MROCZNY
PIĄTEK
|
Człowiek nietoperz – Jo Nesbø
Jeśli chodzi o kryminał i do tego w
wydaniu skandynawskim, to na pewno udałoby się znaleźć całe rzesze fanów. I nic
dziwnego, wpisał się on bowiem dość mocno do klasyki tego gatunku. Do tego na
najwyższym poziomie. Sam spotkałem się z opiniami, że nie można mówić o sobie,
że jest się fanem kryminału bez znajomości cyklu „Millennium” czy Jo Nesbø. Dla
tego Literacka Podróż udaje się w podróż do Australii wraz komisarzem Harrym
Hole. Przed wami „Człowiek nietoperz” Jo Nesbø. Zapraszam na recenzję.
Harry Hole zostaje
wysłany do Sydney, aby pomóc miejscowej policji w prowadzeniu śledztwa w
sprawie zamordowanej Norweżki, Inger Holter. Dziewczyna zginęła w dość
tajemniczych okolicznościach. Po przylocie poznaje policjanta Aborygena, Andrew
Kensingtona, który prosi go o wspólne prowadzenie sprawy. Na miejscu Norweg dowiaduje
się, że de facto ma być jedynie obserwatorem wszystkiego, jeśli tylko spróbuje
robić coś na własną rękę, natychmiast zostanie z powrotem odesłany do Oslo.
Hole nie byłby sobą, gdyby dostosował się do tego polecenia. Wspólnie z Andrew
zaczynają badać ślady i osoby mogące
naprowadzić na trop mordercy dziewczyny. Z początku wszystko, to co widzi Harry
wydaje się całkowicie nie powiązane ze sprawą: występy trupy cyrkowej, walki
bokserskie, poznawanie mitów aborygeńskich. Jednak dopiero z czasem dostrzega,
jak układają się w jedną całość. Ponadto wszystko wskazuje, że Inger mogła
zostać zabita z ręki seryjnego mordercy, tym bardziej że w ciągu ostatniego
czasu wiele kobiet podobnych do niej padło ofiara gwałtu, a potem zostały
zabite.
„Człowiek nietoperz” nawiązuje swoim tytułem do mitu, w którym to w
skutek nieposłuszeństwa kobiety na świat zawitała śmierć. Wtedy to właśnie nietoperz
dotknął niewiastę swym skrzydłem.
Stanowi debiutancką
powieść Jo Nesbø, otwierająca znany już
wielu osobom cykl o komisarzu Harrym Hole. Od razu zdobyła wiele prestiżowych
nagród m.in. Nagrodę Szklanego Klucza w 1998 za najlepszą powieść kryminalną
roku, czy nominację do Bestseller
Dagger. Muszę przyznać, że cały szum z nią związany w moim odczuciu jest
kompletnie nieadekwatny do tego co dostałem do ręki. Od razu zaznaczę, że jest
to moje subiektywne odczucie oraz pierwsze spotkanie z twórczością tego autora
i niestety czuje dość duży niedosyt.
Przede wszystkim zdecydowanie
większa część książki, stanowi bardziej powieść obyczajową niż kryminał.
Spodziewałem się rasowego kryminału, który będzie miał dość mocne wejście,
wartką akcję, dużo krwi; jednym słowem wbije mnie w fotel. Tego absolutnie nie
ma. Sama fabuła praktycznie, poza niewieloma wyjątkami jest dość płaska i brakuje
gwałtownych zwrotów. Cała pierwsza część pokazuje nam przyjaciół Andrew Kensingtona,
których poznaje Harry. Do tego dochodzi wiele mitów aborygeńskich, na przykład:
skąd wzięła się śmierć na świecie- do złudzenia przypomina biblijna historię
Adama i Ewy, dzieje miłości Walla i Moory – do tego nawiązuje sama powieść, ale
dokładnie opowiem o tym później, czy wreszcie podania uzasadniające charakter
lub wygląd fauny Australii. Nie zaprzeczam, szczególnie mitologia dość mocno
mnie zaciekawiła, podobnie opowieść o żyjących tam zwierząt; ale co za dużo to niezdrowo, a opisów
pobocznych w moim odczuciu jest zdecydowanie za wiele. Przez co w pewnym momencie zaciera
się zasadnicza oś fabuły. Dopiero w połowie drugiej części widać, jak autor
próbuje pozbierać wszystko w jedną całość, mogę stwierdzić, że jest to
najlepsza część książki. Niestety kiedy oczekiwałem na koniec burzy z piorunami,
to finałowe rozdziały były praktycznie nudne.
Stąd na pewno nie
stwierdziłbym, że „Człowiek nietoperz” jest rasowym kryminałem, bardziej
przypomina powieść obyczajową z elementami kryminalnymi. I to właśnie stanowi
mój zasadniczy zarzut, zupełnie czego innego oczekiwałem. Dlatego też
podejrzewam, że miłośnicy krwawych historii mogą akurat tą pozycją poczuć się
zawiedzenie, z tego powodu właśnie ostrzegam.
Jednocześnie muszę
oczywiście przyznać się, że książka Nesbø na pewno poza trzecią częścią,
ciekawiła mnie i sięgnę po kolejne tomy. Mam tylko nadzieję, że będą lepsze od
pierwszej i bardziej przypominające powieść kryminalną. Nie mam nic przeciwko,
aby autor pokazał w opowiadanej historii tło kulturowo-społeczne, zawsze
poszerzające wiedzę czytelnika i stanowi dość cenny element, ale jednak muszą
być zachowane odpowiednie proporcje, a tego zdecydowanie mi zabrakło.
Podobnie w przypadku retrospekcji przybliżającej
wcześniejsze losy Hole i Kensingtona o ile w przypadku drugiego, zdecydowanie
miało to pod względem fabuły swoje uzasadnienie, to u głównego bohatera cyklu
historia z Kirstin nie do końca w moim odczuciu odpowiadała głównej osi akcji.
Oczywiście rozumiem zabieg mający przybliżyć nam bliżej sylwetkę norweskiego
komisarza, jednak wszystko musi mieć swoje uzasadnienie w stosunku do treści,
niestety tu tego zabrakło.
Jednak niewątpliwym atut stanowi dość ciekawy obraz
australijskiego społeczeństwa. Pokazane zostają olbrzymie dysproporcje między
bogatymi mieszkańcami tego kraju, niejednokrotnie posiadaczami olbrzymich
majątków, a z drugiej tamtejszym marginesem: prostytutki, alfonsi, handlarze
narkotyków. W przypadku drugiej grupy
doskonale widać, jak każdy z nich zazdrośnie broni swojej pozycji w interesie, nie bardzo lubiąc aby obcy kręcili
się wokół nich. Na pewno nie jest to widok miasta zachęcający, do tego aby się
tam znaleźć.
Ponadto
Nesbø pokazał pewnego rodzaju wzajemne animozje między ludności białą a
tubylczą. Aborygeni przede wszystkim nie zapomnieli kolonizatorom, tego że ci
pozbawili ich ziemi, spychając gdzieś na bok; zaś biali widzą tubylców, jako element przestępczy, rzadko kiedy mogący
do czegoś dojść – pewnego rodzaju ewenementem może wydawać się Kensington -
ludzi niestroniących od alkoholu. Stąd właśnie społeczeństwo Australii jest
wbrew pozorom mocno podzielone i miałem wrażenie, że pokojowe współżycie tych
przedstawicieli jest tylko iluzoryczne. Obserwując ich dokładniej widać, jak
wiele wzajemnej urazy, tkwi wśród nich, to właśnie ona doprowadzą w pewnym
momencie do tragedii. Autor nie idealizuje żadnej z grup, nie pokazuje tego
kraju, jakby się mogło wydawać jako wymarzonego raju turystycznego, miejsca
sprzyjającego do odpoczynku, ale widzimy dość realny jego obraz, takim jakim po
prostu jest. A zagrożenie czyha zarówno ze strony miejscowych rzezimieszków, tamtejszych gatunków zwierząt: węży, pająk redback, krokodyli oraz wielu
innych.
Kolejnym plusem powieści jest język. Jest dość przyjemny
w odbiorze, dzięki czemu książkę czyta się dosłownie błyskawicznie, nie
zauważając, kiedy mijają kolejne stronice. Do tego jest bardzo plastyczny, co
ułatwia wyobrażenie sobie miejsca w którym
rozgrywa się akcja. Wreszcie rewelacyjne dialogi, które z jednej strony bawią,
z drugiej zaś dają bardzo wiele wiedzy o ludziach występujących na kartach
powieści. To z nich właśnie poznajemy wiele ciekawostek dotyczących tego kraju.
Poza tym sama konstrukcja początkowo może być nie zrozumiana
bez znajomości mitu o Walli i Moorze. Otóż mężczyzna należał do
najdzielniejszych wojowników swego plemienia. Zakochał się w pięknej
Moorze. Gdy pewnego razu udał się na
wyprawę, dziewczyna została zabita przez okrutnego węża Bubbura. Po powrocie,
kiedy dowiedział się o śmierci ukochanej postanowił zemścić się na okrutnym
zwierzęciu. Tytuły rozdziałów nawiązują właśnie do tej głównej trójki bohaterów
podania. Pierwsza część Walla pokazująca świat mężczyzn, poznajemy wszystkich
zasadniczych bohaterów historii, jesteśmy świadkami brutalnych walk bokserskich;
druga Moora pokazuje ofiary
psychopatycznego mordercy, to właśnie tutaj pojawia się najwięcej trupów;
wreszcie ostatnia Bubbur odsłania zabójcę Inger oraz motywy zbrodni.
Na
koniec kwestia bohaterów, która również nieco mnie rozczarowała. Przede wszystkim oczekiwałem zobaczyć
Harry`ego Hole, jako zapowiadanego na
okładce niepokornego śledczego, trochę może podobnego do Wiktora Forsta
Remigiusza Mroza, a jednocześnie całkowicie od niego różnego. W każdym razie
reprezentującego mocny charakter. I niestety znów się rozczarowałem. Większą
część książki był dla mnie kompletną mimozą i zdecydowanie ton nadawał Andrew.
Z początku myślałem, na pewno on tylko tak, udaje, może to jego sposób aby od
razu nie podpaść miejscowych notablom. Jednak cały czas był nijaki. Dopiero w końcowych
partiach, pokazał na co go stać: widać osobę piekielnie inteligentną,
zdecydowaną i nie zawsze chcącą osiągnąć
swój cel stosując konwencjonalne metody działania. I właśnie taki Harry bardzo
mi się podobał. Jego między innymi rozmowa z lekarzem robiącym sekcję zwłok to
już prawdziwy majstersztyk.
Jednocześnie widać
człowieka, który boryka się z własnymi demonami przeszłości. Z powodu
alkoholizmu doprowadził do śmierci partnera i tylko dzięki solidarności
panującej policji nie wyleciał z niej z hukiem. Jednak żyje w olbrzymich
wyrzutach sumienia. Chcąc zerwać z nałogiem, musiał zerwać ze wszystkimi znajomymi – z dobrymi i tymi
mającymi na niego zgubny wpływ oraz rozstać się z ukochaną; dopiero w Australii
zacznie żyć, życiem poniekąd już trochę zapomnianym. Jednak owe demony również
i tu nie zostawią go w spokoju. Jak na razie nie wpisuje się on do kanonu moich
ulubionych śledczych, ale jestem bardzo ciekawy, jak potoczą się jego losy w
kolejnych tomach.
Drugą postacią która zdecydowanie mi się podobała od
samego początku i zachwyt ten towarzyszył do końca to Andrew. Człowiek z bujną
przeszłością, któremu udało się ułożyć sobie życie, wyszedł na prostą zajmując
dość ważną pozycję w miejscowej policji. Silnie związany z tradycjami
Aborygenów i nigdy nie zapomniał skąd się wywodzi. To właśnie jego pomoc okaże
się dla Hole nieoceniona. A również prowadzi czytelnika po świecie praktycznie
całkowicie nieznanym. Do tego aura
tajemniczości i różnych niedopowiedzeń. Niby jest człowiekiem z krwi i kości,
pewnego rodzaju nawet aniołem stróżem Norwega, z drugiej niczym duch krążący
nad Sydney, zna jego najciemniejsze strony. Do tego również jego metody
działania nie należą do typowych, wystarczy wspomnieć kopnięcie rzucającego się
na niego diabła tasmańskiego. Dla mnie Kesnsington to także świetny psycholog
badający ludzkie zachowania. Jednym słowem moja sympatia bardziej popłynęła w
stronę Andrew, niż Norwega.
Podsumowując „Człowiek nietoperz” otwiera cykl o
komisarzu Harrym Hole, który na pewno może zaciekawić, ale również osoby lubiące
mocne opowieści kryminalne, będą nim rozczarowane. Po lekturze pierwszego tomu,
nie jestem w stanie ocenić serii. Jeśli kolejne części będą utrzymane w
podobnej tonacji, istnieje możliwość, że bardzo szybko będę miał jej dość.
Przede wszystkim chcę zobaczyć Norwega, jako mocny i wyrazisty charakter, który
będzie kradł całe show i opowieści wbijające w fotel. Tego na razie nie ma.
Pewne niewyraźne mignięcia pojawiły się, jednak jest to zdecydowanie za mało. Oczywiście
polecam książkę, bo czyta się ją dość dobrze i fajnie można przy niej odpocząć.
I cóż? Czekam na więcej.
Moja ocena 6/10
Źródło: Wydawnictwo Dolnośląskie Publicat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz