Każdy
nosi w sobie wspomnienia z własnego dzieciństwa. Nieraz są otuchą i przenoszą
do czasów beztroski, u innych są koszmarem, od którego wolą uciec. Za każdym
razem, jednak określają one nas samych. Czy tego chcemy, czy nie. Zdradzają
skrywane lęki, pragnienia i najgłębiej skrywane tęsknoty, wskazują na to, czego
miało się w nadmiarze, a czego brakowało i czego w związku z tym szukamy do
dziś.
O
przemocy domowej i krzywdzie, o której mimo upływu czasu nie sposób zapomnieć,
opowiada Wojciech Chmielarz w Ranie.
Temat przemocy wobec
dzieci, które zostały brutalnie pobite i doświadczyły niezliczonych upokorzeń
we własnym domu, pojawia się, co pewien czas w mediach. Słyszymy historię o
matkach mordujących swoje nieletnie dzieci, o kilkulatkach trafiających do
szpitala z poważnymi obrażeniami ciała, będącymi skutkiem razów doznanych od
własnych rodziców. Stykając się tymi opowieściami będącymi nieraz udziałem
ludzi, których mijamy na ulicy, często udaje się, że tego nie słyszymy, nie
widzimy, za żadną cenę nie chce się dopuścić do siebie myśli, że fizyczne i
psychiczne znęcanie się nad dziećmi, dzieje się tu i teraz, bardzo często na
naszych oczach. Dorosłe już ofiary wolą milczeć ze strachu przed siedzącymi w
ich głowach demonami, przed odczuwanym wówczas bólem i upokorzeniem, w
przekonaniu, że to, co ich spotkało, było czymś całkowicie naturalnym.
Zamknięci we własnym kokonie, odczuwają lęki przed jego opuszczeniem. To w nim
czują się najbezpieczniej, w nim bowiem zbudowali własny bezpieczny świat. Może
nie jest on idealny, ale taki w którym czują się w nim dobrze. Znają zasady
postępowania chroniące przed zasłużoną karą.
Klementyna, była
nauczycielka matematyki, po długiej przerwie postanawia wrócić do pracy pedagogicznej.
Zatrudniając się w renomowanej prywatnej szkole podstawowej nie zdaje sobie
sprawy, że trafiła do miejsca przesiąkniętego obłudą, grą pozorów i skrywanego głęboko
w sercu cierpienia. Tu wszyscy począwszy od uczniów, skończywszy na ciele
pedagogicznym coś udają, przybierają pozy doskonałości i perfekcji, aby ukryć noszone
w sercu cierpienie. Już pierwsze dni potwierdzają, że coś tu jest nie takie, za
jakie powinno uchodzić. Najpierw pod kołami pociągu ginie uczennica, Marysia, a
nauczycielka, Elżbieta drążąca temat śmierci dziewczyny również znika bez
śladu. Jedynymi osobami widzącymi zakrwawione zwłoki kobiety są: chłopak
nieprzystosowany do życia w społeczeństwie, Gniewomir oraz sama Klementyna.
Żadne z nich nie chce angażować się w sprawę, nie chce o niej rozmawiać, ani
tym bardziej mówić o tym, czego byli świadkami. Kiedy drogi tych dwojga
samotnych ludzi łączą się ze sobą, nie wiedzą, jak wzajemne oddziaływanie na
siebie zmieni ich, jako człowieka i jak daleko zaprowadzi przeprowadzano przez
nich prywatne śledztwo. Dopiero wówczas zacznie się widzieć całą prawdę o
ekskluzywnej placówce, kiedy każdego dnia zaczną wychodzić z niej głęboko
skrywane tajemnice. Każdy miał motyw i każdy jest podejrzany.
Rana
to
przede wszystkim historia ludzi niekochanych. Odrzuconych przez najbliższych,
otoczonych niekończącą się przemocą. Przybiera ona bardzo różne formy:
począwszy od tej fizycznej – gdzie byli bici za najmniejsze nawet uchybienie
postawionym przez rodziców regułom, skończywszy na tej niemniej bolesnej i
pozostawiającej niewidoczne na pierwszy rzut oka ślady – przemocy psychicznej.
Wyzwiska, poniżenia, nieustanne wymaganie od dzieci doskonałości i perfekcji –
za każdym razem mają być tymi najlepszymi, czy awantury i obelgi rzucane
pomiędzy siebie przez rodziców. Wydawałoby się, że mają wszystko: „normalne”
rodziny, luksusowe ubrania, brak troski o sprawy materialne, jednak brakuje, im
tego najważniejszego miłości i akceptacji takich, jakimi są. Noszą w sobie cierpienie, które potęguje się
wraz z upływem lat. Dotknięci traumą nie są w stanie wydostać się z ram
własnego doświadczenia, przez co z kolei, już jako dorośli – powielają błędy
rodziców. Nie znają innego sposobu postępowania, więc w konsekwencji sami stają
się tymi, którzy niosą cierpienie dzieciom. W ten sposób owa spirala zła zamyka
się i tylko, gdzieś daleko na horyzoncie migają się ledwo widoczne iskierki
dobra. Owo zło rozgrywa się zawsze tylko w ich własnych czterech ścianach i za
zamkniętymi drzwiami. Niczym rdza niszczy relacje rodzinne i nie pozwala nawet
marzyć o szczęśliwym dzieciństwie.
Rana
Wojciecha
Chmielarza jest najlepszą powieścią
kryminalną 2019 roku. W prawdzie sama zagadka kryminalna jest jedynie
pretekstem do pokazania do tego, co dzieje się w domach, w sercach i umysłach
bohaterów, do zobrazowania świata naszpikowanego przemocą z którą stykają się
bezbronne dzieci nie potrafiące bronić się przed potworami, którzy de facto
dali im życie. Od najwcześniejszych lat życia stykają się z bestialstwem,
okrucieństwem i barbarzyństwem, na które nie ma usprawiedliwienia. To znakomite
połączenie powieści kryminalnej, acz znów podobnie jak w przypadku Żmijowiska pozbawionego typowego
śledczego, z powieścią obyczajowo-psychologiczną. Autor zwraca uwagę na sprawy,
od których na co dzień woli się odwrócić wzrok, wyostrza zmysły na cichy płacz
słyszany za ścianą, za krzyki i wyzwiska dostające się z luksusowych domów i
ubogich kamienic. Wszędzie tam bowiem, mogą być zadawane rany pozostające już w
ofiarach do końca ich życia, aby potem znów zmienić ofiarę w kata. To historia o strachu, przed którym próbuje się rozpaczliwie uciec i który determinuje dalsze wybory. Dla mnie Rana jest
powieścią genialną i najlepszą z dotychczasowych książek Wojciecha Chmielarza.
Polecam,
Moja ocena 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz