Młodość
i starość są niczym dwa bieguny, przyciągające się i odpychające zarazem. Jedno
bez drugiego nie ma prawa istnieć. Są niczym dwaj przeciwnicy na ringu, toczący
nieustanną walkę ze sobą, dążący do wyeliminowania trudnego rywala, zadają
sobie wzajemnie ciosy, lecz w ostateczności zawsze kończy się remisem.
Nieodłącznymi natomiast ich towarzyszami są: historia i pamięć wpisujące się w
ich rytm trwania i trwale utrwalające
ich czas.
O
niezwykłości przemijania, trudności pogodzenia się z wiekiem i odwiecznym
zmaganiu się młodości ze starością, w niezwykły sposób opowiada w Uchu igielnym Wiesław Myśliwski.
W Uchu igielnym
stanowiącym wąskie zwężenie w murze, gdzie znajdują się schody prowadzące z
jednej strony ulicy na drugą, spotyka się dwóch pozornie tylko obcych mężczyzn.
Pierwszy z nich jest młodzieńcem w sile wieku, drugi natomiast starszym panem
poruszającym się o lasce. Gdy mijają się, senior spada ze schodów, a następnie
na miejsce zdarzenia przyjeżdża policja podejrzewająca chłopaka o przyczynienie
się do wypadku. Z biegiem akcji dowiadujemy się, że ci dwaj to jedna i ta sama
osoba, tylko znajdująca się w różnych
etapach życiowych. Jeden czeka na dziewczynę w której się kocha, spotyka się z
Cyganką przepowiadającą mu przyszłość; drugi zaś wszystko to, ma za sobą, żyje
wspomnieniami dawnych lat i ma pretensje do swojej młodszej wersji, z trudem
akceptując fakt bycia już u schyłku wieku. W trakcie tego niezwykłego
zetknięcia poznamy historię głównego bohatera, jego przeżycia z czasów wojny i
Polski Ludowej, lata dzieciństwa i studenckie
oraz jego karierę zawodową. W trakcie tej wędrówki pojawiają się ci, którzy
odznaczyli się w jego życiu, a którzy już minęli zostawiając po sobie jedynie
cienie powracające do niego u schyłku życia.
Młodość i starość
stanowią dwie strony zegara, w którym autor niczym wahadło przechodzi raz na jedną stronę, raz na drugą,
aby znowu powrócić na przeciwległy kraniec. Wspomnienia mieszają się ze sobą,
tworząc wspólny obraz człowieka dokonującego rozrachunek z tym, co było jego
udziałem i ma się wrażenie, jakoby wszystko działo się dosłownie wczoraj.
Opowiadania te okraszone zostają sporą dawką refleksji nad ludzkim losem,
przemijaniem, śmiercią, czasem, istotą historii w egzystencji człowieka, przede
wszystkim jednak centralną oś stanowi konflikt młodości ze starością, jedna nie
akceptuje drugiej i nie chce zgodzić się na jej istnienie. Wzajemnie dążą do
wyeliminowania siebie i unicestwienia tego, co nie wygodne i trudne. To właśnie
dla mnie jest pewnego rodzaju elementem wyróżniającym najnowszą książkę
Wiesława Myśliwskiego od Traktatu o
łuskaniu fasoli. O ile tam bardziej
uwaga czytelnika koncentrowała się nad przeszłością i teraźniejszością, to tym
razem teraźniejszość jakby nie istniała, pozostaje tylko wczoraj i jutro.
Wszystko natomiast jest przeszłością bez której nic innego nie ma prawa
funkcjonować, każde najmniejsze wydarzenie – zwykłe pijackie balangi rozgrywają
się w historii i dzieją się w jej cieniu. Myśliwski idzie krok dalej, tu nie
tylko ważna jest przemijalność, ale również bunt i walka z czasem, starania
zatrzymania się w miejscu, a młodość nie ma najmniejszej ochoty widzieć siebie
za kilkadziesiąt lat, tak samo jak starość nie cieszy się na widok tego, jak
niegdyś wyglądała. Czas zatem jest tu płynny, przechodzenie między tymi
dwoma okresami jest niezauważalne, jakby autor chciał podkreślić, że mimo iż
wzajemnie się one nie znoszą, to de facto nie mogą istnieć bez siebie. Młodość
ze starością splątane zostają ze sobą w nierozerwalnym uścisku i każda próba
jego rozerwania musi spowodować unicestwienie ich obu. Idą w przeciwnym
kierunku, młodość wchodzi na górę; aby w starości schodzić na dół. W środku zaś
drogi spotykają się w wąskim uchu igielnym, aby wbrew własnej woli zetknąć się
ze sobą bodaj na moment. Młody człowiek bowiem snuje plany, marzenia,
nieustannie pragnie podążać na przód, goniąc za kimś albo za czymś; podczas gdy
będąc już w podeszłym wieku snuje się jedynie po zakamarkach własnej pamięci,
przywołując z niej duchy pokazujące to kim był kiedyś i kim już nie wiadomo nawet
kiedy przestał być. Dawniej biegł, skakał z pociągu; dziś porusza się powolnym
krokiem oparty o laskę.
Ucho
igielne podobnie do swego poprzednika stanowi niezwykle
wręcz subtelną, wyrafinowaną i pełną nostalgii prozę, którą można odczytywać na
dwa sposoby. Albo w sposób czysto fabularny, podobny do tego w jaki sposób
czyta się szkolne lektury – i tu rzeczywiście u Myśliwskiego nie będzie nic
oryginalnego, mało tego będzie towarzyszył pogląd, jakby pisarz powtarzał się;
albo w sposób głębszy dążący do poznania w luźnych opowiastkach o głównym
bohaterze ukrytego sensu i przesłania – wtedy odsłania się piękno i wielkość
tej prozy, zmuszającej czytelnika do konfrontowania się często z samym
sobą. Dla mnie bowiem Wiesław Myśliwski
jest takim autorem, którego odczytywać można na wiele sposobów, w zależności
poniekąd od posiadanego bagażu doświadczeń i etapu życia. Porusza uniwersalne
tematy, odwołuje się do tego co doskonale mogło być udziałem starszych czytelników
posiadających podobne może wspomnienia do narratora, ale wiele z tych rzeczy
nie będzie obcych również młodemu czytelnikowi, wystarczy wspomnieć: opóźnione i
przeładowane pociągi i autobusy, praca wielozmianowa i próby pogodzenia jej z
życiem prywatnym itp. Osobiście, mimo krążących bo bukosferze negatywnych
opinii, ja wierzę Myśliwskiemu, pozwalam ponieść się pięknu języka jakim pisze
i po raz kolejny otrzymałem opowieść, od której nie potrafię się oderwać. Dla
mnie jest on niczym cudowny gawędziarz mówiący o prawdach wiecznie aktualnych,
podczas gwiaździstej nocy przy blasku ogniska. Raz przenoszący do minionych
czasów, może nieco obcych młodym ludziom, raz dotykający tego co bez względu na
wiek jest zawsze żywe w sercu każdego człowieka.
Dziś
towarzyszy mi obraz Cyganki przepowiadającej lata życia, jakie ma się przed
sobą.
Polecam.
Moja ocena 8/10
Źródło: Wydawnictwo Znak
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz