środa, 21 marca 2018

WZGÓRZE PSÓW - JAKUB ŻULCZYK, CZLI MROCZNE OBLICZE PROWINCJI





Wszędzie, w każdym zakątku świata znajdują się małe miasteczka żyjące własnym życiem. Miasteczka będące dla swoich mieszkańców piekłem na ziemi, piekłem nieustannej walki prowadzonej przez tamtejsze grupy przestępcze; piekłem z powodu braku perspektyw, miejscem gdzie wszyscy o wszystkich wiedzą; piekłem z powodu brutalnej siły rządzącej codziennym dniem osadników. Siła ta bowiem gwarantuje w nich przeżycie, a jej brak oznacza śmierć. Stąd nawet na święta, zamiast życzyć sobie wszystkiego najlepszego, życzy się siły – oznaki męskości i jedynej rzeczy mającej wartość. Ze słabym nikt się nie liczy, tylko twardziele mają szansę zaistnieć w lokalnej społeczności i zapewnić sobie i rodzinie bezpieczeństwo. Wreszcie są one piekłem dla kobiet, a gwałty i pobicia dokonywane na nich są na porządku dziennym. Wówczas pozostaje jedynie zemsta i powrót do brutalnej siły.
         Jedynym z takich miast jest Zybork, położony w województwie warmińsko-mazurskim, w okolicach Szczytna. To właśnie w nim znajduje się słynne Wzgórze psów, wokół którego krążą duchy pochowanych w nich czworonogów i stanowiące miejsce akcji najnowszej powieści Jakuba Żulczyka.

 

         Mikołaj i Justyna to młode małżeństwo, borykające się obecnie z problemami finansowymi, z których najpoważniejszy stanowi brak pieniędzy na spłacanie zaciągniętego kredytu hipotecznego. Wyjściem z tego impasu stanowić ma wynajęcie kupionego przez nich mieszkania i powrót na krótki czas do rodzinnych stron mężczyzny. Drugim powodem wyjazdu jest chęć ucięcia przez kobietę romansu z jej dotychczasowym szefem. Już pierwszego dnia pobytu u ojca między nim a synem dochodzi do poważnej sprzeczki, uśpione dotąd wspomnienia i demony dają ponownie o sobie znać, zmuszając Mikołaja do zmierzenia się z nimi i pokonania ich w stylu ulubionego bohatera z dziecięcych komiksów, Punishera. Problem w tym, że on sam jeszcze nie odkrył go w sobie. Jedynie co pewien czas w głowie słyszy głos herosa. Z czasem jednak zacznie przechodzić metamorfozę, odsłaniającą nieznana wcześniej nikomu jego prawdziwą twarz.

 

            Serce opowieści stanowi historia Mikołaja Głowackiego i Zyborka, położnego w tak zwanej Polsce B. On to życiowy „przegraniec”, mimo skończonej trzydziestki na karku, nadal nie udało mu się znaleźć „prawdziwego” zajęcia, zapewniającego mu stały dochód i pozwalającego żyć na poziomie. Jedyne co do tej pory osiągnął, to jedna napisana powieść, którą przed laty okrzyknięto bestsellerem. Od tej pory cierpi na nie moc twórczą, a wydawnictwa postrzegają go jako oszusta. Bierze od nich zaliczki, nie oddając nawet napisanego rozdziały kolejnej książki. Do tego jego małżeństwo przechodzi poważny kryzys. Wymarzona zaś Warszawa przyniosła mu wiele bólu i rozczarowania, pokazując że nigdy nie uda mu się uwolnić od rodzinnego miasteczka z jego mieszkańcami, którzy nieustannie są obecni w głowie mężczyzny. Szczególnie nie potrafi zapomnieć o pierwszej swojej dziewczynie Darii. Nic więc dziwnego, że przyjazd do domu Głowackich, do ojca mającego drugą żonę i dwójkę małoletnich dzieci, do znienawidzonego człowieka gnębiącego przed laty matkę, alkoholika i tyrana; nie jest dla Mikołaja prosty. Wracają dawni znajomi, wraca brat borykający się również z problemami rodzinnymi, wraca prawo silniejszego; a w miejsce dawnych bossów pojawili się nowi wyznaczający  rytm życia miasteczka.

            Zybork bowiem w niczym nie przypomina spokojnego i malowniczej miejscowości położonej w wśród wspaniałych krajobrazów. Wręcz odwrotnie. Jest przygnębiający, odpychający, pełen szpetoty i panującego w nim nieustannie szczekania psów. Dominuje w nim obraz pałętających się alkoholików, narkomanów, a w jego centrum znajduje się klub Underground zarządzony przez lokalną mafię. To w nim właśnie między innymi wyrównywane są wszelkie porachunki i winni dostają „zasłużoną karę”, jednocześnie doskonale oddaje on charakter miasta, a bójki znajdują się w nim na porządku dziennym. Wreszcie prym sprawuje skorumpowana burmistrz będąca na usługach bossa gangu, Kelta. O wpływy walczą również Cyganie, pod wodzą Tobka. To właśnie te dwie grupy nieustannie ze sobą rywalizują, pokazując mieszkańcom, kto tak naprawdę sprawuje faktyczną władzę i od czyjej woli wszystko zależy. Społeczność stanowi zamkniętą enklawę, wrogą wobec „obcych” – zwłaszcza „tych z Warszawy”, będących w ich oczach symbolem dorobkiewiczostwa i karierowiczostwa. Są oni czuli na swoim punkcie i wszelkie negatywne pokazywanie ich miasta, traktują jako osobistą potwarz, za którą płaci się krwią.

            To właśnie na tle tych dwóch dominujących opowieści Żulczyk pokazuje całą paletę różnych postaci, mających z Głowackim wiele cech wspólnych, między innymi: bolesne wspomnienia rodziców, uzależnienie od narkotyków, pragnienie ucieczki z tego przeklętego miejsca – miejsca w którym pobyt oznacza śmierć za życia. Podobnie szukanie rozwiązania zagadki morderstwa trójki osób jest jedynie pretekstem do pokazania prawideł rządzących życiem Zyborka. Jednak autor snuje przed czytelnikiem opowiadanie rozgrywające się na kilku płaszczyznach. Na płaszczyźnie wyrwania się ze znienawidzonego miasta i przyjazd na studia do metropolii postrzeganej jako swoista ziemia obiecana, na płaszczyźnie lokalnych walk politycznych – gdzie zarówno opozycja, jak obóz rządzący są umoczenie w wiele brudnych spraw,  czy na płaszczyźnie dokonywanych w nim nieustannie samosądów.

            Wzgórze psów pokazuje również bolesne zetknięcie się z własną przeszłością, o której wolało się zapomnieć i mimo upływu wielu lat nigdy to się nie udało. Atakuje ona, nie pozwalając o sobie zapomnieć w najmniej oczekiwanych momentach, żąda wyrównania rachunku dawnych krzywd pociągając za sobą nowe. Przeszłość nieustannie wraca do swego punktu zerowego, przez co wszystko kręci się w kółko.


To nie ma większego znaczenia. Jak wyglądamy. Kim jesteśmy. Co myślimy. Wszystko zatacza koła. Tylko to jest ważne. Koła, koła, i tak w kółko.


Dawne doświadczenia bohaterów determinują ich obecne wybory i czyny, to nieustanna spirala przemocy i próba wymierzenia we własnym mniemaniu sprawiedliwości. To porównywanie jaka zbrodnia jest cięższą i poważniejszą, a jaka lżejsza i łatwiejsza do wytłumaczenia. To nieustanne zmaganie się z własnymi demonami, wyrzutami sumienia i skrajnymi emocjami. Najpoważniejsze z nich stanowi starcie z despotycznym ojcem, nieakceptującego u synów najmniejszej słabości, ojca okrutnego i znienawidzonego. Mieszkanie z nim pod jednym dachem, miało być dla Mikołaja jedynie przejściowe, jednak zmusza go ono do bolesnego dojrzewania i mierzenia się z chłopięcymi marzeniami i niespełnionymi ambicjami. To właśnie dawne wydarzenia zdeterminowały u niego napisanie pierwszej książki – opowiadającej o jego własnych doświadczeniach z Zyborka i pokazania miasta własnymi oczami; jak również obecnie determinują jego kryzys twórczy. Jedyne co potrafi to rysować obrazki swego ulubionego bohatera z dzieciństwa, Punishera i marzyć, aby stać się takim, jak on. Wydaje się, że w pewnym momencie owa postać mściciela wciela się w ciało i umysł Głowackiego, zmieniając słabeusza w groźnego herosa. Pytanie tylko czy na pewno? A może próba utożsamienia się z nim stanowi kolejną próbę ucieczki przed samym sobą, ucieczki przed zmierzeniem się z własnymi słabościami i niezagojonymi ranami. Bez tego, Mikołajek nigdy nie będzie mógł stać się prawdziwym Mikołajem, świadomym tego, na czym mu w życiu zależy. A siła Zyborka będzie nieustannie go pochłaniać. Żulczyk pokazuje, jak trudno jest się uwolnić do społeczności w którą wrosło się przez lata, w której się dorastało, która determinowała sposób myślenia i światopogląd; wyjazd do dużego miasta tak naprawdę nigdy nie uwolni człowieka od tkwiącej w nim małomiasteczkowości z jej prawami. Zadziwiające jest, jak szybko na nowo udało mu się wtopić w reguły tamtych ludzi.

            Nie mniej szokująco zostały pokazane kobiety, dla których Zybork stanowi piekło na ziemi. Są one maltretowane przez mężów i synów, z czasem stają się zgorzkniałe i osobiste niepowodzenia przekładają się na pogardę do własnej córki, bite, gwałcone i traktowane jako przedmioty do zaspokojenia potrzeb zmaskulizowanego społeczeństwo. Próbują one przeciwstawić się tej niszczącej sile mężczyzn i walczyć o własną godność i niezależność. Co silniejszym udaje się przetrwać, słabsze niestety zostają stłamszone przez miasto. A ich los stanowi płakanie za małżonkiem i synem oraz szukanie winnych ich nieszczęściu.

            We Wzgórzu psów nic nie jest oczywiste, istnieje u niego niezwykle cienka granica między dobrem i złem, a samo zakończenie jest utrzymane na tym samym wysokim poziomie co całość książki i jest dość mocno zaskakujące, stanowiąc jej godne zamknięcie. Żulczyk udowadnia, że świat wokół nas nigdy nie jest czarno-biały, lecz dominuje w nim znacznie więcej odcieni.


            Wzgórze psów to moje pierwsze zetknięcie się z prozą Jakuba Żulczyka i na pewno nie ostatnie. Przede wszystkim ujęło mnie wspaniale pokazane mroczne oblicze polskiej prowincji, sprawiedliwość Punishera i ból dorastania, przeszłość nieustannie będąc obecna w umyśle człowieka i determinująca wybory i czyny ludzkie, a wreszcie kryminalno-społeczno-obyczajowe pokazanie wszystkiego tego, co jest najciemniejsze w duszy człowieka.

 
Dziś zaś towarzyszy mi odgłos szczekania wszechobecnych psów, a każde kolejne ujadanie przywołuje Zybork z jego tajemnicami.
 
Polecam,
Moja ocena 8/10
 

                                                 Źródło: Wydawnictwo Świat Książki

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz