Każdy
dom zawiera zapisaną we własnych murach historię mieszkających w nim ludzi.
Szczególnie dużo o swoich mieszkańcach mogą powiedzieć stare rodowe rezydencje
z kilkusetletnią historią. Widziały nie mało i słyszały nie mało. Były
świadkami rodzącej się miłości, narodzin i śmierci. Radości i wielkich dramatów domowników.
Spośród nich można wyróżnić te, które za sprawą swoich właścicieli stały się miejscami
przeklętymi, nasiąkniętymi ludzkim nieszczęściem i łzami. Takim, o którym na
zawsze woli się zapomnieć, a powrót do niego nie należy do przyjemności, lecz
przywołuje bolesną przeszłość, o której od lat próbowało się zapomnieć.
O takim właśnie domu pisze kataloński
mistrz pióra, Jaume Cabré w Cieniu
eunucha. Pokazując trudną dwustuletnią historię rodzinną naznaczoną przez
historię, intrygi i przede wszystkim przez muzykę.
Wieczór, który Miquel
Gensana zgodził się spędzić ze swoją redakcyjną koleżanką, miał zakończyć się
miłą kolacją w przytulnej restauracji. Mężczyzna nie wiedział, że kobieta
wybrała na tę okazję jego były dom rodzinny, zamieniony obecnie w lokal
gastronomiczny z wyniosłym maître. Podczas spotkania mieli rozmawiać o jego zmarłym
przyjacielu, Bolósie. Gdy zorientował się, gdzie spędzi najbliższe kilka
godzin, wiedział już, że na pewno nie będzie to najlepszy dla niego koniec
dnia. Wszystkie potrawy, ściany, obsługa, goście a przede wszystkim sam budynek
sprawił, że w głowie dziennikarza odżył
dawno zapomniany koszmar. Wróciła do niego bolesna historia przodków i wszystkie związane
z nią antagonizmy, żale wraz z skrywanymi sekretami. W trakcie rozmowy ze swoją
towarzyszką, z każdego zakamarku. zaczęły wychodzić różne duchy przeszłości i
trudne dla niego wspomnienia.
Opowiadane przez
Gensanę losy stają się okazją do powrotu do jego czasów szkolnych,
partyzanckich walk z reżimem Franco, pierwszych miłości; jak również do osoby wujka, Maurycego. Wspomina o prowadzonej przez
własną familię fabryce, będącej od dawna kością niezgody w klanie.
Cabré w jednym z
wywiadów wyznał, że inspiracją do napisania Cienia
eunucha stała się dla niego Ziemia
obiecana w reżyserii Andrzeja Wajdy. I tak niczym w powieści o trójce
łódzkich przedsiębiorców, tak i tu zakład przemysłowy mający zapewnić dostatnie
życie swoim posiadaczom i pracującej w nim załodze; staje się dla właścicieli miejscem przeklętym. Przyczyną
rodzinnych kłótni, szantażu i nieprzebaczonych pretensji. Zamiast szczęścia,
przynosi cierpienie, nienawiść i wielkie rozczarowania. W książce Katalończyka
pojawia się także zrodzona w czasach akademickich męska przyjaźń. Każdy z przyjaciół
poszedł własną drogą, miał odmienne doświadczenia, jednak studia i wspólna
walka w partyzantce stały się ogniwem łączącym ich na resztę życia. I znów niczym
w reymontowskim utworze, także tu trudno mówić o szczęśliwym dla nich
zakończeniu.
Cabré jednak poszedł
krok dalej, gdyż swoją filmową inspirację połączył z miłością do muzyki. Dając przedsmak tego, czym
zachwycił mnie w Wyznaję. Życie
człowieka zapisane niczym na pięciolinii nuty. Doznane przez lata Wielkie
Rozczarowania wpisują się do Wielkich
Symfonii. Odsłaniane są przed nami, niczym poszczególne partie utworu
muzycznego. Najpierw spokojnie, potem przyspieszają – budując napięcie, aż do
osiągnięcia apogeum, w którym w pełni zna się mroczne i okrutne oblicze niektórych
członków rodu Gensana. To muzyka
wielkich kompozytorów staje się wręcz czynnikiem determinującym losy bohaterów.
Dużo ich przeżyć ma z nią nierozerwalny związek, uwypuklony szczególnie w
ostatniej części książki. Jednak owa muzykalność widoczna jest w całej
powieści. Przewijają się zmieniające i przeplatające ze sobą obrazy z rodzinnej
historii dwójki głównych bohaterów. Mimo, że początkowo wydaje się, jakoby
postacią wiodącą miał być Miquel – wokół którego toczy się narracja; jednak
trudno jego losy oderwać od działań i doświadczeń „szalonego” Maurycego. Dzieje
obu mężczyzn owiane są wreszcie w oparach dziewiętnasto i dwudziestowiecznych nokturnów.
Rodząca się w latach 1991-1996 zmienność narracji,
oddawanie głosu różnym bohaterom sprawia, że obserwujemy ich losy z dwóch
perspektyw. Pierwszej mówiącej o sobie i o otaczających ludziach; druga zaś odsłania
kolejne skandale i przechowywane przez dziesięciolecia tajemnice. To z nich w
pełni poznajemy byłych właścicieli
obecnej restauracji, oraz zdarzenia doprowadzające do utraty przez nich majątku. Każdy z nich nosi własny przydomek uzależniony
od czynów, cech osobowości i własnej przeszłości. To właśnie owe określenia
wyznaczają rolę odegraną przez nich w powieści. Jednak szybko przekonujemy się,
że dziennikarz zamiast rozmawiać o przyjacielu, którego właśnie pochował dokonuje
spowiedzi z własnych i rodzinnych „grzechów”. Pierwsze skrzypce grają w niej silne
emocje, namiętności, ambicje i uczucia skrywane skrzętnie przed światem
zewnętrznym.
Cień
eunucha wpisuje się do wielkich powieści Jaume Cabré: Wyznaję i Głosy Pamano. Wielkich z
powodu wielości poruszanych wątków, konstrukcji i przede wszystkiej rzucającej
się w trakcie lektury „muzykalności”. Niczym w utworze muzycznym pojawia
wielość dźwięków – głosów budujących napięcie oraz stopniujących akcję.
Początkowo może ona być nieco mało wyraźna, żeby coraz bardziej wciągać i
szokować czytelnika, pokazując mu niszczącą siłę zła drzemiącą w każdym
człowieku. Do tego pisarz wraca do trudnej historii z okresu rządów generała
Franco i związanych z tamtym czasem walk między zwolennikami reżimu a jego
przeciwnikami. Zdecydowanie wyróżniają się one na tle wcześniejszych jego
powieści, między innymi Jaśnie pana i
Agonii dźwięków pokazując rozwój warsztatu pisarskiego. Bez wątpienia Cabré
pozostaje dla mnie pisarzem trudnym, zmuszającym do konfrontacji czytelnika z
jego własnymi demonami i przeżyciami, oraz wszystkim tym co dla niego niewygodne
i często uśpione. Autor potrafi za
każdym razem zaskakiwać i mimo przewijającej się u niego stałej tematyki:
niszczącej siły zła z szukaniem jego źródła; za każdym razem potrafi
opowiedzieć nową, niezwykłą historię zapadającą na długo w pamięć. Wskazując,
że to momenty, te drobne i ulotne są czynnikami najmocniej wpływającymi na całe
życie człowieka, ukazując jego wielkość lub podłość.
Dziś
zaś towarzyszy mi widok starego domu z wiszącymi obrazami żyjących w nim ludzi,
o których można powiedzieć wiele, ale na pewno nie to, że byli nie wyjątkami.
Polecam.
Moja ocena 9/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz