piątek, 12 stycznia 2018

Mroczny piątek: Śpiące królewny Stephen King, Owen King


MROCZNY
PIĄTEK

 

Śpiące królewny – Stephen King, Owen King


Od kiedy w 1517 roku Tomasz Morus opublikował „Utopię”, pokazując w niej idealny ustrój społeczny zapewniający obywatelom szczęśliwą egzystencję; powstało wiele opowieści odwołujących się do utopijnego świata, lepszego od znanego dotychczas. Sposobów jego przedstawienia jest tak wiele, jak wiele ukazało się książek poruszających tę tematykę. Na pewno do tej wizji zaliczyć można stworzenie nowej rzeczywistości pozbawionej mężczyzn, a na świecie żyją jedynie „spokojne” kobiety, pod którymi rządami panuje pokój.

         W podobnym tonie o odwiecznej wojnie męsko-damskiej pełnej wzajemnych oskarżeń i marzeń o życiu bez dam czy bez dżentelmenów, wpisuje się  najnowsza  powieść króla grozy Stephena Kinga i  jego syna Owena Kinga  Śpiące królewny.

 

            Dooling w stanie Wirginia na pozór niczym nie różni się od innych amerykańskich miast. Żyją w nim rodziny mające problem ze wzajemnym zrozumieniem, mężczyźni dla których partnerka jest jedynie przedmiotem do zaspokojenia  potrzeb seksualnych – i absolutnie nie patrzą na nią w inny sposób; jak również romantycy marzący o wielkiej miłości; wreszcie małżonkowie znajdujący się w separacji i żywiący do siebie wiele pretensji i żalów powtarzanych niczym mantra przy najmniejszej okazji. Wydawać by się mogło, że już na zawsze pozostanie ono niezbyt znanym prowincjonalnym miasteczkiem. Wszystko zmienia się w momencie, gdy do drzwi ciężarówki narzeczonego Tiffany puka tajemnicza kobieta. Wydaje się, że jest to kolejna chętna osoba na kupno narkotyków od lokalnego dilera. Nic bardziej mylnego, dochodzi  do makabrycznej zbrodni i policja zatrzymuje podejrzanego przybysza. Jest nim niejaka Evie, od początku zachowująca się w sposób niestandardowy. Zostaje przewieziona do miejscowego więzienia, w którym pracuje Clint Norcross, mąż komisarz Lilii. Równocześnie wraz pojawieniem się nowej więźniarki zarówno Dooling, jak i cały świat obiega wirus aurory. Powodujący zasypianie kobiet, którym podczas z snu z oczu i uszu wychodzą nitki tworzące szczelny kokon. Gdy tylko ktoś próbuje je obudzić i zerwać narośl, wpadają w morderczy szał. W ciągu dwudziestu czterech godzin zostaje jedynie garstka przedstawicielek damskiej populacji, którym udało się nie zasnąć, wprawdzie przypominają chodzące zombie –  przekonane, że tylko w taki sposób mogą się uratować, mimo przeczucia, że wkrótce również po nie sięgnie klątwa Morfeusza. Jedyną osobą odporną  jest Evie. Sugeruje wszystkim, że to właśnie ona stała się panią życia mieszkańców, znając przy tym wszystkie ich sekrety. Nikt nie wie, czy jest ona medyczną anomalią, a może demonem w ludzkim ciele. Jedno jest pewne, mężczyźni pozostawieni samym sobie zrobią wszystko, żeby ją zabić lub przebadać w celu znalezienia antidotum i przywrócenie własnych żon, matek i córek do „żywych”. Same zainteresowane  w chwili zaśnięcia znalazły się w tzw. Nowym Miejscu, które obecnie wydaje się im prawdziwym błogosławieństwem za sprawą pozbycia się z ich przestrzeni wszelkich męskich osobników, zadających im przez lata wiele cierpień, upokorzeń i wstydu. Nic już nie stoi na przeszkodzie w zbudowaniu  lepszego świata bez wojen, walk i agresji. Zwłaszcza, że w mieście rządzonym przez mężczyzn zapanowała brutalna siła i całkowita anarchia, mająca  pod pretekstem walki z wirusem, również wyrównać  stare i nowe porachunków. Zwłaszcza, że Evie nie pozostaje bezczynna i w mistrzowski sposób podjudza jedną grupę przeciw drugiej, potęgując w ten sposób powiększający się z każdą chwilą chaos.

 

            Śpiące królewny są z całą pewnością znakomitym akcentem w świętowanym w ubiegłym roku jubileuszu siedemdziesiątych urodzin Stephena Kinga i idealnie wpisują się w dotychczasowy dorobek pisarza. Główne zarzuty, jakie można postawić są dwa. Pierwszy to przede wszystkim ponowne wykorzystywanie znanych już z innych książek autora z Maine schematów, do których wielokrotnie lubi w swojej prozie powracać. Ponownie, niczym w Skazanych na Shawshank mamy więzienie o zaostrzonym rygorze z sadystycznym strażnikiem, czerpiącym przyjemność z zadawaniu bólu innym; czy odwołanie się do natury: roślin i zwierząt będących posłusznymi „demonowi” – w tym przypadku wolę użyć określenia występującego powieści Królowej lub Matce, bo czym innym może być tajemnicza Evie, jeśli nie biblijną Ewą? Zwłaszcza, że wiele elementów bezpośrednio wskazuje na taką właśnie interpretację: drzewo, wijący się po nim wąż, zwierzęta podporządkowane jej poleceniom – wszystkie  żyjące ze sobą w idealnej zgodzie. Nie wspominając o wędrówce między dwoma równoległymi światami, co znów przypominało mi moje ukochane Dallas `63 i tym razem również, pojawi się pytanie które z dwóch możliwych do wyboru miejsc jest lepsze: utopijne - od początku wydające się czytelnikowi nieco nierealne; czy może  znane im z dotychczasowego życia zdominowane przez brutalną siłę,  wieczne wojny wywoływane zawsze przez mężczyzn, zdrady i cierpienie kobiet oszukiwanych, zdradzanych i maltretowanych przez męską cześć populacji. Wybór pozornie wydaje się niezwykle oczywisty, jednak jak to u Kinga bywa nic nie jest takie, jakie się wydaje. Jedna decyzja wywołuje poważne konsekwencje, i to co dobre szybko okazuje się gorzkie w smaku. Z pewnością samo zakończenie również i tym razem nie należy do najprzyjemniejszych dla czytelnika, lecz pozostawia go z literackim kacem.
Oczywiście wspomniany schematyzm nie wpływa na odbiór książki pokazującą wyśmienitą formę autorów. Od niej po prostu nie sposób się oderwać. Wciągają od pierwszej strony i trzymają w napięciu do samego końca.

Znacznie poważniejszym zarzutem jest brak bardziej wyrazistych postaci. W Śpiących królewnach zabrakło mi bohatera, z którym mógłbym się zaprzyjaźnić i kibicować, jak było chociażby w przypadku  Jake`a z Dallas `63.  Tutaj mamy nagromadzenie kilkunastu różnych osób, pojawiających się początkowo naprzemiennie i wszyscy oni są tak samo ważni. Trudno znaleźć w tej gromadzie ludzi wyrazistego lidera. Mimo to, ojcu i synowi udało się bardzo dobrze połączyć te wszystkie rozgrywające się równolegle wątki w jeden wspólny, łączący wszystkie postacie powieści.

Kingowie stworzyli niesamowite połączenie mrożącego krew w żyłach horroru, połączonego z fantastyką. Opowiadają przede wszystkim historię kobiet przeklętych przez mężczyzn z kilku przyczyn.  Po pierwsze z powodu ich płci, są one w męskim mniemaniu źródłem wszelkiego zła: prowokują mężczyzn, a gdy on ulegnie oskarżają go „o nie wiadomo o co”; są kłótliwe, władcze, głupie i wiecznie znajdą powód do rozpoczęcia litanii wszelkich pretensji oraz wracania do pewnych niewygodnych „incydentów” z przeszłości.  Dokładnie takie same zarzuty w damskiej retoryce pojawiają się wobec panów oskarżanych przede wszystkim o wywoływanie wojen i walk mających na celu jedynie zaspokojenie męskiego ego.  Aurora zatem doprowadza do pewnego pozornego stanu idylli, świata bez mężczyzn i bez kobiet. Niestety owe rozwiązanie nie spowoduje zniknięcia problemu i nadal będą musiały bać się o własne życie, zwłaszcza w sytuacji palenia ich na stosie. Są one wyklęte także z powodu własnej przeszłości kryminalnej i dręczących ich wyrzutów sumienia, a przede wszystkim rozdzielenie z dziećmi. To kobiety bite, maltretowane i gwałcone, ich godność dla mężczyzn pojawiających się na ich drodze nic nie znaczyła. Część z nich przez lata musiała pokornie zaspakajać potrzeb seksualne oprawców, nieraz w najbardziej wyuzdany sposób.

            Pisarze jednak pokazują drugą stronę medalu. Kobiety, które przez lata doznawały przemocy, potrafią zmienić się w niemniej okrutne istoty, niczym nie różniące się  od dotychczasowych „ katów”. I nawet stworzenie rzeczywistości w której pozostaną same, nie zmieni faktu, że zakosztowany przez nie smak siły wcale nie zniknie z ich egzystencji i sposobu myślenia. Tkwi on tak mocno w ich psychice, staje się motorem napędowym ich działań w Naszym Miejscu. Poza tym nawet chłopiec wychowywany przez nie same - bez obecności ojca -  posiada nadal męską naturę, która nigdy nie zmieni się w damską i pewne zachowania są wręcz, jakoby wpisane w jego kodzie genetycznym. Z tych wszystkich powodów próba budowania utopijnego świata jest po prostu niemożliwa i zawsze pozostanie jedynie utopią.

Niewątpliwą zaletą jest pokazywanie tych dwóch powstałych światów równolegle i niczym przez dziurkę od klucza można zajrzeć do sąsiada. Przyglądamy się im z bliska, jesteśmy świadkami prowadzonych rozmów. Przede wszystkim jednak autorzy nie pozostawiają nawet odrobiny wątpliwości, jakby wyglądało nasze życie gdyby zabrakłoby przedstawicieli odmiennej płci. Poruszenie tej tematyki przez króla grozy jest szczególnie istotne wobec prowadzonej w mediach feministycznej retoryki, w której używa się dokładnie tej podanej w Śpiących królewnach.  Biorąc pod uwagę, fakt że powieść napisali mężczyźni daje coraz więcej do myślenia i jednocześnie im bliżej finału tym bardziej przeraża..

            Poza tym zasadniczym wątkiem, Stephen i Owen Kingowie pokazują ludzi ogarniętych śmiertelnym wirusem. Kobiety, które zasnęły nadal mają zachowane wszelkie funkcje życiowe, lecz zapadły w wieczny sen. Mieszkańcy Dooling i wszelkich okolicznych miejscowości robią wszystko, byle tylko nie zasnąć. Supermarket posiadający w swej ofercie środki pobudzające staje się obiektem inwazji. Nie tylko nie można nawet tam zaparkować, lecz sklepowe alejki stają się areną walk o środki pobudzające – stanowiące obecnie przedmiot pożądania i nikt nie zważa na jakiekolwiek moralne czy nawet humanitarne pobudki. Liczy się tylko, byle jego córka, żona i matka nie zasnęły. Ludzie ci są w stanie nie tylko bić się o to, po co przyjechali, lecz nawet stratować innych. Tym samym widać świat, który z godziny na godzinę pogrąża się w coraz większym chaosie. Szczególnie wizja taka jest przerażająca, gdy uświadomimy sobie że w obliczu panowania coraz większej ilości  nieznanych z  pochodzenia zarazków i wirusów, przedstawiony w powieści apokaliptyczny obraz, może stać się wkrótce także naszym udziałem. Wtedy naprawdę czuje się chodzące ciarki po ciele.
 
            Wreszcie osadzenie akcji w małomiasteczkowym klimacie jest strzałem w dziesiątkę. Widzimy tamtejszą społeczność, która doskonale się zna, wie o sobie wszystko, a przede wszystkim skrywa wiele antagonizmów połączonych z szalejącą aurorą wybuchną  niczym bomba atomowa. Dzięki czemu niczym w zwierciadle widać wszystkie łączące ich relacje, wszelkiej maści sympatie i antypatie, często przypominające te znane z naszego podwórka.


Śpiące królewny to bez wątpienia jedna z najbardziej odważnych powieści w dorobku króla horroru i jego syna – który z całą pewnością wzbudzi większe zainteresowania polskiego czytelnika. Pokazując obraz kobiet przeklętych i latami krzywdzonych przez mężczyzn, idealnie wpisuje się do pojawiających się coraz częściej w mediach informacji o kolejnych seksaferach, mających miejsce zarówno na gruncie amerykańskim jak polskim, oraz związaną z nimi dyskusją. Z całą pewnością można zarówno stwierdzić, że pisarze stoją po stronie kobiet, jednak w moim odczuciu oni nikogo nie bronią i nie oskarżają. Odsłaniają jedynie z właściwą sobie umiejętnością mroczne zakamarki duszy męskiej i damskiej, ostrzegając przed światem w którym zabrakłoby w nim przedstawiciela wrogiej płci.

Ja natomiast widząc latające nad głową ćmy, na pewno szybko przypomnę sobie o tej książce i poczuje lęk, czy aurora nie wróciła.

 
Polecam.

Moja ocena 7/10
 
                                                    Źródło: Wydawnictwo Pruszyński i S-ka

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz