MROCZNY
PIĄTEK
|
OSKARŻENIE
– REMIGIUSZ MRÓZ
Legenda
Solidarności jest nieustannie żywa w
umysłach Polaków. Nawet nie interesując się zbytnio historią i polityką, bez
trudu każdy kojarzy ją za symbol walki z socjalistycznym ustrojem, a wielu jej
członków do dziś otoczonych jest laurem bohaterstwa. Z drugiej strony, to co
wzniosłe również bywa przedmiotem gry politycznej, na której próbuje się ugrać
wiele osobistych korzyści, jednocześnie kompromitując „dawnego kompana broni”,
stojącego po innej stronie sceny
politycznej. Stąd ludzie, którzy po transformacji postanowili usunąć się w
cień, nie przyłączając się do żadnego z czołowych ugrupowań politycznych,
cieszą się powszechnym szacunkiem. Jednak w chwili, gdy na ich honorze pojawia
się najmniejsza nawet skaza, nie trudno przewidzieć reakcję społeczną.
Wczorajsi bohaterowie ze spiżu, stają się przedmiotem powszechnej krytyki.
Dawnego opozycjonistę, któremu
zapomniano zasługi z lat osiemdziesiątych, a
pamięta się dokonane rzekomo przez niego poczwórne morderstwo młodych
mężczyzn, przedstawia Oskarżenie Remigiusza
Mroza, stanowiące już szóstą odsłonę opowieści o parze warszawskich
prawników.
Kordian Oryński i
Joanna Chyłka zdążyli już otrząsnąć się po dramatycznym finale sprawy Al Jassama.
Teraz zaś prawniczka dostaje tajemniczego maila od Łucji Tesarewicz - żony byłego
członka „Solidarności” i bohatera walki z byłym ustrojem, przebywającego
obecnie w zakładzie karnym i oskarżonego o brutalne zbrodnie dokonane pod
Warszawą. Kobieta twierdzi , jakoby była w posiadaniu materiału mogącego
oczyścić męża z zarzutów i przywrócić mu dobre imię. Problem w tym, że Chyłka nie
ma najmniejszej ochoty angażować się w jego obronę i wdawać się w kolejną
medialną hucpę. Zwłaszcza, że zebrane wcześniej dowody nie pozostawiały
najmniejszej nawet wątpliwości. Dopiero śmierć Tesarewiczowej, jak również odnalezienie
w innym miejscu przestępstwa materiału DNA jednej z ofiar opozycjonisty,
sprawiają, że adwokatka zmienia zdanie. Na domiar złego wiele w tej sprawie
śladów prowadzi do Zordona, który właśnie ponownie znalazł się w poważnych
tarapatach.
Człowiek
będący dotąd ikoną niezłomnej walki z władzami PRL, dawniej postrzegany w
charakterze narodowego herosa - dziś zaś
będący w niesławie; dawni jego wrogowie, jak i dotychczasowi przyjaciele wszyscy
mają bezpośredni związek z brutalnymi mordami dokonanymi pod Warszawą; wreszcie
także największy przeciwnik prawników z „Żelazny & McVay” odgrywa nie małą
rolę w tym co obecnie dzieje się w życiu Joanny i Kordiana. Wszystko to razem
wzięte nie pozostawia najmniejszej
wątpliwości, że Chyłka z Zordonem ponownie będą mieli nie łatwy orzech do
zgryzienia. Szczególnie, gdy wszystko wskazuje na to, że obecne problemy byłego
aplikanta wiążą się ze sprawą Tesarewicza. Problem tylko w tym, że nigdzie nie
można znaleźć właściwego tropu, rzucającego właściwe światło na obie sprawy,
przez co obie wydają się beznadziejne.
Remigiusz Mróz po
finale Inwigilacji [ recenzja TUTAJ]
będącym nie do przyjęcia dla wielbicieli serii o parze warszawskich prawników, miał
nie lada zadanie napisania kolejnego tomu utrzymującego wysoki poziom cyklu i będącego w stanie
zadowolić jego fanów utrzymując ich w niemniejszym niż dotychczas napięciu. W Oskarżeniu
udowodnił, że nadal ma niewyczerpaną kopalnię pomysłów na to, jak
skutecznie znęcać się nad swymi bohaterami, dając niejednokrotnie trudne dla
czytelnika rozwiązania wątków osobistych ich życia. O ile w pierwszych dwóch
tomach dominował prowadzony przez nich casus, to od trzeciej części stopniowo
poznajemy coraz więcej faktów z ich przeszłości i ich trudne relacje z
najbliższymi. Mam wrażenie, że właśnie owa przeszłość jest czynnikiem determinującym,
że Oryński i Chyłka nieustannie mimo kłótni i wzajemnych pretensji, po prostu
nie umieją bez siebie żyć oraz rozumieją motywy postępowania partnera – chociaż
nie zawsze się z nim zgadzają. W szóstym tomie cyklu praktycznie można już
wyróżnić dwa dominujące wątki. Pierwszy bezpośrednio związany z Tesarewiczem,
który jawi się niczym kameleon, nieustannie zmieniając barwy, dzięki czemu do
samego końca nie możemy być przekonanymi, czy rzeczywiście jest winien
zarzuconych mu czynów; a może tylko padł
ofiarą swych dawnych przeciwników. I drugi skupiony na bolesnej dla Oryńskiego
wydarzeniu sprzed lat oraz na dalszej jego relacji z Joanną. Obie kwestią, jak
wspomniałem wcześniej przeplatają się tworząc jedną niezwykle spójna całość
trzymającą czytelnika w napięciu od pierwszego do ostatniego zdania.
Oskarżenie
absolutnie
nic nie traci ze swej świeżości i zasada słabszej kontynuacji, jak za każdym
razem autor udowadnia, w przypadku Chyłki się nie sprawdza. Spotykamy się z
bohaterami z którymi już bardzo dobrze się znamy. Których lubimy, czasem się na
nich wściekamy, innym razem zaś współczujemy i mocno trzymamy za nich kciuki;
czyli dokładnie tak jak z naszymi znajomymi w realu. Mimo, że zarówno Kordian i
Joanna są postaciami literackimi, dla mnie stali się bardzo bliscy i zawsze nie
mogę doczekać się kolejnego spotkania. Uwielbiam pyskatą, wredną i
bezkompromisową panią mecenas stosującą w swej pracy taktykę spalonej ziemi,
czyli gdzie się tylko pojawia anektuje obszar dla siebie, nie dając rozmówcy
żadnych szans. Tym razem pojawia się jej nieco inna natura, natura o którą
wcześniej trudno byłoby ją podejrzewać. Co byście bowiem powiedzieli, że
zamiast bronić, będzie miała występować w roli oskarżyciela posiłkowego? Godna podkreślenia jest sama postać Oryńskiego,
który od pewnego czasu przestał być cieniem swej byłej patronki, a staje się
dla niej równorzędnym partnerem, chociaż i tak dalej dostaje nieraz od niej
przytyki. Jednak niczym nie przypomina już nieopierzonego aplikanta z Kasacji. Duet ten nieustannie ewoluuje, zachowując
przy tym swe charakterystyczne cechy. Autor nie pozostawia nawet cienia
wątpliwości, że po sprawie opozycjonisty życie zarówno Chyłki, jak i Oryńskiego
nie będzie już takie samo, jak wcześniej. A obecne wydarzenia odcisną
niezatarte ślady.
Samo zakończenie Oskarżenia ponownie jest istną petardą i
nie pozwoli oderwać się od lektury, aż nie padnie ostatnie zdanie. Jest ono
godnym uwieńczeniem tomu, którego akcja nieustannie przypomina istny
rollercoaster i na każdym kroku zaskakuje. Stanowi poniekąd naturalne
zamknięciem tego, co przez 560 stron śledzimy, dając ostateczną odpowiedź końca
obu prowadzonych spraw. Jednak i tym razem przecierałem oczy ze
zdziwienia, a po skończonej lekturze
miałem kłębowisko myśli. Chyłka i Oryński wracają w siódmym tomie w którym
czeka na nich nie jedna niespodzianka. Dla mnie Oskarżenie nieustannie utrzymuje wysoki poziom serii i oby tak dalej.
Polecam,
Moja ocena 8/10
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz