Przeszłość
będąc katalizatorem brutalnych morderstw na tle skomplikowanych ludzkich losów
i ukrywanych w sercu pragnień w Odziedziczonym
złu Yrsy Sigurðardóttir.
Są takie
zdarzenia, które na zawsze mogą wywrzeć silne piętno na dalszym życiu. Bolesna
rozstania, rozłąka z najbliższymi, czy skrywane latami mroczne sekrety. Czynnikiem,
który łączy je wszystkie jest zło zapisane w samym DNA rodziny. Niczym rdza
zżera ludzi mieszkających pod jednym dachem, rozkłada wszystko to, co czyste i
niewinne. Nie oszczędza nikogo, nawet niewinnego dziecka czy nastolatki
wkraczającej w próg dorosłości. Panująca wokół tych osób duszna atmosfera jest
w stanie wyrazić więcej, niż tysiące słów. Lęk, milczenie, ucieczka w samotność
bądź szukanie fałszywych przyjaciół – tylko po to, aby zagłuszyć krzyczącą w
sercu ranę. Wszystko to osacza i wpływa na podejmowane decyzje, doprowadza do
stwardnienia serca tych, dla których cierpienie stało się nieodłącznym
towarzyszem. Sprawia, że nawet pośród ludzi można czuć paraliżująca samotność i
nigdzie nie znajdzie się od niej choćby chwili wytchnienia. Wkrada się w umysł
i duszę, anektuje wszystko i pozbawia nawet nadziei na lepsze jutro. Jedyne co
zostaje, to przeżywanie jej na własny sposób, nawet jeśli on nie jest
najlepszy. Spotkania z przypadkowymi osobami, doprowadzające do jednorazowego
seksu, a potem? Nic. Powrót do własnej tęsknoty za byciem kochanym i posiadania
tych, którzy obdarzą bezinteresownym uczuciem.
Gorzej
jest, gdy wszystkie te pragnienia staną się narzędziem do przeprowadzenia
krwawej zemsty, ukarania tych, których obwiania się za zrujnowane życie.
Wówczas nigdzie nie można czuć się bezpiecznie. Własny dom i znajdujące się w
nim sprzęty codziennego użytku, mogą stać groźnym przedmiotem w rękach szaleńca
pragnącego napawać się bólem i strachem swych ofiar. Dom, w którym przebywa matka
z dziećmi stać się może areną jednej z najbardziej makabrycznych zbrodni.
Morderca bowiem wyssał z kobiety całe jej wnętrzności, a świadkiem śmierci była
tylko wystraszona kilkuletnia dziewczynka, schowana pod łóżkiem. Widziała na
własne oczy i słyszała, jak życie opuszcza tę, którą była całym jej światem.
Tym kogo, kochała najbardziej na świecie, a teraz nie potrafi pogodzić się z
tym, że jej już nie ma. Kiedy policja przyjeżdża na miejsce zbrodni, zastaje
tak przerażający widok, jakiego nawet najbardziej doświadczeni stróże prawa nie
wiedzieli nigdy dotąd. Trudno im ustalić, dlaczego to właśnie kobieta
prowadzące zupełnie normalne życie, a jedyną jej winą było zbytnie udzielanie
się w mediach społecznościowych, stała się celem ataku zwyrodnialca. Matka
kilkorga dzieci, żona, jedna z wielu szeregowych pracownic próbująca łączyć
życie zawodowe z rodzinnym. Najgorsze jest jednak to, że córka zmarłej mówi, że
ten kto zabił jej mamę, planuje już kolejne morderstwa. Właśnie wybrał nową
ofiarę, której będzie musiał dać nauczkę. Rozpoczyna się dramatyczny wyścig z
czasem. Kiedy bezskutecznie policja próbuje ją przesłuchać, ginie kolejna
kobieta. Obie panie nic ze sobą nie łączy, nie ma w ich profilach żadnego
punktu stycznego, nic co wyróżniałoby je na tle innych. Jedynie sprawca krąży
wokół kolejnych ludzi niczym cień. Niewidoczny dla innych, wyglądem odstraszający
tych, którzy mieliby ochotę z nim zagadać, całkowicie nieuchwytny i
perfekcyjnie mylący tropy. Wiadomo tylko jedno, już kryje się w ciemności i
czai się na kolejną osobę. Chcąc go powstrzymać i wymierzyć zasłużoną karę,
należy już tylko wsłuchać się w milczący głos, tych co odeszli. Żywi natomiast
będą musieli wsłuchać się w opowiadaną przez nich tragiczną historię rodziny,
od której zło niczym fala rozlała się na całe miasto.
Przepełniona
strachem i poczuciem bezradności atmosfera Odziedziczonego
zła sprawia, ze czytelnik w trakcie lektury zamiera, czuje jedynie bicie
własnego serca. Przerażenie potęgowane jest dodatkowo przez świadomość, że giną
ludzie tacy jak my. Tacy, z którymi bez trudu sami moglibyśmy się
zidentyfikować . Yrsa Sigurðardóttir doskonale potrafi doprowadzić na skraj
szaleństwa, obłędu i wywołać uczucie zagrożenia płynące ze wszystkich stron. Kompletnie
nie wiadomo komu można ufać, a komu nie. Tu każdy prowadzi własną grę,
zachowanie i wybory bohaterów kierowane są przez mieszkające w ich umysłach
demony. Autorka gra na najczulszych strunach ludzkiej duszy, odwołując się do
pragnień drzemiących w nas samych, pokazuje jak bardzo nasze pragnienia czy
niezagojone rany noszone w sercu, mogą sprawić, że człowiek posunie się do
bestialskiego morderstwa. Chcąc wymierzyć sprawiedliwość, stanie się aniołem
śmierci atakującym i niszczącym życie niewinnych ludzi. Zło, które raz zostało
zasiane, wydaje swe plony nawet po kilkudziesięciu latach. Potrafi żyć w ukryciu,
sprawić jakoby wszyscy o nim dawno zapomnieli. Jednak dawne grzechy tak
naprawdę nie minęły, odzywają się na nowo i w kolejnych pokoleniach stwarzają
nowych potworów. Dogodne do tego warunki
stwarza sama Islandia, której mieszkańcy znają się i praktycznie każdy wie wszystko
o każdym, wszyscy razem tworzą powiązaną ze sobą przeróżnymi nićmi społeczność,
w której przeszłość bez trudu może dojść do głosu. Ukrywane przez nich
tajemnice potrafią sięgać wielu lat wstecz, a kiedy nowe pokolenie odkrywa je,
znów tworzą wzajemną spiralę sekretów niszczących szczęście młodych ludzi.
Paradoksalnie mimo, że przeszłość w nierozerwalny sposób splata się z
teraźniejszością, to jednak nikt nie ma ochoty zgłębić jej, poznać dramatu
matki oddającej swe dzieci do adopcji, nie wielu tylko marzy o poznaniu
własnych korzeni. Większość woli odwrócić wzrok, ignorować historię własnego
pochodzenia, która manifestacyjnie domaga się, aby na nią spojrzeć. Ignorowanie
jej i milczenie o tym co się wydarzyło sprawia, że w tej powieści nie ma niewinnych.
Każdy w pewien sposób ponosi winę za to, co obecnie dzieje się w niewielkim
miasteczku. Każdy ma coś do ukrycia i każdy nie mówi do końca prawdy. Gra
pozorów oraz ucieczka przed sobą samym ma pozwolić uporządkować życie, a
jednocześnie zakopać się w najwygodniejszej dla siebie pozycji obronnej.
Odziedziczone zło stanowi pierwszy tom serii opowiadającej o pracownicy Ośrodka ds.
nieletnich, Freyi oraz komisarzu Huldurze. Stanowi znakomite powiązanie thrillera z powieścią
psychologiczno-obyczajową. Z jednej strony śledzimy sprawę zbrodni i próby jej
rozwiązania przez islandzką policję. Bierzemy udział w naradach, tworzymy
profile mordercy, słuchamy przesłuchania jedynego świadka zbrodni i patrząc na to, jak niewinne dziecko boi się
mówić o tym co widziało, nie ma ochoty otwierać się przed obcymi ludźmi i na
swój sposób szuka zabranego mu na zawsze beztroskiego dzieciństwa. Z drugiej
natomiast strony o wiele ciekawsze jest poznawanie przeszłości bohaterów.
Obserwowanie ich walki o szczęście i szukanie tych, którzy ich pokochają.
Wszyscy oni tęsknią za bliskością, marzą albo o miłości idealnego kochanka albo
pragną doświadczyć miłości braterskiej. Yrsa Sigurðardóttir udowadnia, że jest
nie tylko zręczną pisarką literatury grozy, ale jednocześnie doskonałym
obserwatorem ludzkiej duszy opowiadającym o tym co trudne, bolesne, o tym co
niejednokrotnie jest udziałem samego czytelnika. Przeraża krzyczącą samotnością
i okrucieństwem. Po spotkaniu z nią trudno będzie zamknąć oczy, bo wciąż w
uszach będzie się miało ciche kroki drapieżnika, który właśnie zmierza do swej
ofiary.
Polecam.
Moja
ocena 8/10
Źródło: Wydawnictwo Sonia Draga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz