niedziela, 23 czerwca 2019

#2 REPORTAŻ. PROWADZĄCY UMARŁYCH. OPOWIEŚCI PRAWDZIWE CHINY Z PERSPEKTYWY NIZIN SPOŁECZNYCH, LIAO YIWU



O Chinach epoki maoistowskiej i pomaistowskiej opowiada Liao Yiwu w Prowadzącym umarłych. Opowieściach prawdziwych Chinach z perspektywy nizin społecznych.


Mówiąc o tym niezwykle przejmującym reportażu, należy na początku bliżej przyjrzeć się samej osobie autora, gdyż echa jego osobistych przeżyć są w tej opowieści dość silnie zaznaczone. Liao Yiwu urodził się w 1958 roku w rodzinie inteligenckiej. Poeta, muzyk, dziennikarz odznaczający się empatią w stosunku do tych, skrzywdzonych przez Partię, jak również zdecydowanie wyrażający swe poglądy w stosunku do ludzi, budzących w nim niechęć, a nieraz nawet odrazę. Za poemat napisany po wydarzeniach 4 czerwca 1989 r. na Placu Tiananmen, w których wojsko dokonało masakry studentów biorących udział w protestach, a który to fakt władze skrzętnie próbowały zatuszować w oczach opinii publicznej, został skazany na cztery lata więzienia. W tym czasie był torturowany,  wyczerpany fizycznie i psychicznie podejmował próby samobójcze. Po odbyciu kary, utrzymywał się jako uliczny grajek. W 2003 roku otrzymał stypendium od Human Rights Watch, a w 2007 r. nagrodę Freedom to Write od Niezależnego Chińskiego Pen Center. W 2011 z przyczyn politycznych, zmuszony został uciekać z Chin. W Prowadzącym umarłych….opowiada o dramacie setek tysięcy ludzi, których życie od 1949 r. wraz z dojściem do władzy Mao Tse-Tunga zamieniło się w piekło na ziemi.


Stanowi on zbiór ponad trzydziesty wywiadów przeprowadzonych od lat 90. XX wieku, aż do 2008 roku. Bohaterami są osoby posiadające zupełnie odmienne doświadczenia, życiorysy, zawody, a nawet poglądy polityczne. Wśród nich znajdują się m.in. zawodowi żałobnicy, prowadzący umarłych, lunatyk, opat buddyjski, były czerwonogwardzista, człowiek uznany za kontrrewolucjonistę, uliczni muzycy, byli urzędnicy, handlarz kobietami, mistrz feng shui  itd. Cechą łączącą wszystkie te osoby, jest ich obecne odrzucenie nie tylko przez władze komunistyczne, ale nawet własne społeczeństwo. Patrzy się na nich z pogardą, zaliczani są do marginesu, od którego „porządni obywatele” odwracają wzrok. Ze wszystkich  tych rozmów z jednej strony bije obraz Chin jako kraju mistycznego, przywiązanego do dawnej tradycji ojców, z drugiej komunistycznego piekła, w którym chociażby w skutek przeprowadzanej tam rewolucji rolnej wiele osób ginęło z głodu, a ratując siebie i rodzinę – posuwało się nawet do kanibalizmu. W kontraście do tego, co zawarł Mao w Czerwonej Książeczce uderza kontrast współczesnego Pekinu odchodzącego od komunizmu, na rzecz kapitalizmu. Dawna zaś ideologia stanowi jedynie narzędzie w rękach rządu do kontrolowania „poddanych” i eliminowania, tych co głośno odważą się zgłosić sprzeciw.


Osoby rozmawiające z Liao Yiwu pochodzą z prowincji Syczuan, najczęściej są to ludzie w podeszłym wieku, pamiętający doskonale czasy rządów nacjonalistów Czen Kaj Szeka, mający po nich przewrót komunistyczny w wyniku, którego znaleźli się w społecznej pogardzie, dziś natomiast żyją w zapomnieniu. Wcześniej szanowani mieszkańcy miast i wsi, wiodący spokojne życie, czy oddający się fachowi przekazywanemu z pokolenia na pokolenie, w wyniku przeprowadzonej reformy rolnej, a później kulturowej, ich egzystencja zmieniła się diametralnie. Szykanowani, bici, więzieni, torturowani, będący świadkami odchodzenia tych, których kochali; albo z drugiej strony sprawujący wysoką władzę urzędniczą i ślepo wpatrzeni w hasła głoszone przez Partię, wraz z odejściem od „tradycyjnego” komunizmu w stronę kultu pieniądza, również znaleźli się gronie osób, które stały się niewygodne.  Część z nich cierpiała piekło chińskich więzień z powodu fałszywych oskarżeń, braku zgody na życie w kłamstwie. W zakładach karnych doznali znęcania i najbardziej wyrafinowanych tortur nie tylko od przesłuchujących ich urzędników, ale również od celowych szefów mających siłą wydobywać z osadzonych przyznanie się do winy.  Słuchając tych, którym zabrano prawo głosu, zaczyna lepiej rozumieć się, nieraz czemu ofiary reżimu wolą milczeć, niż głośno mówić o niesprawiedliwości, jaka ich dotknęła. Są to bowiem ludzie, którym odebrano dosłownie wszystko. Rodziny, zdrowie, szacunek, to czego Partia nigdy im nie zabrała, to poczucie wiary w konieczność mówienia prawdy, nawet jeśli oznaczała ona nowa falę cierpienia.


W ten sposób czytelnik dokładnie poznaje zachodzące w Chinach na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat zmiany: obyczajowe, mentalne, oraz życie codzienne tych, od których na co dzień odwraca się wzrok. Cierpienie i nieumiejętność pogodzenia się z krzywdzącą rzeczywistością, czy milczenie w obliczu manifestacji kłamstwa i społecznej manipulacji faktami. Liao Yiwu nie stroni od poruszania tematów trudnych: handlu żywym towarem, bezczeszczenia starych świątyń buddyjskich, roli Kościoła Katolickiego w Chinach podporządkowanego władzy ludowej, pokazuje system korupcji i brak możliwości obrony przed nią. Zadaje każdemu pytanie o jego tożsamość, przywołuje bolesne wspomnienia – w których niejednokrotnie opowiada również o własnych doświadczeniach podobnych do tych, będących udziałem jego bohaterów.  Kończy swa relację rozmową z rodziną, która w 2008 roku w wyniku trzęsienia ziemi, straciła cały swój majątek, i mimo pomocy ofiarom katastrofy głoszonej przez rząd  - faktycznie ludzie, ci nie są w stanie wrócić do dawnego życia.


Prowadzący umarłych. Opowieści prawdziwe Chiny z perspektywy nizin społecznych w samym Pekinie znalazł się na liście książek zakazanych, natomiast w Polsce w 2012 roku dostał Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego. W moim przekonaniu całkowicie zasłużenie. Niezwykłe uznanie należy się polskiej tłumaczce Agnieszce Pokojskiej. Książka początkowa trafiła na rynek amerykański, wiec sam przekład na angielski stylizowany był dla ludzi Zachodu. Natomiast w polskiej edycji, podstawę oczywiście stanowił tekst angielskich Wen Huanga, ale z dostosowaniem do tradycyjnych chińskich zwrotów: dziadku, nauczycielu, pan i pani. Moim zdaniem Pokojska fenomenalnie oddała ducha i obraz komunistycznych Chin, a jej przekaz sądzę, że jest zgodny z zamysłem samego Liao Yiwu. Reportaż ten odmalowuje Chiny nieznane dla szerszego grona odbiorców, nawet ci odwiedzający ten kraj, nie będą w stanie zajrzeć w przerażającą przeszłość, jaka zapisana jest w pamięci  wielu ofiar Partii. To kraj pełen kontrastów z jednej strony zabobonny, pielęgnujący dawne zwyczaje, z drugiej jednak stający się prężnie rozwijającym się państwem kapitalistycznym, dla którego system wprowadzony przez Mao jest i był wygodnym pretekstem do nadużyć i bogacenia się tych, którzy niejednokrotnie występują w charakterze panów życia i śmierci. Rozerwany między tym, co jest domeną Zachodu, a  komunistyczną ideologią.  Dostrzega się zachodzące zmiany, ale przede wszystkim dramat tysięcy ludzi. To lektura przerażająca, smutna i mocno zapadająca w serce. Taka, po której moje postrzeganie Chin uległo dużej zmianie i dająca szansę poznania tego, o czym powszechnie nie mówi się głośno. Piękna opowieść o ludzkim nieszczęściu, rozpaczy, braku perspektyw na lepsze jutro, tęsknoty za tym. co bezpowrotnie minęło i mimo wszystko wielu żywi nadzieję na odmianę złego losu.


Polecam.
Moja ocena 9/10

                                                  Źródło: Wydawnictwo Czarne

sobota, 15 czerwca 2019

WARSZAWSKIE TARGI KSIĄŻKI 2019


Minął niemal miesiąc od Warszawskich Targów Książek, ale nieustannie w bookosferze jest o nich głośno. Czytamy nasze zdobycze, wspominamy autorów, z którymi udało się spotkać i żałujemy tych spotkań, na które nie udało się dotrzeć. Kiedy opadły pierwsze emocje,  dziś chcę podzielić się z Wami moimi wrażeniami, gdyż wiele rzeczy było super, ale niestety wszystko nie zaiskrzyło tak, jak by się tego życzyło. Na koniec gigantyczny bookhall z Warszawskich Targów Książek.


Przede wszystkim tegoroczne Targi były pierwszymi, w których brałem udział. Stąd nie do końca wiedziałem, jak się do nich przygotować pod względem organizacyjnym. Zastanawiałem się między innymi: czy na  Stadion będzie można wejść z własnymi książkami, czy lepiej kupić książki na Targach czy tradycyjnie w księgarni Internetowej itp. Od początku maja układałem plan spotkań  z pisarzami, wiele z zamierzonych spotkań  zrealizowałem, ale niestety na niektórych dość istotnych dla mnie nie udało mi się nie dotrzeć.. Odnosząc się jednak do moich przed targowych dywagacji i biorąc również moje ograniczenia fizyczne, postanowiłem zabrać ze sobą umiarkowaną ilość książek, a resztę sukcesywnie podczas trzech dni zakupić. Pomysł dobry i niedobry. Raz, że wydawnictwa  się wycwaniły i na same Targi rzuciły wiele czerwcowych premier, których autorzy gościli w tych dniach na spotkaniach autorskich na Stadionie Narodowym – więc bez sensu było odkładać zakup, tylko po prostu te książki się kupowało. Dwa, że ta forma była u mnie bardziej narzucona, niż wybrana. Trzy ci co biorą z sobą walizkę lepiej, aby zaopatrzyli się w księgarniach internetowych, ponieważ jest po prostu dużo taniej. Targi to dla mnie też czas nie tylko zbierania podpisów i robienia zdjęć z autorami, opowiadaniem do nich swoich literackich wrażeń, ale też mimo czasem  sporych kilkudziesięciominutowych kolejek, to rozmowy z innymi książkoholikami, będące dla mnie niezwykle miłe i cenne.  Na Targach byłem piątek, sobotę i niedzielę, czyli 24-25 maja. Jednym z ciekawszych  spotkań było dla mnie z Michaelem Scottem Moore`em  autora Pustyni i morze – której recenzje znajdziecie na blogu. Tutaj niestety smutna konsternacja, mimo że sama książka ma swoje mankamenty o których przy różnych okazjach wspominałem, to autor jest postacią niezwykłą, człowiekiem który spędził prawie 3 lata w niewoli u piratów somalijskich i mający bardzo wiele ciekawych historii do opowiedzenia z tego okresu, a tu praktycznie nie było zbyt wielu osób w kolejce. Podczas gdy w tym samym czasie u Blanki Lipińskiej, czekało wielu młodych ludzi, aby zobaczyć się ze swoją idolką. Moore jest niezwykle ciepłym człowiekiem, od którego bije niezwykła wręcz skromność i życzliwość. Taki właśnie obraz tego pisarza i reportażysty utknął w mojej pamięci.  Bardzo cieszę się, że udało mi się dotrzeć do Olgi Tokarczuk – którą jak wiecie podziwiam i uwielbiam, Justyny Kopińskiej, Szczepana Twardocha, Kuby Małeckiego,  Łukasza Orbitowskiego, Maxa  Czornyja, Remigiusza Mroza, Agnieszki Lis, Joanny Jax, Kuby Ćwieka, Katarzyny Puzyńskiej, Magdaleny Witkiewicz, Gabrieli Gargaś – której dziękuje za wyrywanie z codziennych smutasów, Yrsy Sigurðardóttir, Marka  Krajewskiego, Ewy Winnickiej, Magdy Knedler – z którą  rozmawiałem na temat roli przyjaźni,  Ałbeny Grabowskiej – która oczarowała mnie bijącym od niej ciepłem, Katarzyny Grocholi i wielu jeszcze innych wspaniałych polskich autorów.  Bardzo żałowałem, że nie udało mi się dotrzeć do Wiesława Myśliwskiego. Szczerze mówiąc, myślałem, że będzie do niego mniejsza kolejka, a tu w sumie pozytywne zaskoczenie, że tak wiele osób chciało się z nim zobaczyć.
Generalnie te dni były dla mnie cudowne i pełne niesamowicie pozytywnej atmosfery, jednak było kilka rzeczy, które nie zagrały do końca. Pierwszą generalnie rzeczą było wpuszczanie zwiedzających punktualnie o 10. Biorąc pod uwagę upał, jaki w sobotę panował od samego rana i stanie w wielkiej kolejce do wejścia kilkanaście minut, było po prostu słabe. Drugą sprawą organizowanie spotkań w ramach Kryminalnej Warszawy czy Kanapy Literackiej z rozchwytywanymi autorami tuż przed ich podpisywaniem książek, co powodowało niejednokrotnie wybór być na spotkaniu i posłuchać, co ulubieńcy mają do powiedzenia, a może wybrać opcję zdobycia autografu. Nie podobało mi się też stwierdzenie, jednego z czołowych autorów polskiej fantastyki , że nie pozuje do zdjęć i jednym słowem zbycie czytelnika, który mógł zrobić sobie z nim zdjęcie jak podpisywał książkę. Słabe. Weźmy pod uwagę, że wiele osób przyjeżdża na Targi przede wszystkim właśnie po podpis i zdjęcie, pozbawiając ich tych możliwości, jest trochę w nieporządku.
Jeżeli natomiast chodzi o moje zakupy, to lista moich zdobyczy liczy 27 pozycji!!!!!
 
 

 
prezent dla mojej mamy z okazji Dnia Matki, ale sam chętnie przeczytam.














 
 



tę ostatnią pozycję dostałem w prezencie od Wydawnictwa SQN w ramach zakupu 3 za 2










Tak właśnie minęła u mnie 10 edycja WTK. No cóż, mam nadzieję, że za rok będzie jeszcze lepiej.

piątek, 14 czerwca 2019

MROCZNY PIĄTEK: BIELSZY ODCIEŃ ŚMIERCI, BERNARD MINNIER


 
 
 
Makabryczna zbrodnia dokonana na ośnieżonym szczycie Pirenejów w Bielszym odcieniu śmierci Bernarda Minniera.


Istnieją miejsca, które niezależnie od pory roku – jednak  zimą szczególnie budzą strach i wymagają, od tych którzy weszli na ich teren szacunku. Takie są właśnie dla mnie góry, których boję się od zawsze. Są niczym śpiący rycerze strzegący drzemiących w nich sekretów, równocześnie stając się mordercą doskonałym. Atakują znienacka, są całkowicie nieprzewidywalne i stanowią doskonałą kryjówkę dla wszelkiej maści psychopatów. Stanowią inspirację dla szaleńca, który napawa się zmasakrowanym widokiem ciała swej ofiary. W jego ręce może wpaść, zarówno bezbronne zwierzę, jak i człowiek. Nie wybrzydza i nie przebiera, ale za każdym razem pozostawia po sobie mrożący krew w żyłach obraz zbrodni. Nikt zatem znajdujący się w ich pobliżu nie może czuć się bezpiecznie, a zwłaszcza mieszkańcy niewielkiego miasteczka położonego w samym sercu Pirenejów. Panujący klimat paraliżuje swą złowrogą siłą i wpływa na umysł każdego, kto do niego zawita. Słońce nie grzeje zbyt intensywnie, a śnieg paraliżuje swą bielą.  Przebywając nawet wśród ludzi, w gronie przyjaciół i nietuzinkowych osób, nie wolno nawet na sekundę stracić ostrożności. Morderca bowiem krąży i już czai się w ukryciu, obserwując kolejny cel swego ataku. Wydaje się, że nawet pilnie strzeżony tutejszy szpital psychiatryczny, w którym przebywają najwięksi wykolejeńcy, nie jest w stanie obezwładnić psychopaty spragnionego krwi.  


Na ostatniej stacji kolejki górskiej znalezione zostaje zmasakrowane ciało konia pozbawionego łba. Należał on do jednego z najbogatszych i najbardziej wpływowych ludzi we Francji, miliardera Erica Lombarda. Do sprawy zaangażowany zostaje komendant Martin Servaz, który początkowo bulwersuje się faktem przydzielenia go akurat do tej sprawy. Dopiero, kiedy w tym samym miejscu ginie człowiek, a zabójstwo zwierzęcia i mężczyzny wydaje się w dziwny sposób ze sobą połączone, niepokorny stróż prawa zrobi wszystko, aby ująć szaleńca, zanim ponownie zabije. W tym samym czasie w tutejszym zakładzie psychiatrycznym, w którym leczą się najwięksi zwyrodnialcy w Europie, rozpoczyna pracę młoda psycholog Diana Berg. Kobieta nie zdaje sobie sprawy, że przyjeżdżając do tego miejsca, weźmie udział w grze z mordercą o nieprzeciętnej inteligencji i doskonałych umiejętnościach manipulacji, a jej życie znajdzie się w niebezpieczeństwie.


Bielszy odcień śmierci obezwładnia czytelnika od pierwszych stron. Duszna atmosfera małego miasteczka, skrywającego przerażające sekrety z przeszłości, związane z samobójczymi zgonami mającymi miejsce przed laty wśród nastolatków, do tego przepełniony bielą i lodem górski krajobraz zbroczony krwią wśród wszechobecnej ciszy, sprawia, że po prostu zamieramy. Śmierć staje się wszechobecna i jest karą za popełnione grzechy, pełni rolę Anioła Sprawiedliwości. Bernard Minnier doskonale wie i umie straszyć, mrożąc krew w żyłach. Wykorzystuje istną mieszankę wybuchową: góry, zima, psychopata na miarę Hannibala Lectera i szpital psychiatryczny skrywający liczne tajemnice i z którego wydobywają się głosy, tych co niecofną się przed niczym. Tych, którzy karmią się ludzkim strachem. W tym wszystkim osadza hermetycznie zamkniętą społeczność przepełnioną od dawna pielęgnowaną nienawiścią do tych, którzy do tej pory uchodzili za szanowanych mieszkańców miasta i będących zupełnie bezkarni. Zrozpaczonych z powodu śmierci dzieci rodziców, którzy mimo upływu lat nie pogodzili się z odejściem swych latorośli. Tu każdy może być podejrzany, każdy ma motyw. A ci co uchodzą za „normalnych” wcale nie są mniej groźni, od tych „obłąkanych” przebywających w zamknięciu.


Bielszy odcień śmierci otwiera serię z Martinem Servazem zapewniającą istną mieszankę wybuchową. Ci, którzy liczyli na jeden z wielu typowych kryminałów, czeka miła niespodzianka. Dostaną pełnokrwisty dreszczowiec, w którym absolutnie nic nie jest oczywiste do samego końca. W tej historii zagrożenie stanowią zarówno ludzie, jak i surowa górska przyroda. Możliwe, że sam motyw makabrycznej zbrodni, zbezczeszczonych ciał i mrocznych sekretów nie byłby niczym wyjątkowym, gdyby nie widok białej otchłani, w której nawet ludzkie emocje są skute lodem. Ci, którzy przeżyli niewyobrażalną tragedię, będący świadkami potworności, są obojętni, zimni, bez wyrazu. Wszystko razem sprawia, że od książki po prostu nie sposób się oderwać i trudno jest potem zasnąć.


Polecam.
Moja ocena 8/10
 
                                                   Źródło: Dom Wydawniczy Rebis

czwartek, 13 czerwca 2019

PODSUMOWANIE MIESIĄCA KWIETANIA I MAJA 2019


Kochani,

Nie wiadomo kiedy, nawet się dobrze nie obejrzeliśmy za siebie, a już pół roku za nami. Wiele naszych noworocznych postanowień udaje się realizować, wiele zostaje w sferze do dopracowania – delikatnie mówiąc, ale jest jeszcze drugie półrocze do tego, żeby chociaż w części nasze plany na 2019 rok udało się zrealizować – albo przynajmniej wyjść z nich z twarzą. Nie wiem, jak u Was ale podsumowanie miesiąca jest dla mnie zawsze pewnego rodzaju rachunkiem sumienia, rozliczeniem z założonych celów, głosem prawdy mówiącym, jaka rzeczywiście literatura u mnie dominuje, a nie jaka chciałbym, żeby bardziej zagościła. Stąd nie przedłużając pora podsumować miesiące kwiecień i maj.


Kwiecień to przede wszystkim czas Świąt Wielkanocnych, na ten miesiąc przypadł też u mnie dłuższy urlop, a jak urlop – wiadomo, książki i oddawaniu się czytelniczemu obżarstwu. Maj był bardzo intensywny, przede wszystkim ze względu na Warszawskie Targi Książki. W obu miesiącach udało się przeczytać sporo dobrych książek i generalnie jestem zadowolony z mojego wyniku. Niestety tradycyjnie nie przeczytałem żadnego Dickensa, więc ten punkt mojego Wyzwania 2019 dalej leży. Za to pod względem literatury faktu wygląda już lepiej, ponieważ dosłownie pożarłem niezwykły reportaż Pustynia i morze. 977 dni w niewoli na somalijskim wybrzeżu piratów Michaela Scott Moore`a. O tej książce opowiadałem Wam na blogu, akurat pewnie znajduję się w mniejszości ale ja do tej książki mam mieszane uczucia. Samego autora poznałem na Targach i po prostu oczarowuje on swoją skromnością. O samych Targach opowiem Wam już w sobotę, wtedy będzie też więcej moich refleksji. A zatem oto lista przeczytanych w ostatnich dwóch miesiącach pozycji.

KWIECIEŃ

 
1.    Lucinda Riley, Siedem sióstr – pierwszy tom otwierający serię pod tym samym tytułem. Swoją koncepcją nawiązuje do greckiej Plejad i konstelacji Siedmiu Sióstr. Wspaniała opowieść o odkrywaniu własnych korzeni,  o wychodzeniu z budowanego latami kokonu ochronnego a otwieraniu się na ludzi pomagających odkryć własną wartość i drzemiące wewnątrz piękno. Powieść ta jest połączeniem baśni, powieści historycznej z powieścią obyczajową. Po prostu CUDO.

 
                            Źródło: Wydawnictwo Albatros 
 


 

                           Źródło: Wydawnictwo Filia 



3.    Stephen King, Uniesienie – największe rozczarowanie tego roku. Pomyłka Króla Horroru, która absolutnie nie powinna nigdy wychodzić drukiem. Gniot, na którego szkoda tracić czasu. Podejrzewam, że premiera książki była nastawiona na komercję i podyktowana premierą serialu „Castle Rock”. Wieje zabójczą nudą i w ogóle nie straszy.

 
                          Źródło: Wydawnictwo Albatros
 

 
 
                                 Źródło: Wydawnictwo Literackie
                       


 
 
                             Źródło: Wydawnictwo Prószyński i S-ka
                          
 

 
                                Źródło: Grupa Wydawnicza Foskal
 

 
                              Źródło: Wydawnictwo Prószyński i S-ka
                          
 

 

                                 Źródło: Wydawnictwo Zwierciadło
 

 
                                Źródło: Wydawnictwo Insignis
 

10.                      André Aciman, Tamte dni, tamte noce
 
 
                                Źródło: Wydawnictwo Poradnia K
 
 

11.                      Wojciech Chmielarz, Cienie
 
 
                   Źródło: Wydawnictwo Marginesy



12.                      Max Czornyj, Ślepiec.
 
 
                               Źródło: Wydawnictwo Filia

 

MAJ

 

 
 
                                 Źródło: Dom Wydawniczy Rebis

 

2.    Wioletta Sawicka, Piękna miłość. – Chwytająca za serce powieść obyczajową o śmierci i braku pogodzenia się z odejściem tych, których kochamy. O potrzebie odnalezienia sensu życia, wtedy gdy zostaliśmy sami. O cichej miłości, którą nieraz bardzo trudno dostrzec i docenić.

 
                          Źródło: Wydawnictwo Prószyński i S-ka

 

 
 
                                Źródło: Dom Wydawniczy Rebis

 


 

 

                                      
                                                     Źródło: Wydawnictwo Znak


 
 
 
                              Źródło: Wydawnictwo Albatros

 

 
 
                                 Źródło: Wydawnictwo Literackie

 

 
 
                                 Źródło: Wydawnictwo Czwarta Strona

 

 
 
 

 

 
 
                               Źródło: Wydawnictwo Filia

 

 

10.                      Yrsa Sigurðardóttir,Odziedziczone zło.
 
 
                              Źródło: Wydawnictwo Sonia Draga
 
 

TOP 3 MIESIĄCA KWIETNIA I MAJA

 

MIEJSCE 3. HELEN PHILLIPS, KANCELARIA
 
 

 

MIEJSCE 2. OLGA TOKARCZUK, PODRÓŻ LUDZI KSIĘGI
 
 

 

MIEJSCE 1. ANDRÉ ACIMAN, TAMTE DNI, TAMTE NOCE.



 

Wszystkie wyróżnione pozycje, były omówione na Literackiej Podróży, link w tytułach.