piątek, 30 marca 2018

MROCZNY PIĄTEK: CO KRYJĄ JEJ OCZY - SARAH PINBOROUGH


MROCZNY
PIĄTEK

 
 CO KRYJĄ JEJ OCZY - SARAH PINBOROUGH

Każdy człowiek jest konstrukcją niezwykle złożoną, nawet ci uchodzący w powszechnym odbiorze za idealnych w wyglądzie, prowadzonym stylu życiu, czy posiadanym związku; w rzeczywistości mogą przywdziewać różne maski, mające tylko jeden cel – zmylić wszystkich wokół. Pod ową doskonałą powłoką, potrafią kryć niezwykle mroczne oblicze, którego nigdy by się po nich nie spodziewano. Poznawszy ich prawdziwą twarz, przekonujemy się o zawodności ludzkiej percepcji, potrafiącej dostrzec jedynie niewielki skrawek rzeczywistości; mało tego bardzo często, to co się widzi na pierwszy rzut oka, nie ma z prawdą nic wspólnego.
         Sarah Pinborough w Co kryją jej oczy pokazuje, że wszystko czego zazdrości się  innym, może być jedynie przerażającym mirażem i warto uważać na ludzi obdarzonych przez nas zaufaniem.


Adele i David tworzą wzorowe małżeństwo. On jest zabójczo przystojnym mężczyzną o ciepłym spojrzeniu i cenionym lekarzem. Ona zaś dziedziczką bajecznie olbrzymiej fortuny, kobietą doskonałą pod każdym względem. Doskonałej figurze, modnie ubraną, perfekcyjną panią domu.  W ten doskonały związek pewnego dnia wkracza trzecia kobieta, Louise. Kochanka doktora i najlepsza przyjaciółka jego żony. Stanowi całkowite zaprzeczenie swej rywalki. Ma kilka zbędnych kilogramów, samotnie wychowuje syna, jej ubiór daleki jest od idealnie skrojonych garsonek noszonych przez żonę szefa. Od początku ten nietypowy układ uwiera ją i nie może znaleźć złotego środka pozwalającego na uwolnienie się z krępującej sytuacji. Oczarowana nimi obojgiem, nie zauważy, gdy zaczną  nią manipulować i przedstawiać sprzeczne ze sobą informacje. Miotana raz z jednej, raz z drugiej strony sama nie będzie wiedziała komu może zaufać i które z nich mówi prawdę, a które jest doskonałym kłamcą. Krążąc między panią a panem Martinem, nawet nie zorientuje się, kiedy  życie jej i syna znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie.


Przed lekturą Co kryją jej oczy miałem dość mieszane uczucia. Ze streszczenia zamieszczonego przez wydawnictwo z tyłu okładki, wiedziałem, że książka w stu procentach ma szansę przypaść mi do gustu i bardzo przypomina Za zamkniętymi drzwiami B.A. Paris. Mając jednak coś co wyróżniało ją z grona poprzedników.  O ile tam obserwowano dramat rodziny rozgrywany wewnątrz znajdującego się na odludziu domu, z dala od oczu znajomych; u Pinborough przeniesiony jest na zewnątrz i osoby trzecie zostają wplątane w niebezpieczną intrygę.
Z drugiej strony bałem się rozczarowania, zwłaszcza obserwując szeroko zakrojoną akcję marketingową wydawcy, liczne rekomendacje powieści między innymi samego Harlana Cobena czy Neila Gaimana.

            Po przeczytaniu kilkudziesięciu stron czułem duży niedosyt, mając wrażenie, że kompletnie nie dostaję tego, czego oczekiwałem na początku. Od intrygującego i trzymającego w napięciu thrillera, bardziej przypominało hallmarkowską historię miłosnego trójkąta.  Zdradzanej przez męża playboya żony i skrzywdzonej przez los, a obecnie samej rozbijającej małżeństwo szefa, sekretarce. Dopiero znacznie później zobaczyłem, jak autorka doskonale umie stopniować napięcie, tworząc opowieść od której po prostu trudno się oderwać, aż nie pozna się zakończenia.

Tym co najbardziej straszy jest zwykła codzienność ludzi mijanych każdego dnia na ulicy, która zupełnie niezauważalnie zmienia się w koszmar. Na początku wszystko wydaje się niewinne. Jedno  przypadkowe spotkanie, jedna rozmowa, jedna decyzja o zmianie pracy stopniowo burzy uporządkowany dotąd świat Louise. Na jej przykładzie obserwuje się niszczącą siłę manipulacji zdolnej zmienić człowieka w bezwolną marionetkę w rękach psychopaty. Manipulator potrafi  sprytnie sterować zachowaniem innych ludzi i otrzymywać od nich wszystko to, czego od nich oczekuje, a nawet kreować zgodnie z własną wolą posiadanych przez nich osąd dotyczący otaczających ich osób i wszystkiego, tego co wokół nich się dzieje.  W ten sposób widać możliwości  umysłu i zło drzemiące w ludzkiej naturze potrafiące zamienić życie drugiego w prawdziwe piekło.

Finał książki należy do jednych z najbardziej kontrowersyjnych zakończeń. Dzieje się tak, za sprawą wprowadzenia czynnika nadprzyrodzonego – będącego w moim odczuciu strzałem w dziesiątkę.  Ostatnie 150 stron stanowi istny rollercoaster, gdzie akcja gna z zawrotną prędkością. Dopiero w pewnym momencie zorientowałem się, jak sam łatwo dałem się wciągnąć w grę prowadzoną przez Martinów. Nie wiedząc kto w tej historii jest ofiarą, a kto katem. Atmosfera napięcia i grozy rosła z każda stroną, zaś sam koniec jest kompletnie nieprzewidywalny. Gdy przeczytałem ostatnie zdanie, miałem wrażenie jakbym dostał obuchem w głowę. Dopiero wówczas poczułem na ciele prawdziwe ciarki i strach przed złem czającym się rogu.

Nie znaczy, że książka nie ma swoich minusów. Przede wszystkim, to co mogę jej zarzucić to schematyzm. Obserwujemy psychopatę trzymającego w ręku wszystkie sznurki, zdolnego kontrolować każdy krok ofiary, wiedząc o niej wszystko i nieustannie ją obserwującego.


Co kryją jej oczy stanowiło moje pierwsze spotkanie z prozą brytyjskiej pisarki i na pewno nie raz jeszcze do niej wrócę. Łączy ona w sobie elementy thrillera psychologicznego z czynnikiem paranormalnym. W prawdzie pojawia się ono dopiero w zakończeniu, jednak  stanowi klucz do zrozumienia akcji powieści. Temat manipulacji i domowej przemocy zmusza czytelnika do skonfrontowania się z wszystkim tym, co jest dla niego bolesne i niewygodne.  Wyostrza zmysły zmuszając do większego zwracania uwagi na rzeczy rozgrywające się za zamkniętymi drzwiami naszych przyjaciół i znajomych. A przede wszystkim chwili zastanowienia nad tym, czy na pewno ci obdarzeni zaufaniem, którym wierzymy w każdy słowo; rzeczywiście są tacy za których uchodzą. Skonfrontowani zostajemy z zawodnością naszych zmysłów. Nie wszystkie rzeczy widziane na własne oczy, usłyszane na własne uszy są takie, jak nam się jawią. Rzeczywistość może być zupełnie inna. Pinborough skupia się nad tym, co ulotne i niezauważalne na pierwszy rzut oka. Opowiada o złu czającym się w każdym człowieku. O jego lękach przed zranieniem, oszukaniem i wykorzystaniem do własnej gry.

Polecam.
Moja ocena  6/10
 
                                                    Źródło: Wydawnictwo Prószyński i S-ka

wtorek, 27 marca 2018

JAK ZAWSZE - ZYGMUNT MIŁOSZEWSKI


Wielu z nas zastanawia się nad tym, jak wyglądałoby jego życie, gdyby podjął w przeszłości inne wybory. Związał się z innym człowiekiem, mając obecne doświadczenia znów stanąłby przed tymi samymi wyborami; wówczas wszystko zrobiłby inaczej. Niczym za dotknięciem czarodziejskiej różdżki pragnie się cofnąć w czasie i znów być tą osobą sprzed lat; piękną, młodą i w pełni sił.  Wejść w posiadanie gumki za pomocą, której wymazałoby się dawne błędy, a wybrało najwłaściwszą drogę. Problem w tym, że tylko do pewnych osób i rzeczy zdążyło się już przyzwyczaić i nawet owe alter ego chciałoby je posiadać i za nic w świecie z nich nie zrezygnowałoby. Co później? Jak zawsze, to samo.  Jednak nie jednokrotnie wierzy się, że jeśli byśmy cofnęli czas, wówczas zapewnilibyśmy sobie lepszą przyszłość. Zdobyli potrzebne pieniądze pozwalające na beztroskie leniuchowanie i spędzanie czasu na łonie rodziny, zamiast godzin spędzonych w pracy; czy wreszcie w końcu mielibyśmy wymarzona osobę przy boku. Zamiast  marudzącego nad uchem męża czy żonę, ów ideał z pewnością umiałby odczytywać wszystkie nasze pragnienia. Dzięki temu stara egzystencja zniknęłaby w mrokach zapomnienia, a nowa od początku była usłana różami.  

Mniej może uwagi za to poświęca się na historię alternatywną, która obecnie również ma wielu swoich zwolenników. Daje ona bowiem nieograniczone spektrum możliwości, snucia różnego rodzaju dywagacji, teorii i szerokie możliwości do kreowania odmiennej, od znanej nam rzeczywistości. Pytanie tylko, czy rzeczywiście owa kraina mlekiem i miodem płynąca, przypominałaby raj na ziemi. A może znów nasuwałoby się powiedzenie, ale to już znamy tylko w innym wydaniu. Charaktery narodowe i mentalność bowiem, nigdy bez względu na czasy nie zmieniają się.
         Takie to dywagacje o Polsce i Polakach na przykładzie dwojga emerytów z pięćdziesięcioletnim stażem małżeńskim - którym dano wejść dwa razy do tej samej rzeki, snuje Zygmunt Miłoszewski w  Jak zawsze.


            Styczeń 2013 roku. Grażyny i Ludwika świętują pięćdziesiąt lat, które minęło od ich  pierwszego intymnego zbliżenia. Ma być to dla nich wyjątkowa chwila przypominająca ile razem zdążyli już przez te pół wieku przeżyć. Od rana, oboje przygotowują się do wieczornego seksu, będącego ogniwem mocno spajającym ich związek. On robi wszystko by dać radę sprostać wyzwaniu, ona natomiast szuka najbardziej ponętnej bielizny zdolnej zatuszować wszystkie mankamenty i uwypuklić jej kobiece walory. Podczas romantycznej kolacji wspominają dawne wydarzenia, oraz robią wzajemne wypominki doznanych od siebie krzywd.  Zastanawiają się przy tym, że gdyby dane im było ponownie przeżyć ostatnie kilkadziesiąt lat życia, to co zrobiliby inaczej. Oczywiście podczas rozmowy zdążyli się już poważnie posprzeczać i pogodzić podczas najważniejszego zaplanowanego na noc punktu programu. Gdy następnego dnia budzą się, wszystko jest inne od tego, co znają. Nie są osiemdziesięcioletnimi staruszkami, tylko mają trzydzieści lat, jak również otaczająca ich rzeczywistość jest zupełnie odmienna, niż poprzedniej nocy.  On mieszka ze swoją pierwszą żoną w luksusowym mieszkaniu; ona z koleżankami w małym lokaliku warszawskiej kamienicy, w której dodatkowo z sąsiadami mają wspólną łazienkę. Polska również różni się, od tej jaką znają. Okazuje się, że wylądowali w  roku 1963, gdzie w kraju rządzi Eugeniusz Kwiatkowski, zwany Inżynierem. Warszawa, Paryż i Berlin zawierają traktat o wzajemnej współpracy. Kraj jest pod silnym wpływem frankofilii. Są francuskojęzyczne szkoły, a francuski staje się wręcz nieoficjalnie drugim językiem urzędowym. W nowym świecie i w nowej Polsce, Grażyna i Ludwik  otrzymają możliwość ponownego przeżycia swojej miłości. Pytanie tylko, czy będą tego chcieli, a może znajdą lepsze rozwiązanie od tego, które kiedyś wybrali.


Zygmunt Miłoszewski stworzył opowieść słodko-gorzką, w której można wyróżnić dwa wiodące wątki. Pierwszy skupia się na parze głównych bohaterów. Poznajemy otaczających ich ludzi, wiele faktów z wcześniejszego ich życia i osoby odciskające silne piętno na ich przeszłości. Spotykają się z tymi,  którzy już umarli, teraz w dzięki powrotowi do własnej przeszłości, na nowo mają szansę lepiej poznać tych, za którymi tęsknili od lat. W przypadku jednych, wykraść ostatnie dane im spędzić wspólne chwile; zaś u innych przekonać się, jak bardzo od dawna noszony w sercu i pamięci wyidealizowany obraz, odbiegał od rzeczywistości. Autor wprowadza nas do ich  miejsca pracy, obserwuje się posiadany przez nich światopogląd i wspólnie z nimi wędrujemy po alternatywnej rzeczywistości. Wiele spraw dotykających Grażynę i Ludwika w Warszawie z 1963 roku, może być bliskich czytelnikowi aktywnemu zawodowo. Wystarczy wspomnieć, między innymi: marzenia o posiadaniu własnego mieszkania i uwolnienie się od życia w komunie, młodzieńcze miłości i zauroczenia, przyjaźnie, czy odnalezienie się w wielkim mieście przez przybyszów z prowincji. Do tego dochodzi odwieczny konflikt pokoleniowy z rodzicami mającymi bardziej stereotypowe poglądy od  posiadanych przez pociechy, jak również przekonanie o szansie na zbawienie świata dzięki szerzeniu jedynej słusznej, posiadanej przez nas idei. To co budowało starsze pokolenie, dawno przestało być aktualne i należy iść z duchem czasu.
Drugi wątek natomiast to obraz Polski powojennej, odbudowującej się po zniszczeniach dokonanych przez hitlerowców. Nadal na ulicach można dojrzeć sterty gruzu, kalekich ludzi walczących w powstaniu – tych co dla wolnej Ojczyzny oddali swoje zdrowie, a teraz zaś zapomniano o nich i zmuszono do żebrania. Jednak Warszawa różni się zdecydowanie od tej, jaką znamy z kart historii. Władzy w niej nie sprawują komuniści skupieni wokół  PZPR, a Polska nie jest satelitą Związku Radzieckiego; lecz oficjalnie wolnym krajem żyjącym w bratniej przyjaźni z Francją, nie oficjalnie zaś – jak pokazuje opozycja, francuską kolonią. I znów,  jak zawsze w naszych dziejach, tak samo i teraz potrzeba zastanowić się nad wyborem mniejszego zła. Pójście w silny związek z Francją i Europą Zachodnią, mimo że już Polacy płacą za niego dość wysoką cenę, na przykład: wysyłając swoich żołnierzy do wojny w Algierii chcącej zrzucić z siebie panowanie Paryża, kształcąc młode dziewczęta na żony – de facto na niewolnice mężów znad Loary.  A może jednak w stronę proponowaną przez Unię Słowiańską i opowiedzenie się za ZSRR i wydanie na pastwę Moskwy. Scenariusz tego drugiego rozwiązania wszyscy już znamy. Nieustannie więc śledzi się starcie tych dwóch walczących ze sobą obozów. Słyszymy przemówienia ich zwolenników, wysuwane przez nich argumenty, czy mowy ich przywódców. Wszystko to niezwykle żywo, przypominało mi naszą obecną scenę polityczną.
Miłoszewski przywołuje historyczne postacie, takie jak: przedwojenny minister gospodarki i budowniczy portu w Gdyni, Eugeniusz Kwiatkowski; gen. Wojciech Jaruzelski, Wiesław Gomułka, czy Edward Gierek. Co ciekawe nawet w tej nowej wykreowanej przez autora rzeczywistości stoją oni po stronach, których byśmy od nich oczekiwali.

Na tym tle walki o wpływy i rządy dusz obserwuje się życie zwykłych mieszkańców kraju. Młodzieży chodzącej do szkoły utożsamianej z rządowym reżimem, pracę mechaników samochodowych, psychologów leczących rodaków z wojennej traumy, ludzi nauki i kultury. Odzwierciedlają oni na przykładzie Grażyny i Ludwika pewien dualizm polskiej duszy. Ona marzy o życiu pełnym przygód, uniesień chwili, wypełnionego wzniosłymi ideami feministycznymi – wyrywającymi kobiety z spod pręgierza narzuconych jej społecznej roli pokornej i uległej wobec mężczyzny i dbającej jedynie o jego potrzeby. Funkcji żony podporządkowanej mężowi, matki i gospodyni.  Chce, aby przyszłe pokolenie wyrosło na ludzi żyjących w pełnym równouprawnieniu i dziewczęta świadome swej wartości, potrafiące walczyć o własną godność. Grażyna to osoba marząca o wielkiej romantycznej miłości, przypominająca romantycznego bohatera walczącego o wzniosłe ideały; z drugiej strony osoba nowoczesna, opowiadająca się za Zachodem utożsamianym z krainą dostatku i wolności, to utożsamienie buntowniczej natury sprzeciwiającej się wszelkim ograniczeniom swobód. Ludwik zaś pragnący utrzymać znany mu świat, zachowawczy, nieco zaściankowy, typ karierowicza bez wahania wykorzystującego pracę innych do wzbogacenia się, niezbyt chętnie patrzy na jakiekolwiek zmiany. Postawy te połączone są z noszeniem w sercu zadry wojennych doświadczeń, bolesnych wspomnień z PRL-u przenikających naszą świadomość i tożsamość, to paniczny lęk przed tym, aby dawny koszmar nie powrócił na nowo. Chociaż wydaje się, że nic nie może już tego zmienić.


Jak zawsze jest komedią ironiczno-obyczajową, powieścią z pozoru tylko lekką i przyjemną, taką przy której można się świetnie śmiać i bawić obserwując samych siebie w krzywym zwierciadle. Książką bezwstydną poświęcającą dużo miejsca sferze erotycznej. Lecz w moim odczuciu jest to tak tylko z pozoru. Zawiera wiele bolesnej refleksji, prawd przed którymi lepiej uciec i nie zawsze chce się o nimi skonfrontować. Opowiada o alternatywnej historii, innej od znanej z własnych przeżyć bądź szkolnych podręczników; lecz zawierającą te same prawdy i niezmienne postawy Polaków, żyjących w odwiecznej wojnie polsko-polskiej i szukaniu z niej złotego wyjścia.  Z drugiej strony niewątpliwie jest napisana z dużym humorem potrafiącym bawić do łez, wspaniała opowieść o nowych szansach, możliwości zaczęcia wszystkiego od nowa i wymazania tego, co przez całe życie uważało się za nieudane. Zalicza się do komedii małżeńskich pomyłek i walki płci o dominację nad partnerem.  Zawiera wiele scen znanych z codziennego życia i możliwości przeżycia wszystkiego od początku, jakby z czystą kartą. Tylko nie zawsze ma się na to ochotę. Czasem lepiej wybrać  znane rozwiązanie, chociaż dokonane w innej formie i w innych okolicznościach. Wbrew pozorom przy ludziach towarzyszących nam od lat, których widzieliśmy zarówno od dobrej, jak i złej strony, możemy czuć się bezpiecznie. Chociaż daleko im do księcia z bajki czy królewny, a bliżej do podstarzałej ropuchy, czy żaby. Wszystko owiane jest przez Miłoszewskiego w oparach alternatywnych dziejów, pokazujących w pewnym sensie, co by było gdyby wydarzenia po 1945 r. potoczyły się nieco inaczej.

Polecam,
Moja ocena 7/10
 
                                                       Źródło: Grupa Wydawnicza Foksal

piątek, 23 marca 2018

MROCZNY PIĄTEK: DZIEWCZYNA Z BROOKLYNU - GUILLAUME MUSSO


MROCZNY
PIĄTEK


DZIEWCZYNA Z BROOKLYNU – GUILLAUME MUSSO


Bardzo trudno jest dobrze poznać drugiego człowieka, będącego naszym partnerem i najlepszym przyjacielem. Razem się przebywa, snuje wspólne plany i marzenia na przyszłość; podczas gdy przeszłość jest okryta tajemnicą, o której ukochana osoba nie ma zamiaru opowiadać i wracać do niej. Mało tego, przecież nigdy nikomu nie przyszłoby do głowy, że ten komu ufamy, kogo obdarzyliśmy uczuciem i chcemy spędzić z nim resztę życia; skrywa straszny sekret. Bądźmy szczerzy, takie myśli w życiu po prostu się nie zdarzają. Związek polega  na wzajemnym zaufaniu, a każde niedopowiedzenie bądź przemilczana rzecz może mieć fatalne konsekwencje. Stąd między innymi na pytanie: na ile znasz swojego przyszłego męża lub przyszłą żonę; bez wahania odpowiada się – bardzo dobrze, my mówimy sobie o wszystkim. Jednak każdy ma pewne tematy do których woli nie wracać, bolesne wydarzenia, których nie ma się ochoty na nowo odgrzebywać. Demony wywołujące paniczny strach i mimo upływu wielu lat są  wciąż żywe w ludzkiej psychice. Ucieczka od nich nie udaje się, wracają niczym bumerang burząc nasze bezpieczeństwo i szanse na szczęśliwe życie.        
O tym na ile zna się otaczających nas ludzi, ludzi będących dla nas kimś bliskim; w połączeniu z krzywdą tych, co nie mogą się sami bronić, opowiada Guillaume Musso w swojej ostatniej książce Dziewczyna z Brooklynu.


Raphaël i Anna to para narzeczonych przekonani, że udało się im znaleźć wymarzoną miłość. On popularny pisarz kryminałów i thrillerów, samotnie wychowujący kilkuletniego synka, Theó. Ona – studentka medycyny i dziewczyna niechętnie mówiąca o sobie, a zwłaszcza o tym, co wcześniej działo się w jej życiu. Podczas wspólnego wyjazdu za miasto mężczyzna wraca do niewygodnego tematu, jednak i tym razem przyszła panna młoda nie ma zamiaru mu nic wyjaśniać.  Ostatecznie wobec  nacisków, pokazuje mu pewne zdjęcie informując, że ona to zrobiła. On doznaje szoku, ona zaś wybiega z domu i znika bez śladu. Po powrocie do Paryża Raphaël z pomoc swego przyjaciela i dawnego policjanta, Marca Caradeca szuka ukochanej, jednocześnie stopniowo odkrywając nieznaną mu o niej prawdę. Przeszłość kobiety prowadzi go aż do Stanów Zjednoczonych. Wówczas  stopniowo zacznie poznawać wszystkie szczegóły o wydarzeniu, które odcisnęło na niej niezatarty ślad i zrozumie przez jakie piekło musiała  przejść.  Dopiero konfrontując się między innymi z jej rodziną i znajomymi dowie się kim jest owa dziewczyna z Brooklynu.


Musso opisuje świat dziecięcych łez, cichego płaczu zamkniętego za metalowymi drzwiami, rozpaczy i niezagojonych ran skrzętnie ukrywanych przed najbliższymi. To dramat skrzywdzonego człowieka, który boi się mówić na głos o tym co przeżył.  Życie w ciągłym lęku, a dawny dręczyciel mimo, że umarł dawno temu, żyje w pamięci i nadal może ranić.  Jedynym ratunkiem jest ucieczka od bolesnej przeszłości, ukrywanie się pod innym nazwiskiem i nigdy, pod żadnym pozorem nie przyznawanie się do tego, co się wydarzyło kilkanaście lat temu. Nieodłącznym towarzyszem staje się strach, że ktoś kiedyś może poznać prawdę. To dramat człowieka o złamanej psychice i złamanym życiu, czującym nieustannie na sobie wzrok i dotyk  oprawcy. Dotyk zamiast ciepła i miłości, dający ból i cierpienie. Autor rysuje obraz zagrożenia ciągle obecnego w życiu ofiar pedofila, to niebezpieczeństwo czai się za rogiem, za drzwiami mieszkania, to cichy oprawca atakujący znienacka, niszcząc dotychczasowy świat, trzymający w zamknięciu, oddzielający od reszty swych ofiar, pozbawiający całkowicie kontaktu z drugim człowiekiem, przez co pozostaje się w całkowitym odcięciu od świata zewnętrznego, a jedyną osobą z jaką ma się stały kontakt – jest własny kat.  Nigdy nie można być pewnym tego, co przyniesie jutro. Jedyną zaś pociechą zostają książki i wiele zapisanych zeszytów, niemych świadków dziecka pozbawionego w ciągu jednej chwili obecności rodziców.

Dziewczyna z Brooklynu nie pozostawiałaby takiego efektu, gdyby nie doniesienia medialne o  francuskich nastolatkach wkraczających w dorosłość, które  padły ofiarami przestępstw seksualnych. Były porwane i gwałcone, natomiast w chwili ujęcia sprawców, francuski sąd wydał wyrok uniewinniający. Twierdząc, że nie mogło być gwałtu, gdyż  dziewczęta nie protestowały przed współżyciem.

 Po Tej chwili, obecna książka pisarza szokuje i zdecydowanie wykracza poza znane jego fanom schematy. Przede wszystkim nie ma żadnych elementów fantastycznych, lecz wszystko od samego początku do samego końca mocno trzyma się ram rzeczywistości. Będącej o wiele bardziej przerażającej od najbardziej wymyślonych historii z nie tego świata. Poza dramatem skrzywdzonej „lolitek”, których ciało niczym u poczwarki zaczęło się przeobraża się w motyla, przybierając kobiece kształty; obserwujemy nie mniejszy dramat stający się udziałem ich rodziców. Matek i ojców rozdzielonych ze swymi dziećmi.

Do tego dochodzą portrety oszukanych przez mężczyzn kobiet. Okłamywanych żon i kochanek, będących jedynie zabawką w rękach tych, którym zaufały. Zwłaszcza, gdy do gry wchodzi wielka polityka, wielkie ambicje ludzi pozbawionych wszelkich skrupułów i zdolnych do wszystkiego, byle osiągnąć swój cel. Zdolnych nawet do morderstwa. Nic więc dziwnego, że część z nich jest nieufna w stosunku do panów, widząc w nich jedynie zimnych drani pozbawionych skrupułów.

Dziewczyna z Brooklynu to pełnokrwisty thriller, akcja przypomina istny rollercoaster gnający z zawrotną prędkością. Musso ponownie doskonale dezorientuje, wodzi czytelnika za nos, podsuwając przeróżne tropy i ślady nie zawsze prowadzące do rozwiązania zagadki. W tej historii niczego nie można być pewnym. Nawet tego, czy rozmówca rzeczywiście jest kimś za kogo się podaje.  Pojawia się wielu bohaterów. Jedni bardziej istotni dla sprawy, inni zaś mniej. To nieustanny pościg za umykającym króliczkiem, na tle wielu poszlak i domysłów. W ciągu trzech dni, w których rozgrywa się powieść, nieustannie pojawiają się nowe tropy, nowe informacje, a całość coraz bardziej wygląda niebezpiecznie. Wszystko wskazuje, że obecne wydarzenia, mają ścisły związek z przeszłością Anny ponownie dającej o sobie znać.

W porównaniu do poprzednich powieście francuskiego pisarza, Dziewczyna z Brooklynu utrzymuje wysoki poziom swoich poprzedników, pokazując Musso w najwyższej formie. Przede wszystkim wyrywa czytelnika z jego dobrego samopoczucia, konfrontując ze światem pedofilów i gry prowadzonej na przeróżnych poziomach, w której nigdy nie wiadomo czy ma się do czynienie ze sprzymierzeńcem, ofiarą czy oprawcą. W niej wszyscy mają coś do ukrycia, a cena za ujawnienie niewygodnego  sekretu może być bardzo wysoka. Przede wszystkim jednak porywanie, więzienie i wykorzystywanie seksualne nieletnich, to temat z którym wielu dorosłych nie chętnie chce być skonfrontowanym. Wyostrza on bowiem zmysły, zmuszając do większej czujności. Ostrożności wobec dziwnych i niepokojących incydentów podczas podróży po drogach znajdujących się na odludziu,  w miejscach odciętych od cywilizacji, czy w środku lasu. Zwracając większą uwagę na wystraszone i biegnące po leśnych ścieżkach dzieci, czy sylwetki samotnych tułających się w gęstwinie drzew mężczyzn. Książka ta rzuca czytelnika na pastwę różnych demonów, skrywających się w ludzkiej naturze, zmuszając do większej uwagi na zachowanie otaczających nas ludzi i przekonania o tym, że nigdy nie dowiemy się co skrywa drugi człowiek, dopóki on sam nie zdecyduje się nam o tym opowiedzieć. Jednak opowieść ta, nie zawsze może nam się spodobać. A niewiedza bywa czasem prawdziwym błogosławieństwem.


Polecam,
Moja ocena 8/10
 
                                              Źródło: Wydawnictwo Albatros

środa, 21 marca 2018

WZGÓRZE PSÓW - JAKUB ŻULCZYK, CZLI MROCZNE OBLICZE PROWINCJI





Wszędzie, w każdym zakątku świata znajdują się małe miasteczka żyjące własnym życiem. Miasteczka będące dla swoich mieszkańców piekłem na ziemi, piekłem nieustannej walki prowadzonej przez tamtejsze grupy przestępcze; piekłem z powodu braku perspektyw, miejscem gdzie wszyscy o wszystkich wiedzą; piekłem z powodu brutalnej siły rządzącej codziennym dniem osadników. Siła ta bowiem gwarantuje w nich przeżycie, a jej brak oznacza śmierć. Stąd nawet na święta, zamiast życzyć sobie wszystkiego najlepszego, życzy się siły – oznaki męskości i jedynej rzeczy mającej wartość. Ze słabym nikt się nie liczy, tylko twardziele mają szansę zaistnieć w lokalnej społeczności i zapewnić sobie i rodzinie bezpieczeństwo. Wreszcie są one piekłem dla kobiet, a gwałty i pobicia dokonywane na nich są na porządku dziennym. Wówczas pozostaje jedynie zemsta i powrót do brutalnej siły.
         Jedynym z takich miast jest Zybork, położony w województwie warmińsko-mazurskim, w okolicach Szczytna. To właśnie w nim znajduje się słynne Wzgórze psów, wokół którego krążą duchy pochowanych w nich czworonogów i stanowiące miejsce akcji najnowszej powieści Jakuba Żulczyka.

 

         Mikołaj i Justyna to młode małżeństwo, borykające się obecnie z problemami finansowymi, z których najpoważniejszy stanowi brak pieniędzy na spłacanie zaciągniętego kredytu hipotecznego. Wyjściem z tego impasu stanowić ma wynajęcie kupionego przez nich mieszkania i powrót na krótki czas do rodzinnych stron mężczyzny. Drugim powodem wyjazdu jest chęć ucięcia przez kobietę romansu z jej dotychczasowym szefem. Już pierwszego dnia pobytu u ojca między nim a synem dochodzi do poważnej sprzeczki, uśpione dotąd wspomnienia i demony dają ponownie o sobie znać, zmuszając Mikołaja do zmierzenia się z nimi i pokonania ich w stylu ulubionego bohatera z dziecięcych komiksów, Punishera. Problem w tym, że on sam jeszcze nie odkrył go w sobie. Jedynie co pewien czas w głowie słyszy głos herosa. Z czasem jednak zacznie przechodzić metamorfozę, odsłaniającą nieznana wcześniej nikomu jego prawdziwą twarz.

 

            Serce opowieści stanowi historia Mikołaja Głowackiego i Zyborka, położnego w tak zwanej Polsce B. On to życiowy „przegraniec”, mimo skończonej trzydziestki na karku, nadal nie udało mu się znaleźć „prawdziwego” zajęcia, zapewniającego mu stały dochód i pozwalającego żyć na poziomie. Jedyne co do tej pory osiągnął, to jedna napisana powieść, którą przed laty okrzyknięto bestsellerem. Od tej pory cierpi na nie moc twórczą, a wydawnictwa postrzegają go jako oszusta. Bierze od nich zaliczki, nie oddając nawet napisanego rozdziały kolejnej książki. Do tego jego małżeństwo przechodzi poważny kryzys. Wymarzona zaś Warszawa przyniosła mu wiele bólu i rozczarowania, pokazując że nigdy nie uda mu się uwolnić od rodzinnego miasteczka z jego mieszkańcami, którzy nieustannie są obecni w głowie mężczyzny. Szczególnie nie potrafi zapomnieć o pierwszej swojej dziewczynie Darii. Nic więc dziwnego, że przyjazd do domu Głowackich, do ojca mającego drugą żonę i dwójkę małoletnich dzieci, do znienawidzonego człowieka gnębiącego przed laty matkę, alkoholika i tyrana; nie jest dla Mikołaja prosty. Wracają dawni znajomi, wraca brat borykający się również z problemami rodzinnymi, wraca prawo silniejszego; a w miejsce dawnych bossów pojawili się nowi wyznaczający  rytm życia miasteczka.

            Zybork bowiem w niczym nie przypomina spokojnego i malowniczej miejscowości położonej w wśród wspaniałych krajobrazów. Wręcz odwrotnie. Jest przygnębiający, odpychający, pełen szpetoty i panującego w nim nieustannie szczekania psów. Dominuje w nim obraz pałętających się alkoholików, narkomanów, a w jego centrum znajduje się klub Underground zarządzony przez lokalną mafię. To w nim właśnie między innymi wyrównywane są wszelkie porachunki i winni dostają „zasłużoną karę”, jednocześnie doskonale oddaje on charakter miasta, a bójki znajdują się w nim na porządku dziennym. Wreszcie prym sprawuje skorumpowana burmistrz będąca na usługach bossa gangu, Kelta. O wpływy walczą również Cyganie, pod wodzą Tobka. To właśnie te dwie grupy nieustannie ze sobą rywalizują, pokazując mieszkańcom, kto tak naprawdę sprawuje faktyczną władzę i od czyjej woli wszystko zależy. Społeczność stanowi zamkniętą enklawę, wrogą wobec „obcych” – zwłaszcza „tych z Warszawy”, będących w ich oczach symbolem dorobkiewiczostwa i karierowiczostwa. Są oni czuli na swoim punkcie i wszelkie negatywne pokazywanie ich miasta, traktują jako osobistą potwarz, za którą płaci się krwią.

            To właśnie na tle tych dwóch dominujących opowieści Żulczyk pokazuje całą paletę różnych postaci, mających z Głowackim wiele cech wspólnych, między innymi: bolesne wspomnienia rodziców, uzależnienie od narkotyków, pragnienie ucieczki z tego przeklętego miejsca – miejsca w którym pobyt oznacza śmierć za życia. Podobnie szukanie rozwiązania zagadki morderstwa trójki osób jest jedynie pretekstem do pokazania prawideł rządzących życiem Zyborka. Jednak autor snuje przed czytelnikiem opowiadanie rozgrywające się na kilku płaszczyznach. Na płaszczyźnie wyrwania się ze znienawidzonego miasta i przyjazd na studia do metropolii postrzeganej jako swoista ziemia obiecana, na płaszczyźnie lokalnych walk politycznych – gdzie zarówno opozycja, jak obóz rządzący są umoczenie w wiele brudnych spraw,  czy na płaszczyźnie dokonywanych w nim nieustannie samosądów.

            Wzgórze psów pokazuje również bolesne zetknięcie się z własną przeszłością, o której wolało się zapomnieć i mimo upływu wielu lat nigdy to się nie udało. Atakuje ona, nie pozwalając o sobie zapomnieć w najmniej oczekiwanych momentach, żąda wyrównania rachunku dawnych krzywd pociągając za sobą nowe. Przeszłość nieustannie wraca do swego punktu zerowego, przez co wszystko kręci się w kółko.


To nie ma większego znaczenia. Jak wyglądamy. Kim jesteśmy. Co myślimy. Wszystko zatacza koła. Tylko to jest ważne. Koła, koła, i tak w kółko.


Dawne doświadczenia bohaterów determinują ich obecne wybory i czyny, to nieustanna spirala przemocy i próba wymierzenia we własnym mniemaniu sprawiedliwości. To porównywanie jaka zbrodnia jest cięższą i poważniejszą, a jaka lżejsza i łatwiejsza do wytłumaczenia. To nieustanne zmaganie się z własnymi demonami, wyrzutami sumienia i skrajnymi emocjami. Najpoważniejsze z nich stanowi starcie z despotycznym ojcem, nieakceptującego u synów najmniejszej słabości, ojca okrutnego i znienawidzonego. Mieszkanie z nim pod jednym dachem, miało być dla Mikołaja jedynie przejściowe, jednak zmusza go ono do bolesnego dojrzewania i mierzenia się z chłopięcymi marzeniami i niespełnionymi ambicjami. To właśnie dawne wydarzenia zdeterminowały u niego napisanie pierwszej książki – opowiadającej o jego własnych doświadczeniach z Zyborka i pokazania miasta własnymi oczami; jak również obecnie determinują jego kryzys twórczy. Jedyne co potrafi to rysować obrazki swego ulubionego bohatera z dzieciństwa, Punishera i marzyć, aby stać się takim, jak on. Wydaje się, że w pewnym momencie owa postać mściciela wciela się w ciało i umysł Głowackiego, zmieniając słabeusza w groźnego herosa. Pytanie tylko czy na pewno? A może próba utożsamienia się z nim stanowi kolejną próbę ucieczki przed samym sobą, ucieczki przed zmierzeniem się z własnymi słabościami i niezagojonymi ranami. Bez tego, Mikołajek nigdy nie będzie mógł stać się prawdziwym Mikołajem, świadomym tego, na czym mu w życiu zależy. A siła Zyborka będzie nieustannie go pochłaniać. Żulczyk pokazuje, jak trudno jest się uwolnić do społeczności w którą wrosło się przez lata, w której się dorastało, która determinowała sposób myślenia i światopogląd; wyjazd do dużego miasta tak naprawdę nigdy nie uwolni człowieka od tkwiącej w nim małomiasteczkowości z jej prawami. Zadziwiające jest, jak szybko na nowo udało mu się wtopić w reguły tamtych ludzi.

            Nie mniej szokująco zostały pokazane kobiety, dla których Zybork stanowi piekło na ziemi. Są one maltretowane przez mężów i synów, z czasem stają się zgorzkniałe i osobiste niepowodzenia przekładają się na pogardę do własnej córki, bite, gwałcone i traktowane jako przedmioty do zaspokojenia potrzeb zmaskulizowanego społeczeństwo. Próbują one przeciwstawić się tej niszczącej sile mężczyzn i walczyć o własną godność i niezależność. Co silniejszym udaje się przetrwać, słabsze niestety zostają stłamszone przez miasto. A ich los stanowi płakanie za małżonkiem i synem oraz szukanie winnych ich nieszczęściu.

            We Wzgórzu psów nic nie jest oczywiste, istnieje u niego niezwykle cienka granica między dobrem i złem, a samo zakończenie jest utrzymane na tym samym wysokim poziomie co całość książki i jest dość mocno zaskakujące, stanowiąc jej godne zamknięcie. Żulczyk udowadnia, że świat wokół nas nigdy nie jest czarno-biały, lecz dominuje w nim znacznie więcej odcieni.


            Wzgórze psów to moje pierwsze zetknięcie się z prozą Jakuba Żulczyka i na pewno nie ostatnie. Przede wszystkim ujęło mnie wspaniale pokazane mroczne oblicze polskiej prowincji, sprawiedliwość Punishera i ból dorastania, przeszłość nieustannie będąc obecna w umyśle człowieka i determinująca wybory i czyny ludzkie, a wreszcie kryminalno-społeczno-obyczajowe pokazanie wszystkiego tego, co jest najciemniejsze w duszy człowieka.

 
Dziś zaś towarzyszy mi odgłos szczekania wszechobecnych psów, a każde kolejne ujadanie przywołuje Zybork z jego tajemnicami.
 
Polecam,
Moja ocena 8/10
 

                                                 Źródło: Wydawnictwo Świat Książki

piątek, 16 marca 2018

MROCZNY PIĄTEK: ZA ZAMKNIĘTYMI DRZWIAMI - B.A. PARIS


MROCZNY
PIĄTEK


ZA ZAMKNIĘTYMI DRZWIAMI – B.A. PARIS


W wielu osobach jest nieodparta chęć zajrzenia do tego, co dzieje się w domu sąsiadów. Pragnienie, aby choć na chwilę rzucić okiem w ich okna z nadzieją poznania prawdziwej bomby, która w jednej sekundzie zmieni ich wizerunek idealnego małżeństwa. Wówczas sami, poczujemy się nieco lepiej, że również i oni mają swoje problemy i wstydliwe sekrety. Stąd między innymi ogromna popularność wszelkiej maści reality show, pozwalających niczym przez dziurkę od klucza, podejrzeć życie innych. Ciekawość ta, nakazuje znać wszelkie ich tajemnice, zwłaszcza te najbardziej wstydliwe; aby później mieć temat do plotek i okazję do kreowania się na troskliwego człowieka „martwiącego się” o otaczających go ludzi. Gorzej bowiem jest, gdy wzbudzający nasze zainteresowanie osoby uchodzą za perfekcyjne i nie można w nich znaleźć żadnej skazy. Ich życie wydaje się bajkowe, doskonałe; takie o jakim każdy marzy. Przez co tylko, można zadawać sobie pytanie: dlaczego u nich jest tak dobrze i czy przypadkiem, nie są to tylko pozory? Najgorzej zaś, gdy ich dom otacza wysoki płot, a w oknach znajdują się rolety zasłaniające przed niepowołanym wzrokiem życie mieszkańców.
         Kłamstwo doskonałe i grę pozorów prowadzoną przed światem, podczas gdy Za zamkniętymi drzwiami rozgrywa się nieustające piekło wszechobecnej kontroli, porusza B.A. Paris w swej debiutanckiej powieści.

 

            Grace i Jacek uchodzą za parę doskonałą. On szanowany biznesmen i troskliwy mąż; ona zaś perfekcyjna pani domu i zawsze opanowana, potrafiąca znaleźć odpowiedź na każde pytanie. On zapewnia jej luksus i wszystko to, co może tylko pragnąć kobieta; podczas gdy ona potrafi godnie przyjąć jego gości, wywołując w nich zazdrość. Podczas spotkań ze znajomymi, mąż nie odstępuje jej na krok; podczas gdy ona jest powściągliwa w rozmowie; tak jakby obawiała się powiedzieć coś, czego nigdy nie powinna głośno wypowiedzieć. Nic więc dziwnego, że uchodzą  w kręgu odwiedzających ich ludzi: znajomych, wychowawców z zakładu opiekuńczego jej siostry Millie - cierpiącej na zespół Downa; za wzór małżeńskiego pożycia. Jedynie nieliczni znają okrutną prawdę. Grace poświęciła w tym związku wszystko: własną godność, niezależność, została brutalnie oszukana i wykorzystana, a każde najmniejsze nieposłuszeństwo może ją kosztować bardzo wiele. Niestety ze świata kłamstwa nie ma już dla niej odwrotu,  a cenę za każdy błąd zapłaci, nikt inny jak jej ukochana siostra.    

Tak właśnie śledzi się chory układ panujący między dwojgiem osób związanych ze sobą węzłem małżeńskim, ludzi nienawidzących się i życzących sobie wzajemnie śmierci. Ona będzie nieustannie szukała rozwiązania, które uwolni ją od wroga; on natomiast w swym obłąkanym umyśle ciągle udowadnia, że jest krok przed nią. To opowieść o przerażającym domu, który każdego dnia staje się więzieniem dla oszukanej kobiety. W oknach znajdują się kraty, drzwi są zawsze zamykane od zewnątrz; a jedyne co słyszy to kroki swego oprawcy. Autorka pokazuje cichy płacz i krzyk zamieniający się w szept niesłyszalnych dla czyichkolwiek uszu, a jedynymi świadkami rozpaczy są nieme ściany o złowrogich kolorach. Pisarka odzwierciedliła w ten sposób dramat tysięcy kobiet dla których wymarzony dzień życia i założenie białej sukni, stało się początkiem horroru. Ich codzienność zmieniła się w koszmar i piekło nieustannej kontroli. Żadna rozmowa, żaden list, czy żadna przesyłka nie może dotrzeć do adresatki, bez uprzedniej kontroli ze strony kata. To nieustanny ciąg prób i testów od wyników, których zależy życie innych ludzi, często tych niezdolnych do samodzielnej obrony. To nieustanny szantaż i groźby sprawiające, że odtąd pozostaje już tylko pełna strachu egzystencja.

Paris pokazuje codzienność mogącą w każdej chwili zmienić się w koszmar. Jeden człowiek jest w stanie zniszczyć psychikę i wolę drugiej osoby. W ten sposób stworzyła fenomenalny  thriller psychologiczny odsłaniający niczym w zegarku mechanizmy ludzkiej psychiki. Wgłębia się ona zarówno w  ten psychopatyczny, pełne okrucieństwa; jak również  w psychikę ludzi upośledzonych, którzy mimo choroby są lepszymi obserwatorami niż osoby zdrowe.   niezwykle ufni, szczerzy i bezpośredni, bardzo szybko pokazują to co czują. Stąd właśnie  stają się najatrakcyjniejszymi trofeami dla sadystów,  uwielbiających zadawać ból. Z drugiej strony są świetnymi psychologami odczytującymi wydarzenia w niezwykle trafny sposób. Doskonale potrafią zorientować się kto jest dobry, a kto zły.   

Brytyjska pisarka dała swym czytelnikom istny roller-coaster. Akcja wciąga bez reszty i nie pozwala, ani na moment oderwać się od lektury. Biegnie z zawrotną prędkością. Tu absolutnie do samego końca, nie można być niczego pewnym. Kolejne zaś strony mijają w zatrważającym tempie i nawet, dobrze się nie zorientujecie, kiedy nastąpi koniec.

Jednocześnie muszę Was ostrzec przed błędem, jaki sam popełniłem. Za wszelką cenę unikajcie najmniejszych spoilerów Za zamkniętymi drzwiami, gdyż zwłaszcza w przypadku tej powieści, psują one przyjemność odkrywania tego, co naprawdę rozgrywa się w małżeństwie Jacka i Grace. Każdy zdradzony szczegół stanowi dla powieści strzał w kolano.

Nie oznacza to, że nie ma ona swoich wad. Zasadniczym minusem jest schematyzm. Jeśli oczekujecie czegoś nowego, to od razu zdradzę Wam, że niestety rozczarujecie się nią. Na każdym kroku powiela model kobiecego thrillera. Główna bohaterka w epicentrum koszmaru i jej psychopatyczny mąż, będący każdego dnia dla niej katem zagrażającym życiu jej i siostry. Mamy więc schemat wyjęty żywcem z innych pozycji tego gatunku. Do tego  dom znajdujący się na odludziu. Miejsce mroczne, przerażające i pełne makabrycznych pokoi. Na koniec samo zakończenie, również nie potrafi zbytnio zaskoczyć i należy do tych bardziej przewidywalnych.


Za zamkniętymi drzwiami stanowi literacki debiut brytyjskiej pisarki, B.A. Paris i jak na debiutantkę wypada całkiem nieźle. Zawiera w sobie wszystko to co lubię w dreszczowcach, czyli pełną napięcia akcję, ciekawą fabułę, mocne charaktery postaci na długo zapadających w pamięć. Czegóż chcieć więcej? A mianowicie tego, że od dawna czekam na książkę łamiącą występujące dotąd schematy, a autorka w stu procentach powieliła je wszystkie. Szkoda, gdyby nie to, książka na pewno dostałaby ode mnie o wiele wyższą notę. Mimo tego, nie mogę doczekać się na spotkanie z nią w Na skraju załamania, mam nadzieję, że wniesie chociaż kilka nowatorskich rozwiązań – których obecnie zabrakło.

Polecam,

Moja ocena 7/10

                                                Źródło: Wydawnictwo Albatros

poniedziałek, 12 marca 2018

CÓRKI WAWELU. OPOWIEŚĆ O JAGIELLOŃSKICH KRÓLEWNACH - ANNA BRZEZIŃSKA


Okres panowania Zygmunta Starego, a od 1530 roku jego syna, Zygmunta Augusta to epoka w której Rzeczypospolita zmagała się z wieloma problemami zarówno na arenie międzynarodowej, jak i wewnętrznej, do tego nie brakowało również wielu intryg w samych murach Wawelu. W tych latach rozpoczyna się ekspansja państwa moskiewskiego, w którym władzę objął Iwan IV Groźny, doprowadzająca ostatecznie pod koniec XVIII wieku do zniknięcia Polski i Litwy z mapy Europy. O ile we wschodniej polityce Jagiellonów trwała walka z Wielkim Kniaziem; to uwagę króla zajmowała również  niemniej istotna z punktu widzenia politycznego, rywalizacja z Habsburgami. Do tego należy pamiętać, że ludzie żyjący w szesnastym wieku, to ludzie renesansu. Epoki patrzącej na życie i otaczający świat w nowy sposób od ludzi średniowiecza. Wówczas to na nowo powrócono do antycznej kultury: filozofii, literatury czy sztuki;  rozwija się nauka języków klasycznych, do łask wchodzą nauki uważane dotąd za tajemne: alchemia i astrologia, rozwija się nowy styl w sztuce i również sam sposób życia ulega zmianie. Chwali się ciało ludzkie i żadne sprawy dotyczące człowieka – łącznie z jego seksualnością- nie mogą być obce.
         Ten niezwykle ważny okres dla historii Polski przedstawia Anna Brzezińska w swojej najnowszej książce Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach, pokazując jednocześnie pozycję kobiet na tle wielkich zmian mentalnych i wielkiej polityki prowadzonej przez potomków Władysława Jagiełły.


Przewodnikiem po XVI-wiecznym Krakowie, w którym w dużej mierze rozgrywa się akcja powieści, jest karliczka Dosia. To jej oczami patrzymy na wszystkie rozgrywające się w mieście i na zamku wydarzenia. Jest nieślubnym dzieckiem słodownika i służącej, Reginy. Mamy rok 1526, w którym  urodziła się Dorotka, jednak  tego samego dnia na świat przychodzi najmłodsze dziecko królowej Bony i Zygmunta Starego. Katarzyna – przyszła królowa Szwecji.  Obie dziewczynki wychowują się w zupełnie odmienny sposób, księżniczka otoczona służbą i bogactwem, podczas gdy Dosię wychowują krakowskie ladacznice. Kilka lat później zostaje ona sprzedana na w charakterze maskotki dla polskiej królowej. Szybko staje się ulubienicą jagiellońskich królewien. Śpi w ich komnacie i  towarzyszy im od dzieciństwa, aż po trudną i pełną dla nich upokorzeń dorosłość. Zna lęki i marzenia królewskich córek. Podąża śladami Bony knującej kolejne intrygi przeciwko znienawidzonej synowej, Barbarze Radziwiłłównie. Czuwa i wspiera Katarzynę więzioną wraz z mężem przez psychicznie chorego szwagra, Eryka XIV w twierdzy Gripsholmie. To jej oczami obserwujemy wawelskie korytarze, komnaty, dziedzińce, życie dam dworu, miejscowych kobiet lekkich obyczajów, wieśniaczek czy mieszczek.


Wielowątkowa opowieść łącząca cechy powieści historycznej z literaturą popularno-naukową.  Z tego też wynika pierwsza pułapka. Jeżeli oczekujecie typowej fabuły, to poczujecie się mocno rozczarowani. Gdyż o ile Córki Wawelu liczą prawie 830 stron, to sama warstwa fabularna zajmuje zaledwie, jakąś jedną czwartą książki; reszta to niezwykle szerokie studium epoki. Obejmujące politykę Jagiellonów, obyczaje Polski i Europy, renesansową  kulturę i naukę, walki o tron – nie tylko ten polski, lecz również te mające miejsce w innych państwach europejskich.

Mam pewien żal do pisarki o niepodanie źródeł z których korzystała podczas swojej pracy. W prawdzie pojawiają się one w pewnych momentach, chociażby przy wspominaniu kronikarza Jana Długosza, to  jednak jest ich zdecydowanie za mało. Na pewno w przypisach, czy chociażby zamieszczenie bibliografii zdecydowanie podniosło by rangę książki, mogącą z całą pewnością ubiegać się o pozycję może nie stricte naukową, a na pewno powiedzmy para naukową. Połączenie tych dwóch gatunków: powieści z literaturą naukową jest w moim odczuciu dobrym zabiegiem, gdyż z całą pewnością autorka podająca mnóstwo informacji o życiu zarówno Jagiellonów, panujących wówczas w Europie dynastii; a z drugiej strony plebsu może dotrzeć do znacznie szerszego spektrum odbiorców. W tym miejscu miałbym jedynie pewną uwagę do wydawnictwa, które zarówno w streszczeniu jak i prowadzonej kampanii marketingowej sugeruje do czynienie z powieścią historyczną o niezwykle wartkiej akcji. A tak w ogóle nie jest. Książka ta bardziej przypomina esej, w którym warstwa fabularna stanowi jedynie niewielki fragment i występuje, tak jakby przy okazji prowadzonych przez pisarkę rozważań.

Dla Brzezińskiej bowiem historia autentycznych postaci: karlicy Dosi, jagiellońskich królewien, czy polskich monarchów stanowi jedynie tło do pokazania położenia kobiet w XVI wieku, ale również w swym wykładzie sięga do średniowiecza i czasów znacznie wykraczających poza panowanie Zygmunta Augusta. Zwraca uwagę na przedmiotowe traktowanie ich przez współczesnych, bez względu czy wywodziły się one z królewskiego rodu, były wieśniaczkami, czy mieszczankami. Ich główną rolą była zaspokojenie potrzeb mężczyzny: męża, ojca i brata. Jednym z podstawowych  zadań polegało na zaspakajaniu potrzeb seksualnych panów, najlepszy przykład stanowi, że nawet gwałtu nie mogły nikomu zgłosić, nie chcąc być ukaraną w bardziej dotkliwy sposób. Podobnie same córki królowej Bony i Zygmunta Starego traktowane były niejednokrotnie jako karty przetargowe, a  interesy dynastyczne i polityczne przedkładano nad ich dobro. Dla kobiet tamtego czasu praktycznie zamknięty był dostęp do nauki i wiedzy.  Wykształcenie panny składało się ze zdobycia umiejętności tkackich i opanowania ściśle przestrzeganej zamkowej etykiety, każde bowiem wykroczenie przeciw niej traktowano jako moralną przewinę.
 Niewiasty w tamtym czasie były bite, wykorzystywane i doznawały niezliczonych aktów przemocy; a pociechy szukały niejednokrotnie w boskiej sprawiedliwości, która pewnego dnia dosięgnie ich gnębicieli. Ich rola w społeczeństwie sprowadzona została do roli matki bezgranicznie oddanej potomstwu, żony posłusznej i wiernie towarzyszącej małżonkowi na dobre i na złe; oraz gospodyni dbającej o ciepło domowego ogniska.
Główną rolą Córek Wawelu jest przywrócenie należnego znaczenie Bonie i jej córkom na kartach historii, zdominowanej przez mężczyzn. To włoska monarchini słynęła z niezliczonych intryg, dążyła do sprawowania aktywnej roli w polityce męża co nie podobało się zarówno szlachcie, jak i Kościołowi. Nie mniej istotną znamię odcisnęły później Katarzyna Jagiellonka – matka królewny Anny i króla Zygmunta III Wazy, Anna Jagiellonka – żona Stefana Batorego, czy księżniczka Zofia. Wszystkie zostawiły trwały ślad w dziejach.

Poza kobiecym studium, książka ta opowiada również o samej mentalności ludzi tamtej epoki. Ich poglądach na obyczaje, religię, postrzegania drugiej w osoby w kategoriach człowieka – karły i karlice uważane za zwierzęta mające jedynie uprzyjemniać czas ich właścicielom, istoty bezrozumne a przez to pozbawione grzechów.

Niewątpliwym atutem jest piękny język powieści i po prostu przepiękne XVI- wieczne ryciny zdobiącą każdy rozpoczynający się rozdział, odzwierciedlają one poruszany w nim temat.  Całość składa się z 17 części odpowiadających kolejnym etapom życia niewieściego od narodzin i połogu przez codzienne obowiązki składające się na ich dzień, po samą śmierć.  Akcja książki przebiega nielinearnie z punktu widzenia samych Jagiellonek i Dosi, a w sposób linearny jeżeli potraktować przedstawicielkę płci pięknej w charakterze ogólnym i nie utożsamiając jej z żadną z występujących postaci.


Córki Wawelu. Opowieść o jagiellońskich królewnach stanowi monumentalne dzieło Anny Brzezińskiej, mediewistki i pisarki znanej fanom fantastyki. Praktycznie na tym stwierdzeniu, można byłoby zakończyć recenzję. Mamy bowiem do czynienie wbrew zamieszczonemu przez wydawnictwo opisowi,  nie z typową powieścią historyczną o wartkiej i pełnej zwrotów akcji, lecz z potężnym studium opisującym życie na dworze ostatnich Jagiellonów, w XVI – wiecznym Krakowie i Europie. Znajduje się w nim mnóstwo informacji, a historia gra w nich pierwsze skrzypce. Jednak nie ta historia szkolna mówiąca o wielkiej polityce i pisana przez królów, ale historia społeczna przedstawiająca codzienną egzystencję ludzi wywodzących się z różnych grup społecznych i obalając wiele mitów pokutujących w wyobrażeniach przysłowiowego Kowalskiego, jakoby różniła się ona jedynie strojem, a tak to trochę przypomina nasze czasy. Absolutnie nie jest to prawdą, co podkreśla sama autorka. To czasy diametralnie różne od naszych, pełne upodlenia dla kobiet i grozy godnej najbardziej mrocznego horroru. Bo cóż, życie jest najlepszym pisarzem.

Polecam.

Moja ocena 8/10


                                               Źródło: Wydawnictwo Literackie

piątek, 9 marca 2018

MROCZNY PIĄTEK: REEMISJA - IZABELA MILIK


MROCZNY
PIĄTEK
 
REEMISJA – IZABELA MILIK
 
Dzień wyborów parlamentarnych, to moment gdy kraj wstrzymuje oddech i zapada w ciszę, podczas której zabronione jest prowadzenie wszelkiej agitacji. Hasła polityków pozostają w głowie, lecz kandydaci po licznych próbach przekonania wyborców, milkną na kilkanaście godzin. Jego waga, jest tym większa, gdyż od tego które zgromadzenie wygra, waży się ster dalszej polityki. Pójście drogą postępu, tolerancji i demokracji; a może cofnięcie się nawet o kilkadziesiąt lat – w czas mroku i wszechobecnej nienawiści. Pamiętając zaś słynne stwierdzenie, że nie znając historii, skazanym zostaje się na jej powtórkę; nie trudno domyślić się, że vox populi wydaje wyrok o dalszym losie wszystkich mieszkańców państwa. Polityka zaś zawsze była brudną grą, wyznającą zasadę, że wszelkie chwyty dozwolone; szczególnie jeśli jeden z graczy zawarł pakt z siłami nieczystymi zdeterminowanymi na objęcie rządu dusz i powtórkę najciemniejszych kart dziejów. Powrót do czasów określających kto ma prawo do życia, a kto skazany zostaje na fizyczną eksterminację z powodu pochodzenia etnicznego.
         Izabela Milik w „Reemisji” tworzy przerażający obraz w którym w ciągu jednego dnia i jednej decyzji Polaków, życie kraju odmieni się na zawsze. A dawny hitlerowski horror ponownie staje się rzeczywistością. Już tylko godziny, dzielą wszystkich przed całkowitą anarchią i chaosem, w których siły dobra i zła ponowne staną do walki.
 
            Anna jest szczęśliwą matką Kubusia i żoną Roberta. Przeszłość kobiety owiana jest tajemnicą. Jedyną informacją, jaką o niej wiemy, to że zdążyła pogodzić się ze śmiercią pierwszego męża, jednak nigdy nie przebaczyła jego mordercom. Obecnie wiodąc spokojną egzystencję, nie przeczuwa, że  życie jej i rodziny wkrótce ponownie znajdzie się w poważnym zagrożeniu. Zaczynają się nią interesować zarówno dawne przyjaciółki, młodzi mężczyźni, jak również demoniczne moce.  Wszystko  za sprawą Obozu Odrodzenia Ojczyzny na czele z tajemniczym Wodzem, który rozpoczął eliminowanie tych, co mogą przeszkodzić mu w objęciu fotela premiera. Po kolei giną czołowi politycy partii, a z każda minutą Polska żyjąca odbywającymi się wyborami parlamentarnymi pogrąża się w coraz większym chaosie. Ci, co pamiętają przeżycia II wojny światowej – widząc doniesienia medialne i to czego sami są świadkami przeczuwają, że czasy o których chcieli zapomnieć wracają na nowo. Przywódca OOO chcąc zdobyć nieograniczoną władzę zawarł pakt z diabłem, jego krokami kieruje tajemnicza Księga – zwana czarną biblią, nakazująca mu sprowadzenie Anny, z którą ma niewyrównane rachunki z przeszłości. Zaledwie kilka osób zdążyło poznać jego przerażające oblicze i decydują się podjąć z nim walkę na śmierć i życie.
 
Reemisja oznacza nawrót choroby dotyczącej zarówno jednego człowieka, ale także społeczeństwa. Jednym z zasadniczych schorzeń na jakie może ono zapaść, stanowi nienawiść. Dotknęła ona Europę w latach trzydziestych i czterdziestych XX wieku, przejawiając się w rasistowskich postawach i owocując holokaustem; z pogardą dla życia tych, co nie zaliczali się do czystej rasy aryjskiej. I chociaż wydawać się może, że ludzkość wyciągnęła lekcję z przeszłości, nigdy już nie dopuści do podobnych incydentów; to jednak co pewien czas media donoszą o reaktywacji zabronionych prawnie grup neonazistów. Poruszony przez autorkę temat wyborów parlamentarnych, w których miażdżącą przewagę ma jedno ugrupowanie, stanowi jedynie pretekst do pokazania znacznie szerszego problemu – nienawiści rasowej, umiejętnie podsycanej w umysłach ludzi przez prominentnych polityków. Wykorzystują do tego panujące w kraju rozgoryczenie, przede wszystkim z powodu braku perspektyw dla młodych ludzi, wskazując im winnych w postaci Żydów i zachęcając ich do walki z nimi. Otumaniona większość obywateli łatwo przejmuje tę retorykę i otwarcie manifestuje swe poglądy. Zaczyna dochodzić do faszystowskich wybryków, przy całkowitej obojętności policji. Co ciekawe wyborcy OOO nie zdają sobie sprawy, że ci którym zaufali bezkrytycznie, popełniają wszystkie grzechy główne z pychą i nieczystością na czele. Bez mruknięcia okiem łamią życie tym co znaleźli się w ich szeregach, każdy bez wyjątku stanowi w ręku Wodza jedynie pionek do rozegrania wcześniej ułożonego przez niego planu gry. Pozostając w cieniu, w rzeczywistości to on rozdaje karty i pociąga za wszystkie sznurki. Tym samym umysły zwolenników partii pogrążone w nienawiści rasowej i pogardzie dla „obcości” przejawiającą się nawet w odmiennym sposobie myślenia od wykreowanego przez guru ugrupowania, oddane zostają pod władzę szatana.
 
Nie do końca natomiast zgodzę się z Izabelą Milik, zaliczającą książkę do thrillera, bardziej zbliża się ona do klasycznego horroru. Przede wszystkim cały czas nie wiadomo, czy za powstałe w Polsce zamieszanie odpowiada człowiek, a może istota nadprzyrodzona. Chociaż co pewien czas narrator wskazuje czytelnikowi winnego, to jednak biorąc pod uwagę jego magiczne umiejętności i wiedzę o nim, pochodzącą już z zamieszczonego z tyłu strony streszczenia, jak również z okładki – ma się wątpliwości co do tego, czy na pewno wszystko to jest jeszcze dziełem śmiertelnika. A podczas lektury rodziła mi się w głowie pewna interpretacja, z którą teraz się podzielę.
 Jeremi Pestis to osoba owładnięta przez demona zemsty i władzy. Od dzieciństwa czerpie przyjemność z cierpienia tych, których uważa za nieprzyjaciół i pragnie sprawować niczym nieograniczone rządy, obiecane mu przez posiadana przez niego Księgę. To człowiek, który nie zna słowa „przegrana” i nie toleruje nawet najmniejszej odmowy. Jest mściwy i okrutny. Uosabia również zazdrość, pychę, nieokiełznaną ambicję i chcąc realizować postawione sobie cele jest w stanie zaprzedać duszę diabłu, a wszyscy którzy go otaczają, są dla niego albo wrogiem do zniszczenia, albo narzędziem potrzebnym w danym czasie i w danych okolicznościach do realizacji postawionych im zadań – po wykonaniu usuwa ich. Jest obłąkany i w swych działaniach nie ma żadnych hamulców moralnych. Z drugiej strony popycha ludzi ze swego otoczenia do popełniania grzechów ciężkich i łamania przykazań Dekalogu, zwłaszcza nakazów nie cudzołóż i nie zabijaj; aby następnie ukarać ich za te występki, zdobywając dla Księcia Ciemności ich dusze. Pojawia się w roli kusiciela, aby za chwilę przeistoczyć się w sędziego.  Utożsamia wszystkie siedem grzechów głównych. Pokazuje, że raz przekroczona granica etyczna, zniknie z życia człowieka bezpowrotnie. Zło wciąga, mami wieloma atrakcjami, następnie zaś nie pozwala uwolnić się od siebie, na końcu zaś niszczy i zabija zarówno tych co je popełnili jak również ich ofiary – często niczego nieświadome osoby.  
Anna, której obecne nazwisko brzmi Anioł charakteryzuje się wszystkim tym co jest obce dla Wodza OOO. Mianowicie bezinteresowną miłością do bliskich, za których jest w stanie oddać własne życie; widząc skruchę krzywdzicieli jest w stanie wybaczyć wyrządzone jej zło i dać drugą szansę. Ufała Sylwestrowi – jej pierwszemu mężowi; podobnie jak obecnie darzy zaufaniem Roberta. Jest niezdolna do umyślnego zadawania cierpienia innym, obca jej nienawiść i pragnienie władzy. Utożsamia w sobie wszystko, to co jest prawe, piękne i dobre w człowieku, pokazując że zawsze można stawić czoło wszechogarniającemu Złu.
Waldi i Artur są młodymi mężczyznami, wchodzącymi w dorosłe życie. Przeżywają rozgoryczenie brakiem perspektyw na dobrze płatną pracę, stąd łatwo dają się zmanipulować Pestisowi, wykonując polecenia przełożonych partii nie wiedząc nawet co mają tak naprawdę zrobić. Utożsamiają bezmyślne narzędzia w rękach okrutnej istoty, bezrefleksyjne pójście za hasłami, których nawet dobrze nie rozumieją i zgodę na coś o czym nie mają się pojęcia. To typowe osoby, które nie mają bladego pojęcia o polityce i nie rozumieją, że każdy wybór pociąga za sobą poważne konsekwencje.
 
Reemisja posiada wiele cech z gatunku political fiction. Obserwujemy prowadzoną kampanię, gorącą atmosferę w dniu wyborów i niezliczone intrygi na najwyższych szczeblach. Jednak zdecydowanie odbiega chociażby od W kręgach władzy Remigiusza Mroza i jeśli oczekujecie znaleźć w niej pewne analogie, to będziecie rozczarowani. Tutaj polityka stanowi jedynie tło do pokazania znacznie ważniejszych problemów, typu: rasizm, mechanizmy manipulowania i wykroczeń przeciw moralności prowadzące grzeszników na samo dno piekła. Daleko jej również do kultowego Egzorcysty, prowadzona walka dobra ze złem przebiega w bardziej łagodniejszych formach i nawet nie straszy tak, jak u Blatty`ego. Chociaż nie brakuje w niej przerażających scen, pełno  brutalności, przemocy czy wulgarności. Otrzymujemy więc horror polityczny odbiegający swą konstrukcją od typowej literatury grozy, jednak z całą pewnością potrafiący skupić na sobie uwagę czytelnika i trzymać w napięciu do samego końca. Jeżeli nie lubicie czytać horrorów między innymi z powodu, że nie chcecie się bać; to w przypadku powieści Milik absolutnie Wam to nie grozi i śmiało możecie sięgać po nią. W rewelacyjny sposób odsłania wszystko to co mroczne i przerażające w naturze człowieka, udowadniając, że tylko od niego samego zależy jaką pójdzie drogą. Czy pozwoli, aby do głosu doszły drzemiące w nim demony, czy też będzie umiał się im przeciwstawić.
 
W każdym razie cieszę się, że książka ta wyszła spod pióra polskiej pisarki. Udowadniając, że ojczysta literatura stoi na bardzo wysokim poziomie i śmiało może konkurować ze światowymi klasykami. A autorka debiutująca powieścią obyczajową, doskonale również radzi sobie w dreszczowcach. Z niecierpliwością wiec czekam na dalsze jej propozycje, mam wrażenie, że jeszcze niejednokrotnie będzie potrafiła niezwykle pozytywnie zaskoczyć swych czytelników.
 
Polecam,
Moja ocena 6/10
 
Za mój egzemplarz recenzencki serdecznie dziękuję autorce.
 
 
                                                            Źródło: Wydawnictwo Novae Res