MROCZNY
PIĄTEK
|
POCZĄTEK
– DAN BROWN
Wiara i nauka, to dwa
skrzydła do poznania Boga. Wiara bez nauki staje się zabobonem, a nauka bez
wiary deizmem. Nauczał
niegdyś św. Jan Paweł II. Nie da się zaprzeczyć, że mimo słów papieża będących
dla wielu ludzi Kościoła bezcennym drogowskazem; nie brakuje osób zarówno po
jednej, jak i drugiej stronie, widzących w nich rywalki nie do pogodzenia.
Konserwatyści mówią o panujących w nauce
bluźnierstwach i niszczeniu wszystkiego tego, co wzniosłe; a ich ateistyczni
przeciwnicy odwrotnie. Tylko postęp techniczny i rozwój nauk ścisłych dadzą
jedyne wiarygodne odpowiedzi na dwa fundamentalne pytania: Skąd pochodzimy? Dokąd zmierzamy? Niezmordowanie przekonują o posiadanym przez
nich przekonaniu, jakoby wszystkie religie świata próbowały za pomocą
utrzymywania wiernych w ciemnocie umysłowej, dalej sprawować rząd dusz.
Dan
Brown w Początku ponownie przenosi
czytelnika do świata sztuki i symboli, gdzie religii i nauce nie zawsze jest z
sobą po drodze, a ludzkość czeka kolejne szokujące odkrycie. Tym razem związane
z fundamentalnymi zagadnieniami nurtującymi ją od zawsze. W jaki sposób powstał
człowiek? I dokąd zmierza?
Historyk sztuki, wybitny znawca symboli i
religioznawstwa, profesor Uniwersytetu Harvarda, Robert Langdon przyjeżdża do
Bilbao na spotkanie ze swoim byłym uczniem i przyjacielem, Edmondem Kirchem w
celu wysłuchania jego wykładu, podczas którego zaprezentowane zostaną dowody w
kwestii początku życia człowieka na ziemi i jego dalszej przyszłości, mające
położyć kres wszystkim wyznaniom świata. Tuż po rozpoczęciu wystąpienia w Muzeum
Guggenheima, prelegent zostaje zamordowany. Powstały wówczas chaos może
doprowadzić do zaprzepaszczenia pracy
badawczej słynnego futurysty. Wraz ze śmiercią Kircha, w niebezpieczeństwie
znajduje się również sam Langdon i
dyrektor placówki, Ambra Vidal – utrzymująca z kontrowersyjnym i potępianym przez
Kościół naukowcem ścisłe kontakty. Razem
udadzą się do Barcelony i podejmą się trudnej misji odnalezienie
kryptograficznego hasła, mogącego ponownie uruchomić przerwaną prezentację i
ujawnić światu jej treść.
Początek stanowi
piąty tom cyklu o harwardzkim naukowcu i niestety mam co do niego dość mieszane
uczucia. Podzielenie się z Wami wrażeniami z lektury, sprawia mi mały problem,
gdyż wszystkie moje uwagi dotyczą fabuły, a nie chciałbym nic spoilerować.
Na pewno pozytywnie oceniam samą zagadkę nad
którą pracuje Langdon wraz Ambrą Vidal. Jest intrygująca, niebanalna i potrafi
trzymać w napięciu do samego końca. Z wypiekami na twarzy śledziłem
poszukiwania tajemniczego hasła w gąszczu bogatej symboliki. Każda budowla,
każdy obraz wspominany w powieści ma swoją funkcję, bije z nich duża aura
tajemniczości i poznawanie ich ukrytego sensu stanowiło dla mnie wspaniałą
przygodę, przy okazji mogłem poznać nieco ciekawostek, o których wcześniej nie
miałem pojęcia. Do tej części nie mam najmniejszych zastrzeżeń i ufam temu co
podaje autor, a znając jego dociekliwość – nie mam wątpliwości, że można mu w tym
aspekcie zaufać.
Niestety na tym mogę
skończyć wymienianie plusów, a pojawiają się słabe strony. Przede wszystkim Początek był pierwszą powieścią Browna,
która mocno mnie rozczarowała. Po lekturze Aniołów
i demonów i Kodu Leonarda da Vinci
oczekiwałem sporo informacji z zakresu historii sztuki powiązanej z religią, tego
niestety było dosłownie jak na lekarstwo, a większą część zdominowała nowa
technologia – ze szczególnym uwzględnieniem sztucznej inteligencji i silne
powiązanie sprawy nad którą pracuje Robert ze światem naukowych rozważań, które
przynajmniej w moim odczuciu wcale nie były podane przystępnym dla laika
językiem, lecz naszpicowane fachową terminologią, wywołująca znużenie.
Zwłaszcza, że tego typu rozważania snują się nieraz przez kilka stron, przez co
pojawiały się momenty, że lektura po prostu zaczęła mnie męczyć. Zabrakło
występującego do tej pory pewnego mistycyzmu, niedopowiedzenia, za to od
początku do końca widzimy wszystko jednokolorowo. Wiadomo, że ludzie Kościoła i
pałac królewski grają typowych antagonistów -
nieco inaczej wygląda to w przypadku przedstawicieli innych wyznań
przypominających bardziej przysłowiowe dzieci we mgle, niż tych co mogą wywrzeć
istotny wpływ na rozwój akcji – naukowcy zaś są pozytywni i pragną dobra
ludzkości.
Poza
tym, oczekiwałem niebanalnej historii utrzymanej, jak poprzednie tomy na
wysokim poziomie i również w tym aspekcie, moje oczekiwania nie spełniły się. U
Browna zaczęło dominować coś w rodzaju taniej sensacji rodem zabili go i uciekł, a wiele scen stały
się kompletnie niewiarygodne. Biorąc pod uwagę, że tego typu tendencja wręcz
dominuje przez większą cześć powieści, ogólny odbiór niestety nie powalił mnie
na kolana. Całkowicie zabrakło mi pewnego ducha cyklu, który do tej pory
utrzymywał się w tej serii i potrafił trzymać w napięciu od pierwszej strony do
ostatniej. Kiedy śledzi się główną oś fabuły jest naprawdę ciekawie, lecz gdy
idzie ona w kierunku naukowych dywagacji, wszelkich maści wynalazków
technicznych - owe napięcie spadało prawie do zera.
W
Początku pojawia się utarty przez
autora schemat, w którym za każdym razem pojawia się tajemnicza organizacja,
wręcz na poły przestępcza. Tak również, jest i tym razem – a stanowi ją tak
zwany Kościół palmariański, nieuznający władzy Watykanu od śmierci Pawła VI i
sam posiadający własnego samozwańczego papieża. Kierują się dość surową
moralnością, ascezą i nakazami religijnymi, dążącymi do eliminacji wszelkich
wpływów modernizmu panującego we współczesnych Kościele Rzymskim. Nie należy
mylić ich jednak ze samym Bractwem Piusa X czy innymi zgromadzeniami typowej
tradycji katolickiej, gdyż jak zauważy się w trakcie lektury książki,
palmarianie dość mocno się od nich wyróżniają. Oczywiście dla jednych może to
być minus, inni oczekują wręcz momentu pojawienia się tajemnej instytucji.
Osobiście, gdyby jej zabrakło pewnie czułbym spory niedosyt, natomiast
pokazanie ich roli w śmierci Kircha dość mocno mnie rozczarowało i ponownie nie
dostałem niczego z tego, czego się spodziewałem. W porównaniu do poprzednich
wrogów Langdona, odłam ten stanowi jedynie niewinną igraszkę.
Wreszcie na koniec samo
zakończenie, na które oczekiwałem z dużym napięciem – zwłaszcza im bliżej było
finału – i które również mnie zawiodło. W prawdzie rozumiem towarzyszący mu
zamysł autora, jednak dla mnie było nijakie, zbyt wyidealizowane, banalne i jednym
słowem za słodkie. Więcej nie mogę zdradzić, żeby nie psuć niespodzianki.
Natomiast bardzo jestem ciekawy Waszych odczuć co do niego.
Podsumowując:
Początek Dana Browna wywołał u mnie
olbrzymie zainteresowanie i nie mogłem doczekać się, kiedy w końcu uda mi się
je przeczytać, czułem wręcz niesamowitą ekscytację na myśl ponownego spotkania
z profesorem Langdonem - którego
polubiłem dwanaście lat temu. Kompletnie nie spełniło pokładanych w nim nadziei
i szczerze mówiąc jest ono najsłabszą pozycją w całym dotychczasowym dorobku
pisarza. Nie ma w sobie nic ze znanej z
poprzednich tomów atmosfery tajemniczości, wędrowania mrocznymi korytarzami
muzeów i kościołów, poznając sekrety znajdujących się w nich dzieł sztuki. Tym
razem pojawia się jedynie sztuka współczesna – co osobiście mi nie
przeszkadzało, lecz mamy jej jedynie niewielką namiastkę w porównaniu do tego
co było wcześniej. Za to dominuje tematyka technologicznych gadżetów, naszpikowane fachową terminologią rozważania
z zakresu fizyki i chemii, które zamiast zaciekawić - nużą. Do tego dochodzi
kompletnie nijakie zakończenie burzące wszystko to, co do tej pory śledził
czytelnik. Powiedziałbym nawet, że jest wręcz mocno naciągane i miałem wrażenie, że
autorowi po prostu zabrakło pomysłu na nie. Miało, jakby zwieńczyć rozważania
na temat roli religii i nauki w życiu człowieka, jednak mnie absolutnie nie
usatysfakcjonowało i jak dla mnie nie daje żadnej odpowiedzi. Mam nadzieję, że następna
część będzie o wiele lepsza, jeżeli zaś miałaby utrzymać się w podobnej
tonacji, to może Danie Brownie lepiej wiedzieć, kiedy zejść ze sceny
niepokonanym.
Mimo wszystko
oczywiście polecam, zwłaszcza fanom twórczości pisarza.
Moja ocena: 3/10
Źródło: Wydawnictwo Sonia Draga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz