MROCZNY
PIĄTEK
KARALUCHY
– JO NESBØ
Tajlandia stanowi dla
wielu raj turystyczny dzięki wspaniałym dziełom sztuki, niezapomnianym
krajobrazom z kryształowo czystą wodą czy najpiękniejszymi plażami na świecie.
Jest ona również mekką dla wielbicieli boksu tajskiego, smakoszy kuchni
tajskiej, robiącej karierę także nad Wisłą. Jednak pod tymi wszystkimi
atrakcjami, ukrywa się całkowicie odmienne oblicze kraju, oblicze nacechowane
bólem i cierpieniem najbardziej niewinnych – dzieci. Zalicza się ona bowiem do
wiodących rejonów seks turystyki, między innymi dla pedofili. Parę lat temu
głośno było choćby o Karlu Josephie Krausie, który mając, uwaga…. 93 lata,
zgwałcił cztery dziewczynki w wieku od 7-15 lat, zapraszając ich do siebie na
czekoladę. To państwo wielkich bogactw i olbrzymiej nędzy, z której może wyrwać
się za pomocą prostytucji, a jak podają dane, procederem tym trudnią się już
jedenastoletnie dzieci.
Właśnie problem
pedofilii stanowi jeden z istotniejszych wątków poruszonych przez Jo Nesbø w
„Karaluchach”, stanowiących drugą odsłonę cyklu o Harrym Hole.
Harry Hole po dramatycznych wydarzeniach w Sydney, wrócił
już do Oslo. Nadal pamięta zamordowaną Brigittę, Szwedkę dla której serce
komisarza zaczęło bić mocniej, a ulgi szuka w charakterystyczny dla siebie
sposób, odwiedzając miejscowe bary i pijąc do upadłego. Podczas jednego z
pijackich wieczorów w lokalu odwiedza go kolega z pracy informując, że szef
policji Møller chce go, jak najszybciej widzieć. Ma bowiem poprowadzić sprawę śmierci ambasadora w
Tajlandii, jednak jego wyjazd do Bangkoku ma przede wszystkim służyć wyciszeniu
sprawy. Nie liczy się samo wyjaśnienie morderstwa, lecz niedopuszczenie do
przecieku informacji do mediów, gdyż dyplomata był bliskim kolegą premiera i
został zamordowany w jednym z tajskich domów publicznych. Taki skandal bowiem mógłby
bardzo zaszkodzić obecnemu rządowi. Szybko okaże się, że śmierć norweskiego
przedstawiciela korpusu dyplomatycznego, jest zaledwie wierzchołkiem góry
lodowej, pod którą kryje się znacznie większy koszmar. Koszmar gwałconych
każdego dnia dzieci, a sam denat wydaje się, że nie był wolny od tych
tendencji. Harry Hole szukając odpowiedzi przemierzy burdele, bary i zakłady
lichwiarskie, spotykając się z nie zawsze „przyjemnymi” osobami, jak również
znajdzie się w samym epicentrum istnego tajfunu.
Zaczynając „Karaluchy” miałem do tej książki, dość
mieszane uczucia, wywołane pierwszym tomem o niepokornym śledczym TUTAJ. Z jednej strony byłem ciekawy, czy tym razem w
końcu Hole skradnie moją sympatię, czy może jednak ponownie zostanie smak
rozczarowania. Dałem szansę i w ogóle tego nie żałuję. Tym razem otrzymujemy
naprawdę dobrze napisany kryminał z porządną zagadką kryminalną, świetnie
współgrającym z nią tłem społecznym przedstawiającym – jak to u Nesbø- wiele
ciekawostek. Straszy on pierwotnym strachem, pokazując dramat skrzywdzonego
dziecka, wykorzystanego do zaspokojenia potrzeb seksualnych mężczyzn. Trudno
wyobrazić sobie gorszy koszmar, niż krzywda wyrządzana tym, co sami nie mogą
się bronić. Potęguje to pewnego rodzaju całkowita bezkarność wobec tego
okrucieństwa, mimo wysiłków władz, pedofile czują się całkowicie bezkarni.
Władze
się starają, żeby Tajlandia pozbyła się piętna eldorado dla pedofilów, bo to
bardzo szkodzi tej części turystyki, która nie skupia się wokół seksu. Ale w
policji takie śledztwa nie mają odpowiednich priorytetów, bo wynika z nich
mnóstwo problemów z aresztowaniem cudzoziemców. Pedofile pochodzą głównie z
bogatych krajów w Europie, z Japonii i ze Stanów Zjednoczonych, a ich ojczyzny
natychmiast wprawiają w ruch cały aparat, domagając się ekstradycji. Ludzie z
ambasad zaczynają biegać po korytarzach, stawiać zarzuty o łapówkarstwo i tak
dalej.
Biorąc pod uwagę
informacje zamieszczone we wstępie recenzji, z wizją przedstawianą przez
autora, naprawdę podczas lektury można poczuć obrzydzenie i dreszcze
przechodzące na ciele. Szczególnie, gdy dowiadujemy się, że wiele z dzieci
wykorzystywanych seksualnie, znając smak tego bólu – gdy dorosną sami
wyrządzają je kolejnym nieletnim. Widzimy chłopców zastraszonych i oferujący
gościom swe usługi, czy dziewczynki mające spełniać najbardziej wyrafinowane
upodobania swych klientów. To, jakby niemy krzyk bezbronnych i milczenie
społeczne wobec tej przerażającej praktyki. Dzięki Harremu wchodzimy do domów
miejscowych bossów mafijnych w których znajduje się całe mnóstwo materiałów
pornograficznych z udziałem dzieci. Nie ukrywam, że ta sprawa znacznie bardziej
zaciekawiła mnie, niż z pozoru wiodący wątek śmierci norweskiego dyplomaty. Te
dwie kwestie zostają wręcz połączone w jedną całość, mając ze sobą ścisły
związek. I właśnie tym razem Nesbø nie dał się ponieść w żadną z tych stron
zachowując doskonałe proporcje między nimi. Cały czas mamy przed sobą
rozwiązywanie zagadki kryminalnej w związku z którą Hole przybył do Bangkoku, a
jednocześnie poznajemy nielegalne zakłady lichwiarskie, biura podróży
stanowiące przykrywkę do przestępczej działalności, handel narkotykami,
prostytucję. Obraz Tajlandii absolutnie nie jest w tej powieści pociągający,
lecz znajdujemy się w miejscach w których nie ma się absolutnie ochoty
przebywać. Poza tym , dochodzi obraz życia najbogatszych mieszkańców miasta i
pewne skrzętnie skrywane rodzinne tajemnice. Wszystko to sprawia, że
„Karaluchy” stanowią prawdziwy rollercoaster. Od razu uprzedzę, że zabierając
się za tę książkę, zarezerwujcie sobie jedną bezsenną noc. Czyta się ją jednym
tchem i bardzo trudno jest oderwać się od niej, aż nie przeczyta się ostatniego
zdania. Szczególnie podobała mi się sama atmosfera śledztwa, z początku nieco
leniwa, słyszymy kolejne przesłuchania, poznajemy miasto, zaś wszystko owiane
oparami opium, Jednak w tym z pozoru tylko nudnym klimacie, rozgrywa się
prawdziwy koszmar, a tok śledztwa zmienia w tempie błyskawiczny, pojawia się
coraz więcej niewiadomych i coraz więcej podejrzanych mogących mieć motyw w
śmierci ambasadora. Wreszcie samo zakończenie i ostatnie około czterdziestu stron stanowi już prawdziwą jazdę bez
trzymanki, gdzie wszystkie chwyty są dozwolone. Autor dosłownie gra na nerwach
czytelnika trzymając go w napięciu do samego końca.
Poza tym również sam Harry Hole tym razem
zdecydowanie bardzo mi się podobał i
muszę przyznać, ze w końcu udało mi się go polubić. Ma w sobie dokładnie te cechy,
które lubię w śledczych: przenikliwość,
brak pokory, buntowniczą naturę, złośliwość i niesamowitą wręcz arogancję. Z
drugiej strony widzimy, jak sam mierzy się z własnymi demonami wywołanymi
chorobą alkoholową, wspomnieniami z Australii czy wreszcie dramatem rodzinnym.
„Karaluchy”
Jo Nesbø stanowi doskonała rozrywka dla wszystkich fanów kryminałów. Idealnie
nadaje się zarówno dla tych, co zetknęli
się już z twórczością tego norweskiego pisarza, jak również dla pragnących
dopiero go poznać. Mi bardzo podobało się, że autor wspaniale gra on na
emocjach czytelnika i zwodzi go do samego końca. Wreszcie poruszenie tak
ważnego problemu jak seksturystyka, w wyniku której rozwija się pedofilia,
sprawiła że daje mu kolejnego dużego plusa. Nesbø bowiem nie unika trudnych i
bolesnych tematów i bardzo dobrze. Bardzo ciekawi mnie czym jeszcze uda mu się
mnie zaskoczyć. Tym samym zapominam o „Człowieku nietoperzu” i z przyjemnością
poznam dalsze przygody niepokornego śledczego z Oslo. Na koniec już musze po
prostu uprzedzić, że osoby nie przepadające za zbyt kontrowersyjnymi tematami,
nie koniecznie powieść ta przypadnie im do gustu i może lepiej, aby sięgnęły po
inne pozycje Jo Nesbø.
Polecam
Moja ocena 7/10
Źródło Wydawnictwo Publicat
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz