poniedziałek, 30 kwietnia 2018

WOJNA BOGÓW TOMASZ STĘŻAŁA


Epos rycerski powstały w literaturze średniowiecznej, mimo upływu wielu wieków nieustannie jest ciągle żywy we współczesnej kulturze i popkulturze. Dzielni wojowie gotowi stoczyć walkę na śmierć i życie w obronie ojczyzny, Boga oraz ukochanej przez nich białogłowy inspirują twórców i pobudzają marzenia za tamtą epoką.   Za każdym razem opowieści te, przenoszą nas w czasy, w których honor był ważniejszy od życia. Ten co go splamił, nie miał czego szukać, zarówno wśród własnych współmieszkańców grodu, jak również u rodziny – na którą sprowadził infamię. Opowiada o krwawych bojach, o niebezpieczeństwach czyhających na rycerza będącego na wyprawie wojennej oraz o wielu ekscytujących  jego przygodach. Stąd historia króla Artura, a zwłaszcza wypraw krzyżowych staje się motywem historii przenoszących odbiorcę w świat dawno miniony, w czasy turniejów rycerskich i nieprzerwanego odgłosu skrzyżowanych mieczy, toporów i włóczni.
         Tomasz Stężała w powieści historycznej Wojna bogów rysuje obraz XIII-wiecznej północnej Polski, opowiadając o kluczowym okresie dziejów dla dzisiejszego wyglądu naszego państwa. Obalając jednocześnie czarną legendę Krzyżaków stworzoną przez Henryka Sienkiewicza, jak również dzikich, ubranych w skóry pruskich pogan.


Rok Pański 1237. Niedawno z sukcesem zakończyła się wyprawa krzyżowa cesarza Fryderyka II i święte miasto Jeruzalem zostało obronione przed muzułmanami. Natomiast ziemie polskie  podzielone na dzielnice, są terenem spisków i intryg prowadzonych przez poszczególnych książąt piastowskich, podczas gdy nad Morzem Bałtyckim trwają walki z plemionami pruskimi zagrażającymi chrześcijańskiemu ludowi. Zjednoczeni pod wspólnym wodzem, napadają na osady krzyżowców, paląc je i brutalnie mordując mieszkańców. Przeciwko Prusom wyrusza krucjata północna prowadzona przez Krzyżaków. Celem jej jest podbicie ich ziem i wybudowanie tam warowni obronnej, mającej z czasem stać się stolicą państwa krzyżackiego w Prusach. To tutaj właśnie osiedla się murarz Odon ze swoją rodziną. Jego  synowie przyczynią się do budowania potęgi nowego północnego obszaru, zasiedlonego obecnie przez przybyłych osadników. O ich rodzinnych dramatach, bolesnym rozstaniu i życiu codziennym  mieszkańców nowo budowanej osady opowiada historia Elbinga, który dziś znany jest jako Elbląg.


Ach, te średniowieczne wyprawy krzyżowe!!! Dostarczają niezliczone opowieści o walce prowadzonej z niewiernymi. Krucjaty do Ziemi Świętej były niezwykle burzliwym okresem w życiu średniowiecznej Europy. Czasem licznych zmian zarówno poszczególnych władców, jak również tych  zachodzących na mapie. Brali w nich udział nie tylko dorośli mężczyźni, ale w 1212 r. do obrony Grobu Pańskiego ruszyły dzieci, a ich wyprawa przeszła do historii, jako krucjata dziecięca. Nic więc dziwnego, że kolejne podboje powodowały, że geograficzny obraz Europy zmieniał się nieustannie. Powstawały kolejne kolonie, ze swoimi  władcami będącymi odtąd właścicielami zajętych terenów. Na nich to wznoszone nowe warownie obronne, otoczone murami i okalające nowopowstałe miasto. Nad wszystkim czuwał Kościół, namaszczający królów na bożych pomazańców, sadzał ich na tronie i dokładał wszelkich starań, aby wiara chrześcijańska rozszerzała się w świecie, walcząc jednocześnie ze starymi bóstwami władającymi dotąd na podbitym obszarze. Niewielu jednak wie, że krucjaty swym zasięgiem nie ograniczyły się tylko do Jerozolimy, miały znacznie szerszy zasięg, obejmując również północne obszary Europy. Pogańskie plemiona zamieszkałe nad Bałtykiem, stały się przedmiotem zainteresowania papiestwa, co zbiegło się z niemiecką ekspansją prowadzoną w tym rejonie. Po odniesionym przez książąt Rzeszy zwycięstwie nad Danią w 1237 roku, Morze Bałtyckie stało się obszarem wpływów niemieckich. Jednocześnie prowadzoną tam akcję chrystianizacyjną powierzono Krzyżakom, a dzięki staraniom legata papieskiego Wilhelma z Modeny prowadzili ją cystersi i dominikanie. Natomiast Zakon Krzyżacki mający poparcie książąt niemieckich, zajął się budową  własnego władztwa terytorialnego, co wzmocniło wpływy Rzeszy nad Bałtykiem.


Tomasz Stężała znany z dużej dbałości o dokładne oddanie w swych książkach każdego,  nawet najmniejszego szczegółu, łączy literacką fikcję z prawdą historyczną. Wyróżnia się solidnym przygotowaniem merytorycznym, dzięki czemu fenomenalnie oddaje  w swoich powieściach ducha opisywanej przez niego epoki.  Nie inaczej jest w Wojnie bogów. Autor przenosi czytelnika na północne obszary ziem polskich będące areną walk prowadzonych zarówno przez Krzyżaków, Prusów, Jaćwingów, Litwinów oraz piastowskich książąt. Pokazuje narodziny nowych miast przede wszystkim Elbinga, ale również współczesnego Torunia, Chełmna i Kwidzynia. W rysowanym przez siebie obrazie dokłada wszelkich starań w wiernym oddaniu opisywanego przez siebie okresu. Opowiada o wierzeniach pruskich, o organizacji ich grodów i władzy. Obalając jednocześnie mit dzikich pogan. Obserwujemy ich świadomość plemienną i znaczny u nich rozrost populacyjny. Doskonale znali wroga i wiedzieli, jakie podstawowe zagrożenie niesie nowa wiara dla ich tożsamości. Wbrew pokutującej, powszechnie opinii wcale nie byli gorzej uzbrojeni i wyszkoleni bitewnie od krzyżowców, słynęli ze znakomitej jazdy konnej Budowali umocnienia grodów, korzystali z machin wojennych, świetnie orientowali się w topografii terenu wykorzystując to w prowadzonej walce z wrogiem, Same zaś pruskie osady  były zamożne. Z drugiej strony w swej dbałości o prawdę historyczną autor starał się pokazać rzeczywisty wizerunek Krzyżaków. Nie gloryfikuje ich i nie wybiela, nadal widać ich jako nieposkromionych zdobywców, jednak podkreśla niewątpliwe zasługi Zakonu. To właśnie oni byli inicjatorami akcji kolonizacyjnej na obszarach północnej polski, budując nowoczesne miasta zupełnie od zera. Wykorzystywali przy tym najnowsze nowinki techniczne i popularyzowali je. I właśnie ten stopniowy rozrost średniowiecznej osady pokazuje Stężała. Zwraca uwagę na liczne problemy przybyszów. Osadnicy musieli zmagać się nie tylko z wrogiem zewnętrznym, pruskimi plemionami czy samym księciem pomorskim Świętopełkiem – wydającym się początkowo występować w roli sojusznika, ale również z niesprzyjającymi warunkami pogodowymi,  czy zarazą. Przede wszystkim  Krzyżacy występują jako zapora przed ekspansją plemion pruskich i gdyby nieprzerwanie przebiegała ona w takim tempie, jak przed przybyciem Zakonu – dzisiejsza Polska mogłaby wyglądać zupełnie inaczej. Poza aspektem historycznym Stężała oddaje również niemniej istotny aspekt czysto ludzki. Nowo budowana osada, stanowiła dla przybyszów wywodzących się z różnych miast, szansę na nowe życie w nowym świecie. To tu mieli zapomnieć o dawnych zadanych im krzywdach i własnych niepowodzeniach. Wierzyli, że odtąd wreszcie będą mogli wieść spokojne życie. W powieści odżywa zapomniany świat, wcale nie będący czarno-białym. Próżno szukać w nim bohaterów ze spiżu, gdyż każda z występujących postaci ma zarówno swoje dobre jak i złe strony, w swych decyzjach kieruje się przeróżnymi pobudkami. Stężała próbując być neutralnym narratorem,  pokazuje krucjatę północną z dwóch odmiennych od siebie perspektyw.


Wojna bogów wyśmienicie wpisuje się do grona wielkich powieści historycznych, takich autorów jak Elżbieta Cherezińska, Ken Follet czy Maurice`a Duron.  Książka Tomasza Stężały łączy w sobie wiele historycznych ciekawostek z zapierającą dech w piersiach akcją, która wciąga bez reszty. Ukazuje wielką historię oczami zwykłych ludzi. To właśnie robotnicy, kupcy, rycerze, bracia zakonni, czy pruscy wojownicy są głównymi bohaterami opowiadającymi o swoim dniu powszednim, o własnych bolączkach i marzeniach. Narracja przebiega na płaszczyźnie ponad przestrzennej, dzięki czemu obserwujemy równolegle wydarzenia rozgrywające się w tym samym czasie. Zaglądamy zarówno do chaty murarza Odona poznając jego życie rodzinne i pracę, do zamków krzyżackich i rycerskich, targu, kupieckiego domu czy pogańskiej osady. Towarzyszy przy tym świadomość, że mamy do czynienie z powieścią, a nie książką naukową; to jednak nieodparcie pojawia się pewność, że opisywane wydarzenia rozegrały się naprawdę. Historyczne postacie: Konrada Mazowieckiego, Świętopełka, Hermanna Balka, jak również język powieści stylizowany na średniowieczną mowę, uwiarygodniają opowieść snutą przez pisarza. Dodatkowym dowodem są kroniki, wykopaliska archeologiczne i pisma do których odwołał się Stężała. Wreszcie sam Elbląg jest świadkiem opowiadającym o swej historii, zwłaszcza tej nie zawsze łatwej, lecz zroszonej krwią.


Polecam,
Moja ocena 8/10
 
                                                Źródło: Wydawnictwo Bellona

piątek, 27 kwietnia 2018

MROCZNY PIĄTEK: DOM NA WYRĘBACH - STEFAN DARDA


MROCZNY
PIĄTEK


DOM NA WYRĘBACH – STEFAN DARDA


Istnieją miejsca przechowujące w sobie mroczne tajemnice. Miejsca odludne, otoczone nieprzyjaznym lasem, będącym labiryntem dla obcych, w którym nie znając drogi powrotu, na zawsze można pozostać. To miejsca nawiedzone, zamieszkane przez duchy zmarłych, nie lubiących, aby zakłócać ich spokój. Każdy zaś, kto zacznie im przeszkadzać, musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Nie znając historii, łatwo wziąć je za idealną oazę ciszy, w której w końcu uda się odciąć od wielkomiejskiego szumu. Jawią się jako doskonałe do naładowania akumulatorów.  Tutaj nikt nie będzie przeszkadzał. Droga do miasta jest daleko, wokół cisza jak makiem zasiał. Wrażenie to potęguje śpiew ptaków i szum drzew. Nie przeszkadza nawet niedaleko położony cmentarz i nachodzące nocne mary, słyszalne przy każdej pełni księżyca pukanie za oknem oraz znajdująca się tam przerażająca twarz kobiety wykrzywiona w nienaturalnym grymasie. Wszystko co wykracza poza ludzkie pojmowanie rzeczywistości, łatwo jest nazwać snem, koszmarem, albo po prostu zwykłym zabobonem. Któż bowiem współcześnie wierzy w strzygi, którym towarzyszy nawoływanie puszczyka? Nowy dom i nowe życie w nowym miejscu, z dala od błędów przeszłości. To w nim bowiem pojawia się szansa zacząć wszystko od zera, ten upragniony początek na pewno będzie i pozostanie na stałe. Od domu na wyrębach nie da się uciec.
         Stefan Darda, polski król powieści grozy, swój literacki debiut miał dziesięć lat temu,  pierwsza wydana przez niego powieść Dom na wyrębach  została uznana za kultową i nieprzypadkowo zalicza się do ścisłego kanonu horroru.

 

Rok 1995. Marek Leśniewski po rozwodzie z żoną, kupuje wiejski domek znajdujący się z dala od cywilizacji i wszelkich osad ludzkich. Otoczony jest jedynie leśna ścianą, a w jego pobliżu znajduje się tylko jeden dom, w którego oknach przez całą noc  odbija się płomień świecy. Mężczyzna jest przekonany, że w obecnym miejscu zamieszkania, zapomni o niedawnych, trudnych dla niego wydarzeniach. Nie zważa na towarzyszącą temu miejscu niezbyt szczęśliwą przeszłość. W miejscu, gdzie obecnie zamieszkał, niedawno zmarł były lokator. Najbliższy zaś sąsiad w opinii miejscowych, uznawany jest za mordercę i dziwaka, od którego lepiej trzymać się z daleka. Zwłaszcza, że jego zachowanie potwierdza pogląd, jakoby nie należał do osób najbardziej przyjaznych. Mimo to patrząc na rozpościerający się wokół krajobraz, wydaje się, że nic nie jest w stanie zakłócić owej idylli. Przyjazd do Wyrębów świeżo upieczony rozwodnik, uważa za najlepszy z możliwych wyborów. Nie wie tylko, że stan beztroski wkrótce zniknie, a rozpocznie się prawdziwy koszmar.


Uwielbiam odwołania do słowiańskich legend i podań opowiadających zarówno o mitycznych bóstwach, jak również o mieszkańcach naszych lasów. Zawierają  w sobie magię, zapis dawno minionych czasów i wszystkiego, tego co oddaje polski charakter, a kilka wieków temu stanowiło przedmiot wierzeń naszych dziadów. Odwołują się do tradycyjnego przekonania, jakoby nie było zbrodni bez kary. Pozaziemskie istoty tułające się nocą po drogach, uosabiają wykonawców sprawiedliwości dla tych co uczynili zło. Symbolizują zemstę za wyrządzoną krzywdę.  Ich odwet dosięga zarówno winowajcę, jak również ludzi znajdujących się wokół niego. W opowieściach tych nie ma ucieczki, człowiek coraz bardziej zostaje osaczany przez wrogą mu siłę, z którą trudno jest mu się mierzyć i gdzieś podświadomie przeczuwa, jak trudnego ma przeciwko sobie rywala. Stefan Darda stworzył niezwykle klimatyczną i mroczną opowieść o pustkowiu zamieszkanym tylko przez dwójkę ludzi, którzy przeciwko sobie mają strzygę napawającą się ich strachem i bezsilnością. Opowiada o samotności, związanej z wydarzeniami przeszłości wdzierających się do człowieczej egzystencji. Zatruwającej serce i umysł. Wpływa na ich czyny i myśli, nie pozwalając zapomnieć o grożącym im zewsząd niebezpieczeństwie, które również w każdej chwili może dotknąć bliskie im osoby.  Każda noc na wyrębach, to ring walki ze zjawą o własną duszę. Podczas niej próbuje się zgłębić, to co tajemnicze, co wymyka się racjonalnym ramom postrzegania świata i powrót do tego, co niezgłębione, obce w swym przedmiocie i dawno zapomniane przez współczesne pokolenie. W zmaganiu tym jakakolwiek racjonalność, traci rację bytu. Chcąc bronić się przed wrogiem należy odwołać się jedynie do tego, co zalicza się do wiary i przywołania Istoty Wyższej. Jeszcze rzeczy, które do niedawna wywoływały śmiech, powątpiewanie i posądzenie o dziwactwo, czy zabobonność; teraz  powodują szybsze bicie serca i śmiertelne przerażenie. Lęk o życie własne i przyjaciół. O ile wcześniej nocne pohukiwanie puszczyka na tle ciemnego lasu i bezkresnych dróg uważane było co zaś urokliwego, teraz  zwiastują groźbę, czyhającego się opodal niebezpieczeństwa, z którym lepiej nie stanąć oko w oko. Wymarzony i idealny do spędzenia reszty dni domek w lesie, zaczyna być pułapką, z której nie ma ucieczki. Raz przekroczywszy jego drzwi, zostaje się w nim na zawsze. To co uchodziło za błogosławieństwo, zaczyna być przekleństwem. Wymarzona samotność, zaczyna wadzić i zmuszać do zweryfikowania poglądu, że może lepiej znaleźć sojusznika potrafiącego zrozumieć, to co niepojęte i razem z nim stawić temu czoło.


Dom na wyrębach sprawia wrażenie, jakoby snuta w nim opowieść przebiegała nieco leniwie, a nawet sennie. Początkowo mało istotne wydarzenia w życiu bohaterów, z czasem nabierają ważnego znaczenia do zrozumienia, tego co przeżywają mieszkańcy Wyrębów. Osacza czytelnika wyłaniającą się stopniowo grozą, atakując niespodziewanie i znienacka. Ostatecznym rozrachunku jest zdolny pochłonąć nas w całości, nie pozwalając  nawet na chwilę oderwać się od lektury. Darda prowadzi nas na manowce, po bezludnych drogach, pośród głuchego lasu skrywającego w sobie wrogie człowiekowi cmentarzysko, aby za moment wiodąc po nieznanych szlakach, zaprowadzić na urokliwe  torfowisko.  Wieś w powieści może wydawać magiczna, spokojna i sielska; aby w pewnym momencie uzmysłowić, że z Wyrębów nie da się uciec i zapomnieć o nich. Nawet będąc kilkadziesiąt kilometrów dalej, one będą nieustannie obecne. To historia nawiedzonego miejsca, wywołującego wyrzuty sumienia i przypominającego ciągle o koszmarnej przeszłości. Przeszłość ta  wbija się swymi szponami w ludzką egzystencję, nie pozwalając o sobie zapomnieć, przez co zmienia życie w piekło. Pełna jest słowiańskiej mitologii napawającej to miejsce mroczną i przerażającą atmosferą, lękiem przed tym, co nieznane oraz obce.


Dziś z pewnością trudno będzie mi zasnąć, gdyż ciągle słyszę pukanie za oknem i głos  wydawany przez puszczyka.


Polecam,
Moja ocena 8/10
 
 

środa, 25 kwietnia 2018

CYKL BURZLIWA EPOKA - ELVIRA BARYAKINA


Historia miłosna rozgrywająca się na tle burzliwych zawirowań dziejowych, od zawsze cieszyła się wiernymi rzeszami fanów. I pewnie jej popularność nigdy nie zaginie. Któż bowiem nie wzrusza się czytając o wielkim uczuciu muszącym zmierzyć się z okrucieństwem wojny? Ponadto stanowi niejednokrotnie ciekawe i napisane przystępnym językiem studium epoki, ukazujące życie zwykłych ludzi w tamtym czasie. Ich problemy i marzenia, mentalność, światopogląd, a przede wszystkim warunki bytowe. Staję się to okazją zajrzenia zarówno do pałaców arystokratycznych, mieszczańskich domów, kamienic, czy wiejskiej chaty. Bez wątpienia do jednych z ciekawszych okresów historycznych, zalicza się rewolucja październikowa i zachodzące w niej od tej pory zmiany, z coraz szerzej rozbudowanym aparatem terroru.
         Elvira Baryakina debiutuje na polskim rynku wydawniczym trylogią Burzliwa epoka przedstawiającą parę kochanków na tle zawirowań dziejowych spowodowanych zachodzącymi w Rosji i na świecie zmianami.


            Klim Rogow, to mężczyzną pochodzący z zamożnej rodziny arystokratycznej. Jego ojciec pełniący funkcję prokuratora, był człowiekiem o twardym sercu, niewrażliwym na nędzę innych ludzi. Wychowywał syna w niezwykle surowej dyscyplinie, karząc za najmniejsze nieposłuszeństwa. Podczas jednej z kolejnych nałożonych na niego kar, chłopak postanawia uciec z domu i odtąd wieść życie z dala od despotycznego rodzica. Ostateczną przystanią staje się dla niego Buenos Aires, gdzie pracuje w charakterze dziennikarza w miejscowej gazecie.  Po latach dostawszy wiadomość o śmierci ojca, wraca na chwilę w rodzinne strony, żeby tylko przejąć przypadający na niego spadek i ponownie wyjechać do Argentyny  i dalej wieść tam swój hulaszczy żywot. Podczas pobytu w Niżnym Nowogrodzie poznaje w rodzinnej rezydencji, przyjaciółkę swojej kuzynki, Ninę Kupinę. Od początku staje się ona przedmiotem jego zainteresowań,  o jej rękę stara się również zakochany w niej do szaleństwa żołnierz, Matwiej Lwowicz.  Na drodze miłości Rogowa i Niny staną nie tylko liczni wrogowie, ale przede bolszewicki przewrót i następujące po nim wydarzenia. Od tej pory zarówno on, jak i ona zostają zaliczeni do wrogów ludu, przez co  ich życiu grozić będzie niebezpieczeństwo. Sami niejednokrotnie walcząc o przetrwanie zmuszeni zostaną do podejmowania trudnych i kontrowersyjnych decyzji.  

W skład Burzliwej epoki wchodzą: Miłość w czasie rewolucji, Biały Szanghaj, Sowiecki książę. I od razu muszę zaznaczyć, że tytuły są odzwierciedleniem, tego o czym opowiada dany tom, stanowiąc niestety pewnego rodzaju spoiler zakończenia i początku następnej części trylogii, co akurat moim zdaniem nie jest najlepszym rozwiązaniem Każdy z nich stanowi pewną oddzielną i zamkniętą w sobie całość. Przy czym zdecydowanie należy czytać je po kolei, gdyż dopiero wszystkie trzy stanowią ciągłość. Nie znając wydarzeń z poprzedniego tomu, może być trudno zorientować się w tym co dzieje się w następnym.
 

Godny podziwu jest zakres czasowy powieści. Rozgrywa się ona na przestrzeni kilkunastu lat, stanowiąc swoistego rodzaju zapis najważniejszych wydarzeń tamtych lat. Inicjuje ją rewolucja 1917 r. Obserwuje się przeprowadzane czystki społeczne i walkę ze zwolennikami dawnego ustroju, imigracyjną tułaczkę „białych”, czy czystki partyjne oraz związaną z nią walkę o władzę u progu epoki stalinowskiej. Na tle historycznych zawirowań, Bayrakina osadza historię miłości Klima i Niny.  W każdym z poszczególnych tomów pojawiają się ludzie opowiadający się po konkretnej stronie i bezpośrednio związani z Rogowem bądź Kupiną. Należą do nich zarówno przyjaciele mężczyzny, kochankowie i kochanki – będący dla jednego z nich sprzymierzeńcem, dla drugiego wrogiem. Zaliczają się do nich osoby o różnej konduicie moralnej, bezwzględni intryganci grający na dramacie pary głównych bohaterów, jak również nieszczęśliwie zakochani w niej mężczyźni oraz nim kobiety muszący zmagać się z  cieniem rywala/rywalki.  Tym samym otrzymujemy powieść monumentalną w której zasadniczą rolę gra historia i miłość przeklęta. Miłość niosąca ze sobą cierpienie, wyrzuty i wzajemne pretensje, jak również wielkie rozczarowania. Nieustannie wydaje się, że jest to miłość zakazana i niemożliwa, jednak kochankowie zawsze znajdują drogę do siebie. Ich relacja bardzo przypominała mi hiszpańskie paso doble, a więc zmaganie torreadora z bykiem. Przy czym role te zajmują oni na przemiennie. Może właśnie ten element sprawia, że bardzo trudno jest oderwać się od lektury, pragnąc z nimi zostać na dłużej.


Pisarka przedstawia czytelnikowi osoby wywodzące się z różnych grup społecznych i narodowościowej. Widzimy prominentnych urzędników bolszewickiej władzy, skorumpowanych urzędników, ludzi opowiadających się otwarcie za caratem, arystokrację, biedotę miejską. W Radzieckiej Rosji i w Chinach znajdują się zarówno Rosjanie uciekający przez czerwonym terrorem, jak Anglicy, Amerykanie i Niemcy. Każdy z nich zajmuje inne stanowisko i stopień w hierarchii społecznej. Każdy jednak bez wyjątku, ma jeden cel: przeżyć. Chce go osiągnąć za pomocą różnych metod i sposobów. W dążeniu tym dokładnie tak samo zachowują się Rogow i Kupina, radząc sobie we właściwy dla siebie sposób.


Niewątpliwym minusem są liczne  literówki, które potrafiły denerwować mnie w czasie czytania. Największe jednak zastrzeżenia mam do zakończenia Sowieckiego księcia mającego formę otwartą. Jeśli więc oczekujecie ostatecznej odpowiedzi, jak zakończy się historia miłosna Rogowa i Niny, to niestety czeka Was rozczarowanie. Nie wiem do końca, czym był podyktowany ten zabieg. Chęcią autorki, aby każdy sam dopowiedział sobie finał, a może są w planie kolejne tomy serii, co akurat zarówno miałoby swoje dobre i złe strony. Dobre bo znajdujemy się w okresie, gdy zacznie nabierać na sile nazizm, a również w Rosji stalinowski terror zataczać będzie coraz większe kręgi; dzięki czemu dalsze losy pary głównych bohaterów mogą być wyjątkowo dramatyczne. Złe, gdyż nieprzerwanie od Miłości w czasie rewolucji pojawia się pewien model. Beznadziejnie zakochany w Ninie, Klim gotów dla niej ryzykować własnym życiem, byle tylko mogli być razem. Podczas gdy ona niczym kameleon zmienia barwy dostosowując się do kolejnych amantów mogących zapewnić jej bezpieczeństwo, zdradzając tym samym ukochanego mężczyznę. On z kolei odkrywając kolejne  jej wiarołomstwa, również wiąże się z różnymi kobietami i chce odegrać się na Kupinie. Ostatecznie  oboje znów do siebie wracają i przyrzekają sobie wierność, do kolejnego razu. Podejrzewam, że w ewentualnym czwartym tomie, byłoby podobnie.   


W Burzliwej epoce mamy dokładnie wszystko, to co powinien mieć dobry romans historyczny, czyli ciekawy wątek miłosny połączony z faktami. U Baryakiny bez trudu można odnaleźć te dwie rzeczy. Poza uczuciowymi perypetiami głównych bohaterów, niezwykle skrupulatnie pokazuje kolejne ważne i przełomowe wydarzenia rozgrywające się w omawianym okresie, zachowując przy tym zgodność z prawdą historyczną. Nic nie upiększa i nie próbuje niczego tłumaczyć, pokazując zarówno życie w tamtym czasie, jak i sposób myślenia ludzi znajdującym się po różnych stronach barykady, takim jakim rzeczywiście było. Dzięki czemu otrzymujemy nie tylko niezwykle intrygujący romans, ale również bardzo ciekawą powieść historyczną opowiadającą o wielu rzeczach nie znanych przeciętnemu czytelnikowi nie związanemu na co dzień z historią. To co dodatkowo dodaje siły napędowej trylogii są emocje i umiejętność posługiwania się nimi, grając na najczulszych strunach odbiorcy. Na przykład Nina, która wielokrotnie mnie irytowała, aby dosłownie za moment szczerze jej współczuł. Dochodzi do tego pewnego rodzaju nostalgia, mnóstwo mądrych i pełnych życiowych prawd sentencji wywołujących chwilę zadumy. To jedna z tych książek, które pozostają na długo w pamięci. Dla wielbicieli historii, pozycja obowiązkowa.


Polecam.

Moja ocena 7/10
 


                                                       Źródło: Wydawnictwo Prószyński - Ska

wtorek, 24 kwietnia 2018

OGIEŃ, KTÓRY ICH SPALA - BRITTAINY C. CHERRY


Pojawiają się w ludzkiej egzystencji wydarzenia, po których jest się zupełnie kimś innym i nic już nie pozostaje, takim jakim było wcześniej.  Zostawiają po sobie trwałe i niezatarte ślady oraz trudne do zapomnienia traumy. Na zawsze niszczą naszą wcześniejszą niewinność i ufność do drugiego człowieka. Dzieje się tak zwłaszcza u osób, które w dzieciństwie doświadczyły bólu odrzucenia ze strony rodziców i przemocy. Doświadczenia te, pozostają w pamięci, nawet jeszcze w dorosłym życiu, wywołując łzy i determinując niejednokrotnie podejmowane decyzje.
         Brittainy C. Cherry w  Ogniu, który ich spala  pokazuje ludzi doświadczających latami krzywdy od tych, którzy zawsze winni stać po ich stronie. Zadana im kiedyś rana, sprawia, że dziś nieświadomie sami stali się krzywdzicielami dla tych, na których im najbardziej zależy.


Logan i Alyssa są młodymi ludźmi, pochodzącymi z całkowicie odmiennych od siebie światów. On już jako kilkulatek zmuszony był opiekować się matką alkoholiczką. Kobieta zamiast miłości, dawała mu odczuć jedynie pogardę. Ojciec chłopaka był sadystą znęcającym się każdego dnia nad swoją rodziną. Z tamtego okresu zapamiętał jedynie  niezliczoną ilość razów i wyzwisk kierowanych pod jego adresem. Ona natomiast jest panną z dobrego domu. Dorastała jednak w cieniu despotycznych rodziców, nie znoszących żadnego sprzeciwu. Zamknięta w złotej klatce, nie miała prawa wybierać sobie przyjaciół. Zwłaszcza przyjaźń z Loganem spotykała się z falą krytyki i zakazów. Uczucie to zrodziło się między nimi zupełnie przypadkowo. Wystarczyło jedno spotkanie w sklepie, aby wiedzieli, że są pokrewnymi duszami. Z czasem zorientowali się, że połączyło ich coś znacznie większego. Połączyła ich miłość, wystawiona  na wiele trudnych prób i walkę z dręczącymi Logana demonami przeszłości i jego uzależnieniem od narkotyków.


O ile w poprzednim tomie cyklu o czterech Żywiołach, Cherry skupiła się na powietrzu i sztuce oddychania po stracie najbliższych członków rodziny: męża/żony, jedynego dziecka – do pełnego omówienia zapraszam TUTAJ- tym razem opowiada o niszczącej sile upiorów przeszłości związanych z trudnym dzieciństwem. Stworzyła historię dwójki samotnych ludzi, którzy nigdy nie zaznali wsparcia ze strony rodziców i domowego ciepła, przez co sami stali się dla siebie zarówno oparciem, jak i kolejną osobą, która ich zawiodła i zadała nowe cierpienie. Dotyczy to zwłaszcza zachowania Logana, będącego często zagraniem poniżej pasa. Mimo, że rozumie się z ukochaną bez słów, kocha ją ponad życie; to jednak gdy do głosy dojdą demony i narkotyki, zmienia się w zupełnie kogoś innego. W okrutnego człowieka nie liczącego się z uczuciami innych. Zamknięty we własnym bólu, nie zważa na ból zadawany ludziom, dla których jest ważny i którym zależy, aby w końcu wyszedł na prostą.  Na jego załamania duży wpływ mają dawni krzywdziciele: brutalny ojciec – pijak, znęcający się nad rodziną oraz matka niepotrafiąca obronić dzieci przed atakami męża – przez co sama wpada w alkoholizm.  

Autorka kolejny raz udowadnia, że nie ma zamiaru unikać trudnych dla czytelnika tematów,  takich jak przemoc domowa i znęcania się nad tymi, co nie mogą sami się obronić. Bohaterem staje się dla niej codzienność i doświadczenia  ludzi mijanych na ulicy, pracy i w sklepie każdego dnia. Pokazuje cichy płacz bitego i maltretowanego dziecka, zamknięty w domowych ścianach. Widzimy zestawienie dwóch rodzin z dwóch różnych światów: jedna  zaliczana do marginesu społecznego, żyjąca w skrajnej nędzy oraz druga otoczona blichtrem i luksusem, pogardzająca tymi co wywodzą się z niższych warstw społecznych.  .
Ogień staje się dla Alysson i Logana zarówno siłą niszczącą wszystko wokół nich, ale też niosącą życiodajną moc podniesienia się po trudnych doświadczeniach z przeszłości. Para ta nie należy do landrynkowych postaci, lecz są osobami z krwi i kości. Przez co bez trudu dla wielu ludzi mogą stać się zwierciadłem własnych przeżyć i kimś bardzo bliskim. Są  słabi, krusi, często bezbronni wobec uderzającego w nich zła, lecz zarazem silni do powstania z każdego upadku i pozbierania się po każdym ciosie zadanym przez życie.


Niewątpliwym atutem książki jest jej styl. Występuje dwójka narratorów – Logan i Alyssa zabierający naprzemiennie głos. Dzięki czemu nieprzerwanie mamy dostęp do ich myśli, uczuć, motywów postępowania. Tym co wyróżnia autorkę są emocje, którymi potrafi operować i o nich opowiadać. Zarówno w Powietrzu… jak  w Ogniu… doskonale wie, jak ich używać, aby zagrać na najczulszych strunach czytelnika. Tym razem, fabuła i sama akcja nie wywarła na mnie takiego wrażenia, co poprzedni tom – który po prostu nie pozwalał mi opuścić świata bohaterów, aż nie poznam zakończenia; teraz niestety tego nie było. W  prowadzoną przez nią opowieść było mi nieco trudno się zanurzyć, jednak gdy tylko w końcu udało się to zrobić, zachwyciła mnie swym pięknem i mądrością.


Ogień, który ich spala nieco odstaje poziomem od swego poprzednika. Jednak na pewno nie jest książką wobec, której można pozostać obojętnym. Dotyka tego wszystkiego, czego normalnie staramy się unikać i nie dopuszczać do siebie. Przede wszystkim tematu przemocy domowej i jednych z przyczyn popadania w alkoholizm i w narkomanię. Jednocześnie widać, jak drugi człowiek może stać się czyimś największym nałogiem, sprawiającym niemożność życia bez niego. Cherry pokazuje cichy płacz małoletniego chłopca i kobiety o złamanym życiu, niesłyszalny i niedostrzegalny na zewnątrz;  brutalną i nieokiełznaną siłę niszczącą wszystkich znajdujących się w promieniu jej oddziaływania, zdolną dać o sobie znać, mimo upływu wielu lat.  Chociaż  Logan i Alyssa potrafili porządnie mnie zirytować – zwłaszcza on, to  trudno jest przejść obok nich obojętnie. Ich tragiczna historia wzrusza, zapada mocno w pamięć i serce; będąc na pewno dla wielu inspiracją i nadzieją w walce o lepsze jutro, które zawsze może przyjść, jeśli tylko samemu się na to wyrazi zgodę i znajdzie w sobie wewnętrzny ogień.


Polecam,
Moja ocena 7/10
                                                Źródło: Wydawnictwo Filia
       

piątek, 20 kwietnia 2018

MROCZNY PIĄTEK: NIESPOKOJNIE ZMARLI


MROCZNY
PIĄTEK

 
NIESPOKOJNI ZMARLI – SIMON BECKETT


Literackie obrazy mrocznych krajobrazów stanowiących idealne, odzwierciedlenie mieszkających tam ludzi - ludzi nieufnych wobec obcych, mieszkańców posiadających swoje większe i mniejsze sekrety - są wyjątkowo liczne w kulturze. Królują na nich złowrogie bagniska, pustkowia na których diabeł mówi dobranoc, ciche zatoki skrywające kości brutalnie zamordowanych. Są nimi ci, co zdążyli narazić się  jednemu ze współplemieńców, bądź zadarli z lokalnym krezusem. Zwłaszcza ten ostatni może dosłownie wszystko. Jest w stanie przekupywać świadków, wynajmować speców od brudnej roboty, manipulować dowodami i chcieć wywierać nacisk na pracę policji. Wierzą w swoją bezkarność i są w stanie zrobić wszystko, aby niewygodna dla nich prawda nigdy nie ujrzała światła dziennego.
         Sekrety rodzinne miejscowego magnata przedstawiają Niespokojni zmarli, będący piątą odsłoną przygód antropologa sądowego Davida Huntera autorstw Simona Becketta.


Dla Davida Huntera to miał być wyjątkowo udany długi weekend spędzony w gronie starych znajomych. Nic nie zapowiadało, że na samym jego progu, przyjdzie mu całkowicie zmienić swoje plany. Podczas, gdy dokonał  już ostatnich przygotowań do wyjazdu, otrzymuje telefon od inspektora Lundy`ego wzywający go do udania się na miejsce zbrodni. Zamiast butelki wina, zabiera z sobą gumowe kalosze i pelerynę jadąc nad wybrzeże wyspy Mersea. Znaleziono tam bowiem zwłoki w stanie głębokiego rozkładu. Nie posiadający kończyn i części twarzy trup, ma należeć do zaginionego właśnie syna potentata sir Stephena Villiersa, Leo. Policja prosi konsultanta medycyny sądowej o pomoc w ich zidentyfikowaniu. Śledczy mają bowiem podejrzenia, że zmarły zamordował swoją kochankę, Emmę Derby a następnie popełnił samobójstwo. Jednak od początku piętrzą się liczne trudności, a wraz z prowadzonym dochodzeniem  pojawia się coraz więcej poszlak i podejrzanych.

Bezludne drogi gubiące się pośród morskiego mułu, bezkresne horyzonty, złowrogie pustkowia i cichy szept słonej wody, niszczącej obuwie wędrowców  i wypluwającej z siebie szczątki spoczywających w niej osób, stają się terenem pracy Davida Huntera.  Już na samym początku pobytu w nieprzyjaznym Backwaters, nie może liczyć na miłe przyjęcie ze strony tamtejszych osadników.  Są oni nie mniej przerażający, od  otaczającej ich przyrody. Lokalny wariat zbierający ciała umierających zwierząt, lokalne antagonizmy kończące się w najlepszym wariancie na awanturze - mogącej w każdej chwili przybrać bardziej siłowy charakter, pielęgnowane przez nich dawne urazy i animozje dodatkowo komplikują życie antropologowi. Zwłaszcza, że cierpi na chroniczny brak zasięgu, ma przemoczone ubrania i nie ma żadnego lokum, w którym mógłby się zatrzymać, a właśnie teraz na nowo  poczuł nawrót dawnych dolegliwości.  Im dłużej przebywa w tej okolicy, zauważa jak wiele spraw wyspiarze mają na sumieniu. I kiedy wydaje się, że sytuacja zrobiła się beznadziejna, Hunter spotyka kobietę, dla której jego serce zacznie bić mocniej. Problem w tym, że nie ma ona  najmniejszej ochoty być jedynie biernym obserwatorem, zdanym na łaskę i niełaskę stróżów prawa.  

Niespokojni zmarli mimo towarzyszącej im mrocznej atmosfery, nie są powieścią zdolną porwać mnie bez reszty. Przede wszystkim jedna trzecia książki jest w moim odczuciu zbyt przegadana. Przedstawienie krajobrazu mrożącego krew mogłoby być zdecydowanie bardziej zwarte i krótsze. Niekończące się ich opisy wywoływały u mnie znużenie, zmęczenie i w pewnym momentach gubiłem się w narracji. Dopiero reszta przybiera stopniowo większego kolorytu, a samo zakończenie potrafiło utrzymać mnie w napięciu i skupić na sobie moją uwagę.
Mimo tego, Beckett  fenomenalnie buduje, nieustannie potęgując atmosferę lęku i niepewności przed tym, co czai się za rogiem ulicy, drzewem, czy za drzwiami domu. Autor stworzył misterny kryminał z pozornie tylko sennym klimatem Backwaters. Przy dłuższym pobycie, szybko można zauważyć, że panująca w nim cisza z złowrogim szumem wszechobecnej wody, to tylko pozory. Tamtejszy krajobraz przede wszystkim ma wywołać, coraz większe poczucie osamotnienia i strachu. Wraz z opuszczeniem morskich pustkowi,  również nie ma co liczyć na to, że będzie lepiej. Ich miejsce zajmują lokalne konflikty z dwoma skłóconymi rodzinami na czele, oraz piętrzące się tajemnice wokół miejscowego milionera. Wszystko razem sprawia, że z wyspy Mersea po prostu nie ma już ucieczki i nigdzie nie można czuć się bezpiecznie. Wróg czai się wszędzie,  a ten co raz zawitał w te strony, skazany jest na przeżycie albo śmierć.

Niespokojni zmarli mimo swego zróżnicowania potrafią utrzymać czytelnika w niepewności, zmuszając go do dalszej lektury, aż nie pozna zakończenia Mogę ostatecznie stwierdzić, że mają wszystko to, co lubię w literaturze kryminalnej. Świetnie stworzone tło z  przerażającą i wrogą człowiekowi przyrodą, wątek społeczno-obyczajowy z rewelacyjnie skonstruowaną zagadką kryminalną. Finał książki sugeruje, że z antropologiem sądowym spotkamy się ponownie i już nie mogę się na to doczekać. W między czasie pozostaje mi tylko nadrobić zaległości z pozostałych tomów.


Polecam.

Moja ocena 6/10
 
                                                 Źródło: Wydawnictwo Czarna Owca

poniedziałek, 16 kwietnia 2018

DŻENTELMEN W MOSKWIE - AMOR TOWLES


Dobroć człowieka jest w stanie przetrwać w każdym czasie i w każdej epoce. Nawet, jeśli po dawnych czasach nie został już nawet ślad, a wszechogarniająca przemoc wydaje się zwyciężać, to szlachetność serca i naturalnie wrodzona godność osoby ludzkiej, ma szansę pokonać i przeciwstawić się brutalnej sile. Dawne nawyki, dawne wychowanie, szacunek do każdego człowieka i posiadane wartości są bronią, pozwalającą stawić opór otaczającemu barbarzyństwu, donosicielstwu, nienawiści do sąsiada z powodu jego pochodzenia, czy szukaniu fikcyjnych wrogów. Dobroć staje się więc w mrocznym okresie historii naturalną latarnią oświetlającą drogi, którymi należy podążać chcąc zachować człowieczeństwo oraz wewnętrzną wolność. I nawet, gdy wokół widzi się krew, walki uliczne, aresztowania i nowy ład wprowadzany przez rewolucję; będzie się potrafiło nadal być człowiekiem wrażliwym na czyjąś krzywdę i spieszącym z pomocą tym, którzy jej potrzebują. Do każdego zawsze odnosić się  z szacunkiem, próbując zrozumieć jego racje. 
         Amor Towles pokazał mężczyznę, zdolnego zachować piękno ludzkiej duszy mimo otaczającego go zewsząd zła, niezłomnego dżentelmena każdego dnia udawadniającego, że prawdziwe bogactwo nosi się w sobie, Dżentelmena w Moskwie.
 

Gdy w 1913 roku hr. Aleksander Ilijcz Rostow napisał jedyny w swoim życiu wiersz, nie spodziewał się, że dekadę później przyniesie mu on nie mało problemów. Po przejęciu władzy w Rosji przez bolszewików,  utwór ten pozwolił nowemu rządowi widzieć w nim wroga ludu; i zamiast skazać go na śmierć, wspaniałomyślnie osadzony został w areszcie domowym, w hotelu Metropol. Z luksusowego zajmowanego dotąd apartamentu, przeniesiono go do małego pokoiku dla służby. Od tej pory w innej już od znanej mu rzeczywistości, będzie próbował dalej żyć, tak jakby nic się nie zmieniło. W prawdzie przestanie  uczęszczać do teatru i na spacery, a jego jedyną rozrywką będzie celebrowanie śniadania, czytanie w holu gazety i uczęszczanie do fryzjera, to mimo tego  spotka ludzi nadających jego dalszej egzystencji nowych barw i rumieńców.


Hotel Metropol to niezwykłe miejsce, w którym stykają się goście różniący się między sobą dosłownie wszystkim: wychowaniem, wykształceniem, pozycją społeczną czy wykonywanym zajęciem. Znaleźć w nim można poza byłym arystokratą, także: aktorkę, wojskowego i poetę, czy nowobogacką rodzinę z bezpośrednią w kontaktach z innymi córką, Niną. To właśnie wokół nich kręci się świat Saszy. Rozmowy z bystrą i elokwentną małolatą pragnącą poznać zasady zachowania księżniczki oraz dążącą do przekraczania znanych horyzontów; dysputy z przyjacielem próbującym odnaleźć się w nowej rzeczywistości, dawanie lekcji bycia dżentelmenem oficerowi radzieckiej armii, składają się na niewątpliwe rozrywki dostępne obecnie Rostowowi. W nowym „domu” poza dość nietypową wykonywaną przez niego pracą, pozna smak różnych rodzajów miłości. Od zafascynowania piękną kobietą, po uczucie ojcowskie i lęk o przyszłość ludzi bliskich jego sercu. Moskiewski hotel jest nietypowy jeszcze z innego powodu. Widać w nim bowiem życie Rosjan i zachodzące w kraju zmiany.
Z drugiej strony stanowi on swoisty skarbiec, zdolny zamknąć we własnych podwojach dawny splendor, luksus i zatrzymać chociaż w części minione czasy. Może stoisko kwieciarki handlującej kwiatami, zajmowanie pokoi przez szpiegów i partyjnych aparatczyków, nierozgarnięty kelner nie rozróżniający rodzajów win, czy dyrektor obawiający się podpaść władzy ludowej nie są tym co może napawać optymizmem, jednak w jakiś przedziwny sposób udało mu się zamknąć w sobie stary świat -  świat w którym Aleksander czuł się dotąd bezpiecznie i który był mu dobrze znany. Składają się na niego niezwykle wręcz prozaiczne elementy: magiczne słowa „dziękuję, proszę i przepraszam”, dobre maniery, wzajemny szacunek, cierpliwość, czy miłość do literatury i szeroko rozumianej sztuki. Świat honoru i uniwersalnych zasad dyktujących styl życia. Świat ponadczasowej mądrości. Do tego każde pomieszczenie nadaje coś, co pozornie tylko zostało utracone. Salon fryzjerski nadal pozostaje miejscem neutralnych rozmów, do których wielka polityka nie ma wejścia.  Restauracja Bojarska mimo przeciętności proponowanego obecnie jadłospisu i braku wytrawnych trunków nieustannie pozwala zjeść smaczne posiłki i miło  porozmawiać z personelem czy z innymi gośćmi. Sala balowa mimo, że z wystawnych balów nie został ślad, a zastąpiły je partyjne zebrania, nadal pobudza do poznawania nowych horyzontów i wychodzenia poza znane ramy. Wreszcie pokój hrabiego będącego swoistą świątynią dawnej epoki, w którym czas jakby stanął w miejscu, a jego rytm nadaje zegar bijący dwa razy w ciągu doby.  Wszystko to sprawia, że mimo całego rozgrywającego się poza jego murami ludzkich nieszczęść: zsyłek, osadzania w więzieniach czy śmierci przyjaciół;  Metropol wydaje się być ponad tym, bastionem zdolnym stawić czoła złu. Miejscem magicznym i zaczarowanym, w którym można znaleźć szczęście, radość i sens życia. Prawdziwym azylem, w którym czuje się bezpiecznie. A sam Rostow pełni w nim niezwykle ważną rolę, rolę bufora  pozwalającego na utrzymanie tego wszystkiego, co wcześniej stanowiło wyznacznik kultury osobistej i dobrych manier, dziś zaś zostało zapomniane.  To jego codzienne rytuały, lektury klasyków i wspólne oglądanie Casablanki  z Humphreyem Bogartem sprawiają, jakoby wszystko płynęło nieco odmiennie i na nowo przywraca dawne status quo. Jest on bowiem dżentelmenem pochodzącym z innego i zapomnianego już świata. Potrafiącym mimo największych burz zachować pokorę, uśmiech, pogodę ducha i uprzejmość do każdego napotkanego człowieka bez względu na posiadane przez rozmówce przekonania. To dżentelmen czarujący oraz urzekający elegancją i ciepłem, mimo że obecne czasy w których przyszło mu żyć są mroczne i całkiem obce od stylu zachowania arystokraty.

 

Dżentelmen w Moskwie to niezwykła opowieść pełna życiowej mądrości, wywołująca tęsknotę za epoką Tołstoja i Czechowa, za światem dawno minionym. Udowadniającą  nieustannie, że prawdziwe bogactwo człowieka nie zależy od jego wykształcenia, posiadanego majątku, lecz od sposobu bycia, czyli tego, czego żadna władza nie jest w stanie zniszczyć i nikogo pozbawić. Nostalgiczna powieść bywająca miejscami wzruszającą, czasami pełną zadumy, a czasami pełną humoru. Należy do tych pozycji, których się nie czyta, nimi się delektuje. Delektuje się każdym słowem i każdym zdaniem.  To wielka pochwała optymizmu i  humanitaryzmu, zawsze uniwersalnych wartości moralnych pozwalających przetrwać nawet najbardziej ciemne dni.  Rewelacyjnie łączy dwie skrajne rzeczywistości. Z jednej strony mamy zwykłe życia wypełnione lekturą światowej literatury, czytanie codziennej prasy, gry słowne i rozmowy z nowopoznanymi osobistościami, luksus, blichtr i błyszczące żyrandole; aby równolegle obserwować piekło stalinowskiej nocy z brutalną siłą niszcząca wszystkich niewygodnych dla nowej władzy ludzi i idącą za nią śmiercią. To książka doskonale opowiadająca o najgorszych kartach rosyjskiej historii. Pokazująca niezniszczalną siłę ludzkiego dobra i godność dżentelmena wiernego swemu wychowaniu, zajmowanej wcześniej pozycji społecznej i przekonaniom. Doskonale „wie, że jeśli człowiek nie jest panem swego losu, to z pewnością stanie się jego sługą”.  Autor z niezwykłym kunsztem posługuje się językiem, mogącym pozornie wydawać się miejscami nieco archaicznym, ale świetnie oddającym ducha powieści i epoki.  Dżentelmen w Moskwie może bywa w momentach nieco mało realny, jednak niewątpliwie stanowi  doskonałe i potrzebne każdemu oderwanie się od smutnej rzeczywistości za oknem.


Polecam,
Moja ocena 8/10
 
                                              Źródło: Wydawnictwo Znak litera nova

piątek, 13 kwietnia 2018


MROCZNY
PIĄTEK


MGNIENIE – MARCEL WOŹNIAK, CZYLI BRUTALNY KRYMINAŁ Z NUTKĄ FILOZOFII I PSYCHOLOGII.


Istnieją wydarzenia, o których lepiej zapomnieć. Powracanie do nich nigdy nie wróży nic dobrego. Śmierć rodziców, trudne wydarzenia z przeszłości – których odgrzebywanie obudzi jedynie dawno uśpione demony. Najgorzej zaś gdy w dawne i niebezpieczne sprawy umoczeni są ludzie wysoko postawieni, zajmujący najwyższe stanowiska w organach ścigania. Wówczas  zamiast zrobić wszystko, by powstrzymać grasującego w mieście psychopatę pałającego pragnieniem zemsty za dawne winy, angażują się w pościg za nim jedynie pozornie. Ich głowę zaprząta tylko jedna myśl – niedopuszczenie do wybuchu afery mogącej zniszczyć ich błyskotliwą karierę. Chcąc osiągnąć swój cel zdolni są do wszystkiego. Odmówienie dawnemu koledze ze służby należnego honorowego pożegnania, mataczenie, kompromitowanie kolegów po fachu, czy wreszcie nawet pozbycie się tych, którzy zbliżyli się zbyt blisko prawdy. Dotychczasowy zaś partner i przyjaciel, stanie się wrogiem do uciszenia.
         Pogoń za mordercą kobiet i ciemne oblicze ludzi zajmujących eksponowane stanowiska w polskiej policji pokazuje Marcel Woźniak w drugiej odsłonie przygód nieustraszonego komisarza Leona Brodzkiego w Mgnieniu.


W chwili, gdy Heraklit znalazł się za kratkami mogło wydawać się, że Toruń może odetchnąć spokojnie, a Brodzki odzyskał utracony kilka dni temu spokój. Nic bardziej mylnego. Powtórka z przeszłości trwa dalej, a obecnie miejsce dawnego przestępcy przejmuje jego brat, Daniel. Brutalne morderstwo policjanta i porwanie córki Leona, sprawiają, że ponownie musi wznowić śledztwo i wejść do gry prowadzonej przez mordercę na jego warunkach. Sprawa tym razem jest o wiele trudniejsza, gdyż psychopata grozi, że będzie zabijać dotąd dopóki nie zostanie schwytany. Dla Brodzkiego rozpoczyna się wyczerpujący psychicznie i fizycznie wyścig z czasem. Zwłaszcza, że to nie jedyny przeciwnik z jakim przyjdzie się mu się zmierzyć, inny o wiele groźniejszy i działający po cichu jest o wiele bliżej, niż może się wydawać.


Pogrzeb ojca, powrót do starego dochodzenia sprzed ponad dwudziestu lat, które wywindowało Brodzkiego wysoko w szeregach toruńskiej policji, lęk o życie córki i przyjaciela, a do tego mające miejsce brutalne incydenty  w mieście: bójki pseudokibiców i zgwałcenie dziennikarki; to sprawy odpędzające mu sen z powiek. Chcąc schwytać, tego który zagroził bezpieczeństwu jego rodziny po raz kolejny musi zmierzyć się z tajnikami wiedzy z zakresu filozofii i psychologii. Będące wręcz niezbędne do rozpracowania planu działania nowego „Heraklita”. Szczególnie, że ten kontynuuje  misternie ułożony wcześniej plan. W tej grze kompletnie nie wiadomo kto pociąga za sznurki, a kto jest jedynie bezwolną marionetką. Kto silniejszy, a kto słabszy i podporządkowujący się temu pierwszemu. Jedno jest tylko oczywiste od samego początku, na rozwiązanie zagadki jest bardzo mało czasu. Przestępca zostawia Leonowi kolejne wskazówki, które należy umiejętnie odczytać, niestety powoli się one kończą. Wszystkie wydarzenia rozgrywające się od początku września, potęguje w nim poczucie wyobcowania, osamotnienia w walce o życie rodziny i osaczenia przez groźnego rywala. Tym bardziej, że psychopata wręcz pokazuje, że celem jego jest sam Brodzki.

Dzięki temu Mgnienie w rewelacyjny sposób buduje atmosferę czającego się za rogiem niebezpieczeństwa, potęgując uczucie strachu. Oddech mordercy czuje się na każdym kroku, obserwuje on każde poczynanie przeciwnika i otwarcie informuje, kto stanie się jego nową ofiarą – po usłyszeniu „teraz to będziesz ty”, można być pewnym spotkania z nim w cztery oczy. Marcel Woźniak stworzył od samego początku narastające poczucie zagrożenia, bycia obserwowanym, wrażenie jakoby panującą ciszę w mieście zakłócał czyjś krzyk i łzy z powodu otarcia się o śmierć. Przede wszystkim jednak przed Heraklitem nie ma ucieczki i nigdzie nie uda się schować. On widzi i słyszy wszystko, uprzedza każdy krok przeciwnika. W zetknięciu z nim nie pozostaje nic innego, jak przeżyć albo zginąć.

Sam Toruń i późniejsze przeniesienie akcji do Darłowa – związanego z królem Erykiem szwedzkim, stanowi umiejętnie skonstruowane przez autora tło. Powodujące, że  ma się wrażenie zamknięcia w  miejskich uliczkach, pośród których nigdzie nie może czuć się pewnie. Zło czyha  na każdym kroku, a każda afera wstrząsająca życiem miasta nie jest przypadkowa.

Mgnienie elektryzuje czytelnika trzymając go w nieustannym napięciu, opętuje jego umysł przynajmniej na jeden lub dwa wieczory nie pozwalając się od siebie uwolnić. Zwłaszcza, że komisarz Leon Brodzki jeszcze do nas wróci.


Dziś z pewnością trudno będzie mi zasnąć słysząc wszechobecną Walkirię Wagnera i odgłos kroków za drzwiami.


Polecam.

Moja ocena 8/10
 
                                                  Źródło: Wydawnictwo Czwarta Strona
 
 

środa, 11 kwietnia 2018

CIEŃ EUNUCHA JAUME CABRÉ


Każdy dom zawiera zapisaną we własnych murach historię mieszkających w nim ludzi. Szczególnie dużo o swoich mieszkańcach mogą powiedzieć stare rodowe rezydencje z kilkusetletnią historią. Widziały nie mało i słyszały nie mało. Były świadkami rodzącej się miłości, narodzin i śmierci.  Radości i wielkich dramatów domowników. Spośród nich można wyróżnić te, które za sprawą swoich właścicieli stały się miejscami przeklętymi, nasiąkniętymi ludzkim nieszczęściem i łzami. Takim, o którym na zawsze woli się zapomnieć, a powrót do niego nie należy do przyjemności, lecz przywołuje bolesną przeszłość, o której od lat próbowało się zapomnieć.
         O takim właśnie domu pisze kataloński mistrz pióra, Jaume Cabré w Cieniu eunucha. Pokazując trudną dwustuletnią historię rodzinną naznaczoną przez historię, intrygi i przede wszystkim przez muzykę.


Wieczór, który Miquel Gensana zgodził się spędzić ze swoją redakcyjną koleżanką, miał zakończyć się miłą kolacją w przytulnej restauracji. Mężczyzna nie wiedział, że kobieta wybrała na tę okazję jego były dom rodzinny, zamieniony obecnie w lokal gastronomiczny z wyniosłym maître. Podczas spotkania mieli rozmawiać o jego zmarłym przyjacielu, Bolósie. Gdy zorientował się, gdzie spędzi najbliższe kilka godzin, wiedział już, że na pewno nie będzie to najlepszy dla niego koniec dnia. Wszystkie potrawy, ściany, obsługa, goście a przede wszystkim sam budynek sprawił, że w  głowie dziennikarza odżył dawno zapomniany koszmar. Wróciła do niego  bolesna historia przodków i wszystkie związane z nią antagonizmy, żale wraz z skrywanymi sekretami. W trakcie rozmowy ze swoją towarzyszką, z każdego zakamarku. zaczęły wychodzić różne duchy przeszłości i trudne dla niego wspomnienia.  


Opowiadane przez Gensanę losy stają się okazją do powrotu do jego czasów szkolnych, partyzanckich walk z reżimem Franco, pierwszych miłości; jak również do osoby  wujka, Maurycego. Wspomina o prowadzonej przez własną familię fabryce, będącej od dawna kością niezgody w klanie.
 
Cabré w jednym z wywiadów wyznał, że inspiracją do napisania Cienia eunucha stała się dla niego Ziemia obiecana w reżyserii Andrzeja Wajdy. I tak niczym w powieści o trójce łódzkich przedsiębiorców, tak i tu zakład przemysłowy mający zapewnić dostatnie życie swoim posiadaczom i pracującej w nim załodze;  staje się dla  właścicieli miejscem przeklętym. Przyczyną rodzinnych kłótni, szantażu i nieprzebaczonych pretensji. Zamiast szczęścia, przynosi cierpienie, nienawiść i wielkie rozczarowania. W książce Katalończyka pojawia się także zrodzona w czasach akademickich męska przyjaźń. Każdy z przyjaciół poszedł własną drogą, miał odmienne doświadczenia, jednak studia i wspólna walka w partyzantce stały się ogniwem łączącym ich na resztę życia. I znów niczym w reymontowskim utworze, także tu trudno mówić o szczęśliwym dla nich zakończeniu.

Cabré jednak poszedł krok dalej, gdyż swoją filmową inspirację połączył z  miłością do muzyki. Dając przedsmak tego, czym zachwycił mnie w Wyznaję. Życie człowieka zapisane niczym na pięciolinii nuty. Doznane przez lata Wielkie Rozczarowania  wpisują się do Wielkich Symfonii. Odsłaniane są przed nami, niczym poszczególne partie utworu muzycznego. Najpierw spokojnie, potem przyspieszają – budując napięcie, aż do osiągnięcia apogeum, w którym w pełni zna się mroczne i okrutne oblicze niektórych członków rodu Gensana.  To muzyka wielkich kompozytorów staje się wręcz czynnikiem determinującym losy bohaterów. Dużo ich przeżyć ma z nią nierozerwalny związek, uwypuklony szczególnie w ostatniej części książki. Jednak owa muzykalność widoczna jest w całej powieści. Przewijają się zmieniające i przeplatające ze sobą obrazy z rodzinnej historii dwójki głównych bohaterów. Mimo, że początkowo wydaje się, jakoby postacią wiodącą miał być Miquel – wokół którego toczy się narracja; jednak trudno jego losy oderwać od działań i doświadczeń „szalonego” Maurycego. Dzieje obu mężczyzn owiane są wreszcie w oparach dziewiętnasto  i dwudziestowiecznych nokturnów.


Rodząca się  w latach 1991-1996 zmienność narracji, oddawanie głosu różnym bohaterom sprawia, że obserwujemy ich losy z dwóch perspektyw. Pierwszej mówiącej o sobie i o otaczających ludziach; druga zaś odsłania kolejne skandale i przechowywane przez dziesięciolecia tajemnice. To z nich w pełni poznajemy  byłych właścicieli obecnej restauracji, oraz zdarzenia doprowadzające  do utraty przez nich majątku.  Każdy z nich nosi własny przydomek uzależniony od czynów, cech osobowości i własnej przeszłości. To właśnie owe określenia wyznaczają rolę odegraną przez nich w powieści. Jednak szybko przekonujemy się, że dziennikarz zamiast rozmawiać o przyjacielu, którego właśnie pochował dokonuje spowiedzi z własnych i rodzinnych „grzechów”. Pierwsze skrzypce grają w niej silne emocje, namiętności, ambicje i uczucia skrywane skrzętnie przed światem zewnętrznym.


Cień eunucha wpisuje się do wielkich powieści Jaume Cabré: Wyznaję i Głosy Pamano. Wielkich z powodu wielości poruszanych wątków, konstrukcji i przede wszystkiej rzucającej się w trakcie lektury „muzykalności”. Niczym w utworze muzycznym pojawia wielość dźwięków – głosów budujących napięcie oraz stopniujących akcję. Początkowo może ona być nieco mało wyraźna, żeby coraz bardziej wciągać i szokować czytelnika, pokazując mu niszczącą siłę zła drzemiącą w każdym człowieku. Do tego pisarz wraca do trudnej historii z okresu rządów generała Franco i związanych z tamtym czasem walk między zwolennikami reżimu a jego przeciwnikami. Zdecydowanie wyróżniają się one na tle wcześniejszych jego powieści, między innymi Jaśnie pana i Agonii dźwięków pokazując rozwój warsztatu pisarskiego. Bez wątpienia Cabré pozostaje dla mnie pisarzem trudnym, zmuszającym do konfrontacji czytelnika z jego własnymi demonami i przeżyciami, oraz wszystkim tym co dla niego niewygodne i często uśpione. Autor  potrafi za każdym razem zaskakiwać i mimo przewijającej się u niego stałej tematyki: niszczącej siły zła z szukaniem jego źródła; za każdym razem potrafi opowiedzieć nową, niezwykłą historię zapadającą na długo w pamięć. Wskazując, że to momenty, te drobne i ulotne są czynnikami najmocniej wpływającymi na całe życie człowieka, ukazując jego wielkość lub podłość.


Dziś zaś towarzyszy mi widok starego domu z wiszącymi obrazami żyjących w nim ludzi, o których można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że byli nie wyjątkami.


Polecam.

Moja ocena 9/10
 
                               Źródło: Wydawnictwo Marginesy

sobota, 7 kwietnia 2018

PODSUMOWANIE MIESIĄCA LUTY-MARZEC


PODSUMOWANIE
MIESIĄCA
LUTY-MARZEC

 

 Minęły kolejne dwa miesiące! Luty zaś nie miał własnego podsumowania, pora więc nadrobić zaległości. W tym czasie trochę się wydarzyło. Przede wszystkim  28 lutego minął rok naszej wspólnej literackiej wędrówki, podczas której odwiedziliśmy wiele miejsc, spotkaliśmy się z mnóstwem wspaniałych autorów i poznaliśmy wiele pięknych opowieści. Dziękuję głównie za każde odwiedziny strony i zapraszam, jak zawsze do dalszego zaglądania na bloga oraz komentowania wpisów. Gdyby nie Wy, nie byłaby to Literacka Podróż – a wiadomo, każda wyprawa najlepsza jest z gronem przyjaciół; tylko jedna klapa. Dziękuję pisarzom za linkowanie recenzji, za każdą wiadomość na facebooku. Wszystko to bardzo wiele dla mnie znaczy, dając nowego kopa do dalszej pracy.

         Końcówka lutego i początek marca poza urodzinami Literackiej, przyniósł również pierwszą współpracę recenzencką z Izabelą Milik, którą bardzo sobie cenię,

         Do tego dołożyć święta i związane z nimi szaleństwo, to nic dziwnego, że były to dość intensywne dwa miesiące. Podczas, których udało się przeczytać w sumie 16 książek – więc pewna norma zostaje zachowana i pracuję, aby poprawić wynik J; co daje 8038 stron. A oto moje lektury:


LUTY


 
                                  Źródło: Wydawnictwo Marginesy

 
                                                       Źródło: Wydawnictwo Sonia Draga

3.      Jakub Małecki, Rdza
 
                                               Źródło: lubimyczytac.pl
 

 
                                      Źródło: Wydawnictwo Marginesy


                                                      Źródło: Wydawnictwo Filia


6.      E. Baryakina, Biały Szanghaj. Dalsze losy Klima i Niny tym razem w Szanghaju, który nie koniecznie okaże się dla nich łaskawy. Nowi przyjaciele i nowi wrogowie. Wszystko zaś na tle burzliwych wydarzeń epoki, w której to czerwony reżim zaczyna roztaczać coraz szersze wpływy, a białogwardziści stają się personą non grata.
 
                                                  Źródło: Wydawnictwo Prószyński i S-ka


                                                       Źródło: Wydawnictwo Prószńki i S-ka

 
                                                  Źródło: Wydawnictwo Prószyński i S-ka

 

MARZEC

 

 
                                                 Źródło: Wydawnictwo Znak Między Słowami
 
             
 
 
                                                               Źródło: Wydawnictwo Nova Res


 
                                                Źródło: Wydawnictwo Literackie
                            
 

12.  C. Grey, Dziesięć tysięcy słońc nad tobą. Kontynuacja Tysiąca odłamków ciebie. W życiu Margarte Caine nadal nie brakuje silnych przeżyć. Tym razem będzie musiała uratować życie dwójki swoich przyjaciół, Theo i Paula. Kolejne wymiary i kolejne próby zmierzenia się z trudną prawdą o życiu w równoległych wymiarach - nie zawsze przyjaznych dla swoich mieszkańców. Zwłaszcza jeśli stary wróg nie daje o sobie zapomnieć.
 
 
                                                  Źródło: Wydawnictwo Jaguar
 

 
                                                   Źródło: Wydawnictwo Świat Książki
 

 
 

                                                             Źródło: Wydawnictwo Albatros


 
                                                 Źródło: Grupa Wydawnicza Foksal
 

16.  Brittainy C. Cherry, Woda, która niesie ciszę. Wzruszająca historia miłości Maggie i Brooksa. Ona pod wpływem traumatycznego zdarzenia przestała mówić, on zaś zawsze był przy niej. Dla dziewczyny zamkniętej we własnym pokoju, jedynymi przyjaciółmi stały się książki i kolega jej braci. Opowieść o sile przyjaźni zdolnej przerodzić się w miłość, o rodzinie nie będącej zawsze wtedy, gdy się jej potrzebuje i o ludzkich sądach na temat innych.
 
 

 

TOP 3 LUTEGO


Miejsce 3. Katarzyna Puzyńska, Czarne narcyzy. Ósma odsłona przygód Daniela Podgórskiego i Klementyny Kopp, niesie ze sobą dalszy ciąg telenoweli Podgórski – Weronika Nowakowska kontra Emilia Strzałkowska. Nie brakuje zawirowań w życiu osobistym bohaterów, powiązanych z mroczną zagadką śmierci trójki bezdomnych osób wiodącą lipowskich policjantów do lasu i miejsca kojarzonego z mrożącą krew w żyłach legendą o diable nawiedzającym to miejsce.
 
                 
 
Miejsce 2. Alek Rogoziński: Lustereczko, powiedz przecie… Kontynuacja przygód Róży Krull. Tym razem ceniona autorka kryminałów zmierzy się ze śmiercią uczestnika konkursu piękności i zakocha się w Rafale Maślaku. Zabawnie, ciekawie i intrygująco.
 
 

Miejsce 1. Jakub Małecki, Rdza. Wzruszająca historia chłopca sieroty wychowywanego przez babcię. Losy starszej pani i wnuka splątane ze sobą w nierozerwalnym uścisku czasu. Zwykła codzienność dwójki osób staje się pretekstem do pokazania wiele ważnych i trudnych tematów: ból dorastania, śmierć najbliższych członków rodziny, przemijanie, czy przyjaźń poddana próbie czasu. To jedna z tych książek, które trzeba przeczytać!
 
 

 

TOP 3 MARCA.


Miejsce 3. Anna Brzezińska, Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach. Historia karlicy Dosi powiązana z życiem rodziny Zygmunta Starego. Świat dworskich intryg, walki o władzę i życie w XVI-wiecznym Krakowie. Autorka pokazuje wiele ciekawostek z tamtej epoki i uzmysławia, jakim dla wielu kobiet piekłem była egzystencja w tamtych czasach.
 
 

Miejsce 2. Zygmunt Miłoszewski, Jak zawsze. Zabawne losy dwójki starszych osób, Grażyny i Ludwika wspominających ostatnie pięćdziesiąt lat swego życia. Wspominki – wypominki kończą małymi fochami i pogodzeniem w małżeńskim łożu. Aby następnego dnia znaleźć się w innej Warszawie i w innych ciałach. Ponownie dostają szansę przeżycia swojej miłości. Opowieść o Polsce i Polakach z odwiecznym pytanie, czy wszystko musi potoczyć się jak zawsze.



 
Miejsce 1. Jakub Żulczyk, Wzgórze psów. Gorzka historia małego prowincjonalnego miasteczka, Zyborka skrywającego wiele demonów przeszłości, walki o władzę i własnych sekretów – do których czasem lepiej nie wracać. Sprawiedliwość Punishera, ból dorastania i przeszłość będąca w umyśle człowieka, mogącego wyjechać z tej miejscowości, ale Zybork i tak pozostanie obecny w jego życiu.
 
 

 

TBR NA KWIECIEŃ

 W kwietniu możecie spodziewać się spotkania z Brittainy C. Cherry, Jaume Cabré, Magdeleną Witkiewicz i z kultowym pierwszym tomem Domu na Wyrębach Stefana Dardy.