poniedziałek, 6 marca 2023

UCIECZKA NIEDŹWIEDZICY, JOANNA BATOR

Joanna Bator powróciła z nową książką, Ucieczką niedźwiedzicy. Po Gorzko gorzko nadszedł czas na zbiór szesnastu opowiadań, które w subtelny sposób nawiązują do ostatniej powieści autorki.


Już na początku, w tytułowym opowiadaniu Ucieczka niedźwiedzicy spotykamy się ponownie z Marianną Polną kobietą po siedemdziesiątce, która będąc u schyłku życia wraca myślami do lat młodości. Teraz zaś przyjechała do Szwajcarii, by tu samej zakończyć swój żywot. W następnych tekstach spotykamy całą paletę osobowości, wśród których dominują postacie kobiece. Poznajemy matkę samotnie wychowującą upośledzonego synka, jego opiekunkę i jej brata, kobietę opiekującą się nietoperzami, żółwia mówiącego po angielsku, jak również ludzi w luźny sposób związanych z rodziną Polny. Każdy z bohaterów jest inny, każdy nosi odmienny bagaż trosk i doświadczeń, wszystkich zaś łączy smutek i trauma. Wszyscy oni po swojemu próbują sobie z tym poradzić.


Chociaż nie przepadam za opowiadaniami i sięgam po nie niezwykle rzadko, bardziej odnajduję się w dłuższych formach pozwalających bardziej zżyć się z bohaterami, to Ucieczka niedźwiedzicy bardzo przypadła mi do gustu. Z jednej strony poprzez występującą w niej różnorodność, z drugiej, że teksty te są ze sobą powiązane cienką nitką. Okazuje się, że o wcześniej poznanych ludziach pojawia się wzmianka w kolejnych tekstach. Niespodziewanie dochodzą do głosu członkowie ich rodziny, znajomi, większość z nich zmierza do wspólnego miejsca. Każda z postaci jest szczera z czytelnikiem, widzimy ich takimi, jakimi są bez żadnych upiększeń czy poz, wnikamy w ich myśli i problemy.  Podczas lektury nigdy nie możemy być pewni, czy nie spotkamy niektórych z nich w kolejnych opowiadaniach. Znikają, by za jakiś czas znów dać o sobie znać. W ten sposób Joanna Bator prowadzi z czytelnikiem swoistą grę, puszcza oko i sugeruje wyostrzenie uwagi. Tu niczego nie można być pewnym do końca, bo czekają liczne niespodzianki, które sprawiają, że nawet wytrąceni co pewien czas jesteśmy z przekonania, że mamy do czynienia z tomem opowiadań, a może z dość nietypowo skomponowana powieścią. Oczywiście jedne historie przemawiają mocniej, inne mniej. Tytułowa Ucieczka niedźwiedzicy wprowadza w klimat zbioru, sugeruje jakoby pisarka po raz kolejny sięgnęła po temat śmierci i odchodzenia. Jednak już w kolejnych tekstach wrażenie, to szybko ulega rozmyciu. Przewijające się osoby biorą się z życiem za bary, każda na swój własny sposób. Matka Karolka wychodząc z domu na trzy i pół godziny. W tym czasie robi zakupy, kreuje się na wymagającą klientkę o dość zasobnym portfelu. Kupuje odzież, potem jedzie autobusem zobaczyć wystawiony na sprzedaż dom, by potem wrócić do sklepu i pod byle pretekstem zwrócić zakup. Tymczasem nawet "mając wolne" jest w permanentnym stresie, by zdążyć wrócić na porę do domu. Musi tolerować nielubiana przez siebie opiekunkę Sylwię, zdając sobie sprawę z tego, że nie może pozwolić sobie na jej stratę. Sama natomiast Sylwia pojawi się jeszcze nie raz w innych tekstach i będzie potrafiła zaskoczyć czytelnika. Inną osobą, która skradła moje serce jest Piotr, brat wspomnianej Sylwii, zwany Blady, Ace czy Biały. Pracuje, gdzie popadnie. Raz jest na budowie w Pruszkowie, innym razem w tytułowym Hotelu Sudety zajmując się wykończeniówką. Jest mu wszystko jedno, byle robota była. W przerwie między kolejnymi fuchami wraca do rodzinnego Wałbrzycha, który pachnie węglem będącym w tym przypadku symbolem ubóstwa i smrodu. Zaskakujący jest widok życia, jakie wiodą robotnicy przy remoncie Hotelu Sudety. Jak to bywa w prozie Joanny Bator, tak i w przypadku Ucieczki niedźwiedzicy pojawia się cała masa symboli i metafor, które każdy może interpretować po swojemu. Mamy żółwia, który uciekł z Ukrainy - w głowie oczywiście rozbrzmiewa myśl, że z powodu wojny i szuka obecnie nowego domu. W Batwomen spotykamy kobietę opiekującą się nietoperzami, co ostatecznie doprowadza do jej identyfikacji z tymi zwierzętami, co sugeruje jej potrzebę przynależności do grupy, wyjątkowości i odosobnienia, pęd do wolności i zerwanie wszelkich ograniczających ją więzów. Zresztą takie przepoczwarzanie przechodzi Marianna Polna dowiadując się o ucieczce z zoo niedźwiedzicy, przez co może jeszcze zmienić podjętą wcześniej decyzję. Napotykamy się również na jej ojca, doktora Polnego. Potem dochodzi jego asystent Licho i operowana przez nich bohaterka opowiadania o Tomie Bombadilu. Zawsze zaś Joanna Bator wyrywa swoich bohaterów z pewnego rodzaju status quo, zmuszając ich do swoistej metamorfozy, dzięki której odnajdą samych siebie. 


Każdy z tekstów charakteryzuje niespodziewane przerwanie narracji, dając szansę na własne dokończenie opowieści. Jednocześnie występuje w nich nawiązanie do klasyki literatury. Raz do Władcy pierścieni, innym razem do Murakamiego. Krytycznym okiem spogląda na Ellennę Ferrante. Wszystko to sprawia, że Joanna Bator ponownie hipnotyzuje i wprowadza do wykreowanego przez siebie świata realno-niesamowitego, do którego chce się powracać. 


Polecam. 

Moja ocena 8/10 



                   Wydawanictwo Znak


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz