Katarzyna Puzyńska każdy wie, jaka jest. Każdy kto choć raz zetknął się z sagą o Lipowie, stąd też trudno jest mówić już o piętnastym tomie cyklu. Niestety wraz ze Zgłobą nadszedł czas pożegnania z Lipowem.
Malwina, Klementyna i Maria pogrążone są w żałobie po śmierci Daniela. Dodatkowo sam powód zgonu dodaje większego bólu. Podobno mężczyzna zmarł na skutek zbyt dużej ilości alkoholu. Jedyną, która nie przyjmuje tego do wiadomości jest Malwina, jej podejrzenia podsyca otrzymany mail, z którego wynika, że niekoniecznie sprawy wyglądają tak, jak je oficjalnie przedstawiono. Trop prowadzi w stronę więźnia Mikołaja Zielińskiego jakoby niewinnie skazanego. Oskarżano go o zabicie żony z córkami, ojca i trzech kobiet. Malwina z Klementyną wyruszają do Legionowa, by poznać całą prawdę. Prawdę, która nie wszystkim jest wygodna, która prowadzi w przeszłość i związana z klątwą sprzed stuleci.
Kasia Puzyńska od lat ma swój styl, któremu pozostaje wierna. Z biegiem czasu łączy klasyczny kryminał z elementami słowiańszczyzny, z czym styka się z grozą. Od razu zaznaczam, że Zgłoba to nie horror. Wpisuje się w trend łączenia zbrodni z tym, co nadprzyrodzone i tym, co wzbudza strach lokalnej społeczności. Biorąc pod uwagę, że rzecz dzieje się w małej, prowincjonalnej miejscowości nie brakuje tych, którzy wierzą w klątwę. Miała ją rzucić ostatnia spalona w Puszczykowie wiedźma. Obudziła tym zamieszkujące w wąwozie duchy i sprowadziła zło, dające co jakiś czas o sobie znać. To tam sześćdziesiąt lat temu zamordowano kilkuletnią dziewczynkę, Emilię Kozłowską i w tej okolicy na przestrzeni ostatnich lat giną kolejne kobiety. Samo to już może zaintrygować, ale kiedy uzmysłowiłem sobie, że to przecież Katarzyna Puzyńska, od razu można domyślić się, że sprawca ma bardzo cielesną postać. Do samego jednak końca nie domyśliłem się rozwiązania zagadki. Puzyńska myli tropy, cofa się w przeszłość, z której poznajemy bohaterów ale w sama sprawa kryminalna pozostaje trudna do rozwikłania. Przybywa podejrzanych i mnożą się wątpliwości. Każdy ma powód zabić i nikogo nie można wykluczyć z grona podejrzanych. Wszyscy oni żyją w zamkniętym gronie osób, znają się od lat i mają pewne rzeczy na sumieniu, do których nie zbyt chętnie przyznają się. To, za co cenię prozę Kasi Puzyńskiej to wnikanie w psychikę bohaterów, w ich emocje, przeżycia i każdy z nich zachowuje się we własnym stylu. A emocji z pewnością nie zabraknie i szybko zaczną wpływać na na zachowanie tak Klementyny jak i ludzi związanych z Puszczykowem.
Zgłoba ma wszystko to, co cechuje sagę o Lipowie. Zaczyna się trzęsieniem ziemi, potem pozornie tylko zwalnia, a kolejne elementy układanki podsuwane są powoli. Kasia Puzyńska dostarcza nam w małych dawkach, ale takich, by wzbudzić czujność. Może w stosunku do niektórych spotykanych osób ją wzmacnia, w przypadku innych usypia. Tym samym pozostaje tą Kasią, którą uwielbiają czytelnicy i tą, która sprawia, że po kolejne powieści sięgam ze sporą ekscytacją. Szkoda tylko, że przygoda z Lipowem w tej formie, którą znamy od prawie dekady dobiega końca. Z drugiej strony ciekawy jestem, czym Kasia Puzyńska zaskoczy w zapowiadanym cyklu o Klementynie Kopp. Kopp, którą uwielbiam od Motylka i która nigdy nie zawodzi. Warto na koniec zaznaczyć, że cykl lipowski należy czytać po kolei, bo niby za każdym razem jest inna zagadka kryminalna, ale siła tkwi też w losach mieszkańców wsi.
Polecam.
Moja ocena 7/10
Wydawanictwo Prószyński i S-ka
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz