MROCZNY
PIĄTEK
|
DZIEWCZYNY
– EMMA CLINE
Epoka hippisowska i propagowana
wówczas „wolna miłość” do dziś stanowi inspirację dla wielu twórców, owe życie
w komunie, gdzie dosłownie wszystko – również ciało ludzkie- było wspólne,
działa na wyobraźnię pisarzy i czytelników. Szczególnie jeśli dotyczy to
jeszcze jednego z najbardziej znanych przywódców sekt z makabryczną zbrodnią w
tle. Przecież najciekawsze historię są właśnie te, które naprawdę się wydarzyły
i morderstwa, mimo upływu kilkudziesięciu lat od ich dokonania, nie dające o
sobie zapomnieć. A zatem, przenosimy się do Północnej Ameryki końcówki lat sześćdziesiątych
dwudziestego wieku.
Za sprawą
przerażających i niezwykle ekscytujących „Dziewczyn” Emmy Cline.
Czternastoletnia Evie
Boyd jest niepewną siebie nastolatką, która pragnie znaleźć swoje miejsce na
ziemi. Jej rodzice właśnie się rozeszli i wszystko wskazuje na to, że będą
próbować ułożyć sobie życie już z innymi partnerami, do tego dziewczynka czuję
presję, ze strony matki, że zawsze ma być najlepszą we wszystkim. A taką nie
jest, ani pod względem urody, ani zdolności. Do tego za sprawą pewnego
incydentu zaczyna ochładzać się jej przyjaźń z Connie, a starszy brat koleżanki
coraz bardziej wydaje się dla niej całkowicie niedostępnym obiektem westchnień.
Poza tym jesienią ma zostać wysłana do
szkoły z Internatem. W takim to momencie życia, poznaje grupę całkowicie
wyzwolonych dziewczyn, a szczególnie uwagę, Evie skupia się na ich nieformalnej
przywódczyni, Suzanne. Boyd zafascynowana nimi pragnie bliżej je poznać i
powoli całkowicie niezauważalnie zaczyna być pod ich olbrzymim wpływem.
Ostatecznie zostaje przez nie przyprowadzona na tajemnicze ranczo, na którym
wszystkie mieszkanki są pod urokiem i władzą charyzmatycznego, niezwykle
tajemniczego Russela. Poznaje ona tamtejsze życie w komunie hippisowskiej,
jednak szybko zacznie dochodzić do wydarzeń, które już na stałe wpłyną na
dalsze jej życie. Stanie się bowiem świadkiem niezwykle brutalnego morderstwa,
które trwale zapisze się w historii kryminalistyki.
„Dziewczyny” są debiutancką powieścią Emmy Cline.
Inspiracją do napisania ich stanowiła autentyczna historia Charlesa Mansona,
który w Kalifornii prowadził ranczo z mieszkającymi tam kobietami, zdolnymi
zrobić dla niego dosłownie wszystko, nawet zabić. Zasłynęły napaścią na dom Romana Polańskiego i zabiciem
jego żony i kilkuletniego synka. W takim
to klimacie i wokół narosłej legendy tego
charyzmatyka, dorastała autorka, która rewelacyjnie odmalowała tamte czasy w
swojej książce. Pokazuje historię grupy
nastoletnich dziewczyn, które są zarazem kruche, pragną wolności i miłości,
poczucia przynależności; z drugiej strony są okrutne i bezwzględne, ślepo
wpatrzone w guru. Dla niego kradną, zabijają chcąc pomścić jego krzywdy czy
prostytuują się. Cline pokazuje przerażający obraz sekty zdolnej tak mocno
wpłynąć na psychikę ludzi tam przebywających, poza tytułowymi dziewczynami-
znajdują się również mężczyźni i dzieci; że są w stanie wyrzec się dla Russela
swoich najbliższych. Między innymi w rodzicach widzą swych gnębicieli, więc
również oni stają się jednymi z wielu ofiar sekty.
Są one z jednej strony ofiarami tego człowieka, który
wykorzystuje ich okres buntu, pragnienia i szukanie w tym okresie życia,
własnego miejsca na ziemi. Evie buntuje się przeciwko narzuconym jej schematom
zachowania, czuje się nieakceptowana przez rodziców, przyjaciół, chłopców
obdarzonych przez nią uczuciem. Każde z nich żyje całkowicie swoim życiem,
natomiast ona ma jedynie spełniać ich wymagania w stosunku do niej. To właśnie
na ranczu tajemniczego Russela znajduje dosłownie wszystko to, czego do tej
pory tak bardzo pragnęła. Przede wszystkim wydaje się jej, że jest tam kochana
i akceptowana. Są to ludzie bardzo osamotnieni i bez względu na czasy w których
się żyje, osoby te zawsze stanowią najłatwiejszy cel dla wszelkich
manipulatorów. Dając im poczucie rzekomego ciepła, uczucia czy pozornego
zainteresowania się ich losem, uzyskują od nich wszystko to czego chcą. Tym
samym Cline odsłania mechanizm działania wszelkiego rodzaju sekt, z początku
ich członkowie są dla nowowerbowanych mili, ciepli, pokazują jak bardzo zależy im na
nich i absolutnie nigdy nie chcą, aby robili coś wbrew sobie, czy
niebezpiecznego; potem natomiast stają się okrutni i pozbywają się „zbędnego
balastu”, gdy tylko przestanie być im potrzebny. Przez co zostawiają człowieka
ze złamanym życiem i często w najlepszym razie na granicy z prawem.
Dla mnie niewątpliwym plusem jest uniwersalność
opowiedzianej historii. Nie ma bowiem znaczenia w jakim czasie żyjemy i jaka
wówczas dominuje kultura, czy mamy naście, czy może kilkadziesiąt lat
pragnienia i potrzeby są dokładnie takie same dla każdego człowieka. Jedynie
młodym ludziom wchodzącym w okres buntu, świat rodziców wydaje się straszny i
za żadne skarby, nigdy nie podzielą oni ich losu.
Życie nastolatków nigdy
nie było łatwe i nie będzie, zawsze będą świadkami nowych trendów, zmieniającego
się światopoglądu, będą różnić się poglądami od „staroświeckich rodziców” z ich
moralnością; przez co będą pragnąć zupełnie czegoś innego. Wiele rzeczy, które
kiedyś dla pokolenia naszym mam i ojców były nie do pomyślenia, często bowiem
słychać stwierdzenie, kiedyś tak nie było; natomiast dziś są już normą. A życie
staje przed nimi z wieloma możliwościami. Dlatego właśnie Evie stała się dla
sekty tak łatwym celem, otrzymała od nich to czego pragnęła od dawna i czego
usilnie szukała. Stąd była całkowicie głucha na zdroworozsądkowy głos. Dla mnie
dodatkowo fakt, że fabuła oparta została o historyczne zdarzenie, jeszcze
bardziej przeraża. Wiele osób, jak Suzanne czy Russel mają swoje odpowiedniki w
rzeczywistości, a historia nastoletniej Boyd mogła wydarzyć się naprawdę, i
taka dziewczyna miała szansę się tam znajdować. Dodatkowo samo sprowadzenie
osoby pochodzącej, z tak zwanej dobrej rodziny, na drogę przestępczą i
odciśnięcie na jej psychice tak silnego piętna, że zaciera się granica między
dobrem i złem jest przerażająca. To co złe nazywa się dobrem i odwrotnie.
Również z tego płynie wspomniany przeze mnie uniwersalizm powieści Emmy Cline,
gdyż również dziś działają różnego typu sekty, co prawda może niekoniecznie
wzorują się na kulturze hippisowskiej, ale mają swoje własne odpowiedniki; młode zaś dziewczyny stanowią dla nich łatwy
i potrzebną zdobycz. Niczym nasza główna bohaterka wchodzą one w dorosłość i
tego rodzaju grupy bezwzględny sposób penetrują ich umysł i ciało- dokładnie
tak, jak robił to Russel czy Manson.
„Dziewczyny:” to znakomity thriller psychologiczny
próbujący zgłębić tajemnicę zła, manipulacji i całkowitego ubezwłasnowolnienia
drugiego człowieka, a to wszystko pod płaszczem rzekomej wolności i akceptacji,
takim jakim się jest. Hipnotyzuje on swoją na pozór uśpioną i leniwą atmosferą
kaliforniejskiego lata. Niby na pozór nic się nie dzieje, wszystko toczy się
swoim zwyczajnym torem. Młodzież cieszy się wakacjami oczekując nieuchronnie
początku nowego roku szkolnego, dla niektórych będzie wejściem do nowych uczelni i miejsc. Na razie
zaś spotykają się, chodzą na randki i szukają dla siebie odpowiednich
„rozrywek”. Rodzice zaś pracują, zajmują się domem, żyją swoim życiem,
praktycznie nie wiedząc co dzieje się w głowie oraz sercu nastoletniej córki.
Wchodzą do akcji, gdy już zacznie dziać się coś złego, chociaż nie wiele widać,
także wówczas autentycznego zaangażowania. I właśnie w tej codziennej i sennej
atmosferze miasteczka, zaczyna rozgrywać się koszmar, który nawet po upływie
kilkudziesięciu lat nie da o sobie zapomnieć. Czytelnik bez względy zaliczania
się do znających historię Charlesa Mansona i rzezi rozegranej w domu
Polańskiego, czy też nie, czuje coraz bardziej narastającą atmosferę strachu, pod koniec nic jest już takie, jak było na
początku. Wszystko prowadzi do kulminacyjnego momentu.
Ten zachwyt ranczem Russela autorka zmienia w kolejnych
niezwykle subtelnych odsłonach toczącego się tam prawdziwego życia: krzyki,
wykorzystywanie dziewczyn do najgorszych prac domowych, bicie, aż przez
zmuszania ich do przestępstwa typu kradzieże czy wreszcie zabójstwo, zachwycają
się one wszelkiego typu sposobami wyłudzenia mienia – nazywane przez nie
darami. Jest to niezwykle wciągająca proza dla czytelników szukających w
literaturze czegoś więcej niż zwykłej rozrywki. Zachwyca swoją oryginalnością i świeżością. Nie
przypominam sobie, wykorzystania i przedstawienia autentycznych wydarzeń pod
oparami senności, poczuciem, jakoby nic się nie działo, aż gdy rozegra się
koszmar; dopiero wówczas uzmysławia się fakt, ze wcale akcja nie była monotonna,
lecz jedynie mieliśmy stopniowanie napięcia i niczym w układance odkrywanie
kolejnych elementów prowadzących do miejsca centralnego. Nieustannie rozgrywało
się przez cały czas ciche piekło, które jedynie w niewyraźny sposób dawało o
sobie znać, aby na koniec okazać się w całej krasie. To jedna z tych lektur
pozostających w pamięci na długo, a po przeczytaniu gdzieś brakuje słów, aby o
niej opowiedzieć. To trzeba samemu doświadczyć i poznać. Do tego właśnie
zachęcam wszystkich całym moim zaczytanym sercem.
Polecam
Moja ocena 8/10
Źródło: Wydawnictwo Sonia Draga
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz