MROCZNY
PIĄTEK
|
Śpiące
królewny – Stephen King, Owen King
Od
kiedy w 1517 roku Tomasz Morus opublikował „Utopię”, pokazując w niej idealny
ustrój społeczny zapewniający obywatelom szczęśliwą egzystencję; powstało wiele
opowieści odwołujących się do utopijnego świata, lepszego od znanego
dotychczas. Sposobów jego przedstawienia jest tak wiele, jak wiele ukazało się
książek poruszających tę tematykę. Na pewno do tej wizji zaliczyć można
stworzenie nowej rzeczywistości pozbawionej mężczyzn, a na świecie żyją jedynie
„spokojne” kobiety, pod którymi rządami panuje pokój.
W podobnym tonie o odwiecznej wojnie
męsko-damskiej pełnej wzajemnych oskarżeń i marzeń o życiu bez dam czy bez
dżentelmenów, wpisuje się najnowsza powieść króla grozy Stephena Kinga i jego syna Owena
Kinga Śpiące królewny.
Dooling w stanie Wirginia na pozór niczym nie różni się
od innych amerykańskich miast. Żyją w nim rodziny mające problem ze wzajemnym
zrozumieniem, mężczyźni dla których partnerka jest jedynie przedmiotem do
zaspokojenia potrzeb seksualnych – i
absolutnie nie patrzą na nią w inny sposób; jak również romantycy marzący o
wielkiej miłości; wreszcie małżonkowie znajdujący się w separacji i żywiący do
siebie wiele pretensji i żalów powtarzanych niczym mantra przy najmniejszej
okazji. Wydawać by się mogło, że już na zawsze pozostanie ono niezbyt znanym
prowincjonalnym miasteczkiem. Wszystko zmienia się w momencie, gdy do drzwi
ciężarówki narzeczonego Tiffany puka tajemnicza kobieta. Wydaje się, że jest to
kolejna chętna osoba na kupno narkotyków od lokalnego dilera. Nic bardziej
mylnego, dochodzi do makabrycznej
zbrodni i policja zatrzymuje podejrzanego przybysza. Jest nim niejaka Evie, od
początku zachowująca się w sposób niestandardowy. Zostaje przewieziona do
miejscowego więzienia, w którym pracuje Clint Norcross, mąż komisarz Lilii.
Równocześnie wraz pojawieniem się nowej więźniarki zarówno Dooling, jak i cały
świat obiega wirus aurory. Powodujący zasypianie kobiet, którym podczas z snu z
oczu i uszu wychodzą nitki tworzące szczelny kokon. Gdy tylko ktoś próbuje je
obudzić i zerwać narośl, wpadają w morderczy szał. W ciągu dwudziestu czterech
godzin zostaje jedynie garstka przedstawicielek damskiej populacji, którym
udało się nie zasnąć, wprawdzie przypominają chodzące zombie – przekonane, że tylko w taki sposób mogą się
uratować, mimo przeczucia, że wkrótce również po nie sięgnie klątwa Morfeusza.
Jedyną osobą odporną jest Evie. Sugeruje
wszystkim, że to właśnie ona stała się panią życia mieszkańców, znając przy tym
wszystkie ich sekrety. Nikt nie wie, czy jest ona medyczną anomalią, a może
demonem w ludzkim ciele. Jedno jest pewne, mężczyźni pozostawieni samym sobie
zrobią wszystko, żeby ją zabić lub przebadać w celu znalezienia antidotum i
przywrócenie własnych żon, matek i córek do „żywych”. Same zainteresowane w chwili zaśnięcia znalazły się w tzw. Nowym
Miejscu, które obecnie wydaje się im prawdziwym błogosławieństwem za sprawą
pozbycia się z ich przestrzeni wszelkich męskich osobników, zadających im przez
lata wiele cierpień, upokorzeń i wstydu. Nic już nie stoi na przeszkodzie w
zbudowaniu lepszego świata bez wojen,
walk i agresji. Zwłaszcza, że w mieście rządzonym przez mężczyzn zapanowała
brutalna siła i całkowita anarchia, mająca pod pretekstem walki z wirusem, również
wyrównać stare i nowe porachunków. Zwłaszcza,
że Evie nie pozostaje bezczynna i w mistrzowski sposób podjudza jedną grupę
przeciw drugiej, potęgując w ten sposób powiększający się z każdą chwilą chaos.
Śpiące królewny są
z całą pewnością znakomitym akcentem w świętowanym w ubiegłym roku jubileuszu
siedemdziesiątych urodzin Stephena Kinga i idealnie wpisują się w dotychczasowy
dorobek pisarza. Główne zarzuty, jakie można postawić są dwa. Pierwszy to
przede wszystkim ponowne wykorzystywanie znanych już z innych książek autora z
Maine schematów, do których wielokrotnie lubi w swojej prozie powracać.
Ponownie, niczym w Skazanych na Shawshank
mamy więzienie o zaostrzonym rygorze z sadystycznym strażnikiem, czerpiącym
przyjemność z zadawaniu bólu innym; czy odwołanie się do natury: roślin i
zwierząt będących posłusznymi „demonowi” – w tym przypadku wolę użyć określenia
występującego powieści Królowej lub Matce, bo czym innym może być tajemnicza
Evie, jeśli nie biblijną Ewą? Zwłaszcza, że wiele elementów bezpośrednio
wskazuje na taką właśnie interpretację: drzewo, wijący się po nim wąż,
zwierzęta podporządkowane jej poleceniom – wszystkie żyjące ze sobą w idealnej zgodzie. Nie wspominając
o wędrówce między dwoma równoległymi światami, co znów przypominało mi moje ukochane
Dallas `63 i tym razem również,
pojawi się pytanie które z dwóch możliwych do wyboru miejsc jest lepsze:
utopijne - od początku wydające się czytelnikowi nieco nierealne; czy może znane im z dotychczasowego życia zdominowane
przez brutalną siłę, wieczne wojny
wywoływane zawsze przez mężczyzn, zdrady i cierpienie kobiet oszukiwanych,
zdradzanych i maltretowanych przez męską cześć populacji. Wybór pozornie wydaje
się niezwykle oczywisty, jednak jak to u Kinga bywa nic nie jest takie, jakie
się wydaje. Jedna decyzja wywołuje poważne konsekwencje, i to co dobre szybko
okazuje się gorzkie w smaku. Z pewnością samo zakończenie również i tym razem
nie należy do najprzyjemniejszych dla czytelnika, lecz pozostawia go z
literackim kacem.
Oczywiście wspomniany
schematyzm nie wpływa na odbiór książki pokazującą wyśmienitą formę autorów. Od
niej po prostu nie sposób się
oderwać. Wciągają od pierwszej strony i trzymają w napięciu do samego końca.
Znacznie
poważniejszym zarzutem jest brak bardziej wyrazistych postaci. W Śpiących królewnach zabrakło mi
bohatera, z którym mógłbym się zaprzyjaźnić i kibicować, jak było chociażby w
przypadku Jake`a z Dallas `63. Tutaj mamy
nagromadzenie kilkunastu różnych osób, pojawiających się początkowo
naprzemiennie i wszyscy oni są tak samo ważni. Trudno znaleźć w tej gromadzie
ludzi wyrazistego lidera. Mimo to, ojcu i synowi udało się bardzo dobrze
połączyć te wszystkie rozgrywające się równolegle wątki w jeden wspólny, łączący
wszystkie postacie powieści.
Kingowie
stworzyli niesamowite połączenie mrożącego krew w żyłach horroru, połączonego z
fantastyką. Opowiadają przede wszystkim historię kobiet przeklętych przez
mężczyzn z kilku przyczyn. Po pierwsze z
powodu ich płci, są one w męskim mniemaniu źródłem wszelkiego zła: prowokują
mężczyzn, a gdy on ulegnie oskarżają go „o nie wiadomo o co”; są kłótliwe, władcze,
głupie i wiecznie znajdą powód do rozpoczęcia litanii wszelkich pretensji oraz wracania
do pewnych niewygodnych „incydentów” z przeszłości. Dokładnie takie same zarzuty w damskiej
retoryce pojawiają się wobec panów oskarżanych przede wszystkim o wywoływanie
wojen i walk mających na celu jedynie zaspokojenie męskiego ego. Aurora zatem doprowadza do pewnego pozornego
stanu idylli, świata bez mężczyzn i bez kobiet. Niestety owe rozwiązanie nie
spowoduje zniknięcia problemu i nadal będą musiały bać się o własne życie,
zwłaszcza w sytuacji palenia ich na stosie. Są one wyklęte także z powodu
własnej przeszłości kryminalnej i dręczących ich wyrzutów sumienia, a przede
wszystkim rozdzielenie z dziećmi. To kobiety bite, maltretowane i gwałcone, ich
godność dla mężczyzn pojawiających się na ich drodze nic nie znaczyła. Część z
nich przez lata musiała pokornie zaspakajać potrzeb seksualne oprawców, nieraz w
najbardziej wyuzdany sposób.
Pisarze jednak pokazują drugą stronę medalu. Kobiety,
które przez lata doznawały przemocy, potrafią zmienić się w niemniej okrutne
istoty, niczym nie różniące się od
dotychczasowych „ katów”. I nawet stworzenie rzeczywistości w której pozostaną
same, nie zmieni faktu, że zakosztowany przez nie smak siły wcale nie zniknie z
ich egzystencji i sposobu myślenia. Tkwi on tak mocno w ich psychice, staje się
motorem napędowym ich działań w Naszym Miejscu. Poza tym nawet chłopiec
wychowywany przez nie same - bez obecności ojca - posiada nadal męską naturę, która nigdy nie
zmieni się w damską i pewne zachowania są wręcz, jakoby wpisane w jego kodzie
genetycznym. Z tych wszystkich powodów próba budowania utopijnego świata jest
po prostu niemożliwa i zawsze pozostanie jedynie utopią.
Niewątpliwą
zaletą jest pokazywanie tych dwóch powstałych światów równolegle i niczym przez
dziurkę od klucza można zajrzeć do sąsiada. Przyglądamy się im z bliska,
jesteśmy świadkami prowadzonych rozmów. Przede wszystkim jednak autorzy nie
pozostawiają nawet odrobiny wątpliwości, jakby wyglądało nasze życie gdyby
zabrakłoby przedstawicieli odmiennej płci. Poruszenie tej tematyki przez króla
grozy jest szczególnie istotne wobec prowadzonej w mediach feministycznej
retoryki, w której używa się dokładnie tej podanej w Śpiących królewnach. Biorąc
pod uwagę, fakt że powieść napisali mężczyźni daje coraz więcej do myślenia i
jednocześnie im bliżej finału tym bardziej przeraża..
Poza tym zasadniczym wątkiem, Stephen i Owen Kingowie
pokazują ludzi ogarniętych śmiertelnym wirusem. Kobiety, które zasnęły nadal
mają zachowane wszelkie funkcje życiowe, lecz zapadły w wieczny sen. Mieszkańcy
Dooling i wszelkich okolicznych miejscowości robią wszystko, byle tylko nie
zasnąć. Supermarket posiadający w swej ofercie środki pobudzające staje się
obiektem inwazji. Nie tylko nie można nawet tam zaparkować, lecz sklepowe
alejki stają się areną walk o środki pobudzające – stanowiące obecnie przedmiot
pożądania i nikt nie zważa na jakiekolwiek moralne czy nawet humanitarne
pobudki. Liczy się tylko, byle jego córka, żona i matka nie zasnęły. Ludzie ci
są w stanie nie tylko bić się o to, po co przyjechali, lecz nawet stratować
innych. Tym samym widać świat, który z godziny na godzinę pogrąża się w coraz
większym chaosie. Szczególnie wizja taka jest przerażająca, gdy uświadomimy
sobie że w obliczu panowania coraz większej ilości nieznanych z pochodzenia zarazków i wirusów, przedstawiony
w powieści apokaliptyczny obraz, może stać się wkrótce także naszym udziałem.
Wtedy naprawdę czuje się chodzące ciarki po ciele.
Wreszcie osadzenie akcji w małomiasteczkowym klimacie
jest strzałem w dziesiątkę. Widzimy tamtejszą społeczność, która doskonale się
zna, wie o sobie wszystko, a przede wszystkim skrywa wiele antagonizmów
połączonych z szalejącą aurorą wybuchną
niczym bomba atomowa. Dzięki czemu niczym w zwierciadle widać wszystkie
łączące ich relacje, wszelkiej maści sympatie i antypatie, często przypominające
te znane z naszego podwórka.
Śpiące królewny to
bez wątpienia jedna z najbardziej odważnych powieści w dorobku króla horroru i
jego syna – który z całą pewnością wzbudzi większe zainteresowania polskiego
czytelnika. Pokazując obraz kobiet przeklętych i latami krzywdzonych przez
mężczyzn, idealnie wpisuje się do pojawiających się coraz częściej w mediach informacji
o kolejnych seksaferach, mających miejsce zarówno na gruncie amerykańskim jak
polskim, oraz związaną z nimi dyskusją. Z całą pewnością można zarówno
stwierdzić, że pisarze stoją po stronie kobiet, jednak w moim odczuciu oni
nikogo nie bronią i nie oskarżają. Odsłaniają jedynie z właściwą sobie
umiejętnością mroczne zakamarki duszy męskiej i damskiej, ostrzegając przed
światem w którym zabrakłoby w nim przedstawiciela wrogiej płci.
Ja natomiast widząc
latające nad głową ćmy, na pewno szybko przypomnę sobie o tej książce i poczuje
lęk, czy aurora nie wróciła.
Polecam.
Moja ocena 7/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz