Minął
niemal miesiąc od Warszawskich Targów Książek, ale nieustannie w bookosferze
jest o nich głośno. Czytamy nasze zdobycze, wspominamy autorów, z którymi udało
się spotkać i żałujemy tych spotkań, na które nie udało się dotrzeć. Kiedy
opadły pierwsze emocje, dziś chcę
podzielić się z Wami moimi wrażeniami, gdyż wiele rzeczy było super, ale
niestety wszystko nie zaiskrzyło tak, jak by się tego życzyło. Na koniec
gigantyczny bookhall z Warszawskich Targów Książek.
Przede wszystkim
tegoroczne Targi były pierwszymi, w których brałem udział. Stąd nie do końca wiedziałem,
jak się do nich przygotować pod względem organizacyjnym. Zastanawiałem się
między innymi: czy na Stadion będzie można
wejść z własnymi książkami, czy lepiej kupić książki na Targach czy tradycyjnie
w księgarni Internetowej itp. Od początku maja układałem plan spotkań z pisarzami, wiele z zamierzonych spotkań zrealizowałem, ale niestety na niektórych
dość istotnych dla mnie nie udało mi się nie dotrzeć.. Odnosząc się jednak do
moich przed targowych dywagacji i biorąc również moje ograniczenia fizyczne,
postanowiłem zabrać ze sobą umiarkowaną ilość książek, a resztę sukcesywnie
podczas trzech dni zakupić. Pomysł dobry i niedobry. Raz, że wydawnictwa się wycwaniły i na same Targi rzuciły wiele
czerwcowych premier, których autorzy gościli w tych dniach na spotkaniach autorskich
na Stadionie Narodowym – więc bez sensu było odkładać zakup, tylko po prostu te
książki się kupowało. Dwa, że ta forma była u mnie bardziej narzucona, niż
wybrana. Trzy ci co biorą z sobą walizkę lepiej, aby zaopatrzyli się w
księgarniach internetowych, ponieważ jest po prostu dużo taniej. Targi to dla
mnie też czas nie tylko zbierania podpisów i robienia zdjęć z autorami,
opowiadaniem do nich swoich literackich wrażeń, ale też mimo czasem sporych kilkudziesięciominutowych kolejek, to
rozmowy z innymi książkoholikami, będące dla mnie niezwykle miłe i cenne. Na Targach byłem piątek, sobotę i niedzielę,
czyli 24-25 maja. Jednym z ciekawszych
spotkań było dla mnie z Michaelem Scottem Moore`em autora Pustyni
i morze – której recenzje znajdziecie na blogu. Tutaj niestety smutna
konsternacja, mimo że sama książka ma swoje mankamenty o których przy różnych okazjach
wspominałem, to autor jest postacią niezwykłą, człowiekiem który spędził prawie
3 lata w niewoli u piratów somalijskich i mający bardzo wiele ciekawych
historii do opowiedzenia z tego okresu, a tu praktycznie nie było zbyt wielu
osób w kolejce. Podczas gdy w tym samym czasie u Blanki Lipińskiej, czekało
wielu młodych ludzi, aby zobaczyć się ze swoją idolką. Moore jest niezwykle
ciepłym człowiekiem, od którego bije niezwykła wręcz skromność i życzliwość.
Taki właśnie obraz tego pisarza i reportażysty utknął w mojej pamięci. Bardzo cieszę się, że udało mi się dotrzeć do
Olgi Tokarczuk – którą jak wiecie podziwiam i uwielbiam, Justyny Kopińskiej,
Szczepana Twardocha, Kuby Małeckiego,
Łukasza Orbitowskiego, Maxa
Czornyja, Remigiusza Mroza, Agnieszki Lis, Joanny Jax, Kuby Ćwieka,
Katarzyny Puzyńskiej, Magdaleny Witkiewicz, Gabrieli Gargaś – której dziękuje
za wyrywanie z codziennych smutasów, Yrsy Sigurðardóttir, Marka Krajewskiego, Ewy Winnickiej, Magdy Knedler –
z którą rozmawiałem na temat roli
przyjaźni, Ałbeny Grabowskiej – która oczarowała
mnie bijącym od niej ciepłem, Katarzyny Grocholi i wielu jeszcze innych
wspaniałych polskich autorów. Bardzo żałowałem, że nie udało mi się dotrzeć do Wiesława Myśliwskiego. Szczerze mówiąc, myślałem, że będzie do niego mniejsza kolejka, a tu w sumie pozytywne zaskoczenie, że tak wiele osób chciało się z nim zobaczyć.
Generalnie te dni były dla mnie cudowne i pełne niesamowicie pozytywnej atmosfery, jednak było kilka rzeczy, które nie zagrały do końca. Pierwszą generalnie rzeczą było wpuszczanie zwiedzających punktualnie o 10. Biorąc pod uwagę upał, jaki w sobotę panował od samego rana i stanie w wielkiej kolejce do wejścia kilkanaście minut, było po prostu słabe. Drugą sprawą organizowanie spotkań w ramach Kryminalnej Warszawy czy Kanapy Literackiej z rozchwytywanymi autorami tuż przed ich podpisywaniem książek, co powodowało niejednokrotnie wybór być na spotkaniu i posłuchać, co ulubieńcy mają do powiedzenia, a może wybrać opcję zdobycia autografu. Nie podobało mi się też stwierdzenie, jednego z czołowych autorów polskiej fantastyki , że nie pozuje do zdjęć i jednym słowem zbycie czytelnika, który mógł zrobić sobie z nim zdjęcie jak podpisywał książkę. Słabe. Weźmy pod uwagę, że wiele osób przyjeżdża na Targi przede wszystkim właśnie po podpis i zdjęcie, pozbawiając ich tych możliwości, jest trochę w nieporządku.
Jeżeli
natomiast chodzi o moje zakupy, to lista moich zdobyczy liczy 27 pozycji!!!!!
tę ostatnią pozycję dostałem w prezencie od Wydawnictwa SQN w ramach zakupu 3 za 2
Tak właśnie minęła u mnie 10 edycja WTK. No cóż, mam nadzieję, że za rok będzie jeszcze lepiej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz