LISTY
DO PAŁACU – JORGE DIAZ
Wszystko w życiu ma swój czas, ten
jeden niepowtarzalny, który nigdy więcej się już nie powtórzy, nawet kiedy
jedno wydarzenie przeżywamy dwa lub więcej razy. Jesteśmy wówczas innymi ludźmi
niż byliśmy wcześniej. Może bardziej pewni siebie oraz silniejsi, zdecydowani
walczyć o własne szczęście i ideały, albo stłamszeni przez obiekt naszych
uczuć, całkowicie wycofani i zamknięci w swoim bólu. Jest bowiem „czas miłowania i czas nienawiści,
czas wojny i czas pokoju” o czym przypomina autor w motcie powieści zaczerpniętym z Księgi Koheleta. Stąd
tak ważne, aby umieć docenić tych, co są blisko nas: rodzinę, przyjaciół, a
wreszcie odpowiednio ulokować własne uczucia. Ważne, aby umieć w odpowiedni
sposób kochać tych co są ważni dla
naszego serca. Wkrótce bowiem, może być już za późno. Wtedy, kiedy życie przemieni
się w prawdziwe piekło, a dotychczasowy świat, w którym żyliśmy przestanie
istnieć w ciągu kilku chwil.
Przekonują
się o tym bohaterowie książki Jorge Diaza, „Listy do pałacu”.
W roku 1914 jeszcze nic nie zapowiadało, koszmaru, jaki
nadciągał nieuchronnie nad monarchistyczną w większości jeszcze Europę.
Wszystko zmienia się w chwili, gdy serbski anarchista, Gawriło Princip zabija w
Sarajewie następcę tronu austro-węgierskiego Franciszka Ferdynanda Habsburga i
jego żonę. To jedno wydarzenie zapoczątkowało I wojnę światową, w której to
Hiszpania mimo neutralnego stanowiska, podjęła się niezwykle ważnego zadania
mediacji w obronie jeńców. Stało się to za przyczyną króla Alfonsa XIII, który po
dostaniu listu od kilkuletniej francuskiej dziewczynki, Sylvie, proszącej o
pomoc w znalezieniu brata przebywającego na wojnie; założył Urząd do spraw
Ochrony Jeńców. Od tego jednego listu zaczyna działać instytucja zatrudniająca
pięćdziesięcioro czworo pracowników. Pomogli oni ponad dwustu tysiącom ludzi rozpaczliwie szukających synów,
braci, mężów itp. Na czas wojennej
zawieruchy przypada również uaktywnienie się grup anarchistycznych, także w
Madrycie, dążących do zmiany dotychczasowych stosunków społecznych. Planowano wtedy
zamach na hiszpańskiego monarchę.
To
właśnie na tle tych wydarzeń poznajemy losy rodziny Alereces i Feuntes. Blanca
Alerces, córka markiza i byłego dyplomaty w służbie Jego Królewskiej Mości,
szykuje się do ślubu z księciem Camino, Carlosem de la Era; w którym szaleńczo
jest również zakochana jej przyjaciółka, Elisa Feuntes. Tuż przed uroczystością
panna młoda dowiaduje się, że kochanka jej narzeczonego urodziła mu córkę,
które obecnie wyrzucił na ulicę. Zbulwersowana dziewczyna przed ołtarzem oświadcza,
że za niego nie wyjdzie, wywołując tym samym skandal towarzyski, a jej rodzina
nie schodzi ust arystokratycznych rodzin stolicy.
Natomiast brat Elizy,
Gonzalo jest homoseksualistą zakochanym w Niemcu Franco. W chwili, gdy wybucha
wojna jego ukochany udaje się do Berlina walczyć za Ojczyznę. Gdy Gonzalo udaje
się na ostatnie z nim spotkanie, zostaje brutalnie napadnięty i pobity. W
ciężkim stanie trafia do szpitala. Blanca podczas odwiedzin chorego poznaje
anarchistę, Manuela, który niedługo potem będzie jej nauczycielem na kursie
maszynopisania. Pewnego dnia zostaje wezwana na audiencję u Alfonsa XIII,
dostając propozycję pracy w nowo powołanym Urzędzie do spraw Jeńców. Tam
poznaje najbliższego przyjaciela monarchy i dyrektora instytucji, Alvara
Ginera. Odtąd serce dziewczyny zacznie bić jednocześnie dla obu mężczyzn. Jednak, czy w trakcie wojny jest
szansa na miłość?
„Listy do pałacu” to pierwsza w Polsce wydana powieść
hiszpańskiego pisarza Jorge Diaza, twórcy serialu „Hospital Cental”. Muszę na
wstępie przyznać, że poznanie tego autora było bardzo udane. Stworzył niezwykłą
wielowątkową powieść, która zachwyca od pierwszych stron. Początkowo poznajemy
kilka różnych historii i nie widać, w nich żadnego wspólnego mianownika, mamy
więc: rodzinę arystokratyczną, grupę serbskich spiskowców, madryckich
anarchistów i komunistów wierzących w potrzebę oraz możliwość zbudowania nowego
lepszego świata. Każda z tych osób żyje w swoim własnym świecie i wokół
własnych spraw. Nie mają oni pojęcia o ludziach żyjących w innej grupie
społecznej niż oni, stąd w chwili, gdy te dwie rzeczywistości: skrajnej nędzy i
szlacheckich pałaców spotkają się, obie strony będą zaskoczone tym co zobaczą.
Dla jednych będzie to odkrycie życia dotąd całkowicie obcego, drudzy zaś przekonają się, że ludzie którymi
gardzili wcale nie są tacy, jakimi się wydawali – mogą być szlachetni i
przyjaźni. Tym samym dopiero wraz z biegiem akcji, owe odrębne w sumie historię
przeplatają się, w jedną wspólną całość. Przy czym owo przeplatanie dokonuje
się niezwykle płynnie, jakby wręcz wynikając z poprzednich zdarzeń.
Jednocześnie tocząca się wojna i historyczne wydarzenia,
na przykład zabicie rodziny carskiej Mikołaja II; stają się jedynie tłem do
opowiedzenia szerszej historii. Na tym tle, pisarz pokazuje w sposób niezwykle
brutalny świat hiszpańskich slumsów, zwanych Las Injurias – Dzielnicą nędzy.
Dla ludzi tam żyjących nie ma większych perspektyw. Egzystują oni w skrajnej
nędzy, mieszkają w ledwie utrzymujących się chatkach. Często również nie mają
co jeść, a w razie choroby dziecka – muszą liczyć, że młody organizm poradzi
sobie sam, ponieważ nie stać ich na leki. To dzielnica złodziei, prostytutek,
żebraków, którzy niejednokrotnie każdego dnia narażają swe życie w walce o
zdobycie środków niezbędnych do przetrwania. Znajdują się tam również kobiety
zarabiające na swe utrzymanie praniem odzieży w rzece, nawet w lodowatej
wodzie. Praca ta, staje się często przyczyną licznych chorób. Jedno jest pewne, dla nich nie ma
najmniejszych szans na odmianę swego losu, a jedyną pomoc otrzymują od
anarchistów, którzy niejednokrotnie kradną dary przeznaczone na przykład na
kościelne przytułki. One mają bowiem lepiej niż mieszkańcy Las Injurias,
miejsca zapomnianego przez Boga.
Dla mnie obraz
dzielnicy przedstawiony przez autora był brutalny i przerażający, w jak
skrajnym upodleniu może egzystować człowiek. Szczególnie, kiedy dotarłem do
historycznych zdjęć tych miejsc.
http://www.secretosdemadrid.es/fotos-antiguas-el-barrio-de-las-injurias/
Tym samym Madryt staje
się niczym w „Mistrzu i Małgorzacie” jednym z bohaterów książki. Obserwujemy
toczące się w nim życie nie tylko wspomnianej biedoty, ale również
arystokracji, poznajemy jej salony i zwyczaje. Poznajemy królewski pałac, w
którym działa Urząd do spraw Jeńców, a jednocześnie odbywają się świąteczne
przyjęcia, na które brak zaproszenia może dotkliwie zaboleć i świadczyć o
obniżeniu dotychczasowego prestiżu społecznego. Równocześnie autor pokazuje
wiele tradycji Hiszpanów, na przykład jedzenie winogron na miejskim placu w
Sylwestra, kilka minut przed północą. Wszystko to sprawia, że powieść staje się
niczym kronika tętniącego życiem miasta. Życia z jednej strony niezwykle
wystawnego, bogatego; z drugiej zaś skrajnie ubogiego.
Ponadto poznajemy jego
domy, kluby dla mężczyzn, teatry, miejsca schadzek społecznej elity, to miasto
które ma wiele barw.
Poza tym jednym z
ważniejszych wątków powieści jest wątek homoseksualny. Mamy dwóch pochodzących
z całkowicie różnych światów mężczyzn, których połączyło prawdziwe uczucie.
Pierwszy z nich pochodzi z rodziny arystokratycznej, jego ojciec jest generałem
hiszpańskiej armii; drugi natomiast jest Niemcem niewiadomego pochodzenia,
starszy od niego o prawie dwadzieścia lat. To właśnie dzięki nim, czytelnik
poznaje kluby dla mężczyzn. Diaz pokazuje, że również takich ludzi, może
połączyć prawdziwa miłość, to co by mogło zdawać się jedynie przygodnym
spotkaniem, chwilą przyjemności, przerodzi się w prawdziwe uczucie. Jednocześnie wątek ten staje się pretekstem
do pokazania problemu tolerancji wobec ludzi mających odmienne upodobania
seksualne. W powieści ścierają się dwie dość skrajne postawy. Pierwsza z nich
widzi w nich zwyrodnialców, w celu ich eliminacji zdolni są posunąć się do
przemocy, a zabicie jednego homoseksualisty nic nie znaczy – mało tego oddaje
się wówczas, jakby przysługę społeczeństwu. To grupa o dość bardzo ograniczonym
horyzoncie światopoglądowym, uważająca, że solidne lanie oduczy zboczenia i
nakieruje na „dobre tory”, staną się prawdziwymi mężczyznami mającymi żony i
dzieci.
Druga natomiast to
ludzie gardzący wszelkim brakiem tolerancji, uważają że upodobania seksualne
nie mogą być jedynym czynnikiem do oceny drugiego człowieka, dla nich liczy się
to kto kim się jest. Wręcz pada stwierdzenie, że Hiszpanie zawsze szukali
wrogów, najpierw heretycy i czarownice, teraz zaś homoseksualiści.
Diaz czyni z tego więc
temat alienacji drugiego człowieka, problem odrzucenia przez najbliższych i
odmówienia drugiemu prawa do szczęścia i
życia, jakie mu odpowiada. Co ciekawsze owi „zdrowi mężczyźni” są bardziej
zwyrodniali i zboczeni, lubiący najbardziej wyrafinowane sposoby współżycia
cielesnego, niż ludzie którymi tak pogardzają.
Zresztą
sceny erotyczne zajmują dość dużo miejsca w książce, a autor nie stroni od
pokazania nawet tych najbardziej odważnych. W każdym razie, na pewno nie
zaliczyłbym jej do erotyku, jednak na pewno nie polecałbym „Listów do pałacu”
osobom, które nie lubią czytać dość perwersyjnych opisów uprawianie seksu. Są one często brutalne, nawet mnie - chociaż nie
przeszkadzały w ogólnym odbiorze powieści oraz nie jestem zbyt wrażliwy –
momentami robiło się niedobrze. Tym samym poza prawdziwą i bezinteresowną
miłością, zdolną nawet poświęcić siebie dla dobra ukochanej osoby, mamy miłość
zmysłową, erotyczną, brutalną, stosująca przemoc i egoistyczną. Pokazani
zostają mężczyźni traktujący kobiety, jedynie do zaspokojenia własnych potrzeb,
to oni muszą czerpać przyjemność ze zbliżenia, ona zaś jest tylko narzędziem do
ich zaspokojenia, ma robić to co lubią i być całkowicie uległą.
Wreszcie w książce nie brakuje mocnych charakterów, które
bardzo lubię. Przede wszystkim mam na myśli pannę Alerces. Jest to silna,
wyzwolona ze społecznych okowów kobieta. Wiedząca czego chce i dążącego do tego.
Nigdy nie pozwoli przełożyć siebie na ołtarzu społecznych konwenansów czy
opinii. Jednocześnie jest wrażliwa na ludzką krzywdę, chętnie niosąca pomoc
najbardziej jej potrzebujących, wspaniała przyjaciółka i osoba marząca o prawdziwej
miłości. Stąd wybór tego jednego okaże się dla niej dość trudny. Pokazuje ona,
że niczym nie ustępują kroku mężczyznom, ani pod kątem kompetencji, ani
zdolności. Zajmie ona dość ważną pozycje w Urzędzie do spraw Jeńców, a jej
wykształcenie – szczególnie znajomość języków- niejednokrotnie okaże się bardzo
cenna.
Podobnie olbrzymią
sympatią obdarzyłem anarchistę Manuela. W przeciwieństwie do Blanci przyszło mu
wychować się w ubogiej rodzinie. Doskonale zna smak biedy i nędzy, dlatego też
los dzieci z Las Injurias, leży mu na sercu i dość mocno angażuje się do pomocy
im. Z czasem przechodzi poważną
metamorfozę, od człowieka dążącego do siłowego przewrotu dotychczasowego
porządku, do osoby dostrzegającej, że ci z którymi walczył wcale nie są
pozbawieni serca. To człowiek szlachetny, silny, idealista dostrzegający, że
droga rewolucji wcale nie prowadzi do wymarzonego celu.
Nie sposób oczywiście nie wspomnieć
sympatycznego don Jaimego Alerces, liberała zakochanego w swoim ogrodzie,
kochającego kwiaty, zawsze popierającego decyzje córki, nawet jeśli
przysparzają rodzinie kłopotów. Człowiek szlachetny o bardzo szerokich
horyzontach myślowych.
Wszyscy bohaterowie
zostają w wojnie poddani przeobrażeniu i gdzieś z nastaniem upragnionego pokoju
dostrzegają, że już nie są tymi samymi ludźmi co parę lat temu. Obraz ludzkiej
nędzy, doświadczenia prywatne i płynące z wojennych wydarzeń zmienił ich na
zawsze. Stają się bardziej dojrzali i pewni siebie. Gonzalo będący zastraszonym
synem despotycznego wojskowego, staje się mężczyzną walczącym o ukochanego,
pewnym siebie i potrafiącym żyć samodzielnie z pracy sprawiającej mu
satysfakcję.
Podsumowując „Listy do pałacu” to niezwykła epicka
opowieść o sile wojny niszczącej dotychczasowy świat, ludzkim cierpieniu i
przemianie, pokazująca, że z każdej sytuacji można wyjść zwycięsko, jeśli zachowa
się własne człowieczeństwo. To wzruszająca historia miłości i życia miasta w
burzliwych latach I wojny światowej, konfliktu dokonującego trwałych zmian w
Europie.
źródło: lubimyczytac.pl
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz