niedziela, 2 grudnia 2018

PATRICK MELROSE, EDWARD ST AUBYN






Blichtr arystokratycznego życia, odsłonięcie jego blasków i cieni przed zwykłym śmiertelnikiem, działa niczym magnes przyciągając czytelników pragnących, choćby przez moment wejść w świat wyższych sfer. Zwłaszcza, jeśli dotyczy on współczesnej brytyjskiej arystokracji, a sam autor wywodzący się z tej warstwy społecznej, z ciętą satyrą demaskuje grzechy tych dobrze urodzonych. Możliwe, że to właśnie stanowił przepis na sukces Edwarda St Aubyn, który już od ponad dwóch dekad znajduje się pod baczną obserwacją mediów, a jego pentalogia o Patricku Melrose, dziedzicu bajecznej fortuny w którą wplótł wiele trudnych dla niego wspomnień z własnej przeszłości,  nieustannie przysparza mu kolejne grono fanów.  


Obejmująca pięć tomów seria Patrick Melrose stanowi dość osobliwą sagę rodzinną wzbogaconą o niezwykle dokładną analizę społeczną angielskiej warstwy wyższej przełomu XX i XXI wieku. Rozgrywa się ona na przestrzeni czterdziestu lat, podczas których poznajemy głównego bohatera kiedy jeszcze był pięciolatkiem, którego bezpieczny świat runął w gruzach w ciągu jednego dnia, aż do momentu kiedy  już sam jest mężczyzną w średnim wieku.  W momencie kiedy po raz pierwszy się z nim spotykamy,  jest pełen ufności do świata i otaczających go ludzi, aby dosłownie strona po stronie owa naiwność dziecka pod wpływem sadystycznego ojca rozpadała się niczym domek z kart. Mężczyzna chcąc stworzyć z syna twardego człowieka stosuje, delikatnie mówiąc kontrowersyjne metody wychowawcze: bije go, gwałci i nie pozwala mu na najmniejszą słabość. Szybko rodzi się pytanie o miejsce matki. Mianowicie jest ona całkowicie obojętna i zajmuje bierną postawę wobec agresji męża, której omen nomen sama padła ofiarą. Po tych traumatycznych przeżyciach, spotykamy Patricka już jako dorosłego mężczyznę, który w alkoholu, przypadkowym seksie i narkotykach szuka zapomnienia o doznanych krzywdach. Stopniowo krok po kroku obserwujemy jego walkę o odzyskania zabranego mu niegdyś życia, uporania się z własnymi demonami przeszłości niepozwalającymi mu spokojnie żyć i odnaleźć się w skórze już rzeczywiście dorosłego Patricka, a nie małego chłopca szukającego wsparcia we wszystkich i we wszystkim.


Ból dorastania, przemoc, podłość, nieustanne poniżanie przedziera się z opasłej powieści St Aubyna, której każda z minipowieści wchodząca w skład cyklu stanowi zamkniętą w sobie całość. Pod płaszczem angielskich rezydencji, imponujących salonów, filozoficznych dysput przedziera się prawdziwa, często niezwykle okrutna twarz brytyjskich arystokratów. Ich zepsucie moralne, cynizm, interesowność i pazerność, pogarda wobec niżej urodzonych widoczna jest niemal na każdym kroku. Słabsze i mniej odporne jednostki uciekają z tego koszmarnego świata, któremu bardzo daleko jest do bajecznego zamku pełnego wytwornych i dobrze ułożonych dam i dżentelmenów. Tu podstawę przetrwania stanowi cięty język, narcystyczna postawa i siła obezwładniająca wszystkich tych, którzy znajdują się w jej otoczeniu. Świat ten jest destrukcyjny dla ludzi wrażliwych, którzy nie umieją odnaleźć się w salonowej grze pozorów, złośliwościach i jednej wielkiej obłudzie. Niszczy ich fizycznie i psychicznie. Autor z bezwzględną konsekwencją pokazuje, tych co mają nazwisko, majątek ale poza tym nic więcej, w sposób wręcz demaskatorski. Wypowiada się o nich z pogardą, na przy najmniejszej okazji odsłania ich prawdziwe oblicze i liczne grzechy skrywane pod wytwornym zewnętrznym sposobem bycia.  Opowiada o ojcu tyranie i despocie, który nie miał lepszych zajęć niż gnębienie, tych co znajdowali się w jego pobliżu – tak własną rodzinę, jak i znajomych, o matce będącej w cieniu męża i nie potrafiącej obronić przed nim własnego syna – aby w końcu uciec świat fałszywie rozumianej dobroczynności. Na koniec pokazuje skutki przebywania w takiej rodzinie, kiedy samo dziecko jako już dorosły człowiek staje się również cyniczny ,narcystyczny pełen pogardy dla własnej rodziny i nawet najbardziej cierpliwa i kochająca żona nie może z nim wytrzymać. Co gorsza jednak ów zepsuty gen autodestrukcji zaczyna być przekazywany z pokolenia na pokolenie.


Co do samej powieści Patrick Melrose mam niesamowicie mieszane uczucia. Z jednej strony uważam idącą za nią akcję marketingową za mocno przereklamowaną i niekoniecznie dostałem to, czego oczekiwałem. Z pewnością nie będę należał do piewców cyklu i to nie z powodu, że sama akcja rozgrywa się w niej niezwykle powoli. To akurat mi osobiście nie przeszkadzało, a wręcz odwrotnie pozwalało mi wejść w klimat opowiadanej historii. Pierwszy tom Nic takiego do połowy wydaje się być dosłownie o niczym, trudno zorientować się w tym o czym opowiada St Aubyn, nie widząc specjalnego związku z główna osią książki, gdzie przede wszystkim czekamy na rozwój wydarzeń związanych z samym Patrickiem. Nie ma w nim najmniejszej nutki subtelności, lecz wszystko zostaje zaserwowane w dość brutalny sposób. O ile w licznych recenzjach przewija się opinia, że autor okrasił historię dziedzica wielkiej fortuny humorem z którego nie sposób się nie śmiać, to niestety ja tego nie poczułem. Dla mnie powieść ta jest z każdą stroną coraz bardziej przerażająca i nie widzę w nic z komedii. Wręcz odwrotnie obserwuje tragedię jednostki spadającej coraz bardziej na dół i szukającej pocieszenia w narkotykowym ciągu, po dramat ludzi z klasy średniej którzy za sprawą niefortunnego zrządzenia losu znaleźli się w gronie szlachetnie urodzonych. Co gorsze nie ma żadnej nadziej, na lepsze jutro. Nawet jeśli ostatni ludzie związani z doznaną w dzieciństwie traumą umarli, to skutki przeżyć z tego okresu są już nieodwracalne. Z drugiej natomiast strony też nie zgodzę się z głosami totalnej krytyki, jakoby powieść była nudna. Jest ona trudna, na pewno nie dla każdego – raczej dla smakoszy, smakujących się w stylu i języku, niż dla tych oczekującej wartkiej i dynamicznej akcji.


Tego czego, z całą pewnością nie można odmówić Patrickowi Melrose jest jego prawdziwość.  Edward St Aubyn wie doskonale o czym pisze. Posiada dość burzliwy życiorys, jest właścicielem trudnego dziedzictwa, z którym długo sobie nie potrafił poradzić. Zażywał narkotyki od 16 do 28 roku życia i nie raz był bliski przedawkowania, czego echa można odnaleźć w części Złe wieści w której oddaje życie ludzi uzależnionych od substancji psychoaktywnych, ich dramatyczne i niejednokrotnie niebezpieczne próby zdobycia kolejnej działki. Tym samym pisanie o Melrose`ach stało się dla niego pewnego rodzaju terapią pozwalającą w końcu otwarcie mówić o własnej przeszłości.


Patrick Melrose jest zatem prozą niezwykle wstrząsającą, trzyma w napięciu do końca w oczekiwaniu odpowiedzi na pytanie  czy tytułowemu bohaterowi uda się wyjść na prostą. Należy on do tych pozycji, gdzie autor bawi się językiem, stosując przeróżnego rodzaju gry słowne, porównania – wystarczy wspomnieć zestawienie Króla Leara z panią Jellyby; aby dostrzec dramat człowieka doznającego latami przemocy domowej, człowieka słabego a jednocześnie pełnego woli, aby wydobyć się z cienia znienawidzonego ojca, którego widmo powraca, jakby na każdym kroku. Z całą pewnością długo nie da o sobie zapomnieć.


Polecam.
Moja ocena 7/10
 
                                             Źródło: Grupa Wydawnicza Foskal.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz