży niedosyt.

Przede wszystkim zdecydowanie większa część książki, stanowi bardziej powieść obyczajową niż kryminał. Spodziewałem się rasowego kryminału, który będzie miał dość mocne wejście, wartką akcję, dużo krwi; jednym słowem wbije mnie w fotel. Tego absolutnie nie ma. Sama fabuła praktycznie, poza niewieloma wyjątkami jest dość płaska i brakuje gwałtownych zwrotów. Cała pierwsza część  pokazuje nam przyjaciół Andrew Kensingtona, których poznaje Harry. Do tego dochodzi wiele mitów aborygeńskich, na przykład: skąd wzięła się śmierć na świecie- do złudzenia przypomina biblijna historię Adama i Ewy, dzieje miłości Walla i Moory – do tego nawiązuje sama powieść, ale dokładnie opowiem o tym później, czy wreszcie podania uzasadniające charakter lub wygląd fauny Australii. Nie zaprzeczam, szczególnie mitologia dość mocno mnie zaciekawiła, podobnie opowieść o żyjących tam zwierząt;  ale co za dużo to niezdrowo, a opisów pobocznych w moim odczuciu jest zdecydowanie  za wiele. Przez co w pewnym momencie zaciera się zasadnicza oś fabuły. Dopiero w połowie drugiej części widać, jak autor próbuje pozbierać wszystko w jedną całość, mogę stwierdzić, że jest to najlepsza część książki. Niestety kiedy oczekiwałem na koniec burzy z piorunami, to finałowe rozdziały były praktycznie nudne.
Stąd na pewno nie stwierdziłbym, że „Człowiek nietoperz” jest rasowym kryminałem, bardziej przypomina powieść obyczajową z elementami kryminalnymi. I to właśnie stanowi mój zasadniczy zarzut, zupełnie czego innego oczekiwałem. Dlatego też podejrzewam, że miłośnicy krwawych historii mogą akurat tą pozycją poczuć się zawiedzenie, z tego powodu właśnie ostrzegam.
Jednocześnie muszę oczywiście przyznać się, że książka Nesbø na pewno poza trzecią częścią, ciekawiła mnie i sięgnę po kolejne tomy. Mam tylko nadzieję, że będą lepsze od pierwszej i bardziej przypominające powieść kryminalną. Nie mam nic przeciwko, aby autor pokazał w opowiadanej historii tło kulturowo-społeczne, zawsze poszerzające wiedzę czytelnika i stanowi dość cenny element, ale jednak muszą być zachowane odpowiednie proporcje, a tego zdecydowanie mi zabrakło.
 

            Podobnie w przypadku retrospekcji przybliżającej wcześniejsze losy Hole i Kensingtona o ile w przypadku drugiego, zdecydowanie miało to pod względem fabuły swoje uzasadnienie, to u głównego bohatera cyklu historia z Kirstin nie do końca w moim odczuciu odpowiadała głównej osi akcji. Oczywiście rozumiem zabieg mający przybliżyć nam bliżej sylwetkę norweskiego komisarza, jednak wszystko musi mieć swoje uzasadnienie w stosunku do treści, niestety tu tego zabrakło.
            Jednak niewątpliwym atut stanowi dość ciekawy obraz australijskiego społeczeństwa. Pokazane zostają olbrzymie dysproporcje między bogatymi mieszkańcami tego kraju, niejednokrotnie posiadaczami olbrzymich majątków, a z drugiej tamtejszym marginesem: prostytutki, alfonsi, handlarze narkotyków.  W przypadku drugiej grupy doskonale widać, jak każdy z nich zazdrośnie broni swojej pozycji w  interesie, nie bardzo lubiąc aby obcy kręcili się wokół nich. Na pewno nie jest to widok miasta zachęcający, do tego aby się tam znaleźć.
Ponadto Nesbø pokazał pewnego rodzaju wzajemne animozje między ludności białą a tubylczą. Aborygeni przede wszystkim nie zapomnieli kolonizatorom, tego że ci pozbawili ich ziemi, spychając gdzieś na bok; zaś biali widzą tubylców,  jako element przestępczy, rzadko kiedy mogący do czegoś dojść – pewnego rodzaju ewenementem może wydawać się Kensington - ludzi niestroniących od alkoholu. Stąd właśnie społeczeństwo Australii jest wbrew pozorom mocno podzielone i miałem wrażenie, że pokojowe współżycie tych przedstawicieli jest tylko iluzoryczne. Obserwując ich dokładniej widać, jak wiele wzajemnej urazy, tkwi wśród nich, to właśnie ona doprowadzą w pewnym momencie do tragedii. Autor nie idealizuje żadnej z grup, nie pokazuje tego kraju, jakby się mogło wydawać jako wymarzonego raju turystycznego, miejsca sprzyjającego do odpoczynku, ale widzimy dość realny jego obraz, takim jakim po prostu jest. A zagrożenie czyha zarówno ze strony miejscowych rzezimieszków, tamtejszych  gatunków zwierząt:  węży, pająk redback, krokodyli oraz wielu innych.
            Kolejnym plusem powieści jest język. Jest dość przyjemny w odbiorze, dzięki czemu książkę czyta się dosłownie błyskawicznie, nie zauważając, kiedy mijają kolejne stronice. Do tego jest bardzo plastyczny, co ułatwia  wyobrażenie sobie miejsca w którym rozgrywa się akcja. Wreszcie rewelacyjne dialogi, które z jednej strony bawią, z drugiej zaś dają bardzo wiele wiedzy o ludziach występujących na kartach powieści. To z nich właśnie poznajemy wiele ciekawostek dotyczących tego kraju.
            Poza tym sama konstrukcja początkowo może być nie zrozumiana bez znajomości mitu o Walli i Moorze. Otóż mężczyzna należał do najdzielniejszych wojowników swego plemienia. Zakochał się w pięknej Moorze.  Gdy pewnego razu udał się na wyprawę, dziewczyna została zabita przez okrutnego węża Bubbura. Po powrocie, kiedy dowiedział się o śmierci ukochanej postanowił zemścić się na okrutnym zwierzęciu. Tytuły rozdziałów nawiązują właśnie do tej głównej trójki bohaterów podania. Pierwsza część Walla pokazująca świat mężczyzn, poznajemy wszystkich zasadniczych bohaterów historii, jesteśmy świadkami brutalnych walk bokserskich; druga  Moora pokazuje ofiary psychopatycznego mordercy, to właśnie tutaj pojawia się najwięcej trupów; wreszcie ostatnia Bubbur odsłania zabójcę Inger oraz motywy zbrodni.
Na koniec kwestia bohaterów, która również nieco mnie rozczarowała.  Przede wszystkim oczekiwałem zobaczyć Harry`ego Hole,  jako zapowiadanego na okładce niepokornego śledczego, trochę może podobnego do Wiktora Forsta Remigiusza Mroza, a jednocześnie całkowicie od niego różnego. W każdym razie reprezentującego mocny charakter. I niestety znów się rozczarowałem. Większą część książki był dla mnie kompletną mimozą i zdecydowanie ton nadawał Andrew. Z początku myślałem, na pewno on tylko tak, udaje, może to jego sposób aby od razu nie podpaść miejscowych notablom. Jednak cały czas był nijaki. Dopiero w końcowych partiach, pokazał na co go stać: widać osobę piekielnie inteligentną, zdecydowaną i nie zawsze chcącą  osiągnąć swój cel stosując konwencjonalne metody działania. I właśnie taki Harry bardzo mi się podobał. Jego między innymi rozmowa z lekarzem robiącym sekcję zwłok to już prawdziwy majstersztyk.
Jednocześnie widać człowieka, który boryka się z własnymi demonami przeszłości. Z powodu alkoholizmu doprowadził do śmierci partnera i tylko dzięki solidarności panującej policji nie wyleciał z niej z hukiem. Jednak żyje w olbrzymich wyrzutach sumienia. Chcąc zerwać z nałogiem, musiał zerwać  ze wszystkimi znajomymi – z dobrymi i tymi mającymi na niego zgubny wpływ oraz rozstać się z ukochaną; dopiero w Australii zacznie żyć, życiem poniekąd już trochę zapomnianym. Jednak owe demony również i tu nie zostawią go w spokoju. Jak na razie nie wpisuje się on do kanonu moich ulubionych śledczych, ale jestem bardzo ciekawy, jak potoczą się jego losy w kolejnych tomach.
            Drugą postacią która zdecydowanie mi się podobała od samego początku i zachwyt ten towarzyszył do  końca to Andrew. Człowiek z bujną przeszłością, któremu udało się ułożyć sobie życie, wyszedł na prostą zajmując dość ważną pozycję w miejscowej policji. Silnie związany z tradycjami Aborygenów i nigdy nie zapomniał skąd się wywodzi. To właśnie jego pomoc okaże się dla Hole nieoceniona. A również prowadzi czytelnika po świecie praktycznie całkowicie nieznanym. Do tego  aura tajemniczości i różnych niedopowiedzeń. Niby jest człowiekiem z krwi i kości, pewnego rodzaju nawet aniołem stróżem Norwega, z drugiej niczym duch krążący nad Sydney, zna jego najciemniejsze strony. Do tego również jego metody działania nie należą do typowych, wystarczy wspomnieć kopnięcie rzucającego się na niego diabła tasmańskiego. Dla mnie Kesnsington to także świetny psycholog badający ludzkie zachowania. Jednym słowem moja sympatia bardziej popłynęła w stronę Andrew, niż Norwega.
            Podsumowując „Człowiek nietoperz” otwiera cykl o komisarzu Harrym Hole, który na pewno może zaciekawić, ale również osoby lubiące mocne opowieści kryminalne, będą nim rozczarowane. Po lekturze pierwszego tomu, nie jestem w stanie ocenić serii. Jeśli kolejne części będą utrzymane w podobnej tonacji, istnieje możliwość, że bardzo szybko będę miał jej dość. Przede wszystkim chcę zobaczyć Norwega, jako mocny i wyrazisty charakter, który będzie kradł całe show i opowieści wbijające w fotel. Tego na razie nie ma. Pewne niewyraźne mignięcia pojawiły się, jednak jest to zdecydowanie za mało. Oczywiście polecam książkę, bo czyta się ją dość dobrze i fajnie można przy niej odpocząć. I cóż? Czekam na więcej.

Moja ocena 6/10

                                                       Źródło: Wydawnictwo Dolnośląskie Publicat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz