Wojna, egzotyczna sceneria, nocne kluby i zakazane uczucie, które nigdy nie powinno się urodzić, a do tego wszystko w rytmie jazzu i pośród okupacjnej rzeczywistości. To właśnie znajdziemy w Ostatniej róży Szanghaju Weiny Dai Randel, autorki uznanej za oceanem, a w Polsce właśnie jest okazja ją poznać.
Rok 1980. Dobiegająca powoli do schyłku życia osiemdziesięcioletnia Aiyi Shao zaprasza młodą dokumentalistkę i prosi o nakręcenie filmu o muzyku, którego przed laty dane było jej poznać. Tak oto zaczyna opowiadać gościowi własną, niełatwą historię.
Rok 1940. Ernest, utalentowany muzyk żydowskiego pochodzenia wraz z siostrą Miriam ucieka do Szanghaju, chcąc tu właśnie znaleźć schronienie przed niemiecką eksterminacją. Mężczyzna nie ma nic, nie ma grosza przy duszy i chwyta się każdej nadarzającej okazji do zarobienia na utrzymanie swoje i siostry. W przypadkowy sposób poznaje młodą właścicielkę nocnego klubu, Aiyi. Kobieta pochodzi z arystokratycznego rodu, a obecnie musi dawać radę prowadzić interes w okupacyjnej rzeczywistości. Wbrew protestom rodziny i narzeczonego Chenga, zatrudnia Ernesta, widząc w tym okazję do ściągnięcia większej liczby gości. Z każdym dniem Chinka i Niemiec zbliżają się do siebie, między nimi zawiązuje się coraz silniejsza więź. Jednak wojna i kulturowe nakazy zmuszają ich miłość do dokonania niełatwych wyborów.
O ile o drugiej wojnie światowej w Polsce powstało wiele przejmujących opowieści, o tyle o wojnie, która wpłynęła na życie milionów ludzi na świecie żyjących w innych krajach i na innym kontynencie za każdym razem czytam ze sporym zainteresowaniem. To wojna stała się tym czynnikiem, który zmieniał życie ludzkie i zmuszał do opuszczenia domu i znanego dotąd świata, do szukania schronienia dla siebie i bliskich poza granicami, w krajach o odmiennej kulturze i zwyczajach, licząc, że tu właśnie będzie można zacząć żyć normalnie. Szybko okazywało się, że marzenie to było iluzją, a emigranci musieli zmagać się z kolejnymi wyzwaniami. Tak, jak na przykład ci, co przybyli do Chin. Weina Dai Randel zabiera czytelnika do Szanghaju, będącego pod okupacją Japonii, a fala nienawiści dotarła również do tego zakątka. W mieście tym żyli zarówno Chińczycy, jak i obcy, którzy przybyli do tego państwa. To właśnie na tym tle dochodziło do konfliktów i jasnego zarysowania się granic między przybyszami, w tym okupantami, a tymi, którzy byli u siebie. Nie rzadko dochodziło do napaści na Szanghajczyków. Chińczycy za to podchodzili do przybyszów z Europy z nawet nie tyle z niechęcią, co z otwartą wrogością. Widzieli w nich obcych, którzy mało, że cieszyli się większymi prawami, to tymi, którzy patrzyli na nich z jawną pogardą. Stąd zatrudnienie Europejczyków było źle postrzegane i stanowiło krok mocno ryzykowny. Miasto zostało podzielone na dwie nieprzychylne sobie strefy. Z biegiem czasu, kiedy okupacja Japonii zaczęła się nasilać, sytuacja stała się niebezpieczna zarówno dla ludności napływowej, jak miejscowych. Okupant zaczął stosować coraz szerszy aparat represji w stosunku do zajętego terytorium. Aresztował Chinczyków, konfiskował ich majątki i ponadto również zaczął prześladować Europejczyków. Tym samym z biegiem czasu dochodziło do coraz częstszych napaści na okupanta, karanych z niezwykłą surowością, a życie w Chinach stawało się coraz bardziej niebezpieczne. Wojna, również tu zaczęła odciskać swe piętno.
Weina Dai Randel nie tylko wiernie odzwierciedliła panującą w Szanghaju lat czterdziestych XX wieku atmosferę, jak również zadbała o barwne odzwierciedlenie obyczajów panujących wśród Chinczyków. Przyglądamy się patriarchalnym prawu, kiedy to wobec braku rodziców, obowiązki i nadzór nad rodzinnym majątkiem przejmował najstarszy brat. Kobieta zaś nie miała większego prawa głosu, a ta, która prowadziło w dodatku własny interes musiała zmierzyć się nie tylko z niechęcią, co również z próbami kontroli jego przez mężczyzn. Poruszanie się i sprzeciw wobec męskiego świata, walka o niezależność i własne prawa, była dla kobiet niezwykle trudna i ryzykowna.
Ostatnia róża Szanghaju to opowieść nasączona wieloma barwami. Poza poznawaniem realiów miasta, przyglądaniu się jego lokalom, mieszkańcom i pogarszającej się z roku na rok sytuacji, stajemy się świadkiem narodzin zakazanej miłości. Uczucia wystawionego na wiele trudności, takiego, które nigdy nie powinno się narodzić. Będącego swoistym sprzeciwem wobec otaczającej rzeczywistości. Dla niej stanowiło konieczność zmierzenia się z tradycją, dla niego ściągało wiele problemów. Jednak w kraju ogarnietym wojną i zdominowanym przez męską siłę, stało się ono niezwykle intensywne i z każdym dniem potęgowało się, zmuszając do nieuchronnej konfrontacji i walki o nie.
Waina Dai Randel snuje opowieść, chwytającą za serce, wzruszającą i taką, której nie sposób się oprzeć. Z delikatnością i subtelnością rysuje dzieje zakazanej miłości, która na zawsze odmieniła życie dwójki ludzi i pozostawiła trwały ślad. Miłości, o której mimo upływu lat nie sposób zapomnieć. Takiej, której dzieje trzeba poznać i nie ma tu po prostu innej opcji. Przyglądamy się ludziom, którzy żyli intensywnie i ze świadomością, że z każdym dniem ulega upadkowi znana im rzeczywistość. Ostatnia róża Szanghaju ma w sobie ten charakterystyczny dla azjatyckiej literatury rys wyobcowania, walki z samotnością odczuwaną nawet pośród sporej rzeszy ludzi. Walki o niezależność i budowania wszystkiego od początku. To przepiękna opowieść z historią w tle.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Wydawanictwo Znak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz