niedziela, 31 grudnia 2017

PODSUMOWANIE MIESIĄCA GRUDNIA


PODSUMOWANIE
MIESIĄCA
GRUDNIA

 

         Czas szybko mija, nawet się nie obejrzeliśmy i jest już koniec ostatniego miesiąca roku. Pora zatem na podsumowanie, a już jutro Najlepsze o najgorsze książki 2017  i przedstawię Wyzwanie na rok 2018. Jeśli chodzi o grudzień, to cześć z moich planów udało się zrealizować, a część niestety nie z powodu mojej niesubordynacji czytelniczej. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze i opowiem o niektórych z nich już w styczniu. W każdym razie zaliczam go do bardzo udanego, bo znów udało mi się przeczytać 10 książek, z czego bardzo się cieszę. A oto one:

 

 K. Mirek, Cena szczęścia [recenzja TUTAJ]
 
                                         Źródło: Wydawnictwo Edipresse

Jo Nesbø, Pentagram [ recenzja TUTAJ]
 
                                          Źródło: Wydawnictwo Dolnośląskie Publicat

John Grisham, Demaskator [recenzja TUTAJ]
 
                                               Źródło: Wydawnictwo Albatros

A. Rogoziński, Jak cię zabić, kochanie? [ recenzja TUTAJ]
 
                                         Źródło: Wydawnictwo Filia Mroczna Strona

K. Mirek, Prawdziwa miłość [recenzja TUTAJ]
 
                                        Źródło: Wydawnictwo Edipresse

Jodi Picoult, Małe wielkie rzeczy
 
                                          Źródło: Wydawnictwo Pruszyński i Spółka

Stieg Larsson, Mężczyźni, którzy nienawidzą kobiet
 
                                       Źródło: Wydawnictwo Czarna Owca

Jaume Cabré, Głosy Pamano
 
                               Źródło: Wydawnictwo Marginesy

Ove Løgmansbø, Połów
 
                                        Źródło: Wydawnictwo Dolnośląskie Publicat

Ove Løgmansbø, Prom
 
                                        Źródło: Wydawnictwo Dolnośląskie Publicat

 

TOP 3 WG LITERACKIEJ PODRÓŻY

 

1.    Jaume Cabré, Głosy Pamano

2.    Ove Løgmansbø, Prom

3.    John Grisham, Demaskator

 

Widać zatem, że powoli wracam do formy. A w czym tkwi tajemnica sukcesu? Po prostu staram się czytać wszędzie, gdzie tylko się da i widać, że dzięki tej metodzie można zaliczyć całkiem dobry wynik. Mam nadzieję, ze uda mi się go utrzymać w kolejnych miesiącach.

Na koniec chcę wszystkim Wam podziękować za ubiegły rok, w sumie od 28 lutego, kiedy wystartowała Literacka Podróż – wliczając trzymiesięczny okres absencji z powodu choroby i związanej z nią operacją, było łącznie wyświetleń ponad 930, czyli tyle ludzi zechciało zajrzeć na mój blog, z czego z całego serca pragnę podziękować i wyrazić wdzięczność. Liczę, że grono literackich podróżników będzie się dalej powiększało. Kochani, życzę dla każdego z Was i Waszych bliskich wszystkiego najlepszego w Nowym Roku 2018, oby spełniły się wszystkie plany i czas ten obfitował w wiele wspaniałych książek.

sobota, 30 grudnia 2017

Szóste okno - Rachel Abbott


Temat przemocy stosowanej  wobec dzieci powraca co pewien czas w literaturze, będąc odbiciem niestety wciąż aktualnego problemu znęcania się i wykorzystywania nieletnich, mogące przybierać przeróżne formy. Raz polega na ich pracy zarobkowej, innym razem przybiera o wiele bardziej przerażającą formę, gdy stają się ofiarami pedofilów. Najgorzej zaś, gdy biorą udział w handlu żywym towarem. Tym samym ci, którzy powinni być chronieni, zostają całkowicie sami ze swoim wstydem i strachem przed ujawnieniem komukolwiek przerażającej prawdy. Przez swych katów są zastraszane i szantażowane, a przemoc ta może trwać nawet przez wiele lat. Zawsze, gdy media donoszą o tym i pokazują cierpienie dziecka, opinia publiczna bulwersuje się, czuje obrzydzenie i pogardę do oprawców, jednak słysząc za ścianą płacz nie reaguje, próbując ignorować to co dzieje się u sąsiadów. Tłumacząc się: „to nie moja sprawa”.

         Kwestię pornografii dziecięcej i wykorzystywania seksualnego małoletnich przez pedofilów, wzięła na warsztat jedna z najbardziej popularnych brytyjskich autorek, Rachel Abbott. Jej najnowsza powieść „Szóste okno” staje się kolejnym głośnym głosem pokazującym dramat, tych co nie mają siły się bronić. Zamiast miłości i akceptacji, znajdują brutalną siłę, upokorzenie i lęk przed tym, że ich najbliżsi – rodzice i przyjaciele dowiedzą się o wszystkim co robiły .

 

            Po śmierci męża Berniego, Natalie Gray powoli zaczyna układać  swoje  życie u boku, jego przyjaciela, Eda Coopera. Ma on również zastąpić ojca jej nastoletniej córce, Scarlett przeżywającej śmierć rodzica i obwiniającej się, że umarł z jej winy. Obie  przenoszą się do domu mężczyzny, w którym kobieta zamiast czuć się w bezpiecznie i znaleźć wymarzony spokój, zaczyna obawiać się o bezpieczeństwo dziecka, szczególnie że każdego dnia odkrywa nieznaną twarz obecnego partnera. Nigdy nie podejrzewałaby go o szperanie w rzeczach zmarłego kolegi. Strach  potęguje widok  w laptopie nagich zdjęć małoletnich dziewcząt, a gdy potem zastaje nagiego narzeczonego ubranego jedynie w ręcznik i trzymającego na swych kolanach głowę jej córki;  przerażona podejmuje decyzję o wyprowadzce.

            Jednak nowe miejsce zamieszkania szybko okaże się o wiele gorsze od poprzedniego. Skrywa ono swoje mroczne tajemnice, z powodu których była lokatorka uważała je za nawiedzone. Nastolatka zamiast odzyskać równowagę psychiczną po stracie ukochanego taty, staje się coraz bardziej zaniepokojona i przerażona z powodu dziecięcych głosów rozlegających się w ich domu.  Wszystko wskazuje na to, przerażające pogłoski o tym miejscu są prawdziwe. Postanawia wyjaśnić sprawę, nie wiedząc że zmieni to jej życie w prawdziwy koszmar, w którym będzie bała się zaufać nawet własnej matce.

            W tym samym czasie do inspektora Toma Douglasa trafia sprawa piętnastolatki, Jennifer Bale, która popełniła samobójstwo. Śledztwo prowadzi w stronę nowego mieszkania Natalie i Scarlett.

 

             Szóste okno to już czwarte spotkanie z policjantami z Manchesteru, które sprawiła swoim wielbicielom brytyjska królowa kryminału, Rachel Abbott. I chociaż wielokrotnie omawiając kolejne książki wychodzące spod pióra tego samego autora, mam pewien problem powiedzieć o nich coś nowego; w przypadku tej pisarki absolutnie ta trudność nie istnieje. Za każdym razem opowiedziana przez nią historia potrafi pochłonąć bez reszty. Tym razem ponownie wróciła do tematu przemocy wobec dzieci, który pojawił się już w  Obcym dziecku. Tylko o ile wcześniej skupiała się bardziej na wykorzystywaniu ich przez grupy przestępcze w roli marionetek, wykonawców powierzonych im przestępstw, teraz poszła znacznie dalej. Przedstawiła przerażający obraz brytyjskich nastolatków padających ofiarami pedofilów, szukają młodych ludzi pochodzących często z rozbitych i patologicznych rodzin -często adoptowanych  przez niezwykle surowych rodziców – do tego mocno zakompleksionych. Dają im pewnego rodzaju namiastkę ciepła, uczucia i akceptacji, dzięki czemu zdobywają zaufanie ofiar, a następnie zastraszać je, gwałcą, fotografują w celu sprzedaży zdjęć na rynku pornograficznym. Pokazują im, że są jedynymi panami ich życia i  mogą zniszczyć je jedynym kliknięciem na klawiaturze komputera. Abbott w brutalny sposób próbuje wstrząsnąć czytelnikiem, zmuszając do głębszego przyjrzenia się problemowi, często ignorowanemu przez dorosłych, którzy nie chcą widzieć dramatu setek tysięcy dzieci padających ofiarami przestępstw dokonywanych na tle seksualnym. Których psychika ulega zniszczeniu już na zawsze i nigdy nie zapomną o koszmarze będącym ich udziałem. Z tego powodu  Szóste okno  można uznać za najbardziej wstrząsającą oraz przerażającą powieść w dotychczasowych dorobku angielskiej pisarki. W chwili uzmysłowienia sobie, że opisywane zdarzenia w rzeczywistości są doświadczeniem dużej ilości nieletnich, trudno nie czuć dreszczy. To dzieje się każdego dnia na naszych oczach.

            Sposoby  manipulacji stosowane przez psychopatów są niezwykle bogate.  Wystarczy wspomnieć:  komplementy, ukradkowe spojrzenia mężczyzny czającego się za szkolnym płotem, a którego potem dotyk nie daje miłości, lecz cierpienie i upokorzenie. Ciepła twarz zmienia się w oblicze diabła, drwiąco śmiejącego się z naiwności swej nowej zdobyczy. Pedofile  zwłaszcza działają  na basenach, w szkołach; wszędzie tam, gdzie rodzice posyłają dzieci w przekonaniu, że nie grozi im żaden niebezpieczeństwo.  Szokujące jest to tym bardziej, gdy dochodzą do tego statystyki, mianowicie na Wyspach Brytyjskich cztery tysiące dzieci w latach 2011-2016 padło ofiarami przestępstw seksualnych. A tylko w samym 2016 roku zarejestrowano ich 1200 i od stycznia do września tego roku około 500 ataków miało miejsce w brytyjskich szkołach. 

            Szóste okno podobnie do swych poprzedników wyrywa czytelnika z dobrego samopoczucia, zestawiając literacką fikcję z rzeczywistością. A sama Rachel Abbott nie boi się trudnych i kontrowersyjnych tematów. Powieść tą zaś uznaję za jedną z najlepszych w jej dotychczasowym dorobku. To mocny, niezwykle wstrząsający thriller psychologiczny, dający wiele do myślenia.

Polecam,

Moja ocena 9/10

                                                      Źródło: Wydawnictwo Filia Mroczna Strona

piątek, 29 grudnia 2017

MROCZNY PIĄTEK: ŚPIJ SPOKOJNIE - RACHEL ABBOTT


MROCZNY
PIĄTEK

 

Śpij spokojnie – Rachel Abbott

 

Kiedy obok żony w łóżku leży mąż będący jej najgorszym wrogiem, czy możliwe jest by spała spokojnie? Wróg, który wie wszystko o swej ofierze i  nieustannie ją obserwuje. Człowiek zupełnie inny, od tego jakim się wydawał się być na początku oraz którego  w rzeczywistości w ogóle  nie znała. Dopiero, gdy po latach dostrzegła się jego prawdziwą twarz, było już za późno by wycofać się. Teraz nieustannie drży się o życie własne i dzieci. Strach ten paraliżuje, powoduje całkowite ubezwłasnowolnienie, pozbawienie godności, wcześniej niezależna kobieta zmienia się w bezwolną marionetkę w rękach szaleńca.  Co gorsze tragedia ta, rozgrywa się zawsze za zamkniętymi drzwiami, w ciszy domowych ścian i jest całkowicie niedostrzegalna dla otoczenia.

         Rachel Abbott, królowa brytyjskiego thrillera w „Śpij spokojnie” podejmuje temat dramatu rodziny skrywanego skrzętnie przed światem. Słychać w nim cichy płacz, szeptane rozmowy o ratowaniu siebie i swych bliskich przed zbliżającym się katem. W domu tym panuje cierpienie i lęk ludzi niezdolnych do obrony.

 

         Olivia Hunt została mocno doświadczona przez los. Najpierw porzucił ją narzeczony z którym zaszła w ciążę. Wierzyła, że razem stworzą kochająca się rodzinę.  Wydawało się, że nawet różnice kulturowe między nimi: ona chrześcijanka, on muzułmanin nie będą miały żadnego znaczenia. Stąd, gdy nie miała o nim żadnych wieści od dłuższego czasu, zdecydowała się na zawiadomienie policji i dowiedziała się o zdradzie ukochanego. Niedługo potem zginęli jej rodzice w niewyjaśnionych okolicznościach, a w oficjalny powód śmierci na skutek zatrucia tlenkiem węgla nigdy nie uwierzyła, zwłaszcza wobec braku włączenia się czujnika wyczuwającego ulatniający się gaz. Niemniej jednak, została sama z maleńką córeczką. Jedyną osobą, która wyciągnęła do niej pomocną dłoń był Robert Brooks - obecny mąż kobiety i ojciec dwójki synów.  Mogłoby się wydawać, że teraz zazna upragnionego szczęścia. Nic bardziej mylnego, po ślubie życie Olivii zamieniło się w koszmar nieustannej kontroli i chorobliwej zazdrości, podejrzeń o wiarołomstwo.  Gdy podjęła próbę przerwania tego, boleśnie odczuła konsekwencje swe decyzji. Po powrocie do domu zauważyła brak rzeczy dzieci. Przekonana, że Robert porwał je i już nigdy nie pozwoli jej ich zobaczyć wezwała policję. W chwili przeszukiwania mieszkania przez funkcjonariuszy, w drzwiach stanął…..Brooks twierdząc, że  wyjechały z nim tylko na weekend, a żona sama spakowała ich walizki. Skutecznie zaczął przekonywać wszystkich o  rzekomej chorobie psychicznej kobiety. Dwa lata później ponownie w  rodzinie tej rozgrywa się dramat. Tym razem zniknęła sama Olivia z dziećmi. Nikt nie wie, gdzie są ani jak wyglądają. Nie zostały żadne zdjęcia i rzeczy mogące naprowadzić na trop poszukiwanych. Nie wiadomo, nawet czy jeszcze żyją,  a w domu została znaleziona krew. Śladem zaginionych rusza ekipa Toma Douglasa mając świadomość, że właśnie rozpoczął się wyścig z czasem i nie wiadomo, czy uda się odnaleźć ich żywych.  

 

            Śpij spokojnie  stanowi już trzecią odsłonę przygód o Tomie Douglasie, które po polskiej premierze Obcego dziecka, nie tylko cieszy się niesłabnącym zainteresowaniem czytelników, ale zdobywa z każdym kolejnym tytułem nowe grono wielbicieli. Zwłaszcza, że tomy te można czytać w dowolnej kolejności. Każdy z nich stanowi zamknięta historię, a łączą je jedynie funkcjonariusze manchesterskiego komisariatu. Osobiście muszę się przyznać, że bardzo lubię czytać książki Rachel Abbott i lubię je dla Was recenzować. Dla mnie przede wszystkim jest autorką genialnych thrillerów psychologicznych, trzymających w napięciu od pierwszego do ostatniego zdania, z całkowicie nieprzewidywalną akcją. Nigdy wiem, jakim torem pójdzie, dzięki czemu każda część potrafi zarówno wzbudzić zainteresowanie i nieustannie zaskakiwać. Tym razem jest dokładnie tak samo. Śpij spokojnie  bardzo mi się podobało, mimo że posiada pewne niewielkie mankamenty.  

Przede wszystkim niewątpliwym atutem jest pokazanie codzienności zmieniającej się w koszmar, gorszy od najbardziej wymyślnego horroru. Odsłania najciemniejsze zakamarki ludzkiej duszy, zdolne do morderstwa ale również do zadania najbardziej wyszukanych tortur drugiemu człowiekowi, nie przeszkadza w tym fakt, że ofiara jest jego żoną, córką czy synem. Demon małżonek  sprawia, że każdy dzień staje się piekłem na skutek nieustannej inwigilacji, pozbawienia prawa do jakiejkolwiek decyzji i stania się człowiekiem bezwolnym zdanym jedynie  na swego oprawcę. Widzimy miłość obsesyjną, miłość będąca już od dawna zamiast błogosławieństwem, przekleństwem. Zamiast szczęścia, daje lęk. A najgorsze w tym wszystkim jest, że bohaterowie niczym nie różnią się od  ludzi mijanych każdego dnia na ulicach naszych miast.  To co stało się udziałem Brooksów  może przydarzyć się każdemu. Śpij spokojnie opowiada o zwykła brytyjskiej rodzinie, zupełnie niewyróżniającej się na tle innych. Dzieci chodzą do szkoły, uczą się, są inteligentne; podczas gdy ich matka zajmuje się domem, robi potrzebne zakupy i nie musi martwić się o finanse, dzięki świetnie zarabiającemu mężowi. Jednak poznając ich szybko okazuje się, ze tam coś zgrzyta i nie wszystko jest tak perfekcyjne oraz zwyczajne, jak zdaje się na pierwszy rzut oka.

Abbott również tym razem potrafi z właściwą sobie umiejętnością odmalować obrazy znane czytelnikowi z  życia. Nie brakuje wścibskich sąsiadów pragnących wiedzieć o wszystko o innych, sąsiadek podsłuchujących pod drzwiami i będących „kopalnią wiedzy” o ludziach mieszkających w okolicy. Zna każdy szczegół, wie kiedy nie ma nikogo u nich w domu i kiedy wracają, słyszy wszystko co dzieje się u Brooksów.

            Śpij spokojnie wyróżnia wreszcie wykorzystanie przez autorkę nowych technologii. Mamy sprawdzanie adresów IP, monitoring, wszechobecne podsłuchy. W całym domu są zamieszczone kamery. Pokazuje to pewnego rodzaju trend pojawiający się coraz częściej w literaturze grozy, lubiącej odwoływać się do współczesnych narzędzi mogących zastraszyć innego, zdolnych do zniszczenia jak i uratowania komuś życia.

To powieść w której  akcja gna z zawrotną prędkością, stanowiąc istny roller-coaster. Absolutnie nie można być niczego pewnym na sto procent, nieustannie pojawiają się tropy rzucające nowe światło na sprawę zniknięcia Olivii i jej dzieci. Gdy wydaje się, że jest się blisko rozwiązania zagadki, Abbott zmienia wszystko o sto osiemdziesiąt stopni, wodząc przez to czytelnika za nos. Nawet na moment nie ma chwili znużenia, lecz potrafi wbić mocno w fotel, nie pozwalając na odłożenie książki, aż po prostu się jej nie skończy.

Jednak najmocniejszą stroną tej pisarki jest stworzenie wyrazistych bohaterów, których pamięta się bardzo długo. Do tego grona wpisuje się na pewno osoba głównej bohaterki i jej męża. Ona to kobieta zastraszona, zlękniona, żyjąca od wielu lat w permanentnym strachu przed domowym despotą, któremu udało się skutecznie odciąć ją od wszystkich znajomych. Robert zaś to człowiek okrutny, pozbawiony wszelkich wyrzutów sumienia, wręcz uosobienie maksymy cel uświęca środki, na pewno jednak nigdy nie zapomni wyrządzonej mu w jego mniemaniu krzywdy i będzie chciał ukarać winnego.

Wreszcie samo zakończenie jest istną petardą, doskonale utrzymującą ton całej książki. Mocno zaskakuje, dla mnie kompletnie nieprzewidywalne. Będące dzięki temu godnym uwieńczeniem całości.

 Śpij spokojnie ma również swoje wady. Jedno z nich znajduje się wbrew pozorom w zakończeniu, będącym zarówno mocną jak i słabą stroną powieści. Mocną dzięki właśnie swemu napięciu i nieprzewidywalności, minusem brak wiarygodności. O ile czytając tę powieść nawet na chwilę nie wątpiłem w prowadzona narrację, to w finale trudno było mi uwierzyć w tego typu koniec w rzeczywistości. Gdyby było ono bardziej realne, wówczas owa petarda wybuchłaby, a nie tylko tliła i zgasła.

Poza tym  prolog powiela znany już  schemat dziewczyny uciekającej przed swoim prześladowcą. Abbott za każdym razem wykorzystuje w roli głównej bohaterki kobietę doświadczoną przez los, będącą żoną człowieka innego niż się wydaje na początku i zawsze bojącej się o własne dzieci, których życie znalazło się w poważnym niebezpieczeństwie.

Mimo tego, jak wspomniałem bardzo lubię powieści wychodzące spod jej pióra i zawsze czekam na kolejne propozycje. Zapewniają przede wszystkim świetną rozrywkę na wysokim poziomie i uczucie dużego niedosytu.

Polecam

Moja ocena 8/10

                                                     Źródło: Wydawnictwo Filia Mroczna Strona

piątek, 22 grudnia 2017

MROCZNY PIĄTEK: ZAPISANE W WODZIE - PAULA HAWKINS


MROCZNY
PIĄTEK

 

ZAPISANE W WODZIE – PAULA HAWKINS

 

Od stuleci ukształtowało się przekonanie, jakoby kobiety ponosiły winę za najróżniejsze uchybienia moralne, na przykład cudzołóstwo; i one właśnie najczęściej kojarzone są w roli wiedźm uprawiających magię. Karą za te czyny mogła być jedynie śmierć, chociaż sposób jej wykonania był rozmaity: spalenie na stosie, ukamienowanie, czy utopienie. Przecież już od najwcześniejszych lat słuchamy bajki w których w postać zarówno czarownicy, jak i dobrej wróżki wcielają się przedstawicielki płci pięknej. Pomijając, że nie raz i nie dwa słyszy się stwierdzenie: „to ona odpowiada za wszelkie zło i tylko ona ponosi odpowiedzialność, za to co właśnie się stało”.  Dziwnie zapominając przy tego typie sądów, że do tanga trzeba dwojga, podobnie do zdrady małżeńskiej potrzeba dwójki osób. Poza tym czarami zajmowali się i zajmują w dalszym ciągu także panowie. Wobec tego nie dziwi fakt, że co pewien czas autorzy lubią odwoływać się do tego typu zagadnień, walcząc z utartymi od wieków stereotypami, albo jeszcze mocniej je ugruntowując.

         Nie inaczej jest w przypadku Pauli Hawkins, debiutującej kontrowersyjną „Dziewczyną z pociągu”, wraca z nową powieścią „Zapisane w wodzie” całkowicie inną od poprzedniej, w której pierwsze skrzypce grają właśnie kobiety oskarżane zarówno o uprawienie magii, jak również o rozbijanie „idealnych małżeństw”.


            Beckford w Wielkiej Brytanii znajduje się tajemnicze i przerażające zarówno swą historią, jak i krajobrazem Topielisko, z skarp którego zrzucano dawniej niewiasty oskarżone o uprawianie czarów i tylko sama woda mogła zadecydować o winie osoby oddawanej w jej głębiny, lub jej braku. Do dzisiaj to miejsce napawa lękiem i staje świadkiem kolejnych zbrodni, a jednocześnie stanowi ostatnią przystań dla samobójców, którzy wykonując skok do wody, odbierają sobie życie. Tak właśnie miało być z Nel Abott, mieszkającą tam od urodzenia. Jednak tuż przed śmiercią zdenerwowana dzwoniła do młodszej siostry, Jules z zamiarem opowiedzenia jej o pewnej ważnej sprawie, nie zdradzając przy tym żadnych szczegółów. Nie byłoby to dziwne, gdyby nie fakt, że od wielu lat nie utrzymywały ze sobą żadnego kontaktu, a Jules nigdy nie odbierała od niej żadnych telefonów. Tak samo jest i tym razem, jedynie z nagrania na automatycznej sekretarce dowiaduje się,  że rozmówczynię dręczy jakiś problem i słyszy jej przerażony głos błagający o pomoc, oraz o najszybszy przyjazd do rodzinnej miejscowości. Mimo wszystko nie ma  najmniejszej ochoty spełnić prośby krewnej, przede wszystkim powrót w tamte strony wiązałby się z odgrzebaniem przeszłości i spotkaniem z ludźmi o których od dawna próbowała zapomnieć. Kilka dni później dowiaduje się o samobójczej śmierci siostry. Pod wpływem tej informacji decyduje się na wykonanie ostatniej woli zmarłej, zwłaszcza że to wszystko zupełnie nie pasuje do charakteru Nel. Zgodnie z przewidywaniami zaraz po znalezieniu się w rodzinnych stronach, odżywają bolesne wspomnienia, szczególnie związane z Topieliskiem, będącym przed laty świadkiem wyrządzonej jej krzywdy. Teraz na nowo musi się zmierzyć z tym i pokonać lęk odczuwany na myśl o jeziorze, szczególnie że tam tkwi klucz do rozwiązania prawdy o zgonie Nel.  Gdyby tego było mało, przyjdzie jej zmierzyć się  ze zbuntowaną siostrzenicą, Leną obwiniającą ciotkę o śmierć matki.


            Paula Hawkins w Zapisane w wodzie całkowicie porzuciła nieco hallmarkową nutę, na rzecz opowiedzenia przerażającej historii o makabrycznych zbrodniach dokonywanych na kobietach oskarżanych dawniej o uprawianie czarów i przez to wyklętych przez swoją społeczność, dziś natomiast – zarzuca się im rzucanie uroków na cudzych mężów, co także pociąga za sobą ostracyzm.  
Staje się to dla niej pretekstem do poruszenia istotnych kwestii.  Zalicza się do nich przede wszystkim tzw. problem kobiet rozwiązłych. Autorka pokazuje go poprzez przedstawienie małej miejscowości rządzącej się konserwatywnymi poglądami, zgodnie z którymi przedstawicielki płci pięknej traktuje się nie podmiotowo, lecz przedmiotowo. Sprowadzone zostają jedynie do roli żon i matek zamkniętych w domowym zaciszu i całkowicie podporządkowanych swym ojcom i mężom. Łamanie tej zasady grozi śmiercią, gdyż taka zepsuta osoba jest zawsze przyczyną rozbijania „porządnych rodzin”. Stanowisko to sprawia, że nieustannie mężczyźni decydują o  ich życiu w dosłownym rozumieniu. Każda zaś, która ośmieliła się walczyć i sprzeciwić modelowi patriarchalnemu, musiała ponieść konsekwencję swej decyzji. Podczas, gdy panowie za te same czyny pozostają całkowicie bezkarni. Przecież co innego wymaga się od kobiety, a co innego od mężczyzny, Obłuda części społeczności sięga nawet tłumaczenia gwałtu dokonanego na nastoletniej dziewczynie, jako oddanie przysługi. W związku z czym eksponuje się kolejny ważny temat przemocy seksualnej  mającej miejsce w każdych czasach i obecnej również dziś. Może mieć miejsce zarówno na ulicy, jak w domowym zaciszu, głuchym na płacz skrzywdzonej nastolatki.  Często  gwałciciel wcale nie jest obleśnym „typem spod ciemnej gwiazdy, lecz amantem otoczonym wianuszkiem dziewcząt i nikt nie uwierzyłby w stawiane mu zarzuty. Ponownie cała winę spada na skrzywdzone dziewczę, które musiało po prostu sprowokować go do tego, teraz natomiast rzuca wyssane z palca zarzuty.

Beckford dla kobiet jest wręcz miejscem przeklętym. Napawa lękiem głównie z powodu  panującej w nim atmosfery. Na pierwszy rzut oka niczym nie różni się od innych miejsc na mapie, jednak poznając je lepiej zaczyna przypominać mi w pewnym sensie serialowe Twin Peaks z jego mroczną, tajemniczą i złowrogą aurą. Życie toczy się tam niby spokojnie, a nawet sennie; lecz tylko z pozoru. Muszę przyznać, że w pewnym momencie w trakcie lektury zapomniałem o dokonywanych nad Topieliskiem zbrodniach, dając się zwieść leniwemu klimatowi, jaki próbuje roztaczać nad sobą. Oczywiście same opisy jeziora napawają grozą i nie zachęcają do przebywania w jego okolicy. Strach potęgują liczne rozmowy toczone ze zmarłymi w nim ludźmi oraz wszechobecne duchy pilnie obserwujące wszystko to, co się dzieje w mieście.
Dodatkowo przeraża odrzucenie wszelkiego rodzaju inności i obcości. Miejscowa ludność nie przepada na nowymi przybyszami, tworząc zamknięta enklawę. Szczególnie zrobią wszystko by pozbyć się obcych jeśli za dużo wiedzą, a co gorsze, gdy mogą zdradzić skrywane przez miejscowych tajemnice. Tutaj każdy zna każdego i wie wszystko o każdym, lecz nigdy nie może głośno dzielić się swoją wiedzą. Chcąc mieszkać tam bezpiecznie, należy bezwzględnie podporządkować się panującym tu  prawom i zasadom, każde odchylenie od nich poczytywane będzie w kategoriach winy moralnej, a człowiek oskarżony o tego typu „przestępstwo”  zacznie być postrzegany w charakterze burzyciela społecznego porządku.  Hawkins więc tworzy miasto znajdujące się na granicy jawy i snu – raczej koszmaru niż snu, w którym wszelkiego rodzaju zjawiska nadprzyrodzone znajdują się na porządku dziennym.

            Warto wspomnieć również o samej konstrukcji powieści. Narratorem jest Jules i jej oczami dowiadujemy się o wszystkim co działo się w jej życiu i co dzieje się w nim obecnie. Ponadto autorka daje prawo głosu również duchom zamordowanych kobiet, między innymi Nel Abott, która wręcz przemawia do siostry i prowadzi ją w odkrywaniu poszczególnych sekretów związanych z ich wspólną przeszłością. Robi to raz za pomocą panującej ciszy, a innym razem poprzez swój dziennik w którym skrupulatnie opisuje sposób zamordowania kolejnych osób począwszy od siedemnastego wieku, kiedy to młoda dziewczyna zostaje obwiniona o uprawianie czarów i  poddana próbie wody. Abott żyje w permanentnym żalu do bliskich, rozpamiętuje wszystkie wyrządzone jej krzywdy mocno wpływające na obecne podejmowane przez nią decyzje i prowadzony styl życia. Z relacji sióstr wyłania się obraz kobiet odrzuconych i niezrozumianych, zdanych jedynie na własne siły. Każda musi sobie radzić w charakterystyczny dla niej sposób.

Cała zaś akcja rozgrywa się w prawdzie między garstką osób pojawiających się naprzemiennie na kartach powieści i każdy z nich ma prawo głosu i pokazania własnymi  oczami życia miasteczka.
Wszyscy bohaterowie podobnie do miejsca akcji są tajemniczy i wielowymiarowi. Z pewnością każdy z mieszkańców miał powody życzyć śmierci Nel. Dodatkowo podobieństwo ich do ludzi spotykanych każdego dnia na ulicach naszych miejscowości, w których każdego dnia mija się nastolatków, policjantów czy dyrektorów szkół; potęgują jeszcze bardziej nastrój grozy. Postacie z Zapisane w wodzie niczym nie różnią się od zwykłych śmiertelników spotykanych na co dzień.

            Jednak mimo, że Zapisane w wodzie bardzo mi się podobało, to niestety mam do niego także pewne zastrzeżenie. Przede wszystkim dotyczy ono powielenia znanego schematu, w którym wykorzystuje się mroczne, tajemnicze i budzące lęk w czytelniku miejsca akcji będące niemym świadkiem makabrycznych mordów. Ostatnimi czasy motyw ten przewija się w thrillerach praktycznie do znudzenia. Myślę, ze znając już wyobraźnię autorki jestem całkowicie przekonany, że stać ją na o wiele więcej kreatywności.
Ostatecznie nie zmienia to faktu, że ponownie mam wrażenie jakoby chciała wyznaczyć kolejny trend, podobny do kobiecych powieści grozy, w których właśnie kobiety grają pierwsze skrzypce i wokół nich skupiają się wszystkie wydarzenia powieści.

            Na koniec mogę tylko zdradzić, że podczas lektury wsłuchiwałem się tylko w panującą w pokoju ciszę, czy może za ścianą nie słychać złowieszczego szumu wody. Myślę, że Zapisane w wodzie na pewno nie pozwoli Wam zasnąć, lecz będzie obecne w myślach jeszcze długo po jego skończeniu.

 
Polecam.

Moja ocena 9/10

                                                          Źródło: Wydawnictwo Świat Książki

czwartek, 21 grudnia 2017

Cykl Saga rodu Cantendorfów - Krystyna Mirek


Historie miłosnych mezaliansów inspirowały i inspirują do dziś pisarzy i filmowców. Bez trudu można podać wiele tytułów poruszających ten wątek. Wydawać by się mogło, że nic nowego w tym zakresie nie uda się stworzyć, wszystko co było do powiedzenia zostało już powiedziane, a owe „trędowate” najwyższa pora wysłać do dziewiętnastowiecznych lamusów. Jednak literatura potrafi okazać się przewrotną i świetnie udowadnia, że w każdej epoce można stworzyć nowatorską opowieść o zakazanej miłości, a jeżeli dołożyć do tego dość mroczną zagadkę kryminalną; dostajemy całkiem przyzwoitą powieść, która pochłonie nas na wiele godzin.

           Krystyny Mirek cyklem „Saga rodu Cantendorfów” kontynuuje rozpoczęty przed ponad wiekiem trend, przy równoczesnym odniesieniu się do czytelników XXI wieku i ich oczekiwań stawianych książkom. Opowiada o tragicznym uczuciu  pewnej zubożałej panny z dobrego domu i arystokraty, dziedzica bajecznej fortuny. Jednak, jak to zawsze bywa przyjdzie się im zmierzyć z licznymi intrygami ludzi zdolnych do wszystkiego, aby tylko uzyskać swój cel. Zło czające się w murach  zamczyska nie śpi i ponownie atakuje.

 

         Anglia XIX wieku.  Hrabia Aleksander Cantendorf nie ma szczęścia do małżeństw, kolejne żony krótko po ceremonii i zamieszkaniu w  zamku umierają.  Z tego powodu rodzi się wiele spekulacji, czy na pewno była to śmierć naturalna, a może ktoś im w tym pomógł. Jedni sądzą, jakoby sam uśmiercał kolejne kobiety. Inni obwiniają gospodynię panią Klementynę Hammond lub kochankę mężczyzny, lady Isabelle Adler. Mimo obaw o życie córek, wszystkie miejscowe rody pragną za pomocą ślubu skoligacić się z rodziną Cantendorfów.  Tym razem Isabelle nie zamierza tolerować następnej pretendentki, tylko sama pragnie wyjść za niego. Widząc w tym szansę pozbycia się  dotychczasowego znienawidzonego przez nią, a w dodatku dużo starszego męża. Przez wiele lat musiała ukrywać romans, bojąc się  wydziedziczenia. Jednak  po śmierci lorda Adlera na światło dzienne wychodzą jego liczne, skrywane tajemnice, a testament starszego pana w ogóle nie uwzględnia małżonki. W obliczu groźby życia w ubóstwie, musi spotęgować swe dotychczasowe wysiłki matrymonialne, zwłaszcza, że nie ma już nic do stracenia. Los bywa przewrotny i Aleksander podczas jednego z spacerów poznaje młoda i piękną Kate Milton, córkę dzierżawcy jego włości, któremu z powodu długu grozi usunięcie z majątku. Dziewczyna zakochuje się w arystokracie od pierwszego wejrzenia. Nie wiedząc jeszcze, iż rodzice planują małżeństwo  jej starszej siostry Amelii z właścicielem majątku. Nie licząc się przy tym z uczuciami córki, której serce bije dla innego mężczyzny.  W tej sytuacji Kate z pomocą miejscowej wiedźmy, Alice ma zamiar walczyć o szczęście ich obu. Zawiera pakt z kobietą, że ta pomoże jej w zastaniu nową hrabiną;  ona natomiast w odpowiedniej chwili spełni życzenie Alice.   O ile początkowo Aleksander nie traktuje jej poważnie, nazywając rudą kotką; z czasem zaczyna zauważać u niej coraz więcej zalet i pragnie przebywać z nią na osobności. Między nimi zrodziła się bowiem prawdziwa miłość, a panna Milton różni się od kobiet, jakie dotąd znał. Kiedy wydaje się, że kolejny ślub na zamku jest kwestią nieodległej przyszłości, wówczas spadnie na zakochanych wiadomość, która może ich rozdzielić już na zawsze.


            Saga rodu Cantendorfów składa się z trzech części: Tajemnica zamku, Cena szczęścia i Prawdziwa miłość, które należy czytać po kolei, gdyż każda stanowi kontynuację poprzedniej. Nie znając, tego co działo się we wcześniejszym tomie, trudno będzie zrozumieć fabułę kolejnej odsłony.  Jeżeli zaś chodzi o moje odczucia są one dość mieszane. Z jednej strony seria ta bardzo przypadła mi do gustu, z drugiej niestety znalazłem parę poważnych mankamentów.

Najmniej podobał mi się pierwszy tom, a po skończonej lekturze uważałem, że zmarnowano świetny potencjał powieści. Dziewiętnastowieczna Anglia epoki wiktoriańskiej z surową moralności, magia i zagadka kryminalna na tle wielkiej miłości postrzeganej jako mezalians, stanowiły idealne wręcz elementy na stworzenie świetnej książki z wartką akcją, grającej silnie na emocjach czytelników; ostatecznie nie otrzymałem nic z tego czego oczekiwałem od niej . Pozostał tylko duży niedosyt i rozczarowanie. Główną winę za to ponosi niezwykle rozwlekła akcja. Jedna kwestia potrafi zająć sto stron, przez co zaczyna wkradać się nuda. Wszystko jest powolne i zbyt rozciągnięte. Koncepcja stworzenia serii nie do końca sprawdziła się w tym przypadku, gdyby  była powieścią jednotomową podejrzewam, że wówczas całość nabrałaby większego rozpędu i bardziej potrafiła skupić na sobie uwagę czytelnika. Nie wiem co stoi za powstaniem trylogii, czy opinia wydawnictwa, czy notatki  autorki zamierzającej stworzyć większą, kilkutomową opowieść, dzięki której zdobędzie  więcej miejsca na rozpisanie postaci i spokojne przedstawienie  dziejów wpływowej familii z jej mrocznymi tajemnicami, które obecnie stają się przyczyną nieszczęść wielu ludzi. W każdym razie plan ten uważam, za totalnie nietrafiony.

Kolejnym minusem jest zagadka kryminalna przewijająca się przez cały cykl. Słychać rozmowy o złu mieszkającym w murach starego zamczyska, będącego niebezpiecznym i ściągającym śmierć na kolejne żony hrabiego, zaraz po przekroczeniu przez nie progu rezydencji. Milton chcąc zostać panią Cantendorfa będzie musiała się z nim zmierzyć. W Cenie szczęścia kwestia ta praktycznie zanika, a echo jej słychać dopiero w zakończeniu drugiej części i w tomie trzecim; wtedy poznajemy osobę odpowiedzialną za mające tam miejsce wypadki oraz motywy, jakimi się kierowała w zabiciu czterech małżonek arystokraty. Są one przerażające i potrafią wstrząsnąć nie tylko bohaterami w chwili, gdy je odkryją ale również czytelnikiem.

Chociaż pomysł pokazania realiów życia ludzi dziewiętnastego wieku, które  są w pewnych aspektach podobne do naszych czasów; to prawdziwy strzał w dziesiątkę. Mirek rysuje sylwetki kobiet muszących walczyć o prawo do miłości wbrew rodowym tradycjom, normom i opinii społecznej, bezwzględnie krytykującej i wydającej surowe osądy, wobec panien prowadzących się według panującego wówczas światopoglądu niemoralnie. Mimo upływu stu kilkudziesięciu lat od czasów akcji Sagi nadal przedstawicielki płci pięknej muszą walczyć o swoje podstawowe prawa do samo decydowania o sobie. Mam pewne wrażenie, że historia miłosna Kate i Aleksandra to jedynie pretekst do pokazania znacznie szerszego problemu.  Widzimy świat postrzegany oczami kobiet, kierującymi się odwiecznymi wartościami, takimi jak: pragnienie miłości, bycia szczęśliwą, poślubienie ukochanego mężczyzny z którym założy rodzinę. W kontrze do tego stoi chora ambicja i wychowanie w luksusie wyniesione z rodzinnego domu, które w połączeniu z wolą rodziców; potrafiły na zawsze je unieszczęśliwić.

Atutem jest pokazanie rozbudowanego tła społeczno-obyczajowego. Poznajemy w nim mieszkańców ziem należących do Aleksandra, stanowiących zamkniętą społeczność, doskonale zorientowaną w tym co dzieje się na zamku i w sąsiednich domach. Komentują i oceniają wydarzenia mające tam miejsce, zdolni są do skazania kogoś na ostracyzm. Rządzą się z pozoru tylko surową moralnością dotyczącą innych, a nie ich samych. Błędy zauważają tylko u swych sąsiadów, podczas gdy samych siebie potrafią doskonale wytłumaczyć. To ludzie pruderyjni i zakłamani do tego stopnia, że nawet okazywane współczucie nie jest szczere, lecz ma wpisywać się do ogólnego zdania panującego w miasteczku. Raz przypięta łatka zostaje na zawsze, a osoba która ją otrzymała na własnej skórze odczuje jej ciężar. Szczególnie kłuje ich w oczy obecność lady Adler na zamku Cantendorfów, a później również sam związek hrabiego z młodziutką Kate  zacznie wywoływać fale krytyki, jak tak bogaty człowiek mógł związać się z taką rodziną, a zachowanie dziewczyny urąga w ich mniemaniu wszystkim zasadom moralności. Dopiero z czasem zobaczą u niej klasę i maniery prawdziwej damy, których z pewnością nie oczekiwali wcześniej.

            Tak, jak zapowiadają okładki saga jest lekką i wciągającą opowieścią. Napisana została prostym, lecz przepięknym językiem pokazującym polonistyczne wykształcenie Krystyny Mirek. Nie ma wulgaryzmów występujących coraz częściej we współczesnej literaturze, a zamiast nich dostajemy całe bogactwo polszczyzny. Jej styl zachwyca i sprawia, że kolejne strony nie czyta się, tylko połyka w zatrważającym tempie. Spotkanie z Cantendorfami jest idealne po ciężkim dniu pracy, czy po prostu jeśli szukamy niezbyt wymagającej lektury, ale nie banalnej; natomiast jeżeli lubicie powieści z wartką akcją gnającą z zawrotną prędkością albo po prostu książki wymagającej maksymalnego skupienia i zaangażowania – to nie koniecznie polecam Wam Sagę rodu Cantendorfów.

            Wreszcie do jednego z powodów dla których z całą pewnością warto ją przeczytać,  zaliczam bohaterów. Będących ludźmi niezwykle wręcz realnymi. Mają swoje wady i zalety, pod wpływem wydarzeń stających się ich udziałem po śmierci czwartej żony Aleksandra przechodzą całkowitą metamorfozę, odkrywając co w życiu liczy się naprawdę. Dotyczy ona wszystkich bez wyjątków, zarówno postacie pozytywne – zdobywające sympatię od początku; po antagonistów – w pewnym momencie mam wrażenie przestających nimi być. I właśnie przez to może doskonale odzwierciedlają potencjalnych czytelników tych książek. Najbardziej jaskrawym przykładem na to stanowią  Kate i Isabelle. Pierwsza to młoda dziewczyna, nie mająca żadnego doświadczenia z mężczyznami, stąd uczucie do dziedzica zamku jest jej pierwszą miłością niosąca zarówno chwile szczęśliwe, jak również bardzo bolesne przez które zostanie wystawiona na trudną próbę. Jest szczera, uczciwa i nie zawsze kontroluje słowa. Wydaje się, że nie umiałaby nikogo skrzywdzić, wręcz odwrotnie szybko potrafi zdobywać sympatię, nawet ludzi najbardziej wrogo do niej nastawionych. Z czasem z „głupiutkiej dziewczyny” biegającej po lesie, zmienia się w prawdziwą damę . Godną miana hrabiny, wprawiając tym w zdumienie tych, co do tej pory jej nie doceniali. Jednocześnie jest oddana sprawom rodzinnym całym sercem i zawsze przekłada samą siebie na ołtarzu rodzinnych interesów, a cierpienie jakie z tego powodu stanie się jej udziałem, odmieni całą  rodzinę Miltonów,  pokazując jak mało istotne są rzeczy do tej pory zajmujące ich umysły.

Isabelle natomiast to całkowite jej przeciwieństwo. Wychowana została w luksusie i nie umie żyć bez niego. Podobnie do swojej konkurentki również miała ratować własną familię przed bankructwem, stąd matka wydała ją za maż, za człowieka starszego od niej o kilkadziesiąt lat i którego nigdy nie kochała. Stąd w momencie pojawienia się, na jej horyzoncie młodego i przystojnego Aleksandra, bez chwili wahania rzuca swoje dotychczasowe życie, nie zważając na plotki miejscowych i tocząc walkę z gospodynią, panią Hammond o miano pierwszej kobiety na zamku. Początkowo widzi w Kate kolejną rywalkę do zniszczenia, z czasem im bardziej ją poznaje, tym bardziej współczuje losu, jaki niedługo przypadnie jej w udziale. Podobnie do lady Adler będzie musiała codziennie słuchać krytycznych sądów na swój temat wygłaszanych przez zupełnie obcych  ludzi. Jednak, mogę tylko zdradzić, że wpadnie ona we własną intrygę w chwili, gdy pozna smak prawdziwej i odwzajemnionej miłości.  Zalicza się do tych bohaterów, których początkowo się nienawidzi, a później na koniec darzy sympatią.

Myślę, że w każdej z postaci pojawiającej się na kartach sagi, nawet tych wręcz trzecioplanowych typu pani Carter czy lady Metcalf można odnaleźć codziennie spotykanych ludzi. Muszę się przyznać, że kiedy przeczytałem ostatnie zdanie Prawdziwej miłości i zdałem  sobie sprawę, że nadeszła pora rozstania z sagą, która początkowo w ogóle mnie nie porwała, było mi trochę smutno. Zdążyłem się  zżyć z bohaterami trylogii niczym z najlepszymi przyjaciółmi. Mam pewne wrażenie, że mimo wielu jej mankamentów jeszcze nie raz do niej wrócę.

Polecam.

Moja ocena 7/10 ( oceniam wszystkie trzy tomy, będące na podobnym poziomie).
 


 
                                             Źródło: Wydawnictwo Edipresse Książki
           

piątek, 15 grudnia 2017

DEMASKATOR - JOHN GRISHAM


MROCZNY
PIĄTEK


DEMASKATOR – JOHN GRISHAM

Zjawisko whistleblowing staje się coraz bardziej popularne w krajach anglosaskich. Początkowo mówiło się o nim z punktu widzenia przedsiębiorstwa i polegało na informowaniu o wszelkiego rodzaju nadużyciach, nieprawidłowościach czy nieuczciwości pracowników firmy. Charakteryzowało się ono czterema elementami: szlachetny zamiar – kieruje się jedynie dobrem zakładu pracy bez szukania korzyści materialnych, zagrożeniem – skutkującym wypowiedzeniem umowy z winnym pracownikiem, odkryciem – jest się świadkiem lub znajduje się dowody nieuczciwości, alarmu – poinformowanie o wszystkim przełożonych, a w chwili braku odzewu szukaniem pomocy na zewnątrz. Jednak dzisiaj przeniosło się ono z korytarzy korporacyjnych, na sferę życia publicznego i owi demaskatorzy zwani tez sygnalistami nie zawsze kierują się bezinteresownymi pobudkami, lecz widzą w tym dla siebie spory zarobek. Z narażaniem życie są więc w stanie zdemaskować ludzi pełniących najwyższe funkcje w administracji państwowej (politycy, urzędnicy, sędziowie, prokuratorzy itp.) i w wojsku. Ponadto również wielkie korporacje działające na szkodę skarbu państwa. Znajdują dowody winy oraz informują o tym odpowiednie służby dostarczając cały zgormadzony materiał lub przekazują wszystko do mediów.

         Proceder whistleblowingu stał się inspiracją dla mistrza thrillera prawniczego, Johna Grishama, który w „Demaskatorze”, będącym jego najnowszą powieścią wydaną nakładem wydawnictwa Albatros, pokazuje mechanizmy jego funkcjonowania i cenę jaką płaca osoby biorące w nim udział.

 
            Lacy Stoltz i Hugo Hatch są pracownikami Komisji Dyscyplinarnej Sędziów (KDS), zajmującą się rozpatrywaniem skarg złożonych na sędziów i w razie ich potwierdzenia skierowanie aktu oskarżenia do organów ścigania i przełożenie go osobie wobec, której toczy się postępowanie.  Pewnego dnia dostają wiadomość od niejakiego Grega Myersa, nalegającego na spotkanie w celu przedstawienia im informacji o największej aferze korupcyjnej, mogącej wstrząsnąć nie tylko amerykańskim systemem sądownictwa ale również  opinią publiczną USA.  Mężczyzna jest byłym więźniem i adwokatem, który w chwili odsiadywania kary utracił prawo wykonywania zawodu. Teraz jednak chce oskarżyć sędzię, Claudię McDover o czerpanie korzyści finansowych od Mafii Nadbrzeżnej, prowadzącej w rezerwacie Indian nielegalne kasyno i zamieszanej w zabójstwo dwójki ludzi. Od lat kobieta ma być na ich usługach, wydając wyroki korzystne dla jej „szefostwa”.  Informator ma kontakt z kretem, tzw. demaskatorem - jedyną osobą posiadającą wiedzę na temat działalności prawniczki.  Sygnalista jednak w obawie o własne życie chce pozostać anonimowy. O ile z początku Lacy i Hugo są nieco sceptyczni do całej sprawy, to z biegiem czasu stają się całkowicie przekonani o słuszności zarzutów, dążąc do zdobycia wystarczających dowodów do sformułowania aktu oskarżenia. Nie wiedzą jednak, że właśnie znaleźli się na celowniku mafijnego bossa, Vonna Dubose`a ściśle współpracującego z McDover. Przestępcy zdążyli już zastawić na pracowników KDS śmiertelną pułapkę, w wyniku której jedno z nich umrze.


            John Grisham w „Demaskatorze” odchodzi nieco od typowego schematu swych powieści. Przede wszystkim główna akcja nie toczy się na salach sądowych, które odgrywają tym razem jedynie marginalne znaczenie, lecz mamy nieustanne przesłuchania, szukanie świadków i dowodów winy.

Pokazuje przerażający obraz skorumpowanego sądownictwa, dzięki któremu miejscowi kacykowie stają się panami życia i śmierci miejscowej ludności, bezkarnie oszukują Indian czerpiąc od nich olbrzymie korzyści finansowe, każdy zaś kto ośmieli głosować się przeciwko działającemu tam kasynu, musi zniknąć na zawsze: zostanie zabity bądź zginie w więzieniu. Równocześnie staje się to pretekstem do skomentowania zjawiska społecznego będącego coraz bardziej popularnym w przestrzeni życia publicznego, zwanego demaskatorstwem. Owi demaskatorzy potrafią być niebezpieczni dla wielu ludzi, którym w jednej chwili mogą złamać życie i karierę. W tym roku w pewnej mierze temat ten wziął na warsztat również Harlan Coben w „Już mnie nie oszukasz” ( recenzja TUTAJ),  jednak o ile w tamtej powieści był  tylko jedną z poruszanych kwestii, to tym razem zmienia się w zasadnicze zagadnienie skupiające na sobie całą uwagę czytelnika, a wszystkie wydarzenia mające miejsce w życiu Stoltz i osób do których uda jej się dotrzeć mają z nim ścisły związek.  W pokazaniu mechanizmów, którymi rządzi się whistleblowing wykorzystał bogate spektrum możliwości, począwszy od lokalnych sądów po dom gier zmieniający się w  syndykat śmierci, w którym każdy od bossa mafii, przez sędziego, po zwykłych szeregowych członków wypełnia własne zadania. Głowa organizacji – planuje rozrost swych wpływów i wydaje rozkazy likwidacji wrogów, prawnicy mają wsadzić do więzienia niewygodnych dla niego ludzi, zaś reszta z największą starannością wykonać zlecone im morderstwa.

Dzięki temu widać, jak system korupcyjny ma swój szeroki zakres i wiele rozgałęzień, a każdy kto odważy stanąć mu na drodze musi liczyć się z poważnymi konsekwencjami. Tworzą oni wręcz swoistego rodzaju firmę zatrudniająca wielu pracowników, także pracujących w samym wymiarze sprawiedliwości. W ich składzie znajdą się również ludzie nie mający nic wspólnego z przestępczym procederem, m.in.  sekretarki, protokolantki itp., którzy są zmieniani non-stop, żeby nie mogli odkryć tajemnic sędziny. Pracuje dla nich również lokalna policja czy wódz plemienia, a zasięg oddziaływania tej swoistej dla Grishama „korporacji” sięga praktycznie na cały stan. O ile motyw ten jest dość charakterystyczny dla jego twórczości, to tym razem nabiera bardzo swoistego znaczenia, z jednej strony działa legalnie, wszystko jest udokumentowane, z drugiej jednak skrywa wiele mrocznych tajemnic nie mogących nigdy wyjść na światło dzienne.

Demaskator  to prawdziwy  roller-coaster. Już w pierwszym rozdziale pojawia się informacja, że śledztwo nad którym mają skupić się Hatch i Stoltz będzie niezwykle ciężkie i bardzo niebezpieczne.  Później już robi się coraz goręcej i gna z zawrotną prędkością, sprawiając połykanie kolejnych stron w szybkim tempie. Potrafi  trzymać w napięciu od początku do końca, nie pozwalając odłożyć się na potem, wręcz zżerała mnie ciekawość jak dalej potoczy się sprawa Claudii i do czego zdolny będzie Dubose, a przede wszystkim jak daleko sięga on swymi wpływami.

Równocześnie Grisham tworzy opowieść wielowątkową, niby Lacy i Hugo  prowadzą konkretną sprawę, jednak z biegiem akcji poznajemy co pewien czas następnych bohaterów należących do przestępczej organizacji, bezwzględnie wykonujący polecenia Vonna przy jednoczesnym odkrywaniu łączących ich relacji „zawodowych”  i osobistych, ich doświadczeń i tego, w jaki sposób weszli do morderczej gry mającej na celu wyeliminowaniu dwójki pracowników KDS, następnie po poznaniu nazwiska  tytułowego demaskatora, także jego samego.  

            Autor tworzy mocne i wyraziste charaktery, z niezwykle wręcz jasnym podziałem na „dobrych” i „złych”.  Do tych pierwszych bez wątpienia należy Lacy ze swoim szefem Michaelem Geismarem. Należy ona do tych, którzy nie cofną się przed niczym w odkryciu prawdy. W swojej pracy nie zna kompromisów, a jednocześnie w pościgu za winnymi kieruje się jasno zarysowaną etyką, widoczną w próbie ochrony tzw. kreta. To kobieta inteligentna, a zarazem wierna przyjaciółka na którą zawsze można liczyć. W prawdzie jej samej nie udało się założyć rodziny, jednak mocno angażuje się w pomoc przy najmłodszym dziecku Hatchów, a sama o sobie wprost mówić, że jest singielką. W moim bardzo subiektywnym odczuciu w książce brakuje bohaterów bez skazy. Mimo tylu pozytywnych cech, również ona ma jedną zasadniczą wadę w postaci dążenia do zemsty na winnych śmierci jej przyjaciela i w tym będzie bezpardonowa, nie licząc się w ogóle z  możliwymi ofiarami. Najlepiej widać to w przypadku przyjmowania pomocy ze strony brata Guntera, której niby nie chce, boi się go narażać, jednak w kluczowych momentach korzysta z niej wiedząc z kim mają do czynienie i jak bardzo niebezpieczni mogą być jej wrogowie. Chęć odwetu najlepiej uwidacznia się  w momencie wręczenie aktu oskarżenia, w którym Stoltz wręcz karmi się strachem sędzi.  

            Tak samo jest zarówno w przypadku grupy demaskatorów z Gregiem Myersem na czele. Trudno mówić, że chęć ujawnienia posiadanych materiałów kompromitujących McDover i świadczących o jej związkach z Mafią Nadbrzeżną, wynika ze szlachetnych pobudek. O ile w pewnym momencie Stoltz kieruje się chęcią odwetu za śmierć najbliższego jej człowieka, to oni po prostu oczekują jedynie korzyści materialnych. Sam demaskator okazuje się człowiekiem dwulicowym i znakomicie umie kamuflować swe prawdziwe intencje.

            Wreszcie sama osoba skorumpowanej prawniczki jest dość interesująca. Poznajemy ją, jako osobę okrutną, bezwzględną, pozbawioną sumienia w spełnianiu poleceń swoich mocodawców.  Jednak z czasem zaczyna przebijać się nieco inne światło. Jest zraniona przez mężczyzn, stąd szuka pocieszenia w ramionach innej kobiety mającej podobne doświadczenia, a przede wszystkim w luksusie od którego obie są uzależnione. W powieści pojawiają się pewne przebłyski jej „poczucia przyzwoitości” w chwili próby wstawienia się za więźniem osadzonym z winy Dubse`a, a któremu dalszy pobyt w więzieniu grozi śmiercią. Jednak nie ma ona na tyle siły, aby umieć przeciwstawić się swojemu przełożonemu. W opowiedzianej przez Grishama historii mamy moment, że ma ona już dość całej tej sprawy, wystarczająco wzbogaciła się i dalej wzbogaca kosztem Indian –  nie odczuwa przy tym żadnych wyrzutów sumienia i dalej pragnie czerpać z nich własne korzyści; tylko  nie ma już ochoty krzywdzić kolejnych niewinnych ludzi wsadzając ich do zakładu karnego za niepopełnione przestępstwo. Ostatecznie wciągnięta w mechanizmy działania Mafii Nadbrzeżnej, nie potrafi się już z nich uwolnić. W każdym razie na pewno zaliczam ją do bohaterów nie jednowymiarowych. W przeciwieństwie do Vonna, który chyba jako jedyny w Demaskatorze utożsamia czyste zło. 

            Na koniec nie sposób nie wspomnieć o samym zakończeniu, które z jednej strony podobało mi się, z drugiej jednak nie koniecznie. To co stanowi zdecydowany jego plus, to utrzymanie pędzącej za zawrotną prędkością akcji, w której wszystko jest płynne i zmienia się z strony na stronę. Tym samym podczas lektury miałem cały czas poszargane nerwy. Minus leży przede wszystkim w epilogu, który odstaje od reszty, jest on nieco nudny i mam wrażenie, że zbędny.

            Podsumowując Grisham stworzył historię mogącą wydarzyć się w rzeczywistości i chyby to jest w niej najbardziej przerażające. Pokazuje skorumpowanych sędziów, policjantów, ludzi na najwyższych szczeblach władzy  znajdujących się na usługach mafijnego bossa, w starciu z którym zwykły człowiek pozostaje bezradny. Są oni chciwi, okrutni i pozbawieni wszelkich granic moralnych. Jednocześnie autor wykorzystuje swoje cechy charakterystyczne w nieco innej odsłonie. Oczywiście, czytelnicy przyzwyczajeni do toczenia się akcji jego książek na salach sądowych, mogą poczuć się nieco rozczarowani; mnie osobiście Demaskator zachwycił od pierwszych stron i zachwyt ten trwał przez całą lekturę, przede wszystkim dzięki przełamaniu utartych schematów i pokazaniu choćby wielkich korporacji, nie jako typowej firmy lecz stanowi ją właśnie Mafia Nadbrzeżna tworząca w rezerwacie Indian  pozornie legalną instytucję.  Zatrudnia rzesze ludzi tak  na podrzędnych stanowiskach, nie mających żadnego związku z ich sprawkami, jak również tych co  zaliczanych do elity społecznej: sędzię, wodza plemiennego czy szefa policji. I jak zawsze u tego autora żaden z bohaterów nie będzie skazy.

Polecam

Moja ocena 8/10
 
                                                             Źródło: Wydawnictwo Albatros