Boże
Narodzenie, tajemniczy list i kobieta doprowadzana każdego dnia na skraj
załamania nerwowego, do obłędu i stopniowego tracenia wszystkiego tego, co
decydowało dotąd o jej szczęśliwym życiu, czyli kolejne zadanie dla komendanta
Martina Servaza w Nie gaś światła Bernarda
Miniera.
Ulice Tuluzy pokryte
zostały śniegową pierzyną i zimową, mroźną aurę ociepla blask tegorocznej
Wigilii. Czasu, kiedy wszyscy zatopieni zostali w świątecznej gorączce,
przygotowaniami do Wieczerzy i spotkaniem z rodziną w ten wyjątkowy wieczór
roku. Nikt bowiem nie chce się spóźnić na umówione z rodzicami spotkanie,
wszystko musi być dopięte na ostatni guzik i nie ma mowy o nawet najmniejszym
faux pas. Tego dnia wszystko musi być perfekcyjne. Nie inaczej sprawy się mają
w domu popularnej radiowej prezenterki, Christine Steinmayer, która wraz z
narzeczonym Wigilię ma spędzić u przyszłych teściów i po raz pierwszy ich
poznać. Tuż przed wyjazdem w swojej skrzynce pocztowej znajduje anonimowy list
informujący ją, że dziś pewna kobieta umrze, popełni samobójstwo. Wbrew woli
partnera postanawia zapobiec tragedii. Tyle tylko, że w jej bloku nikt nic na
ten temat nie wie. Niektóre drzwi są już zamknięte i w środku nikogo nie ma.
Następnego dnia podczas świątecznej audycji odbiera telefon od słuchacza,
oskarżającego ją o nieudzielenie pomocy. Przez nią zginął człowiek i ona musi
ponieść karę. Od tego dnia jej życie zamienia się w chaos. Ktoś chce ją
zniszczyć i doprowadzić do obłędu. Nikt nie daje wiary jej słowom. Wszyscy
oskarżają o rzeczy, do których nigdy nie byłaby zdolna. Osamotniona
dziennikarka musi sama bronić się przed psychopatą i dobrze wie, że próżno
szukać sojusznika.
W tym samym czasie
Martin Servaz zmaga się z depresją, w jaką popadł po poprzednim śledztwie i
śmierci swojej pierwszej młodzieńczej miłości. Stan ten przerwa u niego
tajemnicza przesyłka. Perspektywa nowego śledztwa wyrywa mężczyznę z letargu.
Najważniejsze pytanie Mrocznego piątku czy Nie gaś światła straszy? Bernard Minier
ponownie potrafi śmiertelnie wystraszyć czytelnika wszystkim tym, co stanowi
nasze najbardziej nieraz ukryte fobie, obsesje czy lęki, do których nieraz
trudno przyznać się samemu przed sobą. W dodatku, jak już wspominałem przy Bielszym odcieniu śmierci boję się zimy.
Śniegu, zalodzonych ulic i wszechobecnego mrozu, stąd wszystka literatura grozy
czy thrillery odwołujące się do tej pory roku, mnie osobiście straszą
podwójnie. Mróz potrafi idealnie bowiem oddać wszystko to, co najmroczniejsze w
sercu człowieka: obojętność, brak empatii, egoizm i przede wszystkim
okrucieństwo. Wydobywa najbardziej zwierzęce instynkty, w których nie ma
miejsca na ludzkie odruchy. W walce bowiem o przetrwanie, o życie nie istnieje
coś, jak czyste chwyty i dokładnie tak dzieje się w trzeciej części cyklu o Servazie.
Kobieta mająca wszystko: świetną pracę, stanowisko, mężczyznę swojego życia i
perfekcyjnych rodziców – stanowiących jej zmorę właśnie przez emanowaną przez
nich doskonałością, praktycznie w ciągu jednego dnia traci wszystko. Szacunek
otoczenia, miłość i przede wszystkim poczucie bezpieczeństwa. Podczas szukania
sposobów obrony przed psychopatą, odkrywa swój wewnętrzny głos towarzyszący jej
od dzieciństwa, poznaje koszmary przeszłości z których nawet wcześniej nie
chciała zdawać sobie sprawy. Z wrażliwej kobiety z każdym dniem staje się coraz
bardziej wyzuta z wszystkiego tego, co składało się do tej pory na jej
osobowość. Aż do momentu, gdy z ofiary postanawia przejąć rolę kata i sędziego.
Dla Miniera w straszeniu czytelnika nie ma tematów tabu: najbardziej rodzinne
święta roku, czy operę będącą wyrazem wrażliwości człowieka, wykorzystuje do
stworzenia atmosfery osaczenia, zbudowania aury zbliżającego się zagrożenia, a
dźwięki muzyki stanowią ostrzeżenie przed śmiercią i zbliżającym się złem.
Nie
gaś światła odwołuje się do tematów trudnych, takich
od których woli się odwracać oczy. Łatwość ferowania oceny innych ludzi,
osaczenie i osamotnienie w walce z szaleńcem, pedofilia, przemoc wobec kobiet i
psychiczne znęcanie się nad drugim człowiekiem, manipulacja i kłamstwo
zacierające granicę prawdy. Autor pokazuje, jak łatwo jest stracić poczucie
bezpieczeństwa, szczęście czy tzw. poukładane życie nie jest dane raz na zawsze
i stąd nieustannie należy o to dbać. Pielęgnować niczym najcenniejszy skarb.
Prawdziwi przyjaciele i ludzie, na których zawsze można polegać stanowią
najlepszą obronę przed atakującym złem i przed nienawiścią popychającą do
niszczenia drugiego człowieka. Bernard Minier stanowi jeden z najciekawszych
głosów światowego thrillera psychologicznego, w który z pewnością warto się
wsłuchać.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz