Morgan nie miała łatwego dzieciństwa. Rozwód rodziców i wieczne przeprowadzki. Teraz jako dorosła kobieta wierzy, że w końcu uda jej się zapuścić korzenie. Poznaje przystojnego Luke'a i szybko ulega jego urokowi. Niestety nowa znajomość szybko przeradza się w koszmar i znowu zmusi ją do zrewidowania życiowych planów.
Nora Roberts doskonale wie, jak nieustannie zaskoczyć czytelnika. Jak przyprawić o szybsze bicie serca. Na początku wszystko jest usypiające czujność, absolutnie nie przeczuwa się zbliżającego tornada, które wszystko zniszczy i wymusi budowanie opowieści zupełnie od nowa. Kiedy najmniej się spodziewamy dostajemy cios prosto w serce. Taki też zabieg sielskiej sielanki z ostrzeżeniem o zagrożeniu, które nie minęło przeplata się non stop. Raz wygasza czujność, aby kiedy najmniej spodziewanymy się znów wciągnąć w koszmar, który nie minął. Jedynie ukrywa się, skrada, nie dając o sobie zapomnieć i przygotowując się do zadania ostatecznego ciosu. Nienawidzi szczęścia Morgan i zrobi wszystko, by dokończyć to, co nie powiodło się za pierwszym razem. Mimo opowieści o seryjnym mordercy kobiet, który przypomina najbardziej obłąkane umysły typu Bundy'ego, to autorka nie przygniata ciężarem tematu. Wręcz przeciwnie naprzemiennie otula ciepłem i nadzieją na lepsze jutro - pozwala uwierzyć, że zły czas minął i teraz nadchodzą lepsze dni, aby ni stąd ni zowąd znowu wywołać dreszcze. Doskonale umie przyprawić o szybsze bicie serca, raz w dobrym znaczeniu tego słowa, innym razem dreszczem niepokoju. W Tożsamości jak to u Nory Roberts bywa napotykamy ludzi zagubionych na życiowym zakręcie, tych zdolnych wyciągnąć rękę do tego potrzebującego pomocy, i tego nienawidzającego szczęścia innych. Ten ostatni typ zrobi wszystko by je zniszczyć, dąży jedynie do zaspokojenia chorej żądzy mordowania. Pod maską szarmanckiego amanta, kryje się potwór żądny śmierci. Manipulator, który nienawidzi tego, który zburzy jego plany i zagoni w kąt. Ma niekończące się żądze zadawania śmierci. Tropi ofiarę, zbliża się i zadaje cios. Przy okazji bogaci się. Pod względem psychicznym to bardzo ciekawa postać, oczywiście jeśli uda się odłożyć na bok odrazę. Szkoda, że autorka jedynie szczątkowo zaznaczyła to, co nim kieruje i nie podejmując próby wejścia w chory umysł. Całkowitym przeciwieństwem jest Morgan. Lubi ludzi i zawsze wierzy w ich dobroć. Potrafi docenić dobro, które ją spotyka. Mimo delikatności i gołębiego serca, kryje się silna kobieta zdolna do podjęcia walki o samą siebie i własne szczęście. To od niej uczymy się, że chociaż kowalem własnego losu nie zawsze jesteśmy sami, to nic nie będzie dane bez wysiłku. Tylko od nas samych zależy, czy wykorzystamy szansę od losu.
Tożsamość to pełnokrwisty thriller, który potrafi zaintrygować, wywołać niepokój nie dający o sobie zapomnieć. Przy czym miesza się z powieścią obyczajową, a nawet romansem tworząc mieszankę, której nie sposób się oprzeć. Nora Roberts nie zawodzi, serwuje wszystko to, co czytelnik uwielbia w jej prozie. Daje potrzebną nadzieję, że czarne chmury kiedyś miną i zawsze warto dostrzec napływające do nas dobro.
Polecam.
Moja ocena 7/10
Wydawanictwo Świat Książki
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz