Rzadko
zdarza się, aby pierwsza, debiutancka powieść mogła wskazać na to, że autor jej
zaliczony zostanie do geniuszy swojego gatunku, wyrastając na bezdyskusyjnego
Króla, silnie wpisującego się do najważniejszych twórców literatury. Tak było
właśnie ze Stephenem Kingiem. I chociaż Carrie nie jest pierwszą napisaną przez niego
książką, lecz czwartą, niewątpliwie jednak w chwili ukazania się drukiem,
zapowiedziała nadejście Mistrza grozy.
Przemoc bez względu,
czy przybiera charakter fizyczny, słowny, bądź jeden i drugi razem, zawsze boli
pozostawiając w sercu i pamięci niezagojone rany, mogące z czasem stać się
trucizną zatruwającą duszę ofiary. Jest barbarzyńska, okrutna i bezlitosna,
zaślepiona chwilowym kaprysem lub chęcią pokazania, kto jest silniejszy. Ma miejsce
wszędzie: w szkole, w domu, a także czasem w pracy. Wyraża się w ataku na
słabszą jednostkę, upokorzeniu jej i wskazaniu na potęgę własnej siły – często wyimaginowanej,
a w starciu z silniejszym, szybko oprawca zamienić potrafi się w szarą, malutką
myszkę. Najczęściej wybiera za cel ludzi uważanych za odmieńców,
nieprzystających do reszty grupy przez własną inność, będącą nie do zaakceptowania dla reszty. Piętno odrzucenia
i pogardy boli najbardziej, zwłaszcza jeśli jest to ono niesprawiedliwe. Każdy
bowiem pragnie akceptacji ze strony grupy. Jest ono potrzebne niczym powietrze
i nawet osoby uchodzące za klasowych outsiderów,
także za nią tęsknią. Często szkolne osiłki nie zdają sobie sprawy, że
prześladując kolegę lub koleżankę, mogą wyrządzić jemu lub jej krzywdę już na
resztę życia. Piętrzące się latami upokorzenia bez trudu są w stanie wywołać
uczucie nienawiści, chęci zniszczenia tego wszystkiego, co od dawna wywołuje
cierpienie, a przede wszystkim wzięcie odwetu na oprawcy. Zetknąwszy się z nią zawsze należy
się jej przeciwstawić i nie dać akceptacji. Przemoc tak naprawdę będzie
przejawem słabości sprawcy, przejawem jego zakompleksienia, drzemiących w nim
lęków i pragnień za czymś, czego przeraźliwie pożąda. Najgorzej jednak, gdy
upodlana nastolatka nie tylko w szkole spotyka się z niesprawiedliwym
traktowaniem; lecz również w domu czeka na nią domowy kat, dający odczuć jej
swą pogardę na każdym kroku. Kumulowane z dwóch stron ataki i długotrwałe
cierpienie, może w końcu chcieć znaleźć ujście, które może doprowadzić do tragedii.
Carrie White od zawsze
była obiektem drwin i okrutnych ataków ze strony rówieśniczek. Niechęć w
stosunku do niej wywołuje również odmienny od reszty sposób bycia. Nie chodzi
na imprezy, nie interesują jej randki, zamknięta w domu i gnębiona przez matkę
fanatyczkę religijną za wszelką cenę pragnącą chronić ją przed grzechem,
nastolatka daje nieśmiały upust drzemiących w niej marzeniom jedynie we własnej
głowie. Od lat mające po sobie coraz to nowe kpiny i złe traktowanie ze strony
rodzicielki sprawiają, że od czasu do czasu broni się poprzez wykorzystywanie swych umiejętności
telekinetycznych. Gdy pewnego razu wpadła w szał, na dom spadł deszcz kamieni.
Kiedy po jednym z wielu upokorzeń ze strony szkolnych koleżanek, dostaje od
klasowego amanta zaproszenie na bal, Carrie nawet wbrew woli matki postanawia
wziąć udział w dorocznej zabawie. Gdy po raz kolejny zostaje na nim publicznie
upokorzona, rozpęta prawdziwe piekło dla swych gnębicieli. Teraz ci, którzy
znęcali się nad nią będą musieli ponieść zasłużoną karę i gorzko pożałują tego,
co jej wyrządzili.
Osobiście bardzo lubię
krótkiego Kinga, nawet wolę go bardziej niż tego znanego z opasłych tomiszczy.
Jest bardziej zwięzły, nie ma rozproszenia na wątki poboczne i dzięki temu
lepiej jest wejść w zasadniczy nurt fabuły. To co, bez wątpienia jest mocnym
atutem Carrie to występujące w niej
Zło. Jest ono wszechobecne. Znajduje się w szkole, za płotem sąsiada, w domu,
czy w szkole, przede wszystkim zaś za swą siedzibę obiera ludzką duszę. Duszę
ludzi dobrych, cierpiących z powodu rzucanych obelg, złego traktowania,
poniżania, znęcania; jak również ludzi – potworów czepiących radość z dręczenia
innych, czy też w wyzwiskach i biciu znajdują spełnienie własnej fanatycznej
pobożności i pewnego rodzaju spełnienia powierzonej im misji zbawienia świata. Nawet
Bóg w tej historii zamiast miłosiernego i dobrego, staje się obojętnych na
dramat dziecka i wywołujący strach. Najgorsze jednak, że Pisarz z Maine
pokazuje postacie osób, których niemal każdego dnia można spotkać na ulicy,
historię której każdy z nas może stać się świadkiem i sceny budzące grozę, ale niejednokrotnie znane z naszych własnych
doświadczeń. Zło to nie potrzebuje specjalnego zaproszenia, wchodzi i
rozgaszcza się samo, anektując całą przestrzeń dla siebie. Nie pozwala odebrać
sobie raz zajętego terenu, na każdy przejaw dobra i czysto ludzkiej życzliwości
odpowiada, podwójną porcją podłości i okrucieństwa. Obnaża człowieka z tego, co
w nim piękne, nie pozwala znaleźć spokoju, dręczy i żąda kolejnej porcji
cierpienia i łez, nie może znieść czyjegoś szczęścia. Źródłem owego zła jest
nietolerancja, wrogość wobec wszelkiej „inności” i egoistyczne zapatrzenie na
własną osobę oraz własne pragnienia, nie biorąc w ogóle pod uwagę tego, co może
czuć drugi człowiek. Carrie niesamowicie
potrafi grać na emocjach, dotykając najczulszych strun, takich jak: pragnienie
akceptacji ze strony grupy, miłości najbliższych, czy bycia szczęśliwym,
poczucia wyobcowania i potrzeby przynależności do środowiska w którym
przebywamy, niezrozumienia i konieczności tolerancji w stosunku do odmiennych
od nas ludzi. Tym samym porusza to wszystko, czego każdy potrzebuje i czego się
najbardziej boi, gdy tego może nie znaleźć.
Powieść ta straszy
występującymi w niej ludźmi, nie ma tu biegających po ulicy, czy wychodzących z
kanałów potworów, lecz upiorami staje właśnie osoby znajdujące się w
najbliższym otoczeniu tytułowej bohaterki. Koleżanki mające radość z
upokarzania słabszej od nich dziewczyny, wykpienia jej i upodlenia jej
cielesności, sprowadzenie rówieśniczki do roli zwierzęcia, a nie człowieka
który czuje i cierpi. Matka fanatyczka religijna dającą córce na każdym kroku
odczuć swą pogardę w stosunku do niej, tylko dlatego, że jest dziewczynką
wkraczającą w kobiecość. Dla Margaret White kobiecość i wszystko co z tym
związane jest przejawem grzeszności i wywołujące słuszny gniew oraz ściągające
karę Bożą. Nie liczy się z tym, czego pragnie piętnastolatka; lecz zamknięta w
świecie własnych wyobrażeń cnotliwego życia, nie zważa na, że właśnie to staje
się dla jej dziecka źródłem kolejnego cierpienia. Straszą bezradni nauczyciele
nie potrafiący skutecznie obronić bezbronnej uczennicy i dopiero uczący się
stawiać czoła despotyzmowi wpływowych rodziców. Jednocześnie to, co ma za
zadanie przerazić czytelnika, wywołuje u niego smutek i współczucie w stosunku
do Carrie.
Najbardziej jest
przerażające w opowiedzianej przez Kinga
historii są narodziny dziewczyny-potwora siejącego wokół zniszczenie. Widać, jednak że Carrie – potwora
stworzyli właśnie znajdujący się wokół niej ludzie, którzy przez wiele lat
gnębili ją, kumulowana w niej złość, poczucie krzywdy, żalu i chęci zemsty,
musiała wcześniej czy później wywołać bunt i chęć odwetu – szczególnie, gdy
zauważa niezwykły u siebie dar, mogący stać się skuteczną bronią wobec
wszystkich tych, co ją dotąd krzywdzili. Obraz diabła znajdującego się w jej
ciele stworzyła matka dziewczyny wmawiając jej to od zawsze, a po wydarzeniach
na szkolnym balu wizerunek ten wykreowali mieszkańcy miasteczka i opinia
publiczna. King pokazuje przez to, jak raz rzucony osąd może żyć własnym
życiem, kształtując jednocześnie świadomość ogółu i społeczny osąd. Początkowo
obserwuje się przecież zupełnie niewinną dziewczynkę, która kompletnie nie
rozumie zachodzących w niej zmian, przez co postawiona zostaje niejako jako w
kontrze do otaczających ją „lolitek” doskonale zdających sobie sprawę ze swojej
cielesności. Carrie w pierwszej części jest słodka, niewinna, całkowicie bezbronna,
martwiąca się o matkę, mająca te same marzenia jakie są udziałem jej
rówieśniczek. Dopiero stopniowo odkrywając drzemiącą w niej moc, zaczyna się
rodzić potwór pałający chęcią odwetu, który nie cofnie się nawet przed
skrzywdzeniem tych, co tak naprawdę nic złego jej nie zrobili. Staje się
jeszcze bardziej okrutna niż jej prześladowcy, tak samo jak oni wcześniej karmi
się ich paniką i strachem o życie, zdolna ukarać wszystkich tych przez których
cierpiała. Co ciekawe jednak owa krwawa wendeta zamiast ulgi, przyniosła jej
kolejne cierpienie i rozpacza, nie dając oczekiwanej satysfakcji.
Carrie
należy
do tych powieści, które wytrącają czytelnika z dobrego samopoczucia, wyostrzają
jego zmysły na to wszystko, co dzieje się wokół niego i czego niejednokrotnie
może być świadkiem. King bezlitośnie gra na emocjach, doprowadzając finalnie do
uczucia rozdwojenia, nie wiadomo czy Carrie mamy się bać, czy może po ludzku
jej współczuć. U mnie górę wzięło bardziej to drugie. Stworzył dzięki temu
opowieść uniwersalną, poruszającą ważną społecznie kwestię i zmuszającą do
zastanowienia, jak łatwo jest zniszczyć drugiego człowieka. To jedna z tych
książek, do których jeszcze nie raz powrócę.
Polecam,
Moja ocena 8/10
Źródło: Wydawnictwo Prószyński o S-ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz