Uwielbiam
książki i filmy opowiadające o wielkiej przyjaźni na całe życie. Zdolnej pokonywać wszelkie burze gromadzące
się nad głowami bohaterów, trwającej lata i dodającej sił w walce z piętrzącymi
się trudnościami. Sam zawsze marzyłem o takim właśnie bezwarunkowym uczuciu, i
gdy tylko temat ten pojawia się na moim czytelniczym horyzoncie, pewne jest, że
po niego sięgnę w oczekiwaniu na moc wzruszeń. Zwłaszcza, jeśli pokazany został
nie w sposób odrealniony i stanowiący jedynie tani sentymentalizm, lecz
prawdziwie, nawet do bólu. Wierzę, że braterstwo dusz jest w stanie przenosić
góry i zalicza się do największych skarbów, jaki może się w życiu przydarzyć. Z
przyjaźnią bowiem jest jak z miłością, nie zawsze przychodzi, a gdy się pojawia
się jest niezwykle krucha i cenna.
Gabriela Gargaś W plątaninie uczuć odsłania przed czytelnikiem właśnie taką
wymarzoną przeze mnie relację, łączącą trójkę ludzi zdolną stawić czoło
wszystkim życiowym zakrętom i poplątanym drogom.
Dorota, Hania i Kalina to trójka trzydziestoletnich
kobiet, które łączy nie tylko miłość przyjacielska, ale wręcz traktują siebie
niczym siostry. Wiedząc, że w każdej sytuacji jedna za drugą jest w stanie
skoczyć w ogień. Zawsze mogą na ramieniu koleżanki otrzeć łzy i znaleźć
wsparcie. Każdej z nich życie ułożyło się zupełnie odmiennie. Dorota jest zapracowaną
matką dwójki dzieci oraz żoną mężczyzny od dawna niezwracającego na nią uwagi, lecz
zauroczonego swoją o wiele młodszą od niego kochanką z pracy. Na jej
codzienność składa się: pranie, gotowanie, sprzątanie i oczekiwanie na powrót
do domu męża w nadziei na pomoc przy maluchach, którą otrzymuje niezwykle sporadycznie.
Hania natomiast singielka, całkowicie oddaną obowiązkom zawodowym i trafiająca na
panów widzących w niej chwilową zabawkę, niektórych ona sama traktuje w ten sposób. Panicznie boi
się zranienia, więc woli nie angażować się w stały związek. Trzecia z nich, Kalina w przeszłości przeżyła
zawód miłosny, a obecnie mieszka ze swym
partnerem, Piotrem i prowadzi własny butik. Kiedy przypadkowo spotka dawnego
narzeczonego, jej dotąd uporządkowane życie powoli, z każdym dniem zacznie się
coraz bardziej komplikować. Każda z nich będzie musiała znaleźć siłę na pokonanie
zamkniętego kręgu cierpienia i odkryć na nowo własną wartość i pragnienia. Gdy
zacznie wydawać się, że przyjaciółki wychodzą z plątaniny uczuć, los przygotuje
dla nich bolesną niespodziankę.
Gabriela Gargaś ponownie pokazuje, jak wbrew pozorom
skomplikowaną i trudną sztuką jest życie, niosące ze sobą wiele trudności dnia
codziennego i nie łatwych wyborów. A nasze młodzieńcze wyobrażenia, z biegiem
czasu znikają niczym bańka mydlana i niewiele jest rzeczy w naszej egzystencji,
z tych które kiedyś planowaliśmy. Autorka przedstawia zwykłych ludzi z
podobnymi do naszych problemami, takimi jak: domowe obowiązki, niespełnione
marzenia o wiecznej i idealnej miłości, cierpiących z powodu nieudanych
związków. Popełniają błędy w przekonaniu, że robią dobrze i każde z nich
próbuje we właściwy sobie sposób znaleźć utracone po drodze szczęście. Bohaterowie
książki nie są odcięci od rzeczywistości, lecz przypominają osoby mijane na
ulicy, w sklepie, u fryzjera czy w pracy. Z tego bije właśnie ogromna mądrość i
siła powieści, od której bardzo trudno się oderwać, bo niczym w zwierciadle
obserwuje się niejednokrotnie samych siebie. Oczywiście możemy zgadzać się lub
krytykować podejmowane przez nich decyzje, jednak ostatecznie musimy
stwierdzić, że trudno W plątaninie uczuć znaleźć
postacie do gruntu złe lub dobre. Mają swoje wady i zalety. Z jednej strony w
ich sercu tli się dawna miłość, jednak obecny partner niekoniecznie spełnia
pokładane w nim oczekiwania, lub okazuje się kolejną ropuchą, a nie człowiekiem
na resztę dni. Uczą się godzić role: ojców i matek, kochanków i kochanek, oraz
w tym wszystkim znaleźć również zajęcie dające im samorealizację i satysfakcję.
Kochają się, ale i zdradzają. Potrafią być kompletnie głusi na pragnienia swych
żon i mężów. Wszystko to sprawia, że w ich historiach bez trudu możemy odnaleźć
własne doświadczenia, własne domy i rodziny, dzięki czemu niezwykle celnie
trafia w serca czytelnika, grając na najczulszych jego strunach. Wiele sytuacji
w jakich znalazły się Dorota, Hania i Kalina przypominały mi własne najskrytsze marzenia i chociaż moje życie
zdecydowanie różni się od ich; to bez trudu umiałem – mimo bycia mężczyzną –
utożsamić się z nimi i im mocno kibicować. Przede wszystkim to, czym ujęły mnie
to swoją prawdziwością. Każda z nich nie jest wyidealizowaną lalką, lecz
człowiekiem z krwi i kości. Cierpi a innym razem śmieje się z najdrobniejszych
drobnostek, przeżywa własne rozterki,
płacze a po chwili z nową siłą biegnie pokonywać piętrzące się przed nią
trudności. Nie mają jednej sprawdzonej recepty, lecz ich droga do lepszego
jutra wiedzie przez wiele wybojów i składa się z prób i błędów. Obserwując je, łatwo przekonać się o tym, jak
nieocenioną wartością jest życie i zawsze warto walczyć na przekór wszystkiemu
o własne marzenia. Parafrazując słowa z okładki, nasz byt składa się z miliona
małych szczęść i kliku drobnych tragedii. Powieść Gargaś daje nadzieję na to,
że z każdej sytuacji – nawet najtrudniejszej – można wyjść obronną ręką, tylko
trzeba mocno w to uwierzyć.
Jednak ma ona również swój minus. Porównując ją z Taką jak ty [recenzja TUTAJ] widać, jak olbrzymie postępy
pisarka zrobiła pod względem warsztatowym. O ile tam idealnie umiała połączyć
prostą fabułę z kwiecistym, pełnym metafor językiem, do tego przeplatając fragmenty
popularnych wierszy i piosenek idealnie wkomponowujące się w akcję; to W
plątaninie uczuć zabieg ten jest nieco sztuczny i moim zdaniem niezbyt
potrzebny. Do tego dochodzi nieco patetyczne przemyślenia narratora o życiu i
miłości, które zamiast skłaniać do refleksji, po prostu mnie śmieszyły. Na
szczęście w dalszej partii, autorka odeszła od tego, co zdecydowanie poprawiło odbiór
książki.
Z
całą pewnością W plątaninie uczuć wpisuje
się do grona niezwykle udanych powieści Gabrieli Gargaś, która potrafi zarówno
wzruszyć jak i rozśmieszyć. Bez wątpienia czas spędzony z nią, nie jest czasem
zmarnowanym. Wierzę, że pomoże ona nie jednej osobie w odnalezieniu samego
siebie i może stanowić inspirację do odkrycia również przez nas piękna życia i
własnych dróg wyjścia z życiowych impasów. Stanowi istną petardę emocjonalną, prowadzącą przez
zupełne skrajności: przez śmiech po łzy przemieniające się w złość, a nawet
gniew, aby po chwili znowu zagościł na twarzy uśmiech.
Polecam.
Moja ocena 6/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz