O Chinach epoki
maoistowskiej i pomaistowskiej opowiada Liao Yiwu w Prowadzącym umarłych.
Opowieściach prawdziwych Chinach z perspektywy nizin społecznych.
Mówiąc o tym niezwykle
przejmującym reportażu, należy na początku bliżej przyjrzeć się samej osobie
autora, gdyż echa jego osobistych przeżyć są w tej opowieści dość silnie
zaznaczone. Liao Yiwu urodził się w 1958 roku w rodzinie inteligenckiej. Poeta,
muzyk, dziennikarz odznaczający się empatią w stosunku do tych, skrzywdzonych
przez Partię, jak również zdecydowanie wyrażający swe poglądy w stosunku do
ludzi, budzących w nim niechęć, a nieraz nawet odrazę. Za poemat napisany po
wydarzeniach 4 czerwca 1989 r. na Placu Tiananmen, w których wojsko dokonało
masakry studentów biorących udział w protestach, a który to fakt władze
skrzętnie próbowały zatuszować w oczach opinii publicznej, został skazany na
cztery lata więzienia. W tym czasie był torturowany, wyczerpany fizycznie i psychicznie podejmował
próby samobójcze. Po odbyciu kary, utrzymywał się jako uliczny grajek. W 2003
roku otrzymał stypendium od Human Rights Watch, a w 2007 r. nagrodę Freedom to
Write od Niezależnego Chińskiego Pen Center. W 2011 z przyczyn politycznych,
zmuszony został uciekać z Chin. W Prowadzącym
umarłych….opowiada o dramacie setek tysięcy ludzi, których życie od 1949 r.
wraz z dojściem do władzy Mao Tse-Tunga zamieniło się w piekło na ziemi.
Stanowi on zbiór ponad
trzydziesty wywiadów przeprowadzonych od lat 90. XX wieku, aż do 2008 roku.
Bohaterami są osoby posiadające zupełnie odmienne doświadczenia, życiorysy, zawody,
a nawet poglądy polityczne. Wśród nich znajdują się m.in. zawodowi żałobnicy,
prowadzący umarłych, lunatyk, opat buddyjski, były czerwonogwardzista, człowiek
uznany za kontrrewolucjonistę, uliczni muzycy, byli urzędnicy, handlarz
kobietami, mistrz feng shui itd. Cechą
łączącą wszystkie te osoby, jest ich obecne odrzucenie nie tylko przez władze
komunistyczne, ale nawet własne społeczeństwo. Patrzy się na nich z pogardą,
zaliczani są do marginesu, od którego „porządni obywatele” odwracają wzrok. Ze
wszystkich tych rozmów z jednej strony
bije obraz Chin jako kraju mistycznego, przywiązanego do dawnej tradycji ojców,
z drugiej komunistycznego piekła, w którym chociażby w skutek przeprowadzanej
tam rewolucji rolnej wiele osób ginęło z głodu, a ratując siebie i rodzinę –
posuwało się nawet do kanibalizmu. W kontraście do tego, co zawarł Mao w Czerwonej Książeczce uderza kontrast
współczesnego Pekinu odchodzącego od komunizmu, na rzecz kapitalizmu. Dawna zaś
ideologia stanowi jedynie narzędzie w rękach rządu do kontrolowania „poddanych”
i eliminowania, tych co głośno odważą się zgłosić sprzeciw.
Osoby rozmawiające z
Liao Yiwu pochodzą z prowincji Syczuan, najczęściej są to ludzie w podeszłym
wieku, pamiętający doskonale czasy rządów nacjonalistów Czen Kaj Szeka, mający
po nich przewrót komunistyczny w wyniku, którego znaleźli się w społecznej
pogardzie, dziś natomiast żyją w zapomnieniu. Wcześniej szanowani mieszkańcy
miast i wsi, wiodący spokojne życie, czy oddający się fachowi przekazywanemu z
pokolenia na pokolenie, w wyniku przeprowadzonej reformy rolnej, a później kulturowej,
ich egzystencja zmieniła się diametralnie. Szykanowani, bici, więzieni,
torturowani, będący świadkami odchodzenia tych, których kochali; albo z drugiej
strony sprawujący wysoką władzę urzędniczą i ślepo wpatrzeni w hasła głoszone
przez Partię, wraz z odejściem od „tradycyjnego” komunizmu w stronę kultu
pieniądza, również znaleźli się gronie osób, które stały się niewygodne. Część z nich cierpiała piekło chińskich
więzień z powodu fałszywych oskarżeń, braku zgody na życie w kłamstwie. W
zakładach karnych doznali znęcania i najbardziej wyrafinowanych tortur nie tylko
od przesłuchujących ich urzędników, ale również od celowych szefów mających
siłą wydobywać z osadzonych przyznanie się do winy. Słuchając tych, którym zabrano prawo głosu,
zaczyna lepiej rozumieć się, nieraz czemu ofiary reżimu wolą milczeć, niż
głośno mówić o niesprawiedliwości, jaka ich dotknęła. Są to bowiem ludzie,
którym odebrano dosłownie wszystko. Rodziny, zdrowie, szacunek, to czego Partia
nigdy im nie zabrała, to poczucie wiary w konieczność mówienia prawdy, nawet
jeśli oznaczała ona nowa falę cierpienia.
W ten sposób czytelnik
dokładnie poznaje zachodzące w Chinach na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu
lat zmiany: obyczajowe, mentalne, oraz życie codzienne tych, od których na co
dzień odwraca się wzrok. Cierpienie i nieumiejętność pogodzenia się z
krzywdzącą rzeczywistością, czy milczenie w obliczu manifestacji kłamstwa i
społecznej manipulacji faktami. Liao Yiwu nie stroni od poruszania tematów trudnych:
handlu żywym towarem, bezczeszczenia starych świątyń buddyjskich, roli Kościoła
Katolickiego w Chinach podporządkowanego władzy ludowej, pokazuje system
korupcji i brak możliwości obrony przed nią. Zadaje każdemu pytanie o jego
tożsamość, przywołuje bolesne wspomnienia – w których niejednokrotnie opowiada
również o własnych doświadczeniach podobnych do tych, będących udziałem jego
bohaterów. Kończy swa relację rozmową z
rodziną, która w 2008 roku w wyniku trzęsienia ziemi, straciła cały swój
majątek, i mimo pomocy ofiarom katastrofy głoszonej przez rząd - faktycznie ludzie, ci nie są w stanie wrócić
do dawnego życia.
Prowadzący
umarłych. Opowieści prawdziwe Chiny z perspektywy nizin społecznych w
samym Pekinie znalazł się na liście książek zakazanych, natomiast w Polsce w
2012 roku dostał Nagrodę im. Ryszarda Kapuścińskiego. W moim przekonaniu całkowicie
zasłużenie. Niezwykłe uznanie należy się polskiej tłumaczce Agnieszce
Pokojskiej. Książka początkowa trafiła na rynek amerykański, wiec sam przekład
na angielski stylizowany był dla ludzi Zachodu. Natomiast w polskiej edycji,
podstawę oczywiście stanowił tekst angielskich Wen Huanga, ale z dostosowaniem
do tradycyjnych chińskich zwrotów: dziadku, nauczycielu, pan i pani. Moim zdaniem
Pokojska fenomenalnie oddała ducha i obraz komunistycznych Chin, a jej przekaz
sądzę, że jest zgodny z zamysłem samego Liao Yiwu. Reportaż ten odmalowuje
Chiny nieznane dla szerszego grona odbiorców, nawet ci odwiedzający ten kraj,
nie będą w stanie zajrzeć w przerażającą przeszłość, jaka zapisana jest w pamięci
wielu ofiar Partii. To kraj pełen
kontrastów z jednej strony zabobonny, pielęgnujący dawne zwyczaje, z drugiej
jednak stający się prężnie rozwijającym się państwem kapitalistycznym, dla
którego system wprowadzony przez Mao jest i był wygodnym pretekstem do nadużyć
i bogacenia się tych, którzy niejednokrotnie występują w charakterze panów
życia i śmierci. Rozerwany między tym, co jest domeną Zachodu, a komunistyczną ideologią. Dostrzega się zachodzące zmiany, ale przede
wszystkim dramat tysięcy ludzi. To lektura przerażająca, smutna i mocno
zapadająca w serce. Taka, po której moje postrzeganie Chin uległo dużej zmianie
i dająca szansę poznania tego, o czym powszechnie nie mówi się głośno. Piękna
opowieść o ludzkim nieszczęściu, rozpaczy, braku perspektyw na lepsze jutro,
tęsknoty za tym. co bezpowrotnie minęło i mimo wszystko wielu żywi nadzieję na
odmianę złego losu.
Polecam.
Moja ocena 9/10
Źródło: Wydawnictwo Czarne
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz