MROCZNY
PIĄTEK
|
Enklawa,
Połów i Prom czyli trylogia Wysp Owczych Remigiusza Mroza.
Vestmanna należąca do Wysp Owczych prowadzi
monotonne życie. Wszyscy mieszkańcy znają się i nikt nie jest w stanie nic
ukryć o sobie, czego by inni o nim nie wiedzieli. Jednak swą wiedzą niezbyt chętnie dzielą się z
obcymi. Panuje tam nie pisane prawo milczenia o lokalnych problemach z którymi przychodzi się
zmierzyć Farerom. Nikomu nie przeszłoby
przez myśl, że spokojne miasteczko może stać się pewnego dnia niebezpieczne
oraz skupi się na nim uwaga zagranicznych mediów. Unoszące się tam opary nudy i senności są
tylko pozorne, przez lata zgromadziło się w nim wiele niewyjaśnionych spraw,
mieszkańcy skrzętnie próbują chronić przed światem wiele mrocznych sekretów ze swojej przeszłości,
lepiej bowiem by nigdy nie wyszły na światło dzienne. Podobnie przyjazna
egzystencja mieszkańców jest tak samo wiarygodna, jak wiara w możliwość
przebywania w jednej klatce dwóch drapieżnych zwierząt. Wystarczy iskra w
postaci jednego słowa wypowiedzianego za dużo, żeby pięści poszły w ruch. Jakby
nie patrzeć, wyspiarze są potomkami Wikingów, po których odziedziczyli krewki
temperament.
Tym
samym po Norwegii i Szwecji, przyszła pora na kolejne skandynawskie państwo,
Wyspy Owcze. Swych czytelników przenosi na nie, Remigiusz Mróz, który pod
pseudonimem Ove Løgmansbø napisał trylogię poświęconą temu malowniczemu
zakątkowi. W jej skład wchodzą: Enklawa, Połów i Prom. Podróż ta nie będzie wcale mniej ekscytująca,
niż wyprawa z Harrym Hole czy bohaterami Millennium.
Mimo, że każdy tom cyklu zawiera odrębną zagadkę
kryminalną, zarysuję jednak jedynie fabułę pierwszej części. Omawiając
pozostałe musiałbym zdradzić zbyt wiele szczegółów, gdyż każdy następny
nawiązuje do poprzednika. Jak zawsze nie
chcę niczego spoilerować.
Vestmanna zostaje
wstrząśnięta tajemniczą śmiercią młodej szczypiornistki grającej w szkolnej
drużynie, Pouli Løkin. Fakt ten jest o tyle wstrząsający, że miasto uchodzi za jedno z najbezpieczniejszych miejsc na
świecie. Ostatnia dokonana w nim zbrodnia miała miejsce w 1989
r. i nikomu nie przyszłoby do głowy, że może tam dojść do podobnej tragedii. Sprawa zostaje przekazana duńskiej pani
komisarz, Katrine Ellegaard a do pomocy
przydzielono jej miejscowego policjanta,
Sigvalda Nolsøe. Nie tylko oni
będą dążyć do wyjaśnienia tajemniczego zgonu nastolatki, podobny zamiar ma Hallbjørn
Olsen - ojciec przyjaciółki zmarłej, który jako ostatni widział ją żywą.
Niestety był na tyle pijany, że ma dziurę w pamięci i nie wie co działo się
poprzedniego wieczoru, kiedy umarła nastolatka. Zwłaszcza, ze zachowanie córki może
potwierdzać jego winę. Więcej dowiecie się sięgając po powieść, do czego gorąco
Was zachęcam.
Ove
Løgmansbø, jak okazało się w marcu
ubiegłego roku, stanowi literacki pseudonim Remigiusza Mroza. Autor chciał
zobaczyć, jak debiutujący polski pisarz o skandynawskim pochodzeniu, zostanie
przyjęty w Polsce. Zwłaszcza, że nie będzie można odnieść się do poprzednich
jego powieści i muszę przyznać, że gdybym nie poznał jego prawdziwego nazwiska,
nigdy nie domyśliłbym się prawdy. Jednak skoro zdecydował się na ujawnienie,
trudno będzie mi nie nawiązać do innych książek wychodzących spod pióra naszego
nadwiślańskiego króla kryminału.
Trylogia Wysp Owczych
jest obecnie zamkniętą całością i jej
tomy warto czytać po kolei. Muszę przyznać, ze debiut pod nowym nazwiskiem jest bardzo udany, choć
oczywiście nie brakuje w nim jednego mankamentu, który nie wpływa na ogólny odbiór. Uznaję ją zaraz po serii o
Chyłce, za najlepszy cykl Remigiusza Mroza. Zdecydowanie lepszy nawet od
tetralogii o Wiktorze Forście. To co mogę zarzucić, to przede wszystkim Enklawa i Połów powielają znany
schemat, złamany dopiero w Promie .
Widoczne jest to zwłaszcza w wątku wspólnego śledztwo cywila i policjantki mocno
przypominający mi Wieżę milczenia [recenzja TUTAJ] .
Bardzo podobał mi się sposób, w jaki autor przedstawił
krajobraz tych terenów, panującą tam atmosferę i niechęć do „obcych”. Postrzeganych jako tych, co chcą pozbawić
wyspy ich autonomii, jak również wplątanie w fabułę wiele lokalnych zwyczajów, na przykład polowanie na
grindwale, w czasie grindadráp.
Rewelacyjnie zostaje
oddana atmosfera owej enklawy stworzonej przez Farerów. Zewnętrznie stanowią zwartą
społeczność, niezbyt chętnie patrzą na
przenikanie duńskich wpływów na Faroje oraz są wrogo nastawieni do Duńczyków i nie pochwalają związków
zawieranych z ludźmi o innej narodowości. Stwierdzenie, ze należą do Danii
zalicza się do grona najgorszych z możliwych obelg. Przez lata powstała hermetycznie
zamknięta grupa, rządzącą się własnymi prawami, według których problem musi być
rozwiązany we własnym gronie bez wtajemniczania w go „obcych”. Każdy z nich wie
do kogo ma się udać w konkretnej sprawie: zakupu pędzonego bimbru, chcąc wypić
piwo, kupić importowany z Danii towar itp.
To ludzie, którzy wspólnie dorastali, znają się od dzieciństwa i nigdy
nie podejrzewaliby siebie wzajemnie o jakąkolwiek zbrodnię. Mają do siebie
bezgraniczne zaufanie, o czym świadczy między innymi nie zamykanie drzwi
wejściowych, ponieważ nigdy nikomu nic tam nie zginęło. Mało tego nawet nie mają
w Vestmannie własnej policji. Przebywając
tam dłużej, szybko można zorientować się, że owa solidarność jest niezwykle
iluzoryczna. Pod przykrywką wspólnoty
trzymającej się razem, można znaleźć zwolenników Unii z Danią, jak również jej
przeciwników dążących do niepodległości Wysp Owczych. Separatyści są wrogo
nastawieni do wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób pracują dla Duńczyków; a
więc i Hallbjørna służącego w wojsku duńskim w czasie konfliktu w Bośni. Ponadto
między nimi dochodzi do wielu osobistych animozji, mających często tragiczny
finał w postaci śmierci jednego z nich. Jednak mimo tak dokładnego pokazania
tła społeczno-obyczajowego, autor zachowuje równowagę między nim, a
rozwiązywaną zagadką kryminalną, co mi się bardzo podobało i stanowi moim
zdaniem niewątpliwy plus. Zarówno Enklawa,
jak i Połów pokazujące życie
tamtejszej społeczności wyróżniają się na tle innych powieści Remigiusza Mroza.
Natomiast
jeśli myślicie, że nie umie on już zaskoczyć czytelników, powielając tylko znane schematy, jesteście w ogromnym błędzie. Umie za każdym
razem zaskoczyć i robi to rewelacyjnie
zwłaszcza w finale wszystkich trzech tomów. Będące istną petardą i ponownie udowadnia,
że jest mistrzem ostatniego zdania. Zostawiając
to co najlepsze na sam koniec. Okazuje się wówczas, że w autor bawił się z czytelnikiem przez
całą akcję i nieustannie wodził go za nos. Osoby, które czytały trylogię wiedzą
doskonale o co mi chodzi. Potwierdziła się w ten sposób zasada, ze w jego
książkach nigdy niczego nie można być pewnym na sto procent.
Dla
mnie najlepszą częścią tej serii, jest Prom.
Nie przypominam sobie żadnej innej powieści pokazującej w tak dramatyczny i
brutalny sposób tematu zamachu terrorystycznego dokonanego na środek
komunikacji publicznej. Uzmysławiając, że ofiarą psychopatów może stać się
dosłownie każdy. Jednocześnie odwołuje się do głośnych medialnych spraw, np.
Breivika i spotkanej go kary, potęgując
tym nastrój grozy i tłumacząc w pewnym sensie motywy działania jednego z
wiodących bohaterów cyklu. W każdym
razie koniec, nie jest taki, na jaki liczyłby czytelnik i należy do bardzo
trudnych do zaakceptowania rozwiązań, porównywalny z tym co przeżyli w piątym
tomie Chyłki jej fani, a nawet jeszcze bardziej okrutny.
Wreszcie bohaterowie stanowią kolejny atut książki. Jak
to u Mroza, mamy do czynienie z mocnymi i wyrazistymi charakterami. Przede
wszystkim moją sympatię zdobyła
Katrine Ellegaard, kobieta silna,
twarda, nieustępliwa, całkowicie oddana pracy, czasami potrafi być złośliwa,
jednak prowadząc śledztwo nie zna żadnych kompromisów. Będzie dążyła do
współpracy z Olsenem, traktując go, jako swoistego rodzaju kontakt operacyjny.
Marzy o zrobieniu kariery w szeregach policji, kierując się jednocześnie zawsze
etyką zawodową. Zapracowana długo
odkładała na bok własne życie osobiste.
Natomiast szalenie irytowali mnie Sigvald Nolsøe i
Hallbjørn. Pierwszy to człowiek złośliwy, chamowaty, pełny uprzedzeń, momentami
pragnie grać pierwsze skrzypce i zamiast być pomocnikiem Dunki, pragnie wybić
się nad nią. Bardzo często jest wręcz bezczelny, przekraczając granice dobrego
smaku, a jego metody pracy – podobnie jak i pani komisarz z Kopenhagi- nie
należą do konwencjonalnych. Jednak z całą pewnością ma zadatki na dobrego
policjanta. Dopiero w trzecim tomie bardziej rozumie się jego motywy działania
i dostrzegałem zupełnie inną osobę, od tej jaką był zwłaszcza w Enklawie, czym też zdobył moja sympatię.
Jednak najbardziej kontrowersyjną postacią ze wszystkich
mrozowych bohaterów, nie tylko tych pojawiających się w trylogii Wysp Owczych,
stanowi Hallbjørn Olsen. To człowiek
mający za sobą tragiczne doświadczenia z misji pokojowej w Jugosławii, a piętno
wojny wycisnęło na psychice mężczyzny trwały
ślad. Od wielu lat przeżywa śmierć żony, która zginęła w dziwnych okolicznością
i samotnie wychowuje córkę Anne-Marie. Bezskutecznie dotąd zmagał się z chorobą alkoholową, łatwo wpada w gniew – po
wypiciu alkoholu nie trudno sprowokować go do bójki. Przede wszystkim irytowało
mnie jego nieogarnięcie i brak kontroli nad nałogiem, przypominając mi pod tym
kątem w pewnym stopniu Harrego Hole – do którego zresztą autor w pewnym
momencie robi widoczną aluzję. Potrafi jednak wzbudzić sprzeczne uczucia. Z
jednej strony szczerze współczułem mu tarapatów, w jakie nieopacznie wszedł,
jednak wystarczyło kilka jego „akcji” by zaczął mnie denerwować. Dopiero w Połowie
zdobył pełną moją sympatię, która osiągnęła apogeum w Promie.
Podsumowując wszystkie części trylogii Wysp Owczych są na
wysokim poziomie, natomiast w moim odczuciu największe emocje dostarcza trzeci
tom. Remigiusz Mróz, po raz pierwszy od swego debiutu przenosi akcję poza teren
Polski. Co ciekawe robi to również debiutując pod nowym nazwiskiem, Ove
Løgmansbø mające wskazywać na skandynawskie korzenie pisarza. Tworząc przy tym
kolejny fenomenalny cykl, który jako pierwszy pokonał w moim odczuciu serię z
komisarzem Forstem. Przez lata wydawało się, że Chyłka i Forst są niczym
niezagrożeni, a ich twórcy trudno będzie podnieść poprzeczkę. Czytając historię
Katrine i Olsena okazuje się, że w końcu mu się to udało. Książki te zachowują
mrozowy język, dzięki czemu czyta się je szybko i przede wszystkim przyjemnie.
A zagadka kryminalna połączona z pokazaniem życia zamkniętej enklawy stworzonej
przez miejscową ludność, wciąga czytelnika na wiele godzin i nie pozwala
odłożyć powieści, aż nie padnie ostatnie zdanie. Osobiście nie mam nic
przeciwko, aby powstał kolejny tom o Vestamnnie.
Polecam.
Moja ocena dla
wszystkich trzech tomów: 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz