piątek, 26 stycznia 2018

MROCZNY PIĄTEK: CZARNA MADONNA - REMIGIUSZ MRÓZ


MROCZNY
PIĄTEK


CZARNA MADONNA – REMIGIUSZ MRÓZ


Zawsze przerażało mnie zło w najczystszej możliwej postaci. Podobnie, jak u Remigiusza Mroza, tak samo na mnie, nigdy większego wrażenia nie robiły  opowieści o wampirach, wilkołakach i innych tego typu upiorach. Zupełnie inaczej sprawa wygląda w przypadku opętania i dręczenia diabelskiego, będący bazą dla wielu horrorów religijnych. Z jednej strony, temat ten zawsze mnie pociągał i baaardzo interesował, a wywiady ze znanymi egzorcystami, takimi jak: ojciec Gabriel Amorth czy ksiądz Aleksander Posadzki czytałem z zapartym tchem. Z drugiej za każdym razem czułem ciarki na ciele, a opisywane sceny miałem przed oczami przed zaśnięciem. I w żaden sposób nie umiałem ich od siebie odegnać. Wiąże się to, że niestety stanowią one fakt, a nie wymysł pisarza. Ludzie zniewoleni przez diabła istnieją, egzorcyści na każdym kroku potwierdzają istnienie Złego i ostrzegają przed tym, co otwiera mu dostęp do ludzkiej duszy – szczególnie  wywoływanie duchów.
         Łącząc  moją fascynację literaturą grozy z miłością do książek Remigiusza Mroza - które lubię czytać, znajdując w nich zawsze sporą dawkę rozrywki – nie mogłem opuścić Czarnej Madonny.

 

            W chwili, gdy Filip Szumski wraz ze swoją narzeczoną, Anetą planowali podróż przedślubną do Ziemi Świętej, nie spodziewali się jak jedna wyprawa na zawsze zmieni ich dotychczasowe życie. Chociaż ostatecznie tylko przyszła panna młoda wzięła udział w wycieczce.  Niespodziewanie mężczyzna otrzymuje wiadomość o zniknięciu z radarów  Boeinga 747  mającego wylądować w Tel Awiwie i  którym podróżowała jego ukochana. Ślad po nim zaginął w okolicach Morza Śródziemnego. Mało tego, niedługo po tym znika kolejny samolot, tym razem należący do chorwackich linii lotniczych.   Początkowo jest przekonany, że wkrótce wszystko się wyjaśni, a pasażerom nic się nie stało. Brakuje bowiem jakichkolwiek przesłanek o możliwym zamachu terrorystycznym, a straż przybrzeżna nie odnalazła  wraku. Wraz z biegiem czasu  pojawiają się w głowie Filipa apokaliptyczne wizje, połączone z  podobnymi zdarzeniami z historii lotnictwa,  utwierdzające go w przekonaniu o działaniu sił diabelskich. Zaczyna mieć przeczucia, że obecne wydarzenie stanowi dopiero początek tego, co dopiero nadejdzie. Pierwsze pojawiające się odpowiedzi, pokazują mu niewiedzę jako prawdziwe błogosławieństwo.

            Czarną Madonnę porównywano, jako polski odpowiednik Stephena Kinga.  Parokrotnie wspominałem, że nie znoszę podobnych stwierdzeń. Każda książka jest charakterystyczna sama dla siebie, i mówienie o niej polski Stephen King jest bezsensowne. Przede wszystkim powieść Remigiusza Mroza nie ma nic wspólnego z tym, do czego przyzwyczaił nas autor z Maine. Mało tego wręcz może okazać się krzywdzące dla niej. Tak, samo jak nie wiele wspólnego ma z Egzorcystą Williama Petera Blatty [ recenzja TUTAJ]. Wreszcie po części zgadzam się i nie zgadzam się z głosami odmawiającej jej miana horroru. Czym dla mnie jest więc Czarna Madonna? Przede wszystkim połączeniem horroru religijnego z powieścią sensacyjną i fantastyką. Podejrzewam, że moje stwierdzenie nie koniecznie spodoba się opolskiemu pisarzowi. Niestety  cech tego pierwszego jest dosłownie, jak na lekarstwo. Pojawiają się jedynie w momentach manifestowania się demona, co stanowi tylko pewną niewielką partię książki liczącej sobie 460 stron. Cała reszta bardziej przypominała mi typową sensację i to jeszcze z rodzaju zabili go i uciekł. O ile zarówno w Promie, jak i Deniwelacji nie bardzo mi taki sposób prowadzenia akcji przeszkadzał, mało tego nawet nieco broniłem ich przed płynącymi z tego powodu oskarżeniami; to tym razem niestety szalenie mnie irytował. Kompletnie nie rozumiem, dlaczego Mróz  z uporem maniaka podąża tym tropem, skoro tyle osób  mu to wypomina.

            Dla mnie horror ma przede wszystkim straszyć i muszę przyznać, ze Czarna Madonna jest pierwszą powieścią od lektury  historii dwunastoletniej Regan zniewolonej przez demona pustyni, przy której bardzo się bałem. Za co ma u mnie ogromniastego plusa. Ponadto winna odsłaniać najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy, tego co nie dopowiedziane, gdzieś podświadomie ukrywane, jednak cały czas nieodłącznie wpisane w egzystencję człowieka. I takie elementy zdecydowanie udało mi się znaleźć.  Nawet pozwolę sobie na własną interpretację – ciekawy jestem, tylko do niej odniósłby się  autor.

Filip Szumski jest byłym upadłym księdzem, związanym aktualnie z kobietą. Współżyje z nią bez ślubu i praktycznie odszedł od wyznawanej wiary, do której w momencie walki z dręczącym go diabłem, musi na nowo powrócić. Jego demon to rozbudzona w nim namiętność i pragnienie posiadania rodziny, które od zawsze mu towarzyszyło – czasy seminaryjne jedynie je w nim uśpiły – a obecnie poznawszy smak małżeństwa obudziły się w nim z nową siłą. Jego grzechem jest nie tylko nieczystość, ale również zdrada. Dawniej złamał śluby czystości, obecnie mam wrażenie, że wcale nie kocha narzeczonej, lecz swoją zamężnę szwagierkę – która jest dla niego o wiele bardziej pociągająca od Anety.  Do tego „życie w cywilu” obudziło w nim poważne rozterki duchowe i idący za tym kryzys wiary, jak również liczne wątpliwości do mocy Boga i jego miłości. Mimo tego co obecnie stało się jego udziałem, w sposobie myślenia i zachowaniu pozostaje nadal duchownym, lecz pragnącym żyć jak zwykły żonaty mężczyzna. Targają nim więc liczne rozterki i dylematy nie tylko natury religijnej, ale i czysto ludzkiej.
Kinga, kobieta zamężna i przyszła krewna Filipa. Mimo, że związana jest nierozerwalnym węzłem małżeńskim, to lepiej rozumie narzeczonego siostry, niż własnego męża. Także, w niej uśpione są  demony: pożądania i zmysłowości. Kompletnie nie rozumie nic, z tego co dzieje się w życiu Szumskiego i jej siostry. Z jednej strony oboje, Filip i Kinga mają wyrzuty sumienia, z drugiej jednak nieustannie krążą  wokół siebie, nawzajem coraz mocniej się przyciągając.

W Czarnej Madonnie pełno jest wszelkiego rodzaju symboliki religijnej, cytowania przepisów prawa kanonicznego, jak również magisterium Kościoła i związanych z nim faktów z jego historii, oraz cytatów z Pisma Świętego podawane z  egzegezą poszczególnych perykop.  Teologia tutaj odgrywa swoją podwójną rolę. Raz jako czynnik potęgujący grozę i strach, uświadamia zetknięcie się ze złem w najczystszej postaci, a dwa stanowi swoistego rodzaju wyjaśnienie tego, co obecnie dzieje się w powieści. Na przykład tłumaczy imiona złych duchów nękających Szumskiego i jego przyszłą szwagierkę, zadanie jakie ma odegrać Maryja w walce z Szatanem, czy rozgrywającej się na naszych oczach Apokalipsa. Dobro i zło nieustannie się konfrontują i będą to robić tak długo, dopóki istnieć będzie człowiek. Każdy dokonuje się wyboru po której stanie się stronie. Remigiusz Mróz stopniowo odsłania przed czytelnikiem demony dręczące ludzkość: niewiara, odejście od zasad wiary, bluźnierstwo, nieczystość i pożądanie żony lub męża bliźniego itp. Autor napisał zatem książkę wielowątkową, którą każdy może interpretować na wiele sposobów.

Dodatkowo w horrorze religijnym nie powinno zabraknąć cech mistycyzmu, tego co niejasne i niepowiedziane. Nie do końca wiadomo, co jest jeszcze udziałem człowieka, a co wymyka mu się i stoją za tym siły znacznie potężniejsze. Czarna Madonna nie do końca spełniła to zadanie, gdyż dość szybko dowiadujemy się, że odpowiedzialnym za wszystko jest Szatan. Poza tym, gdy zaczyna ona iść w stronę sensacji, mającej w niej miejsce pogoni za wytłumaczeniem tego co rozgrywa się na oczach bohaterów, wówczas ów mistycyzm tym bardziej, odchodzi  w siną dal, a podąża w kierunku błysku reflektorów, tego co jawne i nie mające w sobie najmniejszej nawet cząstki tajemniczości.
Najgorzej jednak i najmniej wiarygodnie w Czarnej Madonny wypada wątek podróży w czasie, nadające jej cech fantastyki. Powracanie do wypadku z 1985 roku japońskich linii całkowicie psuje mroczny i przerażający klimat towarzyszący akcji, już od pierwszych stron.

Podsumowując Remigiusz Mróz w Czarnej Madonnie, balansuje na granicy horroru religijnego i sensacji połączonej z fantastyką. Przez co nie do końca spełniła pokładane w niej wcześniej oczekiwania. O ile czytając pierwszy rozdział mój zachwyt sięgał zenitu, to potem zdecydowanie osłabł. Przez co na pewno nie zalicza się do typowej grozy. Gdyby autor bardziej trzymał się ram jednego, zaplanowanego przez siebie gatunku, odbiór książki byłby zdecydowanie lepszy. Jednak powieść ta w paru miejscach napędziła mi porządnego stracha, wywołując dreszcze i uczucie zimna chodzącego po ciele, za co należy jej się i tak duże  uznanie. Mam nadzieję, że autor nie dotrzyma słowa danego w posłowiu, i jeszcze raz sięgnie do horroru religijnego.

 
Polecam.

Moja ocena 6/10
 
                                                        Źródło: Wydawnictwo Czwarta Strona

wtorek, 23 stycznia 2018

W PLĄTANINIE UCZUĆ - GABRIELA GARGAŚ


Uwielbiam książki i filmy opowiadające o wielkiej przyjaźni na całe życie.  Zdolnej pokonywać wszelkie burze gromadzące się nad głowami bohaterów, trwającej lata i dodającej sił w walce z piętrzącymi się trudnościami. Sam zawsze marzyłem o takim właśnie bezwarunkowym uczuciu, i gdy tylko temat ten pojawia się na moim czytelniczym horyzoncie, pewne jest, że po niego sięgnę w oczekiwaniu na moc wzruszeń. Zwłaszcza, jeśli pokazany został nie w sposób odrealniony i stanowiący jedynie tani sentymentalizm, lecz prawdziwie, nawet do bólu. Wierzę, że braterstwo dusz jest w stanie przenosić góry i zalicza się do największych skarbów, jaki może się w życiu przydarzyć. Z przyjaźnią bowiem jest jak z miłością, nie zawsze przychodzi, a gdy się pojawia się jest niezwykle krucha i cenna.

         Gabriela Gargaś W plątaninie uczuć odsłania przed czytelnikiem właśnie taką wymarzoną przeze mnie relację, łączącą trójkę ludzi zdolną stawić czoło wszystkim życiowym zakrętom i poplątanym drogom. 

 

            Dorota, Hania i Kalina to trójka trzydziestoletnich kobiet, które łączy nie tylko miłość przyjacielska, ale wręcz traktują siebie niczym siostry. Wiedząc, że w każdej sytuacji jedna za drugą jest w stanie skoczyć w ogień. Zawsze mogą na ramieniu koleżanki otrzeć łzy i znaleźć wsparcie. Każdej z nich życie ułożyło się zupełnie odmiennie. Dorota jest zapracowaną matką dwójki dzieci oraz żoną mężczyzny od dawna niezwracającego na nią uwagi, lecz zauroczonego swoją o wiele młodszą od niego kochanką z pracy. Na jej codzienność składa się: pranie, gotowanie, sprzątanie i oczekiwanie na powrót do domu męża w nadziei na pomoc przy maluchach, którą otrzymuje niezwykle sporadycznie. Hania natomiast singielka, całkowicie oddaną obowiązkom zawodowym i trafiająca na panów widzących w niej chwilową zabawkę, niektórych  ona sama traktuje w ten sposób. Panicznie boi się zranienia, więc woli nie angażować się w stały związek.  Trzecia z nich, Kalina w przeszłości przeżyła  zawód miłosny, a obecnie mieszka ze swym partnerem, Piotrem i prowadzi własny butik. Kiedy przypadkowo spotka dawnego narzeczonego, jej dotąd uporządkowane życie powoli, z każdym dniem zacznie się coraz bardziej komplikować. Każda z nich będzie musiała znaleźć siłę na pokonanie zamkniętego kręgu cierpienia i odkryć na nowo własną wartość i pragnienia. Gdy zacznie wydawać się, że przyjaciółki wychodzą z plątaniny uczuć, los przygotuje dla nich bolesną niespodziankę.

            Gabriela Gargaś ponownie pokazuje, jak wbrew pozorom skomplikowaną i trudną sztuką jest życie, niosące ze sobą wiele trudności dnia codziennego i nie łatwych wyborów. A nasze młodzieńcze wyobrażenia, z biegiem czasu znikają niczym bańka mydlana i niewiele jest rzeczy w naszej egzystencji, z tych które kiedyś planowaliśmy. Autorka przedstawia zwykłych ludzi z podobnymi do naszych problemami, takimi jak: domowe obowiązki, niespełnione marzenia o wiecznej i idealnej miłości, cierpiących z powodu nieudanych związków. Popełniają błędy w przekonaniu, że robią dobrze i każde z nich próbuje we właściwy sobie sposób znaleźć utracone po drodze szczęście. Bohaterowie książki nie są odcięci od rzeczywistości, lecz przypominają osoby mijane na ulicy, w sklepie, u fryzjera czy w pracy. Z tego bije właśnie ogromna mądrość i siła powieści, od której bardzo trudno się oderwać, bo niczym w zwierciadle obserwuje się niejednokrotnie samych siebie. Oczywiście możemy zgadzać się lub krytykować podejmowane przez nich decyzje, jednak ostatecznie musimy stwierdzić, że trudno W plątaninie uczuć znaleźć postacie do gruntu złe lub dobre. Mają swoje wady i zalety. Z jednej strony w ich sercu tli się dawna miłość, jednak obecny partner niekoniecznie spełnia pokładane w nim oczekiwania, lub okazuje się kolejną ropuchą, a nie człowiekiem na resztę dni. Uczą się godzić role: ojców i matek, kochanków i kochanek, oraz w tym wszystkim znaleźć również zajęcie dające im samorealizację i satysfakcję. Kochają się, ale i zdradzają. Potrafią być kompletnie głusi na pragnienia swych żon i mężów. Wszystko to sprawia, że w ich historiach bez trudu możemy odnaleźć własne doświadczenia, własne domy i rodziny, dzięki czemu niezwykle celnie trafia w serca czytelnika, grając na najczulszych jego strunach. Wiele sytuacji w jakich znalazły się Dorota, Hania i Kalina przypominały mi własne  najskrytsze marzenia i chociaż moje życie zdecydowanie różni się od ich; to bez trudu umiałem – mimo bycia mężczyzną – utożsamić się z nimi i im mocno kibicować. Przede wszystkim to, czym ujęły mnie to swoją prawdziwością. Każda z nich nie jest wyidealizowaną lalką, lecz człowiekiem z krwi i kości. Cierpi a innym razem śmieje się z najdrobniejszych drobnostek,  przeżywa własne rozterki, płacze a po chwili z nową siłą biegnie pokonywać piętrzące się przed nią trudności. Nie mają jednej sprawdzonej recepty, lecz ich droga do lepszego jutra wiedzie przez wiele wybojów i składa się z prób i błędów.  Obserwując je, łatwo przekonać się o tym, jak nieocenioną wartością jest życie i zawsze warto walczyć na przekór wszystkiemu o własne marzenia. Parafrazując słowa z okładki, nasz byt składa się z miliona małych szczęść i kliku drobnych tragedii. Powieść Gargaś daje nadzieję na to, że z każdej sytuacji – nawet najtrudniejszej – można wyjść obronną ręką, tylko trzeba mocno w to uwierzyć.

            Jednak ma ona również  swój minus. Porównując ją z Taką jak ty [recenzja TUTAJ]  widać, jak olbrzymie postępy pisarka zrobiła pod względem warsztatowym. O ile tam idealnie umiała połączyć prostą fabułę z kwiecistym, pełnym metafor  językiem, do tego przeplatając fragmenty popularnych wierszy i piosenek idealnie wkomponowujące się w akcję; to  W plątaninie uczuć zabieg ten jest nieco sztuczny i moim zdaniem niezbyt potrzebny. Do tego dochodzi nieco patetyczne przemyślenia narratora o życiu i miłości, które zamiast skłaniać do refleksji, po prostu mnie śmieszyły. Na szczęście w dalszej partii, autorka odeszła od tego, co zdecydowanie poprawiło odbiór książki.

Z całą pewnością W plątaninie uczuć wpisuje się do grona niezwykle udanych powieści Gabrieli Gargaś, która potrafi zarówno wzruszyć jak i rozśmieszyć. Bez wątpienia czas spędzony z nią, nie jest czasem zmarnowanym. Wierzę, że pomoże ona nie jednej osobie w odnalezieniu samego siebie i może stanowić inspirację do odkrycia również przez nas piękna życia i własnych dróg wyjścia z życiowych impasów. Stanowi  istną petardę emocjonalną, prowadzącą przez zupełne skrajności: przez śmiech po łzy przemieniające się w złość, a nawet gniew, aby po chwili znowu zagościł na twarzy uśmiech.

Polecam.

Moja ocena 6/10
                                                      Źródło: Wydawnictwo Filia
       

niedziela, 21 stycznia 2018

TOP 10 KSIĄŻEK Z BABCIĄ W TLE



W literaturze pojawiają się róże przedstawienia babci, ponieważ i same nestorki trudno byłoby ująć w jednakowych dla wszystkich ramach. Jedne dobroduszne, z ciepłym uśmiechem na twarzy i dające wnukom rady pełne życiowej mądrości, a w ich domu panuje zapach domowego ciasta.  Od innych natomiast lepiej się trzymać z daleka, gdyż oznaczają kłopoty, będąc babcią z piekła rodem. Chociaż nie zawsze przypadają im główne skrzypce, to jednak odgrywają istotne rolę w życiu bohaterów. Oto zestawienie 10 najlepszych książek według Literackiej Podróży z babcią tle.

 

Ove Løgmansbø vel Remigiusz Mróz, Połów

 

                                                        Źródło: Wydawnictwo Dolnośląskie Publicat

Rannvá Jákupsdóttir to kobieta o bogatej przeszłości, obecnie wykorzystującej swego wnuka do wysyłania wiadomości do Olsena, mające naprowadzić Farera na trop morderstwa sprzed lat. Postać tajemnicza, inteligenta i mające wiele do ukrycia. Uwaga lepiej uważać na to co mówi, gdyż potrafi wprowadzić w błąd. Jest babcią, która nie zawsze dba o bezpieczeństwo swego wnuczka.

 

Alek Rogoziński, Jak cię zabić, kochanie?

 
 

                                                       Źródło: Wydawnictwo Filia Mroczna Strona

Pani Klementyna, babcia Kasi Donek, jest kobietą pobożną i podobnego kierowania się zasadami wiary wymaga od swej wnuczki i jej męża. A jeśli młodym zechce się nieco odejść od życia, jak Bóg przykazał – mogą pożegnać się ze sporym spadkiem. Wówczas pieniądze przejmie miejscowy proboszcz, a że seniorka potrafi być nad wyraz hojną dla Kościoła, nie ulega najmniejszej wątpliwości. Swoim testamentem wywoła nie lada zamieszanie.


Lucinda Riley, Róża północy

 

                                                       Źródło: Wydawnictwo Albatros
 
Maud Astbury to kobieta z piekła rodem. Dewotka, despotka, osoba pełna uprzedzeń, pragnie za wszelką cenę decydować o życiu innych ludzi i dawać lub zabierać im prawo do miłości i szczęścia. Jest okrutna i walce ze znienawidzoną przez nią Anahitą jest zdolna do największej podłości. Nigdy nie pokochała, ani zaakceptowała swego wnuka, któremu wyrządziła najgorszą z możliwych krzywd.


Kazuki Sakuraba, Czerwone dziewczyny. Legenda rodu Akakuchiba.

 

                                                     Źródło: Wydawnictwo Literackie

Powieść uznana w rankingu Literackiej Podróży, za najlepszą książkę roku 2017.  Mamy w niej nie jedną, ale aż dwie babcie. Tatsu i Manyę. Pierwsza to kobieta despotyczna i wszyscy muszą być podporządkowani jej woli. Każdy z domowników domu Akakuchiba boi się jej sprzeciwić i to do niej należy ostatnie zdanie. Druga natomiast to babcie mająca dar jasnowidzenia i przewidywania przyszłości. Swej ukochanej wnuczce, Toko przed śmiercią zostawi tajemniczy list. To dzięki niemu zakompleksiona dziewczyna odkryje swą prawdziwą wartość.

 

Carla Mori, Kostuszka

 

                                                       Źródło: Wydawnictwo Videograf

Kolejna babcia z piekła rodem, od której lepiej się trzymać z daleka. Józefa to osoba pozbawiona wszelkich hamulców moralnych, dewotka w najgorszym tego słowa znaczeniu. Kobieta okrutna, pozbawiona wszelkich ludzkich odruchów. Idealnie pasuje do niej powiedzenie modli się przed figurą, a diabła ma za skórą. Przez lata krzywdziła i upokarzała swe córki, Annę i Celinę. Teraz gdy po śmierci matki, Kostuszka trafiła do jej domu, czeka ją prawdziwe piekło.

 

Joyo Moyes, Kiedy odszedłeś

 
 

                                                     Źródło: Wydawnictwo Znak Między Słowami

Camilla Traynor jest babcią aktywną zawodową i wykonuje obowiązki sędziego. Po śmierci ukochanego syna, Willa przeleje swe uczucia na wnuczkę, Lily. To typ ciepłej babci, pragnącej dla bliskich wszystkiego co najlepsze.

 

Katarzyna Puzyńska, Cykl o Lipowie

 

                                                       Źródło: Wydawnictwo Pruszyński i S-ka

Maria Podgórska podobnie do Camili Taynor dość późno dowiedziała się o istnieniu swego nastoletniego wnuka, Łukasza.  Jest również babcią aktywną zawodową, czynnie pomagając synowi, Danielowi w rozwiązaniu zagadek kryminalnych Lipowa i okolic. Pracuje w miejscowym komisariacie, dla którego pracowników piecze przepyszny sernik. I nie daj Boże, aby ukochany synuś pogardził matczynym wypiekiem, wówczas narazi się na gniew starsza pani. Do tej pory przeczytałem pięć z ośmiu tomów sagi i bardzo ciekaw jestem, czy w końcu będzie próbowała zyskać sympatię wnuczka, o którego dotychczas za bardzo nie zabiega.

 

Agnieszka Lis, Karuzela

 

                                                        Źródło: Wydawnictwo Czwarta Strona

Matka głównej bohaterki powieści, Renaty to kobieta despotyczna, wszystkich lubi rozstawiać po kątach. Dawno zdominowała swego męża. Kościół i lokalny proboszcz stanowią da niej świętość i nie pozwala córkom na żadną ich krytykę. Dla swych wnuków jest wymagająca i surowa, trudno oczekiwać aby nawet w obliczy choroby ich matki, ukazała im czułość i wyrozumiałość. Niezbyt dobrze radzi sobie z odbieraniem dzieci ze szkoły.

 

Agnieszka Walczak-Chojecka,  Saga bałkańska

 

 


Krystyna przedstawia kolejną sylwetkę babci aktywnej zawodowo. Pracuje od lat w banku i wobec zachodzącej obecnie w Polsce transformacji ustrojowej i przejście z socjalizmu na kapitalizm, musi dostosować się do panującej obecnie mody i stać się bardziej kreatywna w sprzedaży produktów bankowych. Marzy o tym, aby jej syn Dragan był przy niej. W tym celu jest zdolna nawet do „małej intrygi”. W chwili, gdy dowie się o ciąży ukochanej chłopaka, Jasminy. Zrobi wszystko by pomóc matce dziecka i wnukowi. Malca zaś obdarzy bezgraniczną miłości, taką samą do tej żywionej do syna.

 

Elena Ferrante, seria Genialna przyjaciółka

 

                                                             Źródło: Wydawnictwo Sonia Draga

Pani Greco to kobieta żyjąca według stereotypowej wizji rodziny i z trudem przyjdzie jej akceptować decyzje córki, Eleny która od zawsze wstydziła się matki z powodu jej choroby. Dla swych wnuczek jest ciepłą i kochająca babcią, pragnącą przychylić im nieba. Pewnym przeciwieństwem jest do niej Adele Airota, druga babcia Dede i Elsy. Kobieta wykształcona i dystyngowana, oczywiście i ona darzy latorośle syna bezgraniczną miłością i cierpi z powodu wydarzeń mających miejsce w domu Pietra. Obie seniorki to typowe babcie pragnące dać wnuczkom wszystko co najlepsze, chociaż robią to w nieco odmienny sposób.

 

Ciekaw jestem, jakie książkowe babcie Wam zapadły najbardziej w pamięć. Czekam, jak zawsze na komentarze J

sobota, 20 stycznia 2018

TAKA JAK TY - GABRIELA GARGAŚ


Uparcie i skrycie

Och, życie, kocham cię, kocham cię,

Kocham cię nad życie,

W każdą pogodę

Potrafię dostrzec oczy moje młode

Niebezpieczną twą urodę.


Kocham cię, życie,

Poznawać pragnę cię, pragnę cię

Pragnę cię w zachwycie,

Choć barwy ściemniasz,

Wierzę w światełko, które rozprasza mrok…

 

Przytoczony fragment piosenki „Och, życie kocham cię nad życie” w rewelacyjny sposób oddaje ducha najnowszej książki Gabrieli Gargaś, jednocześnie sam utwór staje się wręcz dla niej mottem przewodnim. Prowokując czytelnika, do chwili odpoczynku, oderwania się od codziennego biegu, po prostu zwykłego stanięcia na moment. Gdyż wszystko to, co tak bardzo potrafi skupić na sobie ludzkie myśli, czyli choćby: praca, wredny szef, codzienne troski, małżonek nie spełniający oczekiwań – a mało tego z biegiem czasu wydający się coraz mniej atrakcyjny, dzieci nie dające swym zmęczonym rodzicom chwili wytchnienia; to wszystko właśnie wobec prawdziwego cierpienia z powodu choroby bądź śmierci okazują się mało istotne. Bo przecież pracę można zmienić, oblany egzamin poprawić itp. Prawdziwe życie polega zupełnie na czymś innym, na odkrywaniu na nowo siebie i otaczających nas ludzi. Ważne jest mieć kogoś, kto po prostu jest, choćby świat zawalił się, a barwy życia nie tylko się ściemniły, ale stały się ciemne, niczym najmroczniejsza noc.

         Gabriela Gargaś w „Takiej jak ty” pokazuje, jak bardzo czasami trudno jest uwierzyć w światełko rozpraszające mrok, jednak zawsze ono nadchodzi. Stworzyła  tym samym historię o zwykłym życiu, zwykłych ludzi, takich  jak ty i ja.

 

         Główne bohaterki to Mariona i Karolina. Urodziły się tego samego dnia, a ich mamy zaprzyjaźniły się na porodówce i nigdy potem nie utraciły kontaktu. Obie więc dziewczynki dorastały razem, niczym siostry Wspólnie kolegując się z innymi szkolnymi przyjaciółmi. Z chłopakami ze klasowej ławy Piotrkiem, Arkiem i Mateuszem razem stworzyli zgraną paczkę. Zwisali głowami w dół na trzepaku, odwiedzali się wzajemnie: czy to bawiąc się u babci Mariony, czy też u Arka oglądali filmy na wideo, przede wszystkim jednak bawiąc się w pobliskim bajorku i chodząc niekiedy na wagary. Wtedy rodziły się między nimi pierwsze miłości i młodzieńczy idole, a Mariona z Karoliną zwierzały się sobie dosłownie ze wszystkiego. Niestety czas beztroskiego dzieciństwa szybko minął i po maturze drogi szkolnej grupy przyjaciół rozeszły się. Jedynie przyjaźń obu dziewcząt przetrwała. Mariona pierwsza wyszła za mąż, za Witka. Zakładając z nim rodzinę. Niedługo po ślubie pojawiły się dzieci, a matka kobiety umarła. Teściowa zaś od początku uczyniła sobie z niej wroga numer jeden i regularnie zaczęła uprzykrzać jej życie.  Osobą, na którą bezwarunkowe oddanie zawsze może liczyć jest Karolina  Małżeńskie życie z sielanki, przerodziło się w rutynę zagrażającą rozpadem rodziny.
            Karolina zaś bezskutecznie przez wiele lat próbowała znaleźć wymarzoną pracę, każda jedna okazywała się gorsza od poprzedniej. Nie lepiej u niej wyglądały sprawy osobiste, kolejne związki z mężczyznami były niekończącym się pasmem pomyłek. I wreszcie, kiedy po wielu latach udało się spotkać wymarzoną miłość życia, także tym razem dotknęła ją tragedia. Lekarze powiadomili, że dziecko które urodziła jest ciężko chore i do końca życia będzie wymagało ciągłej opieki. Ponownie zostaje zmuszona do podjęcia trudnej decyzji, mającej wpływ na dalszy byt wszystkich domowników.

 

Taka jak ty stanowi moje pierwsze spotkanie z Gabrielą Gargaś i muszę uznać, je za bardzo udane. Praktycznie, co sporadycznie zdarza się, byłoby mi trudno znaleźć  jakąkolwiek wadę, gdyby nie pewien mały szczegół. O nim jednak opowiem na końcu recenzji. Z całą pewnością napisała wspaniałą i chwytająca za serce powieść,  po której dostałem tzw. czytelniczego kaca. Polega on, że przeczytana książka chodzi za mną jeszcze długo po lekturze, nie dając o sobie zapomnieć, a przede wszystkim czuje się olbrzymi niedosyt, chcąc ją czytać dalej i dalej.

Dzieje się tak na skutek wykorzystania przez autorkę niezwykle prostych mechanizmów, o których  wielu pisarzy czasem zapomina. Przede wszystkim stworzyła niezwykle wręcz wiarygodną historię, do złudzenia przypominającą przebieg dnia ludzi na całym świecie, bez względu na miejsce zamieszkania, kolor skóry, pochodzenie czy wyznawaną religię. Przede wszystkim jest to opowieść uniwersalna, w której bez trudu każdy odnajdzie siebie. Widzimy w niej  ludzi, takich jak my. Dzieci układające domek z gumy Donald, chadzające nad jeziorko kąpać się, kraść śliwki z pobliskiego sadu, czy czasami robiące niewinne żarty nielubianym przez nich sąsiadom. Nie przepadają za mielonym połączone surówką z kapusty, a wolą placki ziemniaczane i tony ciastek lub chipsów. Kobiety prowadzające dom, rezygnując przez to z własnego życia zawodowego. Toczą one z codzienne walki z mężem, który wrócił po całym dniu z pracy i nie ma ochoty jechać do supermarketu po zakupy. Muszą wspólnie z pociechami odrabiać zadania domowe, poza obowiązkowym praniem i gotowaniem.
Inne natomiast próbują zaistnieć w świecie korporacji, zawładniętym w dużej mierze przez mężczyzn, prowadząc życie singielek będących tylko na pozór osobami niezależnymi. Gdy tylko znajdą się same we własnych czterech ścianach, marzą o księciu z bajki, który zapukałby do ich drzwi. Zamiast niego niestety wiecznie napotykają się  ropuchy oraz życiowych nieudaczników. Normą jest  poranne wstawanie, czy problemy z samochodem akurat wówczas, kiedy  najbardziej się im spieszy. Jedyną chwilę wytchnienia stanowią ploteczki z przyjaciółką, doskonale rozumiejącą wszystkie problemy i zawsze gotową służyć dobrą  radą – czasem tylko nie taką, jaką chciałoby się usłyszeć.

Świat Gargaś to świat zwykłych ludzi mijanych każdego dnia na ulicy i zmagających się z większymi bądź mniejszymi problemami. Nie ma tu wydumanych zwrotów akcji, czy fabuły całkowicie nieprzystającej do rzeczywistości, lecz wszystko to co przytrafia się bohaterom powieści, może przydarzyć się każdemu z nas. Dokonują wyborów podobnych do naszych i tak samo marzą o wielkiej miłości. Dopiero różne trudne doświadczenia będące przez lata ich udziałem, uświadamiają o tym, że  prawdziwe życie nie buduje się na czymś bardzo wzniosłym, lecz na  zwyczajnych, nie raz niezwykle prozaicznych sprawach. Na przykład brudny zlew po goleniu męża, żona z czerwonym od kataru nosem, czy dzieci wołające „co na obiad?”. Najważniejsze to mieć dla kogo żyć, znaleźć osobę nadającą sens dalszej egzystencji, wówczas wiele problemów postrzeganych w kategoriach dramatu, okazują się zupełną błahostką. Wszystkie te elementy połączone z bardzo dobrym warsztatem pisarki, stanowi o sile powieści, od której po prostu nie można się oderwać.

Czytając rozdziały opowiadające o dzieciństwie głównych bohaterek współczesne pokolenie trzydziestolatków bez problemu odnajdzie w nich siebie. Sam doskonale pamiętam, jak bardzo nienawidziłem szkolnej fluoryzacji. A wspomniana guma Donald, czy legendarny program Disco Relax gościły także w moim domu. Zwykła puszka Coli czy paczka Chio-Chips urastały do rangi luksusowych rarytasów. Stąd  Taka jak ty jest nie tylko powieścią obyczajową, lecz również świetnym zapisem młodzieńczych wspomnień wielu czytelników.

Jedynym minusem, o którym wspomniałem na początku recenzji stanowi zakończenie. Za dużo nie mogę zdradzić, aby nie robić spoileru, jednak o ile cała książka jest  realistyczna, to właśnie ono  jest zbyt wydumane.  Autorka niby próbuje się wytłumaczyć z niego, przytaczając podobne przypadki, oczywiście zdarzają się one – więc nie odmawiam ostatnim scenom prawa prawdopodobieństwa- jednak nie są one nagminne.  Finał tomu na pewno może przydarzyć się, ale trudno mówić o nim w kategoriach rutyny. Moim zdaniem jest ono kompletnie niepotrzebne i nie rozumiem czemu autorka skupiająca się w całej książce na rejestrze codzienności zwyczajnych ludzi, zamieściła coś co burzy dotychczasowy odbiór powieści.  A zapowiedź jego rozwinięcia w następnym tomie, przyjmuje z lekka nutka obawy, aby nie popsuć realizmu i piękna bijącego z Takiej jak ty.

Gabriela Gargaś Taką jak ty otwiera cykl o przyjaciółkach Karolinie i Marionie, oraz o otaczających je ludziach. Autorka ponownie sięga w nim do swych ulubionych tematów: kobiecej przyjaźni zdolnej pokonać wszelkie burze, choroby przewracającej życie bohaterów o sto osiemdziesiąt stopni, czy małżeńskich codziennych problemów. W swojej książce i tym razem dotyka spraw znanych czytelnikowi z jego własnych doświadczeń. Nie szuka sztucznych uniesień, ani nie sięga po wydumane i mało prawdopodobne historię. Pisze o życiu oraz odsłania wszystkie kolory tęczy składające się na nie. Raz wywołuje śmiech, a raz łzy. Natomiast postacie z jej powieści, można tylko lubić i im kibicować, albo nienawidzić. Nie zostawia nic po środku. Ludzie ci nie są wyidealizowanymi kreacjami, lecz zwykli, podobnie do każdego z nas. Popełniają błędy, brakuje im w natłoku spraw cierpliwości, mają niespełnione oczekiwania, a przede wszystkim pokazują i uczą trudnej sztuki pięknego życia na co dzień. To właśnie wyróżnia tę autorkę i czyni, że powrót do jej tytułów zawsze niesie z sobą wiele wzruszeń i nostalgii. Tak jest i w przypadku Takiej jak ty. Po prostu prawdziwie, za co Gabrieli Gargaś bardzo dziękuję.  

Polecam.

Moja ocena 8/10
 
                                                      Źródło: Wydawnictwo Filia
 
 
 
 

piątek, 19 stycznia 2018

MROCZNY PIĄTEK: DENIWELACJA - REMIGIUSZ MRÓZ


MROCZNY
PIĄTEK

 

DENIWELACJA – REMIGIUSZ MRÓZ

 

W przypadku Remigiusza Mroza okazuje się, że niczego nie można być pewnym na sto procent. Złote dziecko polskiej literatury sypie pomysłami z rękawa, niczym magik talią kart. Nie tylko lubi balansować na granicy różnych gatunków: thriller prawniczy, kryminał, powieść historyczna, political fiction, czy fantastyka. Gdyby było za mało, nawet coś uchodzące za zamkniętą całość, może u niego dać początek czemuś absolutnie nowemu. Osobiście cenię go, za fenomenalną umiejętność oddawania naszej szarej rzeczywistości na kartach powieści, często porównując opisywane wydarzenia z doniesieniami z mediów, okazuje się, że akcja książek mroźnego autora rozgrywa się wręcz na naszych oczach. Pojawiają się odniesienia do uchodźców, toczonej walki politycznej między dwoma czołowymi prawicowymi ugrupowaniami, czy poruszenie głośnej i bulwersującej sprawy Instagram models.

         Podobnie jest i tym razem w Deniwelacji stanowiącą czwartą odsłonę cyklu zakopiańskiego.


         Mija rok od wyjazdu  Wiktora Forsta. Nikt nie wie, gdzie jest ani co robi, nie mając o nim żadnych wiadomości. Pytania o niego potęgują się wraz ze znalezieniem w górach ciał kilku zamordowanych kobiet, przy których pozostawiono czerwoną flanelową koszule w czarną kratę, której był wcześniej właścicielem.  Ofiary nic ze sobą  nie łączyło oraz żadna wycieczka nie zaginęła dotąd po wyjściu na szlak. Jedynie odsłonięte przez stopniały śnieg zwłoki bezapelacyjnie świadczą o winie byłego stróża prawa. Niedługo po tym odkryciu zacznie dochodzić do kolejnych zbrodni, wskazujących na seryjnego zabójcę dążącego do upodobnienia się do Bestii z Giewontu. Jedyny ślad pozostawiony w mieszkaniu komisarza prowadzą do osoby, Roberta Kriegera. Kim jest ten mężczyzna? Co łączy go z dawnym podwładnym Osicy? A przede wszystkim, gdzie jest Forst?

 
            Kontynuacja serii o niepokornym policjancie  jest niemałą niespodziankę, biorąc pod uwagę, że początkowo miała stanowić jedynie trylogię, a zakończenie Trawersu świetnie wieńczyło całość. Stąd wiadomość o wydaniu Deniwelacji była niczym bomba atomowa, spadła nagle i nikt nie przypuszczał, że możliwe jest ponowne spotkanie z jej bohaterami. Od swojej premiery zbierała różne opinie, jedne przekonywały o bezzasadności dopisywania dalszych części, inni – do których sam się zaliczam, zacierali z radości ręce, czekając tylko kiedy książka trafi do nich i będą mogli ją przeczytać. Nie zgadzam się z opinią, jakoby czwarty tom był niepotrzebny, albo cokolwiek popsuł. Mam wrażenie, że ci co śledzili do tej pory  pogoń za Bestią z Giewontu, przyzwyczaili się do czegoś  innego, od tego zaproponowanego obecnie przez autora. Wcześniej akcja została osadzona w tatrzańskim krajobrazie. W nowej odsłonie mamy dwa równoległe do siebie miejsca: nadmorskie hiszpańskie miasteczko Alicante z działająca tam grupą przestępczą werbującą młode dziewczyny do prostytucji; i znane już  Tatry z Giewontem i Zakopanem na czele. Z tego właśnie może wypływać pewnego rodzaju dysonans, co wcale nie oznacza, że Deniwelacja jest gorsza. Jest po prostu inna, co moim zdaniem przemawia na jej korzyść, mało tego uważam ją, mimo pewnych mankamentów za  najlepszą w cyklu o komisarzu Forście. Wpływa na to, poza rozdwojeniem akcji zbudowanie dwóch wiodących wątków: zakopiańskiego oraz związanego z obecnym miejscem przebywania głównego bohatera. W   pierwszym ponownie w  brutalny sposób giną kobiety, a przy ich ciałach i tym razem znajdują się tajemnicze numizmaty. Mam wrażenie, że właśnie ten element powieści stanowi jej najsłabszą stronę, grając rolę „odgrzewanych kotletów”. Nie ma w nim niczego, co może jeszcze zaskoczyć czytelnika, jedynie domysł, że za obecnymi zbrodniami stoi przedstawicielka damskiej części populacji. Oczywiście rodzą się pytania, czy przypadkiem nie ma ona jakiś związków z dawnym psychopatą. Jednak generalnie nie wnosi, niczego nowego do tego, co śledziliśmy wcześniej. Dopiero połącznie z wątkiem hiszpańskim stanowi  pewne urozmaicenie i nadaje nowych rumieńców. Zdaję sobie sprawę, że jeżeli ktoś nie bardzo lubi tematy mafijne i sensację – to najnowszy tom cyklu nie koniecznie może mu przypaść do gustu. O ile w Ekspozycji było wiele scen z gatunku zabili go i nie uciekł, to teraz mamy wręcz ich podwójną ilość. Mnie osobiście akurat zabieg ten nie przeszkadza. Gdy tylko  poznałem odpowiedź na pytanie gdzie jest Forst, od razu w głowie miałem szereg innych, przede wszystkim: czy Wiktor wie o wydarzeniach w Polsce, kim jest Grieger, po co były komisarz poleciał aż do Hiszpanii i wreszcie jaką rolę odegrają Rosjanie.  

Mróz pokazuje w nim młode dziewczyny, które zarówno za sprawą ekonomiczną, jak również z powodu dotychczasowych przeżyć, chcąc uciec od starego życia, zgodziły się na uprawianie prostytucji. Nie wiedziały tylko, że nowe zajęcie obedrze ich z godności, będą upokarzane i zmuszane przez swych klientów do rzeczy na które nie zawsze mają ochotę, np. seksu analnego.  Autor w mocny sposób pokazuje, jak jedna zła decyzja jest w stanie na zawsze odmienić ludzkie życie. Z wolnej osoby, zmienia się w niewolnika żyjącego w wiecznym strachu przed swym „pracodawcą”. Jednocześnie przez lata znoszona przemoc, potrafi odcisnąć trwałe piętno na ludzkiej psychice, zmieniając ofiarę w oprawcę podobnego do tego, który do tej pory decydował o życiu „pracownika

            Autor stworzył mocny, pełnokrwisty kryminał budzący przy niektórych scenach erotycznych, wręcz obrzydzenia. Nie stroni od przemocy i dużej ilości krwi. Ponownie  łączy świat Forsta ze światem innych jego bohaterów pojawiających się we wcześniejszych powieściach: Kompozytora z Behawiorysty czy Zygfryda Flesińskiego z programu Zygzakiem do celu z Wotum nieufności , co jak zawsze stanowi duże urozmaicenie. Osobiście lubię obserwować, jak postacie znane z jednych książek tego autora, przenikają do innych, dzięki czemu mrozowa rzeczywistość łączy się w jedną. Stałym wyróżnikiem jest znakomity styl sprawiający, że kolejne strony biegną zupełnie niezauważalnie jedna po drugiej, aż w pewnym momencie przychodzi koniec.

            Zakończenie, jest w stu procentach typowe dla Mroza, czyli kompletnie zaskakujące, przewracające wszystko do góry nogami, a po przeczytaniu ostatniego zdania ma się wrażenie, jakby dostało się obuchem po głowie. I szczerze mówiąc, nie mogę doczekać się piątego tomu i czekam na niego niecierpliwie.
Trudno jest powiedzieć coś  nowego o bohaterach książki, jeżeli mamy już czwarty tom cyklu. Przede wszystkim bardziej polubiłem prokurator Wadryś Hansen, do której poczułem nieco sympatii dopiero w Trawersie.  Zmuszona jest do odbudowania relacji z dziećmi, dla których w jej mniemaniu jest złą matką, oraz wymazanie z pamięci tego, co zrobił jej mąż. Tylko tak będzie mogła inaczej spojrzeć na swe latorośle, przypominające jej Hansena. W Deniwelacji widać, jak sprawa Bestii wpłynęła na dalsze życie, nie tylko krakowskiej prawniczki, ale przede wszystkim na Wiktora Forsta, który nadal musi walczyć z alkoholizmem i uzależnieniem od heroiny. Do tej pory nie szczędzono mu połamanych kości i szram na ciele, oraz różnych uzależnień. W Deniwelacji wszystkie demony przeszłości wracają  do niego ze zdwojoną siłą. Ponownie odniesie wiele ran, a stare nałogi i migrena dadzą o sobie znać. Sam Forst nie stracił nic ze swego animuszu, nadal jest bezczelny, arogancki i totalnie nieprzewidywalny. Podobnie, jak do tej pory całe show należy do niego i coraz bardziej przypomina mi Harrego Hole, do którego Remigiusz Mróz z uporem maniaka chce go upodobnić.


Podsumowując Deniwelacja Remigiusza Mroza stanowi z jednej strony kontynuację, wcześniejszych trzech tomów, stąd warto je czytać po kolei; z drugiej otwiera nowy rozdział w życiu Wiktora Forsta – stanowiąc zgodnie z zapowiedzią autora początek większej całości. Złamana została w niej cecha charakterystyczna dla tego cyklu, osadzenia całości w górskim krajobrazie, oczywiście pojawia się on również i tym razem – więc wielbiciele gór ponownie będą mogli znaleźć w powieści znane sobie miejsca; jednak również mamy pejzaż nadmorskich wybrzeży Hiszpanii – co stanowi dla mnie ciekawe urozmaicenie. Mam wrażenie, że autor spróbował połączyć pewne cechy charakterystyczne dla trylogii Wysp Owczych z dotychczasową cyklem zakopiańskim. Mamy zarówno zamknięta enklawa, stworzona przez rosyjską mafię działającą w iberyjskim kraju. Rządzi się ona własnymi prawami, mamy w niej zdrajców, swoiste państwo w państwie i konkurencję wobec grup przestępczych opanowujących sąsiednie miasta.  Tutaj karą za zdradę może być tylko śmierć, a ludzie ci są bardzo nieufni wobec nowych członków. Równolegle do niej rozgrywają się wydarzenia w Polsce przypominające morderstwa dokonane przez Bestię z Giewontu, wcale nie mniej okrutne od tych dokonanych do tej pory. Wspomniałem, że warto te tomy czytać równolegle, ponieważ pojawia się wiele odniesień do wcześniejszych zdarzeń, bez znajomości których trudno będzie zrozumieć to, co obecnie przeżywają bohaterowie. Dla mnie jest to najlepszy tom, ze wszystkich czterech dotychczas wydanych i zapowiada nową niemniej ciekawą tatrzańskiej odsłonę historii o Forście, któremu omen nomen przybyło nowych wrogów.

Polecam.

Moja ocena 8/10

                                                         Źródło: Wydawnictwo Filia Mroczna Strona

czwartek, 18 stycznia 2018

DO TRZECH RAZY ŚMIERĆ - ALEK ROGOZIŃSKI


Świat literatury jest niezwykle bogaty, gdyż każdy autor różni się temperamentem, poruszaną tematyką, czy światopoglądem od kolegi po fachu. Wiadomo nie od dziś, że książka jest zwierciadłem duszy twórcy. Odsłania osobowość, poczucie humoru lub jego brak, osobiste rozterki i zawiedzione nadzieję, jeżeli do tego okrasi się ją szczyptą satyry, to otrzymamy znakomitą komedię odsłaniającą wszelkie wady i zalety jej adeptów. A najtrudniej, jak zawsze śmiać się z samych siebie. Dodatkowo czasem może okazać się, że zwykły śmiertelnik wyobraża sobie rodzimych pisarzy, jako ludzi dystyngowanych, kierujących się w swoim sposobie postępowania żelaznymi zasadami savoir-vivre, czy sztywnych niczym angielski arystokrata. Gdy w rzeczywistości okazuje się, że niczym nie różnią się od swych czytelników. Próbują podążać za istniejącymi modami, pragną poklasku, albo po prostu panuje w ich środowisku – podobnie do pozostałych grup zawodowych – rywalizacja i cały szereg sympatii i antypatii. Mało tego mają wiele swoich małych i dużych sekretów, które lepiej aby nadal pozostawały w ukryciu.

         Książę komedii kryminalnej, Alek Rogozińki w Do trzech razy śmierć postanawia odsłonić wiele tajemnic literackiego świata, a że robi to w sposób przezabawny, pewnie nikt nie miał o to  do niego pretensji.

 

            Jeżeli chodzi o fabułę nie zdradzę Wam wiele więcej, niż możecie przeczytać na okładce. Róża Krull, autorka kryminałów za pośrednictwem swego menedżera, Pepe dostaje zaproszenie na zjazd pisarzy do podkrakowskiego dworku w Kopielnikach. Nie ma na niego najmniejszej ochoty  zwłaszcza, gdy dowiaduje się inicjatorką imprezy jest znienawidzona przez nią Kika Luna. Przyparta do muru zgadza się wziąć w nim udział. Wbrew oczekiwaniom, wcale nie jest nudny, lecz staje się dla wielu osób ekscytujący, gdyż już w wieczór inaugurujący przyjazd literatek, jedna z nich zostaje otruta. Morderca zaś w miejscu zbrodni zostawia czarną różę. Krull dość szybko orientuje się, że przestępca zabija w podobny sposób do tego, opisanego przez nią w jednej z powieści. W trakcie śledztwa okazuje się, że każda z uczestniczek konferencji ma na swoim koncie wiele spraw do ukrycia i wcale nie są tak niewinnymi kobietami, za jakie powszechnie pragną uchodzić. Pisarka z pomocą swego agenta, boya hotelowego zauroczonego jej twórczością i trzech blogerek postanawia na własną rękę rozwikłać cała zagadkę. Czy okażą się skuteczniejsi od policji, dowiecie się już z lektury.    

            Do trzech razy śmierć stanowi pierwszy tom nowego cyklu Róża Krull na tropie i na pewno potrafi zachęcić do przeczytania pozostałych części. Należy do tego rodzaju lekkiej i przyjemnej literatury, przy której miło płynie czas, czy idealnej na oderwanie się od codziennych problemów. Jak wspominałem Wam w podsumowaniu letnich miesięcy, czytałem ją tuż przed moją operacją, dzięki czemu pozwoliła mi odgonić precz wszelkiej maści złe myśli. Jednak do rzeczy. Mam wrażenie, że ważniejsze w powieści od pytania:  kto zabił, jest stopniowe poznawanie polskich pisarek przybyłych na zjazd. Prześmiewca Rogoziński tym razem w odważny sposób w krzywym zwierciadle pokazuje środowisko swoich koleżanek i kolegów po piórze, łącząc go z blogosferą. Stworzył z nich bogatą galerię osobliwości. Każda z bohaterek  jest swoistego rodzaju silnym indywiduum i nawet Róża nie wyłamuje się spod tej reguły. Dalekie są od wyobrażenia dystyngowanych dam posługujących się nieskalaną polszczyzną, wręcz odwrotnie. Chociażby jedna z autorek romansów, Kika Luna w swoim mniemaniu chcąc wykazać się finezją wypowiedzi i dodać sobie splendoru, nadużywa angielskich wyrazów, niczym dawni sarmaci łacińskiego słownictwa.  Inna zaś lubuje się w wyświechtanych metaforach, wywołujących w słuchaczach znużenie, a u czytelnika salwy śmiechu. Mają one własne charakterystyczne dla siebie dziwactwa. Krążą wokół własnych orbit,  przyciągają się i odpychają z innymi ludźmi znajdującymi się w ich pobliżu, a przede wszystkim nie znoszą sukcesów rywalki i na wszelki możliwy sposób będą starać się pokazać swoją wyższość nad nią. Z cukierkowym uśmiechem na twarzy, rzucą ostrzeżenie pod adresem konkurentki, aby miała się na baczności, bo właśnie teraz nadejdzie kres jej popularności. W książce i tym razem nie brakuje ciętych ripost i złośliwości w świetle, których najlepiej poznaje się główną bohaterkę cyklu, Róże Krull oraz najlepiej pokazują małe uszczypliwości panujące i sprowadzone do porządku dziennego w kręgach „elity” literackiej kraju.

            Autor ponownie wprowadza charakterystyczny dla siebie absurd i groteskę, jak również wiele odniesień do polskich celebrytek. Ponownie biorąc pod „ostrzał” swoją ulubienicę Magdę Gessler na czele. Mnie osobiście najbardziej poza wspomnianą już znaną restauratorką,  rozśmieszyło przywołanie postaci Małgorzaty Rozenek i Matta Bomera.

Rogoziński i tym razem łączy ze sobą wydarzenia prawdopodobne z kompletnie trudnymi do wyobrażenia w rzeczywistości.  Jednak serce książki stanowią owa piątka powieściopisarek, pełniąc rolę kalki do pokazania nie tylko rynku wydawniczego, ale czasem może okazać się, że również przysłowiowy Kowalski bądź Kowalska odnajdą siebie w gronie zacnych dam przybyłych do dworku, na przykład podobnie do nich: są zazdrośni o sukcesy innych, w ich pracy tak samo panuje wyścig szczurów i co tam jeszcze się Wam podoba. Do tego krytycznym okiem wyśmiewa pewne górnolotne metafory, często pojawiające się romansach, które zamiast wzruszać, śmieszą.

Akcja książki biegnie szybko i wartko powodując, mijanie kolejnych stronic w szaleńczym tempie, jeszcze jeden wątek dobrze się nie skończy, już pojawia się kolejny. Przez co trochę trudno było mi bliżej przyjrzeć się pojawiającym postaciom, i jak to u Rogozińskiego bywa, mamy nagromadzenie ich w bardzo dużej ilości. Jednak bezapelacyjnie moje serce skradły dwie panie: Róża i Beata „Betty” Jankowska. Pierwsza kocha eksperymenty z włosami, w konsekwencji jej fryzurę można śmiało nazwać ala Donald Trump; wolno rozdaje autografy; zabija stworzonych przez siebie bohaterów w najbardziej mało prawdopodobny sposób lub pozbywa się ich, nie mając na nich dalszej koncepcji; ma słabość do młodych mężczyzn – uwaga również nieletnich  – chętnie sprowadzając ich na złą drogę oraz nie ma żadnych przyjaciół we własnych środowisku literackim. Druga natomiast to babka, o ciętym języku i silnej osobowości. Absolutnie nie pasuje do niej rola słabszej połówki w związku z Darskim, a swojego partnera szybko potrafi przywołać do porządku. Nie ukrywam nadziei, że w następnych tomach autor ujawni nieco więcej szczegółów dotyczących jej życia osobistego.
 

Podsumowując Do trzech razy śmierć daje początek kolejnej serii spod pióra Alka Rogozińskiego, stanowiąc jej godne otwarcie. Czytając je bawiłem się przepysznie, chociaż osobiście bardziej wolę poprzednią jego książkę Jak cię zabić, kochanie?. Autor z właściwym sobie humorem pokazuje swoje koleżanki i kolegów po piórze, jak również środowisko blogerów, ale przede wszystkim tworzy znakomitą satyrę naszej rzeczywistości. Jeżeli oczekujecie lektury idealnej po ciężkim dniu pracy, to powieść ta jest idealna w sam raz. Mi natomiast pozostaje czekać na kolejną kryminalną zagadkę z literaturą w tle, z którą przyjdzie się zmierzyć Róży Krull. 

 

Polecam,

Moja ocena 7/10
 
                                                      Źródło: Wydawnictwo Fila Mroczna Strona