Samotnym
może być człowiek zarówno otoczony dużą ilością ludzi, jak i osoba pozostawiona
samej sobie. W pierwszym przypadku samotność wynika często z braku zrozumienia,
czy z konsekwencji popełnionych błędów przeszłości.
Mając wiele przypadkowych romansów i ulotnych znajomości w pewnym
momencie łatwo zauważyć, że tak naprawdę jest się zupełnie samemu. Dawni
przyjaciele zniknęli, a byłe żony i kochanki odeszły nie pozostawiając po sobie
najmniejszego śladu. I tak naprawdę mimo, że zawsze drugi człowiek krąży wokół
naszej orbity – niczym satelita, to jest
się samotnym, tak samo jak ten co w skutek śmierci czy tragicznego wypadku
stracił najbliższą rodzinę i przyjaciół.
Jerzy Pilch swoją najnowszą powieścią Żywego ducha doskonale wpisuje się w
nurt literatury opowiadającej o bolesnej samotności, o tym kiedy zostaje się
samemu i wokół nie ma już nawet do kogo otworzyć ust. Ma się wszystko, a jest
się wielkim żebrakiem. Dodatkowo studium
okraszone zostało sporą dawką osobistych przemyśleń autora.
Jerzy Andrzej Kubica
jest jedynym człowiekiem na ziemi, który przeżył zagładę ludzkości. Nie wie jak
do niej doszło, ani dlaczego akurat on ocalał, co stało się z resztą
mieszkańców Ziemi – po których poza opuszczonymi domami, sklepami czy
samochodami nie pozostał nawet ślad. Nie ma ich ciał i wszystko wygląda niby na
pozór tak samo, jak przed apokalipsą, a jednak jest już zupełnie inne.
Mężczyzna, który w jednej chwili zyskał całe bogactwo świata, w tej samej
chwili stracił wszystko, to co znał do tej pory. Nowa sytuacja staje się dla
niego okazją do refleksji nad własnym życiem, światopoglądem i wykonywanym
przez niego „zawodem pisarza”. Poza tym próbuje znaleźć logiczne wyjaśnienie
przyczyny nowego stanu rzeczy i odnieść go na grunt sztuki. W tym celu
analizuje malarstwo Bosha, znalezione powieści McCarthego i Weismanna, odnosząc
wszystko do teologii. Szukanie rozwiązania nurtującej go kwestii staje się
okazją do zmierzenia się z najtrudniejszym z możliwych pytań dotyczących
istnienia Boga.
Dwa obrazy splecione ze
sobą nierozerwalnym uściskiem. Jeden przedstawiający jedynego przedstawiciela
ludzkości, drugi odsłania wady populacji, która przeminęła. Rysuje się ona
jedynie ze wspomnień i przemyśleń głównego bohatera, będąc również okazją do
odniesień do innych wielkich społeczności istniejących na przestrzeni dziejów,
zapisanych w sztuce i religii, a które w ułamku sekundy zostały trwale
rozporoszone. Główną wadą dawnych mieszkańców naszej planety był materializm i
brak czasu, odwieczna pogoń za czymś co i tak w końcu pozostawało nieuchwytne.
Jedynym trwałym nośnikiem ludzkiej spuścizny pozostaje nie technika w która
wierzył człowiek, ona tak samo przemija jak jej wynalazcy; lecz sztuka
stanowiąca niezniszczalny zapis ludzkiej myśli i geniuszu. Tylko ona jest
wieczna i nieprzemijalna, zdolna do przetrwania największych katastrof. Same zaś wynalazki techniczne mają za cel
ochraniać dzieła wielkich mistrzów malarstwa czy literatury przed zniszczeniem.
Pilch pokazuje kruchość ludzkiej egzystencji, która w ułamku sekundy może wyginąć.
I tak naprawdę nie da się wskazać przyczyny tego stanu rzeczy. Czy będzie ona
wynikiem kaprysu fortuny, igraszką boskiego czynnika – mającego w danej chwili
taki kaprys. O ile tę ostatnią możliwość jedyny człowiek na Ziemi neguje, bo
któryż to bóg dopuściłby do takiej katastrofy, to nie potrafi wykluczyć
chichotu losu. On ewangelik, a tak w rzeczywistości agnostyk, zaliczający się
do mniejszości wyznaniowej Polski przeżył zagładę, podczas gdy Polacy-katolicy
zniknęli niezauważenie. Pilch w satyrycznej formie drwi z polskiej mentalności
zaściankowej, istniejących w naszym społeczeństwie schematów, czy współczesnego
stylu życia.
Żywego
ducha propaguje hedonizm. Kubica nigdy nie stronił od
towarzystwa kobiet, miał kilka żon, które z czasem odchodziły od niego, jeszcze
więcej ulotnych romansów i nawet teraz, gdy wyginęli wszyscy ludzie, tęskni za
niewieścimi wdziękami. Nikomu i niczemu nie bije pokłonów oraz przed nikim nie
schyla czoła. Jest alkoholikiem, któremu choroba pomagać ma lepiej odbierać Sztukę. Jedynie w stosunku do
Niej czuje respekt. Malarstwo jest dla niego bezpośrednim prekursorem
literatury, gdyż przecież najpierw panowało pismo obrazkowe. A sam Jerzy
układając plan własnych książek najpierw sięga po kartkę i ołówek, aby wszystko
dokładnie zaplanować. Teraz, kiedy wszystkie muzea i biblioteki pozostały puste
i otwarte, ma nieograniczone możliwości do obcowania ze swoją jedyną oraz
prawdziwą miłością. Nie ulega bowiem wątpliwości, że tylko obrazom rzeźbom czy
książkom oddaje się bez reszty, pozostając im zawsze wiernym. O ile wszystkie kobiety pojawiające się w
życiu pisarza miały wiele wad, jednak Sztuce potrafił oddać się bezgranicznie i
tylko ona pozbawiona jest wszelkich ułomności. Do obcowania z nią każdy sposób
był dobry, nawet odurzenie się sporą ilością alkoholu, by móc rozważać dzieła
wielkich pisarzy.
Żywego
ducha to moje pierwsze spotkanie z twórczością Jerzego
Pilcha i już mam ochotę na więcej. Stanowi on esej pokazujący niczym w
zwierciadle nasze wady, stawia wiele
trudnych pytań, kierując nasze myśli do tego co wieczne i uniwersalne, co
stanowić może język dla każdego człowieka na Ziemi – bez względu na jego pochodzenie,
przeszłość i wyznanie. Pokazuje w prosty sposób, jak literatura i malarstwo
potrafi oddać wszystkie bolączki ludzkości oraz wskazać jej prawdziwe oblicze, często
takie którego wolałoby się nie zauważać. To jedna z tych książek do których
będzie można wracać i za każdy razem odczytywać ją zupełnie na nowo.
Polecam.
Moja ocena 9/10
Źródło: Wydawnictwo Literackie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz