czwartek, 6 sierpnia 2020

Stramer, Mikołaj Łoziński

Mikołaj Łoziński długo kazał czekać na swoją nową powieść, ale było warto. Ponownie otrzymujemy sagę, w której poznajemy żydowską rodzinę z Tarnowa w okresie przedwojennym. "Stramer" powraca do tematu pamięci zapisanej w przedmiotach i głowach bohaterów.

Stramerzy do uboga rodzina Żydów mieszkająca w Tarnowie. Nathan i Rywka wychowują szóstkę dzieci. W ich domu każdy z mieszkańcow żyje własnymi marzeniami, własnymi ideami. Dla ojca ważna jest Ameryka z której wyjechał kilkadziesiąt lat temu, a jedynym przedmiotem przypominającym mu tamten "złoty okres" jest skórzany pas z piękną klamrą. W Stanach wszystko jest lepsze od tego co jest dostępne w Tarnowie. Ona zaś marzy, aby chociaż jeden raz w życiu wyjechać na nadmorską plażę, najlepiej w Brazylii lub Argentynie. Ich najstarszy syn, Rudek bez reszty oddany jest nauce, dwóch młodszych, Sala i Hesio żyją komunistyczną ideologią i marzą o jej nastania w Polsce. Natomiast najmłodsi Wela i Nusek najbardziej na świecie chcą już wieść dorosłe życie. W chwili, gdy w kraju narastają konflikty narodowościowe, a komuniści są aresztowani, uporządkowane życie rodziny zaczyna powoli burzyć się niczym domek z kart.

Mikołaj Łoziński zaprasza czytelników do zanużenia się w opowieści, w której pozornie nic się nie dzieje, podczas gdy dzieje się bardzo wiele. Dni niby upływają im tak samo, jeden dzień niczym nie różni się od poprzedniego, codzienność wypełnia praca, szkoła i dom, w rzeczywistości jednak tempo zmian jest szybkie. Nieuchronnie prowadzi ono do rozpadu starego porządku, w którym to Polacy i Żydzi żyli w zgodzie, a do głosu dochodzi demon antysemityzmu. Zmiany zachodzą w nich samych, rodzice starzeją się, dzieci dorostają idąc własną drogą i zakładając własne rodziny. Jedynie co u Stramerów jest stałe, to marzenia i więź z pozostałymi członkami. W kraju może szaleć burza, prześladowanie i szykowanie Żydów, a oni trzymają się razem. Polacy nie zdają sobie sprawy, że ich fascynacja faszyzmem, obróci się przeciwko nim samym. My zaś doskonale wiemy, że historia ta nie może zakończyć się inaczej. Stąd też wyczuwa się w niej melancholię i obserwujemy znikanie starego świata.

Chociaż nieubłaganie zbliżamy się do najczarniejszego punktu dziejów XX wieku, jakim stała się druga wojna światowa, to w powieści nie czuć fatalizmu, zbliżającej się katastrofy, wręcz odwrotnie. Tu wszystko płynie swoim rytmem. Bohaterowie żyją swoim życiem. Pojawia się zakaz wpuszczenia Żydów - to zawsze można go obejść i zagrać narodowcom na nosie. U Łozińskiego nie brakuje humoru, dowcipnych scen i dialogów. Tu cały czas, nawet w obliczu nastania Zagłady, pierwsze skrzypce gra codzienność. Autor ani nie próbuje niczego zbytnio koloryzować, ani zbytnio demonizować, lecz oddaje realia lat 30. takimi, jakimi były.

"Stamer" mimo trudnego tematu, w którym nie trudno popaść w pesymizm, napawa nadzieją. Kłopoty nie oszczędzają rodziny, ale za każdym razem wychodzą z nich wzmocnieni. To powieść, która płynie jak rzeka, a my razem z nią.



Polecam. 
Moja ocena 7/10 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz