Czy w sześćdziesiątym
ósmym te zdjęcia widziałeś,
Na włosach dzieci
chorobliwe płaty rdzawe:
Niezdrowe kępy
porastające główki małe,
A potem jak liście
padające w zgniłą trawę?
Wyobraź sobie ich ręce
jak wykałaczki,
Brzuchy jak piłki,
cieniutką skórę tych pociech
Tak wyglądał
kwashiorkor – bardzo trudne słowo,
Choć i tak nie dość
brzydkie, słowo grzech.
(Chimanda
Ngozi Adiche, Połówka żółtego słońca, wyd. Zysk i S-ka)
Mówiąc
o literaturze wojennej często ma się na myśli tych autorów, opowiadających o II
wojnie światowej, o pomordowanych w niej milionach osób. Zapominając, że
ubiegłe stulecie praktycznie przez cały czas było hekatomba krwi, może nie w
Europie, ale biorąc jego zasięg globalny to tak. Wystarczy choćby wymienić
Wietnam, Rwandę, albo Nigerię. W krajach tych dokonywały się rzezie niewinnych
ludzi, ich życie zmieniało się piekło pozbawione nadziei. Oczekiwanie na lepsze
jutro przyniosło gehennę i traumę trudną do zapomnienia. Wprowadzony został
terror, a poczucie bezpieczeństwa zniknęło niczym bańka mydlana. W miejsce
dawnego spokojnego życia, wkradł się: strach, ucieczka, lęk o bliskich. Ratunku
szukano choćby w utworzonych obozach dla uchodźców, ale i tam trudno było wieść
beztroską egzystencję. Wojna zmieniła tych ludzi nie tylko fizycznie, ale
przede wszystkim psychicznie i emocjonalnie. Do jednego z najbardziej
przerażających okresów z dziejów Nigerii sięgnęła ceniona pisarka, Chimanda
Ngozi Adichie w Połówce żółtego słońca.
Podczas toczonego w Lagosie
konfliktu w latach 1967 – 1970 zginęło milion partyzantów walczących po stronie
przywódcy nowo powołanej Republiki Biafry, Odumegwu Ojukwu. Skupiła ona w sobie
plemię Igbo i dążyła do oddzielenia się od muzułmańskiej północnej Nigerii.
Podstawowym postulatem było stworzenie całkowicie niezależnego państwa, wolnego
od wpływów brytyjskich. Podkreślali oni niesprawiedliwe traktowanie przez
obecną władzę w kraju, faworyzująca Hausów i lud Joruba. W konsekwencji doszło
do jednej z najbardziej krwawych wojen domowych, jakie wstrząsnęły kontynentem
afrykańskim, a pamięć o niej jest żywa do dziś. Symbolem separatystów stała się
połówka żółtego słońca, stolicą nowego państwa zostało Enugu, główny ośrodek
gospodarczy mieścił się w Port Hartcourt, a kulturalny w Nsucce – w której to powołano
Uniwersytet Biafrański. Z powodu, że teren Biafry jest bogaty w złoża ropy
naftowej, europejskie potęgi nie zamierzały łatwo rezygnować ze swych
dotychczasowych wpływów. Zwłaszcza Wielka Brytania, Rosja i USA wysłali do
Nigerii broń w celu uzbrojenia muzułmańskiego plemienia Hausów. Dzięki temu już
od początku wojny domowej przewaga przeciwnika była znacząca, a jedynym
państwem popierającym młodą republikę okazała się Tanzania. Nigeryjczycy
uniemożliwiały dotarcie do Enugu jakiejkolwiek formy pomocy humanitarnej, jedynie
pod osłona nocy samoloty wiozące żywność i niezbędne produkty codziennej
potrzeby mogły lądować w Biafrze i to jeszcze przy zgaszonych światłach. Ta
ograniczona forma pomocy organizowana między innymi przez Caritas nie była w
stanie ochronić tysięcy ludzi umierających z głodu. Wojska zaś prezydenta
Nigerii niszczyły i grabiły wszystko, co napotkały na swojej drodze. W wyniku
tych nierównych sił, po trzech latach walk i przeżywanego koszmaru, Biafra
upadła. Koniec wojny nie przyniósł spokoju, ale dalszy terror ze strony
zwycięzców. Powrót do dawnej rzeczywistości okazał się po prostu nie możliwy,
wiele rodzin cierpiało z powodu doznanych krzywd, zhańbienia swych kobiet i
zaginięcia najbliższych członków rodziny, którzy zniknęli bez śladu.
Nigeria. Koniec lat 60
XX wieku przynosi kres dawnej epoki kolonializmu, a o nowych zmianach dyskutuje
się w salonach elity kulturalnej i naukowej. To tam toczą się ożywione dysputy,
część intelektualistów otwarcie popiera hasła socjalistyczne i głosi konieczność
nieuchronnych zmian. Na przykład wyrównanie szans zdobycia wykształcenia dla
młodzieży wywodzącej się z najniższych warstw społecznych. Do tego typu ludzi
należy Odenigbo. Do jego domu w charakterze służącego trafia młody niewykształcony
chłopak Ogwu, któremu jeszcze przed rozpoczęciem pracy wpojono, że na każdym
kroku ma przytakiwać swemu chlebodawcy i unikać wszystkiego tego, co może
ściągnąć jego gniew. Skutki bowiem obrażenia pana mogą okazać bolesne, wygnanie
i pozbawienie perspektyw na prowadzenie egzystencji na wyższym poziomie, od tej
jaką wiedzie jego rodzina. Tylko, że pracodawca nie jest takim, jakiego
przedstawiano. Pragnie poszerzać horyzonty myślowe Ogwu, zadaje trudne pytania,
otwarcie mówi o konieczności posłania go do szkoły, a wszelkie koszty bierze na
siebie. Chłopak ma tylko jedno podstawowe zadanie, przykładać się do nauki. To
niejedyna rzecz, jaka zaskoczyła młodego służącego. Drugą stanowią przybywający
do jego pana goście, zwłaszcza panna Adebayo. Kobieta zachowuje się zbyt
odważnie w stosunku do gospodarza, pozwala sobie na zatykanie mu ust i głośne
spieranie się z nim w sprawie wygłaszanych przez niego poglądów
społeczno-gospodarczo-politycznych. To wszystko nie mieście się w głowie Ogwu.
Ostatecznym dowodem odmienności domu Odenigbo od tych tradycyjnych, okazuje się
przybycie do niego przyszłej pani domu, Olanny. Nie przyprowadza swej służącej,
a pozycja chłopaka nie zmienia się. Mało tego, okazuje mu nie niemniejszą
życzliwość od tej, jaką doświadczył do tej pory. Dziewczyna porzuciła dostatnie
życie, aby zamieszkać wspólnie z ukochanym. Ogwu staje się więc członkiem
rodziny, a szczęście państwa staje się dla niego sprawą najwyższej miary.
Podobną postawę przyjęła siostra Olanny, Kainene – rozkapryszona i
rozpieszczona córka prezesa dobrze prosperującego przedsiębiorstwa, w chwili
kiedy zgadza się zamieszkać wspólnie z angielskim pisarzem, Richardem.
Szczęście młodych nie trwa długo, wkrótce dochodzi do zdarzenia, które położy
się cieniem w ich wzajemnych relacjach. W chwili wybuchu wojny, zmuszeni
zostaną do ekstremalnych wyborów, żeby przeżyć w świcie konfliktów klasowych,
religijnych i ekonomicznych.
Akcja powieści
podzielona zostaje na dwa wzajemnie przeplatające się okresy: początek i koniec
lat 60. XX wieku. Na tej płaszczyźnie
najwyraźniej widać wszystkie zmiany jakie zaszły w tym kraju na przestrzeni
dekady. Początkowo obserwujemy Nigerię w której toczy się codzienne życie
zwykłych ludzi. Przedstawiciele nauki skupiają się wokół uczelni wyższej, na
której podczas wykładów przekazują swe poglądy do rzesz studentów. W salonach
inteligencji poza nimi spotykają się literaci, aby wspólnie omawiać bieżące
wydarzenia. Coraz bardziej widać nadchodzący kres dominacji brytyjskiej, koniec
pewnej epoki wydaje się nieuchronny. Problem tylko, że nie wszyscy chcą się z
tym pogodzić i przyjąć to do wiadomości. Dla nigeryjskiej bowiem śmietanki
towarzyskiej hasła komunistyczne wydają się niepoważną mrzonką, a ludzie
wywodzący się z niższej od nich warstwy nie są godni, aby zawierać z nimi zbyt
bliskie znajomości. Młodzi Nigeryjczycy coraz bardziej jednak wyłamują się od
tej społecznie przyjętych zasad. Pragną sami decydować z kim stworzą rodzinę i
kogo wybiorą na swego życiowego partnera. Nawet jeśli muszą sprzeciwić się woli
rodziców, otwarcie manifestujących swą niechęć do życiowych partnerów dzieci.
Kobiety wyłamują się z powszechnie przypisanej im roli, dbania o wygodę męża i
zajmowania się domem oraz kuchnią. Są pewne siebie, niezależne, otwarcie
wypowiadające własne poglądy, nie pozwalające na złe traktowanie. Za żadną cenę
nie chcą upodobnić się do swych matek cierpiących po cichu z powodu romansów
męża. Owa „nowoczesna” Afryka przeplata się z Afryką magiczną – pełną czarów,
zabobonów i od pokoleń utartych schematów, których łamanie stare pokolenie nie
zamierza tolerować. To kraj pełen skrajności i przede wszystkim odznaczający
się silnym kontrastem w poziomie życia, jakie wiodą jego mieszkańcy.
Druga część akcji
skupia się na kraju ogarniętym wojną domową. Ludzie giną z powodu przynależności
do innej grupy plemiennej, dochodzi do dramatycznego wyrzekania się własnego
pochodzenia, zmuszanie za cenę ratowania życia do odstępowania od wiary. Kraj
pogrąża się w coraz większym chaosie, na ulicach grasują bandy uzbrojonych
żołnierzy siejących strach i śmierć. Nigeria nie ukrywa swego dążenia do
eksterminacji Igbo, a wojskowi dokonających szturm na lotniska zabijają
każdego, kto tylko należy do tego plemienia. Dawne marzenia zostają zabite
przez brutalną rzeczywistość, w której mimo wszystko próbuje się ocalić
namiastkę zwyczajności i szukać własnego szczęścia. Przez radio słychać
przemówienia Jego Ekscelencji proklamującej Republikę Biafry i zapewniającą, że
toczone walki nie potrwają długi. Biafrańczycy walczą o słuszną sprawę i muszą
niebawem zwyciężyć. Problem tylko w tym, że eskalacja przemocy ze strony
przeciwnika przybiera na sile i wkrótce chcąc ratować życie, należy opuścić swe
dotychczasowe domy. Pozostaje tylko udanie się w nieznane, do obozów dla
uchodźców w których każdy dzień przynosi nowe zagrożenia. Bombardowania,
łapanki mężczyzn i wcielanie ich do Armii Biafry, szukanie domniemanych
zdrajców stają się codziennością. Poczucie zagrożenia i wszechobecna śmierć
odczuwana jest na każdym kroku. W świcie tym zniknęła nadzieja, a iskierki
dobra coraz bardziej zaczynają słabnąć. Zło wydaje się zwyciężać i niszczyć
każdego, kogo spotka na swej drodze. Rozbite rodziny, próby odwagi i życie w
wiecznym lęku przed tym, co przyniesie jutro stają się elementami codzienności
mieszkańców południowej części kraju. Podczas gdy Nigeria cieszy się dawnym,
niczym niezmąconym życiem. Gra w polo, oddawanie się ulubionym rozrywkom,
luksusowe produkty żywnościowe i higieniczne – które dla ogarniętej wojną
Biafry wydają się ironią. Dla mieszkańców Enugu, Nsukki bowiem nie ma już
żadnej nadziei, na powrót do dawnego stylu życia. Tu panuje tylko beznadzieja i
złość, kłótnie sąsiedzie i domowe. Kobiety przejmują pałeczkę dowodzących, podczas gdy mężczyźni pogrążeni są w depresji
albo w obawie przed mobilizacją wolą się nie ujawniać.
Proza
Chimandy Ngozi Adichie jest brutalna, bezlitosna i zabierająca czytelnikowi
wszelką nadzieję na poprawę losów bohaterów. Autorka opowiada
o doświadczeniach i przeżyciach własnych członków rodziny. Pokazują Nigerię,
jako kraj wstrząsany dążeniami separatystycznymi, społecznymi, religijnymi.
Zamieszkują ją przedstawiciele różnych grup plemiennych posiadających odmienne
tradycje i wcale nie pałające do siebie sympatią. Połówka żółtego słońca to powieść w bezkompromisowy sposób zwracającą
uwagę Zachodu na dramat Nigerii lat 1967-1970 i pokazująca okrucieństwo
toczonej tam wojny. Podczas lektury łzy płyną strumykiem z oczu, ale wciąż
pragnie się więcej i więcej. Pragnie się dalej śledzić walkę bohaterów o
zachowanie namiastki normalności i dobra. Zakochują się, kierują się odruchami
serca w stosunku do rodziny i przyjaciół – i właśnie te drobne gesty, słowa
wypowiadane niejednokrotnie w gniewie, lecz podyktowane troską i strachem o
nich, są iskierkami dobra w świecie ogarniętym przez wszechpotężne zło. One
dają nadzieję, że może jeszcze nie wszystko stracone, może jeszcze nadejdzie
lepsze jutro. Każdy jednak, kto tylko sięga po książki tej wybitnej
nigeryjskiej pisarki musi przygotować się na ekstremalne przeżycia, na fale
skrajnych emocji przepływających z serca prosto do duszy. Na koniec zaś
zostajemy całkowicie rozbici. Za pomocą prostego języka potrafi uderzać w
najczulsze struny i odczuwane także przez nas lęki. Precyzyjne zdanie są niczym
ciosy, za każdym razem rozkładające na łopatki. Zachwyt i przerażenie są
nieodłącznymi towarzyszami. Przede wszystkim jednak Adichie uczy doceniać to,
co mamy.
Polecam,
Moja ocena 9/10
Źródło: Wydawnictwo Zysk i S-ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz