piątek, 5 stycznia 2018

Enklawa, Połów, Prom czyli trylogia Wysp Owczych Remigiusza Mroza


MROCZNY
PIĄTEK

 

Enklawa, Połów i Prom czyli trylogia Wysp Owczych Remigiusza Mroza.


         Vestmanna należąca do Wysp Owczych prowadzi monotonne życie. Wszyscy mieszkańcy znają się i nikt nie jest w stanie nic ukryć o sobie, czego by inni o nim nie wiedzieli.  Jednak swą wiedzą niezbyt chętnie dzielą się z obcymi. Panuje tam nie pisane prawo milczenia o  lokalnych problemach z którymi przychodzi się zmierzyć Farerom.  Nikomu nie przeszłoby przez myśl, że spokojne miasteczko może stać się pewnego dnia niebezpieczne oraz skupi się na nim uwaga zagranicznych mediów.  Unoszące się tam opary nudy i senności są tylko pozorne, przez lata zgromadziło się w nim wiele niewyjaśnionych spraw, mieszkańcy skrzętnie próbują chronić przed światem wiele  mrocznych sekretów ze swojej przeszłości, lepiej bowiem by nigdy nie wyszły na światło dzienne. Podobnie przyjazna egzystencja mieszkańców jest tak samo wiarygodna, jak wiara w możliwość przebywania w jednej klatce dwóch drapieżnych zwierząt. Wystarczy iskra w postaci jednego słowa wypowiedzianego za dużo, żeby pięści poszły w ruch. Jakby nie patrzeć, wyspiarze są potomkami Wikingów, po których odziedziczyli krewki temperament.  

         Tym samym po Norwegii i Szwecji, przyszła pora na kolejne skandynawskie państwo, Wyspy Owcze. Swych czytelników przenosi na nie, Remigiusz Mróz, który pod pseudonimem Ove Løgmansbø napisał trylogię poświęconą temu malowniczemu zakątkowi. W jej skład wchodzą: Enklawa, Połów i Prom.  Podróż ta nie będzie wcale mniej ekscytująca, niż wyprawa z Harrym Hole czy bohaterami Millennium.
 

            Mimo, że każdy tom cyklu zawiera odrębną zagadkę kryminalną, zarysuję jednak jedynie fabułę pierwszej części. Omawiając pozostałe musiałbym zdradzić zbyt wiele szczegółów, gdyż każdy następny nawiązuje do poprzednika.  Jak zawsze nie chcę niczego spoilerować.

Vestmanna zostaje wstrząśnięta tajemniczą śmiercią młodej szczypiornistki grającej w szkolnej drużynie, Pouli Løkin. Fakt ten jest o tyle wstrząsający, że miasto uchodzi  za jedno z najbezpieczniejszych miejsc na świecie. Ostatnia dokonana w nim zbrodnia miała miejsce  w  1989 r. i nikomu nie przyszłoby do głowy, że może tam dojść do podobnej tragedii.  Sprawa zostaje przekazana duńskiej pani komisarz, Katrine Ellegaard  a do pomocy przydzielono jej miejscowego policjanta,  Sigvalda Nolsøe.  Nie tylko oni będą dążyć do wyjaśnienia tajemniczego zgonu nastolatki, podobny zamiar ma Hallbjørn Olsen - ojciec przyjaciółki zmarłej, który jako ostatni widział ją żywą. Niestety był na tyle pijany, że ma dziurę w pamięci i nie wie co działo się poprzedniego wieczoru, kiedy umarła nastolatka. Zwłaszcza, ze zachowanie córki może potwierdzać jego winę. Więcej dowiecie się sięgając po powieść, do czego gorąco Was zachęcam.

 

                        Ove Løgmansbø, jak okazało się  w marcu ubiegłego roku, stanowi literacki pseudonim Remigiusza Mroza. Autor chciał zobaczyć, jak debiutujący polski pisarz o skandynawskim pochodzeniu, zostanie przyjęty w Polsce. Zwłaszcza, że nie będzie można odnieść się do poprzednich jego powieści i muszę przyznać, że gdybym nie poznał jego prawdziwego nazwiska, nigdy nie domyśliłbym się prawdy. Jednak skoro zdecydował się na ujawnienie, trudno będzie mi nie nawiązać do innych książek wychodzących spod pióra naszego nadwiślańskiego króla kryminału.
Trylogia Wysp Owczych jest obecnie zamkniętą całością i  jej tomy warto czytać po kolei. Muszę przyznać, ze debiut  pod nowym nazwiskiem jest bardzo udany, choć oczywiście nie brakuje w nim jednego mankamentu, który nie wpływa  na ogólny odbiór. Uznaję ją zaraz po serii o Chyłce, za najlepszy cykl Remigiusza Mroza. Zdecydowanie lepszy nawet od tetralogii o Wiktorze Forście. To co mogę zarzucić, to przede wszystkim Enklawa i Połów  powielają znany schemat, złamany dopiero w   Promie . Widoczne jest to zwłaszcza w wątku wspólnego śledztwo cywila i policjantki mocno przypominający mi  Wieżę milczenia [recenzja TUTAJ] .  

            Bardzo podobał mi się sposób, w jaki autor przedstawił krajobraz tych terenów, panującą tam atmosferę i niechęć do „obcych”.  Postrzeganych jako tych, co chcą pozbawić wyspy ich autonomii, jak również wplątanie w fabułę wiele lokalnych  zwyczajów, na przykład polowanie na grindwale, w czasie grindadráp.
Rewelacyjnie zostaje oddana atmosfera owej enklawy stworzonej przez Farerów. Zewnętrznie stanowią zwartą społeczność, niezbyt chętnie patrzą  na przenikanie duńskich wpływów na Faroje oraz są wrogo nastawieni do  Duńczyków i nie pochwalają związków zawieranych z ludźmi o innej narodowości. Stwierdzenie, ze należą do Danii zalicza się do grona najgorszych z możliwych obelg. Przez lata powstała hermetycznie zamknięta grupa, rządzącą się własnymi prawami, według których problem musi być rozwiązany we własnym gronie bez wtajemniczania w go „obcych”. Każdy z nich wie do kogo ma się udać w konkretnej sprawie: zakupu pędzonego bimbru, chcąc wypić piwo, kupić importowany z Danii towar itp.  To ludzie, którzy wspólnie dorastali, znają się od dzieciństwa i nigdy nie podejrzewaliby siebie wzajemnie o jakąkolwiek zbrodnię. Mają do siebie bezgraniczne zaufanie, o czym świadczy między innymi nie zamykanie drzwi wejściowych, ponieważ nigdy nikomu nic tam nie zginęło. Mało tego nawet nie mają w Vestmannie własnej policji.  Przebywając tam dłużej, szybko można zorientować się, że owa solidarność jest niezwykle iluzoryczna.  Pod przykrywką wspólnoty trzymającej się razem, można znaleźć zwolenników Unii z Danią, jak również jej przeciwników dążących do niepodległości Wysp Owczych. Separatyści są wrogo nastawieni do wszystkich, którzy w jakikolwiek sposób pracują dla Duńczyków; a więc i Hallbjørna służącego w wojsku duńskim w czasie konfliktu w Bośni. Ponadto między nimi dochodzi do wielu osobistych animozji, mających często tragiczny finał w postaci śmierci jednego z nich. Jednak mimo tak dokładnego pokazania tła społeczno-obyczajowego, autor zachowuje równowagę między nim, a rozwiązywaną zagadką kryminalną, co mi się bardzo podobało i stanowi moim zdaniem niewątpliwy plus. Zarówno Enklawa, jak i Połów pokazujące życie tamtejszej społeczności wyróżniają się na tle innych powieści Remigiusza Mroza.

Natomiast jeśli myślicie, że nie umie on już zaskoczyć czytelników, powielając  tylko znane schematy,  jesteście w ogromnym błędzie. Umie za każdym razem zaskoczyć  i robi to rewelacyjnie zwłaszcza w finale wszystkich trzech tomów.  Będące istną petardą i ponownie udowadnia, że jest  mistrzem ostatniego zdania. Zostawiając to co najlepsze na sam koniec. Okazuje się wówczas,  że w autor bawił się z czytelnikiem przez całą akcję i nieustannie wodził go za nos. Osoby, które czytały trylogię wiedzą doskonale o co mi chodzi. Potwierdziła się w ten sposób zasada, ze w jego książkach nigdy niczego nie można być pewnym na sto procent.

Dla mnie najlepszą częścią tej serii, jest Prom. Nie przypominam sobie żadnej innej powieści pokazującej w tak dramatyczny i brutalny sposób tematu zamachu terrorystycznego dokonanego na środek komunikacji publicznej. Uzmysławiając, że ofiarą psychopatów może stać się dosłownie każdy. Jednocześnie odwołuje się do głośnych medialnych spraw, np. Breivika i spotkanej go kary,  potęgując tym nastrój grozy i tłumacząc w pewnym sensie motywy działania jednego z wiodących bohaterów cyklu.  W każdym razie koniec, nie jest taki, na jaki liczyłby czytelnik i należy do bardzo trudnych do zaakceptowania rozwiązań, porównywalny z tym co przeżyli w piątym tomie Chyłki jej fani, a nawet jeszcze bardziej okrutny.

            Wreszcie bohaterowie stanowią kolejny atut książki. Jak to u Mroza, mamy do czynienie z mocnymi i wyrazistymi charakterami.   Przede wszystkim moją sympatię zdobyła   Katrine  Ellegaard, kobieta silna, twarda, nieustępliwa, całkowicie oddana pracy, czasami potrafi być złośliwa, jednak prowadząc śledztwo nie zna żadnych kompromisów. Będzie dążyła do współpracy z Olsenem, traktując go, jako swoistego rodzaju kontakt operacyjny. Marzy o zrobieniu kariery w szeregach policji, kierując się jednocześnie zawsze etyką zawodową.  Zapracowana długo odkładała na bok własne życie osobiste.

            Natomiast szalenie irytowali mnie Sigvald Nolsøe i Hallbjørn. Pierwszy to człowiek złośliwy, chamowaty, pełny uprzedzeń, momentami pragnie grać pierwsze skrzypce i zamiast być pomocnikiem Dunki, pragnie wybić się nad nią. Bardzo często jest wręcz bezczelny, przekraczając granice dobrego smaku, a jego metody pracy – podobnie jak i pani komisarz z Kopenhagi- nie należą do konwencjonalnych. Jednak z całą pewnością ma zadatki na dobrego policjanta. Dopiero w trzecim tomie bardziej rozumie się jego motywy działania i dostrzegałem zupełnie inną osobę, od tej jaką był zwłaszcza w Enklawie, czym też zdobył moja sympatię.

            Jednak najbardziej kontrowersyjną postacią ze wszystkich mrozowych bohaterów, nie tylko tych pojawiających się w trylogii Wysp Owczych, stanowi Hallbjørn Olsen.  To człowiek mający za sobą tragiczne doświadczenia z misji pokojowej w Jugosławii, a piętno wojny wycisnęło  na psychice mężczyzny trwały ślad. Od wielu lat przeżywa śmierć żony, która zginęła w dziwnych okolicznością i samotnie wychowuje córkę Anne-Marie. Bezskutecznie dotąd zmagał się z  chorobą alkoholową, łatwo wpada w gniew – po wypiciu alkoholu nie trudno sprowokować go do bójki. Przede wszystkim irytowało mnie jego nieogarnięcie i brak kontroli nad nałogiem, przypominając mi pod tym kątem w pewnym stopniu Harrego Hole – do którego zresztą autor w pewnym momencie robi widoczną aluzję. Potrafi jednak wzbudzić sprzeczne uczucia. Z jednej strony szczerze współczułem mu tarapatów, w jakie nieopacznie wszedł, jednak wystarczyło kilka jego „akcji” by zaczął mnie denerwować.  Dopiero w Połowie zdobył pełną moją sympatię, która osiągnęła apogeum w Promie.


            Podsumowując wszystkie części trylogii Wysp Owczych są na wysokim poziomie, natomiast w moim odczuciu największe emocje dostarcza trzeci tom. Remigiusz Mróz, po raz pierwszy od swego debiutu przenosi akcję poza teren Polski. Co ciekawe robi to również debiutując pod nowym nazwiskiem, Ove Løgmansbø mające wskazywać na skandynawskie korzenie pisarza. Tworząc przy tym kolejny fenomenalny cykl, który jako pierwszy pokonał w moim odczuciu serię z komisarzem Forstem. Przez lata wydawało się, że Chyłka i Forst są niczym niezagrożeni, a ich twórcy trudno będzie podnieść poprzeczkę. Czytając historię Katrine i Olsena okazuje się, że w końcu mu się to udało. Książki te zachowują mrozowy język, dzięki czemu czyta się je szybko i przede wszystkim przyjemnie. A zagadka kryminalna połączona z pokazaniem życia zamkniętej enklawy stworzonej przez miejscową ludność, wciąga czytelnika na wiele godzin i nie pozwala odłożyć powieści, aż nie padnie ostatnie zdanie. Osobiście nie mam nic przeciwko, aby powstał kolejny tom o Vestamnnie.

Polecam.

Moja ocena dla wszystkich trzech tomów: 8/10
 


                                                       Źródło: Wydawnictwo Dolnośląskie Publicat

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz