MROCZNY
PIĄTEK
|
RĘKA
MISTRZA – STEPHEN KING
To,
co miało dać początek nowemu życiu i ukojeniu skołatanych nerwów; z całą
pewnością da początek nowemu doświadczeniu. Problem tylko, że nie koniecznie
takiemu, jakiego by się oczekiwało.
Malownicza
wyspa położona na tle bajecznego krajobrazu, wydająca się idealnym miejscem do
tego. Jawi się, jako istna oaza spokoju i ciszy, miejscem gdzie odzyska się
utraconą równowagę psychiczną; skrywa wiele tajemnic i wcale nie jest, tak
bezpieczną jaką się wydaje. Zwłaszcza w kwietniowe noce, gdy przybywa do niej
okręt wiozący na swym pokładzie zmarłych szykujących się do nowych łowów na
bezbronne dusze. W tym czasie nikt nie może się czuć się bezpiecznym, gdyż
właśnie rozpoczynają się krwawe łowy. Tym samym nowe życie, nowe miejsce
zamieszkania i odkryty obecnie talent malarski, zamiast leniwej egzystencji z
dala od traumatycznych wspomnień, niosą z sobą koszmar i walkę o przetrwanie.
Tajemniczy dar, obrazy
zwiastujące wydarzenia mające wkrótce się urzeczywistnić, odgłosy tych co
odeszli i niepozwalających o sobie zapomnieć, stają się codziennością Dumy Key
w „Ręce mistrza” Stephena Kinga.
Utalentowany architekt
i właściciel firmy budowlanej, Edgar Freemantle wiedzie spokojne życie, pełne
zawodowych sukcesów. Szczęśliwą passę
przerwa wypadek przy pracy, jakiemu ulega mężczyzna. W jego wyniku
ponosi poważne obrażenia głowy i traci rękę. To jednak nie jedyne problemy
rekonwalescenta. Jednym z najpoważniejszych stają się nagłe napady agresji, podczas których jest niebezpieczny
dla otoczenia. Za namową swego terapeuty przenosi się na piękną, położoną wśród
bajecznej przyrody i odludną wyspę Dumę Key, znajdującą się na wybrzeży Florydy
i będącą własnością sędziwej Elizabeth Eastlake. W nowym miejscu zamieszkania
odkrywa nieznany u siebie wcześniej talent malarski, z chorobliwą pasją maluje
obrazy i nie potrafi oderwać się od tego zajęcia. Musi malować coraz więcej i
więcej, a kolejne dzieła zwiastują makabryczne wydarzenia związane z ludźmi
będącymi w jego otoczeniu. Same zaś malowidła stopniowo odsłaniają mroczną
przeszłość rodziny seniorki i przerażającą prawdę o Dumie Key. Na domiar
złego obrazy nieustannie pokazują swoją niszczycielską moc.
Każde spotkanie z
twórczością autora z Maine należy dla mnie zarówno do bezpiecznych przystani
wędrowania po literackich morzach, jak i tych niosących ze sobą wielką
niewiadomą. Z jednej strony do tej pory nie rozczarowałem się powieściami
wychodzącymi spod jego pióra, może jedynie nieco Desperacja pozostawała niewiele
w tyle. Z drugiej strony dostarcza olbrzymią ilość adrenaliny i nigdy nie
wiadomo z czym tym razem przyjdzie się zmierzyć. Szczególnie cenię go za
tworzenie opowieści mogącej poniekąd stać się udziałem każdego z nas: poważny
wypadek, nękanie przez szkolnych rówieśników, kontrola drogowa dająca początek
horrorowi, czy psychopatyczna fanka; w połączeniu z tym co pozaziemskie,
nadprzyrodzone i odkrywające najciemniejsze demony czające się w ludzkiej
duszy. Nie inaczej jest w przypadku Ręki
mistrza. Z całą pewnością zaliczyć
ją można do Kinga niezwykle dojrzałego pisarsko i tego z późniejszego okresu. W
powieści obserwujemy zwyczajnych ludzi spotykanych każdego dnia na ulicy:
nieszczęśliwe żony żyjące w poczuciu krzywdy wyrządzonej im przez męża – nawet
jeśli jest już ich eks, staruszkę wydającą się cierpieć na demencję starczą i
tylko czasami odzyskującą przebłyski świadomości, lekarzy, psychologów,
prawnika, córki mające odmienne relacje z ojcem – starsza nieco chłodniejszą,
podczas gdy młodsza jest oczkiem w głowie tatusia; poza tym realistycznym
obrazem nie brakuje elementów nadprzyrodzonych: czucie utraconej ręki,
pojawiające się zjawy, odgłosy i szepty słyszalne w głowie Freementle`a, które w rewelacyjny sposób budują nastrój grozy. Pierwsza
połowa książki może wydawać się nieco przegadana i senna, sama zaś akcja posuwa
się dosyć powoli. Poznajemy Dumę Key i absolutnie nawet, przez myśl nie
przejdzie wszystko to, co za kilkaset stron stanie się udziałem bohaterów –
oczywiście dla nieznających prozy króla grozy, gdyż jego wielbiciele doskonale
wiedzą, że owa sielanka nie może trwać wiecznie. A sam King daje wiele przebłysków,
jak owa cisza jest niezwykle pozorna. Owa
przyjazna i znajdująca się na odludziu, z dala od cywilizacji wyspa; zmienia
się w pułapkę z której nie ma ucieczki. Osacz i wciąga przybyszów w swój
mroczny i nieco mitologiczny świat rządzony przez Perse/Persefonę.
W wierzeniach starożytnych Greków i Rzymian występuje
ona, jako królowa podziemi, u Kinga zaś, jest władczynią mórz, morskich
otchłani, ciągle niezaspokojonego głodu krwi i nienawiści do wszystkich ludzi. Jak
przystało na monarchinię dysponuje armią zmarłych, cieni skupionych i
przybywających na statku widmo do walki ze śmiałkami odważającymi się zagrozić
jej panowaniu. Utożsamia wszystkie najgorsze emocje, uczucia ludzkie, i
brutalną, niszczycielską siłę uderzającą we wszystkich znajdujących się w promieniu
jej oddziaływania. Opanowuje umysł „wybranka”, który od tej pory będzie
dostarczać dla niej całe rzesze nowych ofiar. Karmi się jego pragnieniem zemsty,
nienawiścią, zazdrością i niepochamowanym gniewem będącym wynikiem straty - nie
mogącej już nigdy być zaspokojoną. Nic dziwnego, że szuka życiowych rozbitków, osób nieszczęśliwych, a
zarazem niezwykle wrażliwych, próbujących odnaleźć własną drogę do zapomnienia
o przeżytym dramacie i pragnących rozpocząć życie od nowa. Mimo swych starań
poczucie krzywdy i niezrozumienia wraca do nich przy każdej najmniejszej
okazji, wówczas to odczuwana złość toruje Perse drogę do sprawowania nad nimi
rządów i kreowania rzeczywistości zgodniej z jej wolą. Niosące przez nią
„ukojenie” jest pozorne, szybko jednak przeraża swą mocą oddziaływania, kieruje do fikcyjnych przeciwników i nie
pozwala równocześnie dostrzec prawdziwego zagrożenia, czającego się za rogiem.
Ręka mistrza idealnie
wpisuje się do tego co jest charakterystyczną cechą prozy Stephena Kinga,
granie na emocjach czytelnika. Początkowo tworzy dość mocno rozbudowany „wstęp”
wprowadzając nas w emocje, odczucia, myśli i pragnienia towarzyszące bohaterom.
Każdy z nich jest inny, każdy czegoś innego oczekuje. Małżonkowie wplątują się w pajęczynę wzajemnych pretensji
i żalów, z której nie potrafią się wydostać. Jedynym co ich łączy, stanowiąc
pewnego rodzaju most wspólnego przedmiotu zainteresowania, to dzieci i troska o
nie. Stopniowo obserwujemy próby odbudowania utraconego świata i życia po
traumie, aby szybko dostrzec, że to co miało dać wytchnienie, staje się
początkiem czegoś znacznie gorszego. W ten sposób autor z Maine pozwala nam
zżyć się z każdą z występujących w powieści postacią, oczywiście którą można
lubić bardziej lub mniej, przygotowując
czytelnika do pożegnanie z nią i zapowiadając jej rychłą śmierć.
Genialnie potrafi uśpić naszą czujność,
przenosząc do chwil bardzo szczęśliwych, abyśmy za moment stali się świadkami
koszmaru i dramatu w życiu bohaterów. .
Ręka
mistrza wpisuje się do kanonu moich ulubionych powieści
Stephena Kinga, intrygując swoją tajemniczością, niepewnością tego co za chwilę
może się wydarzyć i genialnie budowanym napięciem. A odgłosy rozchodzące się z
Duma Key jeszcze długo będą mi towarzyszyły.
Polecam,
Moja ocena 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz