Krwawy
odwet za zdradę, za doznane zło i niesprawiedliwość do dziś w pewnych kręgach kulturowych,
zajmuje poczesne miejsce i jest wciąż żywy. Ludzie wychowani według tego
wzorca, są święcie przekonani, że ceną choćby za zdradę, czy współpracę z wrogiem
może być tylko krew. To ona stanowi cenę za grzech, który nie może pozostać
bezkarny. W tym światopoglądzie wendeta postrzegana zostaje, jako coś dobrego i
słusznego.
Jo Nesbø w szóstym tomie przygód
niepokornego komisarza Harrego Holego stawia niezwykle trudne pytanie o cienką
granicę oddzielająca dobro od zła.
Oslo pokryte zostaje
śniegiem i panuje w nim świąteczna atmosfera przed zbliżającymi się wkrótce
świętami Bożego Narodzenia. Podczas bożonarodzeniowego koncertu ginie jeden z
czołowych członków Armii Zbawienia. Nikt nie wie, jak wygląda morderca, mimo że
ujęty został na jednym ze zrobionych tego dnia zdjęć. Problem z rozpoznaniem ma
również Beate uchodząca za eksperta w
dziedzinie identyfikacji. Sam zabójca określa siebie mianem wybawiciela i
niedługo po pierwszym morderstwie, zabija kolejne osoby. Rozpoczyna się pościg
za człowiekiem bez twarzy, który przypada w udziale Harremu i jego partnerowi
Halversonovi. Prowadzone śledztwo stopniowo odsłania wiele mrocznych sekretów
ludzi mających uchodzić za sprawiedliwych i bogobojnych, a ich działaniom
przyświecać ma zawsze cel służenia Bogu.
Jo Nesbø należy dla
mnie do grona autorów zagadek. Nigdy nie wiem, co tym razem spotkam w książce,
która wyszła spod jego pióra. Czy czeka mnie czytelnicza rozkosz, a może
wielkie rozczarowanie. Oczywiście zdaję sobie sprawę, że tym stwierdzeniem mogę
narazić się sporemu gronu wielbicieli norweskiego pisarza, ale niestety takie
mam doświadczenie z cyklem o Harry Hole. W Pentagramie
zauważyłem pewien przełom, który ku mojej radości utrzymuje się również w Wybawicielu. Polega on na tym, że Nesbø
uwielbia rysować drugi plan zdarzeń. Przez
część powieści akcja dzieje się dwutorowo: współcześnie wokół prowadzonej przez
Holego sprawy, oraz w przeszłości która odcisnęła trwałe piętno w umyśle
psychopaty dokonującego kolejnych brutalnych morderstw w stolicy Norwegii. Dopiero
po przedstawieniu wszystkich wydarzeń wywierających wpływ na mordercę, obie
linie czasowe łączą się w jedną całość. Tak dzieje się i tym razem. Autor
ponownie wykorzystuje temat wojny do stworzenia postaci Małego Wybawiciela
walczącego nie tylko z okupantem, ale również ze zdrajcami własnej Ojczyzny.
Jego zadaniem nie jest wybaczać, ale zbawiać ludzkość od „złych ludzi”. W
przeciwieństwie do Czerwonego gardła,
które rozgrywało się nieprzerwanie w Norwegii, Wybawiciel przenosi się na teren Zagrzebia, z którego pochodzi
grasujący w Oslo przestępca mający również tu czynić sprawiedliwość. W ten
sposób powstaje kontrast między piekłem wojny domowej, jej brutalnością i
okrucieństwem, przeżytą traumą powstałą w
umysłach ludzi żyjących na terenie byłej Jugosławii, z organizacją działającą
współcześnie i mającą nieść płomień miłosierdzia dla najbardziej potrzebujących.
Szybko przekonujemy się, jak szczytne hasła nie mają żadnego odzwierciedlenia w
działaniach niektórych członków Armii Zbawienia. W organizacji tej rządzącej
się wojskową dyscypliną – co jest kolejnym wspólnym mianownikiem do przeszłości
Małego Wybawiciela służącego w chorwackich siłach zbrojnych, panują surowe
zasady i jest bardzo dużo miejsca na wszelkiego rodzaju nadużycia, między
innymi: korupcję czy pedofilię. Każdy
zaś kto odkryje mroczną stronę swojego współbrata musi zostać uciszony,
szczególnie jeśli może zaszkodzić dotychczasowemu procederowi. Autor nie neguje
wartości tej charytatywnej organizacji pomagającej wielu osobom przetrwać w
Oslo surową zimę, tylko podkreśla, że nie wszyscy jej członkowie dorośli do
szczytnych celów. Wszędzie bowiem znajdą się czarne owce, pragnące tylko
własnego dobra i zaspokojenia własnych pragnień. Stąd stawiane im rygorystyczne
warunki życia będą dla nich nie do zaakceptowania i zawsze znajdą furtkę na ich
obejście. Na tak szeroko przedstawione przez Nesbø tło, wkracza
postać mściciela występującego w obronie pokrzywdzonych i czyniącego we własnym
mniemaniu dobro, a w zetknięciu z nim również sam Hole stanie przed trudnym dylematem
moralnym. Co ciekawe Nesbo zostawia
czytelnika z pytaniem bez odpowiedzi w kwestii istnienia tak zwanego mniejszego
zła i czy zawsze czyny potępione we wszystkich kodeksach karnych są moralnie
złe – zwłaszcza, jeśli służyć mają wymierzeniu kary za najgorsze wykroczenia
typu gwałt na nastoletniej dziewczynce i zastraszanie jej, czy zabójstwo
niewinnego człowieka.
Wybawiciel
dostarcza
wszystko tego, czego gdzieś od początku serii oczekiwałem. Poza świetnie
skonstruowaną zagadką kryminalną, również ciekawie pokazana została prywatna sfera życia bohaterów. Sam Harry
będzie miał nie lada zadanie z
pogodzeniem się z nową, zastałą go obecnie sytuacją. Z jednej strony ukochana Rakel zwiąże
się z innym mężczyzną, z drugiej dotychczasowy przełoży Bjarne Møller często przymykający oczy na
kontrowersyjne działanie podwładnego, odejdzie z Wydziału Zabójstw, a jego
miejsce zajmie rygorystyczny Gunnar Hagen nie mający najmniejszego zamiaru
tolerować jakiejkolwiek niesubordynacji. Konflikt między nim a Holem dla
którego punktualność, podporządkowywanie się rozkazom czy noszenie broni służbowej
stanowią tylko slogany, wydaje się nieunikniony. Samo rozwiązanie tej
kłopotliwej dla komisarza sytuacji okaże się co najmniej zaskakujące. Ponadto w
jego życiu pojawi się kolejna piękna kobieta, z którą połączy go bliższa
znajomość, a nieodzownym jego towarzyszem pracy będzie alkohol.
Wreszcie samo zakończenie
stanowi istną petardę, jest kompletnie nieprzewidywalne, nawet jak na samego
Harrego Holego, mocno kontrowersyjne i stawiające wiele pytań na które każdy
musi odpowiedzieć sobie sam. Epilog natomiast przyniesie naszemu policjantowi
nowe rozterki natury moralnej, a co zrobi z odkrytą prawdą dotyczącą jednego z
jego najbliższych przyjaciół dowiemy się dopiero z siódmej części.
Wybawiciel
Jo
Nesbø ma dość skomplikowaną fabułę, wymagającej od czytelnika większego
skupienia, żeby orientować w mnogości pojawiających się postaci i ich związku z
prowadzonym przez norweskiego komisarza śledztwa oraz różnych łączących ich
wzajemnie relacji. Jednak mimo to potrafi bez reszty przykuć uwagę, nie
pozwolić oderwać się od lektury zanim nie pozna się zakończenia i dostarczyć
rozrywkę na wysokim poziomie. Ci zaś co śledzą cykl o Harrym od pierwszego
tomu, zauważą jak bardzo seria ta od tamtej pory ewoluowała na korzyść. Każdy
szczegół, każdy wątek jest dopracowany i ma swoje uzasadnienie w akcji, nie ma
dłużyzny czy zbędnych elementów, samo zaś tło społeczno-obyczajowe z zagadką
kryminalną stanowi jedną całość, wzajemnie się uzupełniającą. Także sam temat powieści
poruszający granicę między dobrem a złem, tego co jest słuszną karą a zwykłym
morderstwem, czy osobistą zemstą jest
najpoważniejszy ze wszystkich pięciu wcześniejszych tomów. Wreszcie samo
pokazanie Holego jako wrednego, niesubordynowanego, działającego na krawędzi
prawa śledczego jest dokładnie takie, jakie oczekiwałem i jakiego brakowało mi
od Człowieka nietoperza. Przede mną
jeszcze lektura kolejnych pięciu części, oraz zapowiedzianej na przyszły rok
dwunastej odsłony serii i mam wrażenie, że już może być tylko lepiej.
Polecam,
Moja ocena 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz