piątek, 12 maja 2017


MROCZNY
PIĄTEK

 

DZIEWCZYNA W LODZIE – ROBERT BRYNDZA

Już około rok  trwa nieprzerwanie popularność kobiecych kryminalnych opowieści, zapoczątkowanych przez „Dziewczynę z pociągu”. Mimo różnych opinii, mnie osobiście akurat powieść Pauli Hawkins bardzo przypadła do gustu i właśnie ten nurt w literaturze, jest jednym z moich ulubionych. Oczywiście od tego czasu ukazało się wiele podobnych książek, jedne lepsze a drugie gorsze, również „Dziewczyna w lodzie” Roberta Bryndzy doskonale wpisuje się w ten trend. Osoby zainteresowane, jak mnie podobała się ta książka, zapraszam na recenzję.


         Andrea Douglas – Brown to córka jednego z najbardziej wpływowych polityków, pochodząca z arystokratycznej rodziny, jej zamarznięte ciało  znajduje w stawie pewien młody mężczyzna. Sprawę przyjmuje detektyw Erika Foster, która właśnie zdążyła wrócić do Londynu. Jednak szybko przekona się, że zabójca robi wszystko by zatuszować sprawę, która ma dziwne połączenie z innymi niedawno dokonanymi morderstwami. Poza tym komuś bardzo zależy na skompromitowaniu kobiety i całkowitym odsunięciu od śledztwa. Do tego w prowadzone dochodzenie zaczną ingerować wpływowe osoby, zaś życie Eriki znajdzie się w poważnym niebezpieczeństwie. Morderca nie cofnie się przed niczym, tym bardziej że kolejne osoby, które mogą pomóc Foster znikają w dziwny i niewyjaśniony sposób.

            „Dziewczyna w lodzie” to pierwsza powieść Roberta Bryndzy, jaka ukazała się na polskim rynku. Z pochodzenia jest Brytyjczykiem, mieszkającym w Słowacji oraz autorem komedii romantycznych. Jednak tym razem dostajemy od niego pełnokrwisty kryminał. Książka otwiera cykl z Eriką Foster, dlatego może moja ocena będzie nieco zaniżona, bo nie ukrywam, że czekam na więcej i mam przeczucie, że szykuje się kolejna znakomita seria mająca wszelkie szanse stać się jedną z moich ulubionych. Jest to powieść dobra i tylko dobra.
            To co stanowi zdecydowany walor „Dziewczyny w lodzie”, to dokładne odzwierciedlenie atmosfery prowadzenia śledztwa. W jednym z programów literackich udało mi się dowiedzieć z wypowiedzi specjalisty w dziedzinie kryminalistyki, że prowadzenie sprawy morderstwa, jak zresztą podobnie do innych, wcale nie ma w sobie  fajerwerków. Wręcz odwrotnie jest niezwykle mozolne, a dla większości wręcz nudne. I tak właśnie jest w moim odczuciu tutaj, obserwujemy policjantów londyńskiej policji, którzy powoli rozwiązują  sprawę. Nie ma tu  efektów specjalnych, brawurowych pościgów, strzelaniny itp. Jesteśmy świadkami kolejnych przesłuchań, nieraz rozmawia się z tymi samymi osobami wiele razy. Widać ich nie chęć we współpracy; sprawdzania kolejnych tropów nawet przez specjalistów kryminalistyki z CSI. Tym samym rysował mi się obraz właśnie wspomnianego mozolnego śledztwa, w którym jednocześnie goni czas, w każdym momencie może przecież dojść do kolejnych zbrodni. Właśnie takie ujęcie fabuły nadało powieści  realizmu, co mnie akurat bardzo się spodobało i absolutnie  nie nudziło, wręcz przeciwnie zwiększało moją ciekawość.
            Ponadto poza śledzeniem głównej osi fabuły, jaką jest sprawa zabójstwa panny Douglas – Brown, Bryndza rewelacyjnie oddaje tło społeczno-kulturowe Wielkiej Brytanii. Przede wszystkim odmalowany jest stosunek między innymi policji do ludzi pochodzących z nizin,  a do osób zaliczanych do elity społecznej. Niestety ten rozdźwięk jest bardzo mocny. O ile ci pierwsi nie mogą liczyć na jakiś większy szacunek, są doskonale znani policjantom, którzy wiedzą nawet o ich życiu prywatnym; a w pewnym  momencie nawet grozi się im więzieniem. Sprawy z nimi związane są wręcz traktowane marginalnie i nikt specjalnie nie przejmuje się ich losem, nikt z wyjątkiem detektyw Foster. W ich skład zaliczają się między innymi kobiety będące emigrantkami z Europy Wschodniej, a z powodu braku perspektyw zmuszone zostają do prostytucji.
Tym samym autor wykorzystując ten wątek, odzwierciedla nastroje Brytyjczyków w stosunku do imigrantów. Są oni im niechętni: oskarżają  o wykorzystywanie opieki społecznej z powodu niechęci do pracy. Polacy, Rosjanie, Słowacy uważani są za ludzi, którzy wręcz żerują na pełnoprawnych obywatelach Wysp Brytyjskich, a przyjeżdżają tam jedynie, aby korzystać właśnie ze wspomnianej opieki społecznej. Wyspiarze wręcz pogardzają tymi ludźmi i najchętniej pozbyliby się ich z własnego kraju. Temat ten jest szczególnie ciekawy w obliczu, kiedy jesteśmy informowani w mediach o panujących w Anglii nastrojach społecznych, nie rzadko wręcz ksenofobicznych. To problem wypatrywania zagrożenia ze strony obcych i gdzieś posiadanie świadomości potrzeby obrony i walki z nimi.
            Z drugiej strony ludzie przynależący do arystokracji, będący wpływowymi politykami traktowani są zupełnie inaczej. Należy ich traktować z szacunkiem, uważać na słowa czy nietaktowne zachowanie. Aby przypadkiem sir nie poczuł się obrażony. Wiem, że to ostatnie zdanie może jest trochę ironiczne, ale nie ukrywam, że czytając powieść, sceny w których pojawiali się Douglasowie – Brown niezwykle mnie irytowały, a Erika traktująca ich jak zwykłych przesłuchiwanych, a nie ludzi mających tylko z racji pochodzenia być na specjalnych prawach, wzbudziła moją olbrzymią sympatię. To właśnie oni wywierają na pracę policji ogromny wpływ, czasami ma się wrażenie jakby wręcz sterowali jej pracą.
            Kolejnym elementem książki wartym poruszenia stanowią bohaterowie powieści. Robert Bryndza pokazuje ludzi pełnokrwistych: którzy kochają, nienawidzą, są zazdrośni, walczą o przetrwanie czy przeżywają osobiste dramaty. Absolutnie nie są oni wyidealizowani, lecz bardzo realni, niekiedy wręcz mogący stać się jakby odbiciem lustrzanym ludzi mijanych na co dzień na ulicy.
            Przede wszystkim moją uwagę przykuła główna bohaterka, Erika Foster. Ma ona za sobą bardzo dramatyczne przeżycie. Nie może się pogodzić ze śmiercią ukochanego męża, który zginął w trakcie dowodzonej prze nią akcją. Mam wrażenie, że ciągle uczy się  żyć na nowo, ale już bez niego. Czytelnicy, którzy borykają się z podobnym cierpieniem, mogą znaleźć właśnie w osobie pani detektyw bratnią duszę. Jednocześnie jest ambitna, nieustępliwa  i niezdyscyplinowana. Pod tym kątem w pewnym sensie przypominała mi komisarza Forsta z cyklu Remigiusza Mroza. Oczywiście jej metody pracy różnią się od stosowanych przez Wiktora, nie wspominając o przeżyciach; ale miałem wrażenie że te dwie osoby znalazłby na pewno wspólny język.
Ponadto  jest  charyzmatyczną policjantką, czasami również potrafi być całkowicie nieobliczalna. Przyjechanie do szefa do domu późnym wieczorem i zasypywanie go  makabrycznymi zdjęciami, nie stanowi dla niej żadnego problemu. Wszystkie środki dozwolone, jeśli służą w osiągnięciu zamierzonego celu. Ona wręcz żyje swoją pracą. Stanowi typowy przykład pracoholika, który pracując nad czymś nie zna słowa „wolne”, potrafiąc tym samym również uprzykrzyć życie przełożonym.  Całkowicie oddana śledztwu, nie dba ona nawet o własne zdrowie.  Mam wrażenie, że to właśnie praca stanowi dla niej odskocznie od osobistego dramatu z przeszłości, który nie pozwala jej żyć. Do tego jest  niezwykle temperamentna, potrafi być wredna, ale też bardzo wrażliwa. Niestety, jak na razie trochę mi jeszcze coś w brakowało w tej postaci, aby mógł zaliczyć ją do grona moich ulubionych śledczych. 
            Drugą taką postacią jest Kate Moss, będąca mam wrażenie osobą zbliżoną do Eriki. W pracy twarda, nieustępliwa, nie znająca kompromisów, prywatnie zaś wrażliwa, przywiązana do swej partnerki i synka, przy tym lojalna przyjaciółka.
            Równocześnie nie brakuje bohaterów wzbudzających negatywne uczucia. Zdecydowanie w moim przypadku należeli do nich: Marsh, nie wspominając Simona Douglasa – Brown. Ten ostatni irytował mnie swoją arogancją, butą a nie rzadko wręcz chamstwem, stwarza wrażenie człowieka, który kieruje wszystkimi sznurkami i naprawdę może wszystko. Co do Marsha natomiast, to policjant znający doskonale realia pracy policji londyńskiej, mającej kontakty z ludźmi wysoko postawionymi, całkowicie uległy wobec miejscowego establishmentu, nakierowującego śledztwo na odpowiednie dla niego tory.
 
Robert Bryndza otwiera dość ciekawie zapowiadający się cykl, mam wrażenie, że „Dziewczyna w lodzie” stanowi preludium do dalszych części, a Erika nieraz jeszcze pokaże na co ją stać. Chciałbym, aby w kolejnych tomach pociągnąć wątek osobisty, pokazując więcej szczegółów z życia Foster, szczególnie dzień, w którym zginął jej mąż. I tak, jak wspomniałem, uważam powieść na razie za dobrą i pewnie niedługo zabiorę się za „Nocnego stalkera”, aby dowiedzieć się co dalej wydarzyło się w życiu naszych bohaterów.
Polecam.
 
Moja ocena 7/10

                                                      Źródło: Wydawnictwo Filia

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz