wtorek, 4 czerwca 2019

POCZTÓWKI, AGNIESZKA LIS [RECENZJA PRZEDPREMIEROWA]


O wakacjach będących leczniczym uzdrowieniem duszy, o skrywanych latami pragnieniach i codziennych dużych i małych smutkach opowiada Agnieszka Lis w Pocztówkach.


Wyspy Kanaryjskie to nieustannie popularne miejsce turystyczne, do którego co roku przybywają urlopowicze z całego świata, by choć na parę dni poczuć ich gorące słońce, ciepły piasek pod stopami, czy zanurzyć się w krystalicznie czystej wodzie. Słuchanie szumu oceanu. Odpoczynek w cieniu palm, egzotyczne potrawy i koktajle, niezapomniane widoki i liczne atrakcje turystyczne czekające na rzesze przybyszów. Połączenie wszystkich tych rzeczy w jedno, jest w stanie zagwarantować spędzanie niezapomnianych chwil i naładować akumulatory dobrą energią.   Pobyt w tym egzotycznym zakątku świata, z dala od codziennych obowiązków i wiecznego zabiegania, zmusza przybyszów do spędzania czasu we własnym towarzystwie. Poza beztroskim relaksem i popijaniem drinków, pojawia się nieraz przestrzeń do rozmów na trudne tematy. Otwarcia się przed drugim człowiekiem i wyjawieniem tego, czego rzeczywiście się chce, opowiedzenie o skrywanych lękach, a nieraz i sekretach. Dla tych, których uwięziła tropikalna wyspa w swym bajecznym krajobrazie, pojawia się nie tylko kolejna okazja do szpanowania przed znajomymi, ale przede wszystkim powiedzenia głośno tego, co skrywa się głęboko w duszy. Może nawet po raz pierwszy w życiu. Wówczas to, beztroskie wakacje mające być kolejnym przebywaniem razem, a jednak osobno, stają się szkołą budowania wzajemnych więzi i odkrywaniem swojej prawdziwej twarzy.


W samym środku zimy trzy zupełnie różniące się od siebie rodziny udają się na wykupioną wycieczkę na Wyspy Kanaryjskie, do Lanzarote. Wszyscy skorzystali z tej samej opcji last minute i już na płycie lotniska widać istniejące między nimi sprzeczności. Wśród klientów biura są:  Agata, Darek i Kacper - zabiegane i dobrze zarabiające małżeństwo z dorastającym synem, żyjącym cały czas we własnym świecie, Patrycja, Lucyna i Sandra – wnuczka, babcia i córka kochające się ale przepełnione niewypowiedzianym wzajemnym żalem, oraz nowobogackie samotne małżeństwo, Julity i Zbyszka. Podczas, gdy jedni beztrosko szastają pieniędzmi, pozując się na perfekcyjną parę, inni prowadzą wzajemną wojnę polsko-polską, a jeszcze inni przeliczają każdy grosz – gdyż  i tak już mocno nadwyrężyli domowy budżet. W otoczeniu tropikalnej przyrody i hotelowych luksusów spędzają czas praktycznie nie wiele różniący się od tego, jaki był ich udziałem w Polsce. Sztuczne umizgi, kłótnie i wzajemne docinki, czy pretensje. Dopiero udział w dość nietypowym zwiedzaniu  wyspy przynosi im okazję do wsłuchania się we własny głos i konfrontuje się z tym co trudne, bolesne i czego zawsze unikali w rozmowach. Ten jeden punkt programu niespodziewanie doprowadza do tego, że wszystkim spadają od dawna noszone maski.

Nie od dziś wiadomo, że najtrudniej jest przebywać pod wspólnym dachem, a jeszcze trudniej wtedy, kiedy trzeba wspólnie spędzić kilka dni. Rodzinne wczasy, nie zawsze oznaczają mile spędzone chwile. Zwłaszcza, jeśli do tej pory niezwykle skutecznie udawało się domownikom poruszać się po oddzielnych torach. Praca, wielogodzinny pobyt poza domem, natłok obowiązków, korporacyjne problemy i wyścig szczurów, dają idealną okazję do wzajemnego mijania się. Unikania niewygodnych tematów, opowiedzenia o swoich pragnieniach i uczuciach. Mówienia na głos o tym, co stanowi największe cierpienie. Ranę noszoną przez wiele lat w sercu, którą jedynie idealnie udało się maskować. Pod płaszczem szorstkości, uszczypliwości, wspominek i wypominek idealnie jest się w stanie schować miłość do dziecka, rodzicielskie zmartwienia, radość z posiadania potomstwa, przywiązanie do męża, ale nieraz również wewnętrzne rozdarcie i nieumiejętność dokonania wyboru życiowego partnera. To właśnie zwykła szara codzienność daje mnóstwo okazji nie tylko do tuszowania własnych emocji, ale również nieraz bardzo bolesnych sekretów.


Pocztówki stanowią otwarcie serii Czas na zmiany, będącej pierwszym cyklem w twórczości Agnieszki Lis. To, co teoretycznie powinno stać się ich słabą stroną, staje się najsilniejszym atutem, a mianowicie powolna akcja. Ma się wrażenie, jakoby czas płynął leniwie. Podobne rozmowy przeprowadzane w podobnym do wcześniejszego tonem Początkowy pobyt bohaterów na Wyspach Kanaryjskich, to czas podczas którego praktycznie nic się nie dzieje. I tutaj niespodzianka, wrażenie takie ma nie tylko czytelnik, ale również jeden z bohaterów. Odnosi się wręcz wrażenie, jakoby oni wszyscy wręcz czekali, aby w końcu wrócić do domu i oddać się swoim wcześniejszym zajęciom. Korpowalkom przenoszonych na grunt rodzinny i relacji międzyludzkich,  poranne wstawanie o piątej rano i udawania się na prowadzony przez siebie stragan, albo po prostu ładnie pachnieć i wydawać pieniądze ciapowatego mężulka. Atmosfera panująca między nimi jest ciężka i duszna niczym kanaryjskie słońce. Od początku wyczuwa się napięcie i konieczność konfrontacji z tym, o czym nie mówią wprost – jedynie sygnalizują na swój własny sposób. Druga zaś połowa stanowi istny wulkan emocjonalny, od którego nie da się uciec, schować w bezpiecznej dla siebie pozycji, dopiero ekstremalne przeżycie sprawia, że nie są w stanie dalej udawać. Ukazuje ono prawdziwych ludzi mających podobne do naszych problemy, marzenia i bolączki. Opowiadają o rzeczywistości, która dla znacznej rzeszy czytelników może być znana: szczególnie tych, którzy sami zaliczają się korpomrówek czy zajmujących się ulicznym handlem. Snują swoje bolączki, wyjawiają zawiedzione nadzieje i najważniejsze chwile szczęście, mówią otwarcie o tym co dla nich ważne i czego rzeczywiście pragną. Rzeczy znajdujące się w ich orbicie zainteresowań są niezwykle przyziemne: miłość, spokój, uczucie osobistej samorealizacji, czy brak comiesięcznej walki o realizowanie nałożonych targetów – a na ich miejsce bezstresowe zajęcie dające poczucie satysfakcji i wymarzonej chwili oddechu. Autorka z niezwykłą dla siebie subtelnością i psychologicznym zacięciem do rysowania mocnych psychologicznie portretów przedstawia ludzi, takich jak my. Takich, których albo się lubi, współczuje, albo woli się nie mieć z nimi nic wspólnego. Dla mnie to porządny wstęp do większej całości i już nie mogę doczekać się, kiedy ponownie spotkam się Agatą, Darkiem, Kacprem, Sandrą, Lucyną, Patrycją, Julitą i zawsze sepleniącym Zbyszkiem.  To co miało być tylko przerywnikiem wpisującym się do uporządkowanej codzienności, przyniosło zmiany na które mam wrażenie, że wszyscy oni nie byli przygotowani.


Polecam.
Moja ocena 8/10
 
                                                   Źródło: Wydawnictwo Czwarta Strona

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz