środa, 3 stycznia 2018

KARUZELA - AGNIESZKA LIS. NAJLEPSZA POLSKA KSIĄŻKA 2017 ROKU


„Ślubuję ci wierność, miłość i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę, aż do śmierci….” te słowa przysięgi składane podczas ślubu, nie zawsze są traktowane poważnie.  Będąc młodym, zdrowym i w pełni sił trudno jest myśleć o śmierci, o tym że za kilkanaście lat przyjdzie rozstać się z tymi, których się kocha. Żona z którą miało się spędzić wspólnie jeszcze wiele czasu, ta czasem zupełnie niedostrzegalna – nieraz nawet uosobieniem nudy i całkowicie nieatrakcyjna w oczach męża – wkrótce gaśnie niczym knot świecy.  Wraz z nią  znany świat rozpadnie się niczym domek z kart i dopiero wówczas dostrzeże się, ile dawała z siebie każdego dnia. Los ten staje się udziałem wielu rodzin muszących zmagać się z chorobą nowotworową, kolejne zaś diagnozy brzmią w ich uszach, niczym wyrok śmierci i niestety od niego nie przysługuje apelacja, ani złagodzenie werdyktu. Rozpoczyna się  piekło nieustanne walki z chorobą, ciągłych wizyt w bezdusznych szpitalach i wyniszczającej chemioterapii.

         Problem ten w niezwykle wzruszający sposób porusza w swej najnowszej powieści Karuzela Agnieszka Lis. Opowiada w niej o przemijaniu, pokazując jak bardzo kruchą istotą jest człowiek.

 

Życie trzydziestopięcioletniej Renaty wydawało się niezwykle monotonne i często niewdzięczne. Przez piętnaście lat małżeństwa codziennie czekała na powrót męża z pracy, któremu poda odgrzewany obiad;  rano szykowanie kanapek i odwiezienie dzieci do szkoły i przedszkola, później wspólne odrabianie lekcji. Do tego wszystkiego dochodziły problemy z nastoletnim Erykiem, wkraczającym w okres dojrzewania. Jednym słowem cały dom zawsze był tylko na jej głowie.  Dzięki temu mąż Mateusz miał dużo czasu na karierę zawodową i kompletnie nie wiedział, jak wielu obowiązkom musi ona podołać. Zapracowanej żonie udaje się zapanować nad tym, co dla niejednej osoby byłoby niewykonalne.  

            Rutyna sprawiła, że przestała nawet dbać o własne zdrowie, bagatelizując obecnie coraz częściej pojawiające się na ciele siniaki. Nawet najlżejszy dotyk zostawia ślady. Do tego od paru dni coraz gorzej się czuje i bardzo szybko się męczy. Nawet wezwany do domu lekarz polecający wykonać komplet niezbędnych badań, nie jest w stanie wpłynąć na zmianę zachowania kobiety. Wierzy, że kilka dni odpoczynku i wspólny wyjazd na ferie pozwoli na regenerację sił, a po powrocie z naładowanymi akumulatorami ruszy w codzienne obowiązki.  Stan Renaty niestety pogarsza się z każdym dniem. Dopiero zasłabnięcie w centrum handlowym zmusi ją do wykonania badań i wizyty u specjalisty. Diagnoza, jaką wtedy słyszy jest przerażająca - ostra białaczka w zaawansowanym stadium. Od tej chwili rozpoczyna się dramatyczna walka rodziny z chorobą, która na zawsze zmieni wszystkich domowników, pokazując co tak naprawdę w życiu jest ważne i jak niezauważalną podporą była Renata przez ostatnie piętnaście lat.

 

            Karuzela stanowi moje pierwsze spotkanie z Agnieszką Lis i jest ono nie tylko udane, ale wręcz rewelacyjne, niezwykle nostalgiczne, wzruszające i jak się okazało, robiąc zestawienie najlepszych książek 2017 roku – takie, które nie pozwala o sobie zapomnieć. Uznaję ją za najlepszą polską książkę ubiegłego roku i nie trzeba mnie zachęcać do sięgnięcia po wcześniejsze jej powieści. Wyróżnia się realistycznym oddaniem życia setek tysięcy rodzin, jak również niestety obrazu polskiej służby zdrowia.

Obserwujemy więc zabieganą z powodu natłoku domowych zajęć kobietę, mimo braku pracy zawodowej, nie ma czasu dla samej siebie. Nawet, aby zatroszczyć się o własne zdrowie. W jej grafiku jest nie mniej obowiązków, od tych jakie w banku spadają na barki Mateusza. Jest niezwykle oddana bliskim oraz pełną ciepła osobą. Sama od swojej matki przez lata doznawała oschłości i słyszała wieczne kazania na temat moralności i tego co przystoi mężatce, a co nie. Chce więc stworzyć dom zupełnie inny od tego, jaki miała w dzieciństwie. W którym panuje wzajemna akceptacja pozbawiona moralizatorstwa. Kompletnie różni się od własnej rodzicielki ślepo wpatrzonej w miejscowego księdza –  w jej oczach uchodzącego za świętego;  pragnie być kobietą nowoczesna i tolerancyjną, jej dzieci zawsze muszą  czuć  miłość i bezwarunkowe wsparcie. Dla Renaty ważniejsze od prac proboszcza w kościele, jest dzierganie na drutach szalika dla synka, którym będzie mógł pochwalić się w przedszkolu. Zajmowanie się trójką pociech i mężem sprawiło, że z czasem porzuciła własne pasje: zwłaszcza czytanie książek i jazdę figurową.

Właśnie dzięki takiemu przedstawieniu familijnej egzystencji, każdy może odnaleźć dom podobny, do tego jaki sam posiada oraz do jego domu rodzinnego. Para głównych bohaterów  tworzą rodzinę ze wszystkimi problemami, sprzeczkami podobnymi do tych będących udziałem każdego z nas bez wyjątku. W książce tej niczym w zwierciadle nie brakuje możliwości zobaczenia samego siebie. Mamy dosłownie wszystko to, co znamy bardzo dobrze i o co staje się u nas przedmiotem wielu rozmów ze znajomymi:  pierwsze miłości nastolatka, szkolne bójki, najazd teściów – zwłaszcza teściowa pragnąca wprowadzić własne rządy itp.

            Nie mniej wiarygodnie  Agnieszka Lis opisuje szpitale.  W powieści jawi się przerażający obraz służby zdrowia, niestety znany wielu osobom z ich osobistych doświadczeń. Personel medyczny jest bezduszny, obojętny, całkowicie pozbawiony empatii w stosunku do pacjenta, który jest tylko liczbą w ogólnej statystyce szpitala. A jeżeli on  bądź jego bliscy nie wpisują się w ogólnie przyjęte normy, należy ich zbesztać niczym niesforne dziecko. W chwili, gdy jedna metoda leczenia nie działa, zastępuje się ją inną. Informacje o tym są przekazywane bez żadnych emocji, nie bierze się w ogóle pod uwagę uczuć chorego i tego co słowa wypowiadane przez lekarza dla niego znaczą.  Zwłaszcza jeśli słyszy wydany na siebie wyrok śmierci. W placówkach tych  nikt się nikim nie przejmuje, a pacjenci są jedynie intruzami przeszkadzającymi w piciu kawy i sprawiającymi same problemy. Dla medyków i pielęgniarek ich zawód przestał być powołaniem, a stał się rutyną. To co najbardziej przeraża, to uzmysłowienie sobie że obraz ten wcale nie jest przerysowany, lecz staje się udziałem wielu osób zmagających się z poważnymi schorzeniami. Do tego dochodzi nie mniej przyjmujący wizerunek starszych ludzi, o których dorosłe dzieci zupełnie zapomniały. Tłumacząc się natłokiem spraw na głowie, a przecież w szpitalu tacie czy mamie nie dzieje się żadna krzywda:  ma co jeść i ma zapewnioną opiekę, to czego więcej chce. Przekonanie to wzmacniają ciche słowa wypowiadane przez staruszka, aby się nim nie przejmować, on da sobie radę, jest razem z bardzo miłą panią. Tym samym pomoc współlokatora z sali jest wszystkim na co mogą liczyć.

            Niewątpliwym plusem jest styl powieści i jej język. Pełno w niej humoru przez łzy, chociażby nazywanie białaczki skorupiakiem; dowcipów odzwierciadlających niczym w krzywym zwierciadle wady ludzi spotykanych na ulicy o różnym światopoglądzie, systemie wartości i przeżyciach. Nie sposób w historii bohaterów nie odnaleźć samego siebie: czy to w matce Renaty będąca typową „babcią ławkową w Kościele” i niczym żandarm rozstawiająca bliskich po kątach w przekonaniu, ze robi to dla ich dobra; jej mężu uległym despotycznej żonie, Renacie symbolizującej typową Matkę – Polkę czy Mateuszu zapracowanym mężczyźnie nie mającym wielu czasu dla rodziny – dopiero choroba żony sprawi, ze dostrzeże jak wiele stracił przez lata w których oddawał się sprawom firmy i kompletnie nie umiał docenić tego, co robiła jego żona. Karuzela  mimo ciężkiej tematyki, daje czytelnikom wiele ciepła i nadzieję na lepsze jutro. A przede wszystkim uczy, doceniać to co mamy i tych co mamy. Potwierdzając słowa ks. Twardowskiego: Spieszmy się kochać ludzi, tak szybko odchodzą. O ile ich częste nadużywanie w wielu okolicznościach sprawiło, że stały się pewnego rodzaju banałem – mimo swej głębokiej treści; dzięki Agnieszce Lis stały się swoistym przesłaniem i jej podsumowaniem książki..

Na koniec mogę tylko zdradzić, że zakończenie jest prawdziwym wyciskaczem łez i niekoniecznie jest takie, jakie by się oczekiwało.  Dla mnie Karuzela jest książką o której trudno zapomnieć i wraca niczym bumerang przy różnych okazjach.

Polecam.

Moja ocena 10/10


                                                        Źródło: Wydawnictwo Czwarta Strona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz